Leki przeciwdepresyjne, tymoleptyki - SSRI, SNRI, iMAO, TLPD i inne
Zobacz też: Wikipedia
ODPOWIEDZ
Posty: 1042 • Strona 74 z 105
  • 32 / 4 / 0
Sam moklar działa na mnie subtelnie ale miło bez uboków, natomiast 8mg reboksetyny troche za mocno klepie, trochę nie naturalnie o czym wspomniałas w innym poście. Myślałem ze taki zabieg ładnie się zazębi zostawiajac kopa a zmniejszajac uboki. Moge dorzucić 2x10mg propranololu dla bezpieczeństwa?
Świnia :świnia:
  • 56 / 8 / 0
16 sierpnia 2020cuxxx7 pisze:
Sam moklar działa na mnie subtelnie ale miło bez uboków, natomiast 8mg reboksetyny troche za mocno klepie, trochę nie naturalnie o czym wspomniałas w innym poście. Myślałem ze taki zabieg ładnie się zazębi zostawiajac kopa a zmniejszajac uboki. Moge dorzucić 2x10mg propranololu dla bezpieczeństwa?
[/quo
Rozumiem, że Moclo i Reboxetyna to wspólnym mianownikiem tych dwóch leków jest działania na noradrenaline i jej receptory. Reboxetyny nie brałem ale wiem, że już jakoś straciła swoją popularność. Kiedyś był taki lek maprotylina działający na układ noradrenergiczny, spotykałem ludzi, którzy go chwalili swego czasu. Ale to kilka lat temu było, nie wiem czy jest jeszcze zarejestrowany.
  • 79 / 3 / 0
Istnieją jakieś przeciwwskazania do stosowania Moklobemidu z Agomelatyna lub Pregabaliną ? Nie mogę po nim spać i lekarz zastanawia się nad włączeniem jednego lub drugiego leku, jednak Moklobemid wykazuje sporo interakcji...
  • 99 / 45 / 0
@Brick patrząc na interakcje dostępne na drugbank.ca wynika że kombinacja z pregabaliną może być spoko z kolei agomelatyna może zwolnić tempo metabolizmu moklobemidu (czyżby interakcja z CYP2C19?) co jak dla mnie też byłoby spoko, ale nie jestem zbyt rozsądny i może właśnie lepiej unikać akumulacji pomimo krótkiego czasu życia tego leku?
A tak w ogóle wie ktoś coś na temat rozwoju tolerancji na efekty moklobemidu? Czy bierze się ona ze zwiększonego tempa metabolizmu, nadekspresji iMAO, wzrostu ilości białek wiążących substancję czynną we krwi, a może to coś zupełnie innego? Muszę przyznać że efekty czuć zawsze, szczególnie te uboczne pomimo że są dość subtelne, tylko pozytywny wpływ czasem się ulatnia a czasem wraca. Za to tolerancja na tyraminę po jakimś czasie rośnie tak że nie czuć w ogóle zwiększenia ciśnienia po pokarmach w nią bogatych (przynajmniej ja tak mam)
  • 3 / 1 / 0
Po 12 latach zapragnąłem spróbować drugi raz kuracje tym lekiem. Wówczas był to mój 1 w życiu antydepresant i porzuciłem go rozczarowany efektami. Pomyślałem ze teraz gdy moja sytuacja życiowa jest inna diametralnie to może się udać. Niedługo będzie 2 lata jak jestem trzeźwy. Ukończyłem roczna terapie. Mój umysł oraz ciało się odrodziły wiec i kuracja myśle ze będzie skuteczniejsza a przynajmniej bardziej miarodajna. Od 3 lat prawie jem wenlafaksyne wraz mirtazepina ale ostatnio coraz częściej zaburzenia współtowarzyszace czyli depresja dają znać o sobie. Myśle ze czas na zmianę leku. Tez zdałem sobie sprawę ze te leki nieco mnie blokują czasem. Np na płaszczyźnie emocji a emocje są bardzo ważne dla mnie. Umiejetność obchodzenia się z nimi to warunek bycia trzeźwym. Długo zastanawiałem się czy rejestrować się na forum po tylu latach ale faktem jest ze pomimo narkomani to najbardziej treściwe informacje o lekach są właśnie tu. Poza CRF suplementują również l-dope z mucuny oraz nopept i jakieś tam mikroelementy typu cynk, żeń szeń. Zdrowo się odżywiam i trenuje regularnie. Niby wszystko ok ale jednak coś jest nie tak. Najbardziej się boje odstawienia wenla. Będę opisywał na bierząco jak lek działa na mnie.
  • 770 / 16 / 0
Zażywa ktoś nadal jakieś relacje?
  • 59 / 6 / 0
Moja dziwna historia Moklobemidu.

Moklobemid zacząłem brać około roku temu. Bylem po maksymalnej dawce wenkafaksyny z której zszedłem w kilka dni oraz mialem 3 dni washoutu.

Pierwsze dni były tragiczne. Mrowienie ust, uderzenia jakby gorąca, pulsującą głowa i inne które nie były zbyt komfortowe. Dodatkowo przechodzilem rozemocjonowanie, placzliwosc i inne związane z odstawieniem wenkafaksyny.

Po kilku dniach czulem sie okropnie, czekalem jak na zbawienie żeby lek zaczął działać. Jednego dnia tak zacząłem plakat że nie moglem sie uspokoić. Mialem w domu clorazepat który wziąłem jednak nic nie pomogło. Dopiero whisky z cola przyniosło ulgę. Kiedy poszedłem zapalić poczułem że muzyka zaczęła niesamowicie wchodzić a wyobraźnia i mój umysł wszedł na jakiś nieziemski poziom. Myślę że gdybym mial pisać scenariusz w takim stanie to byłoby to coś niesamowitego. Następnego dnia stan sie w miarę utrzymywał jednak bez alko był równie wspaniały lecz juz nie taki bombowy. Z dnia na dzień stan sie stabilizował a ja w końcu od ponad roku zacząłem czuć sie normalnie. Zacząłem sprzątać w domu, myśleć od siłowni i nadrabiać zaległości. Moje zdolności wskoczyly na nowy level a w pracy bylem dużo bardziej wydajny, myślenie mialem mega wyostrzone i mało co sprawiało mi problem. Genialny stan który pozwalal zapomnieć o depresji. Niestety codziennie sie osłabiał.

Po maksymalnie 2 tygodniach zacząłem być coraz bardziej nerwowy. Wchodzilem w takie nerwy jakich w życiu nie mialem, traciłem panowanie nad sobą a było to połączone z ogromna pewnością siebie która była również wywołana lekiem (z natury jestem pewny siebie jednak to był inny poziom).
CO WAZNE ! Zwiekszanie dawki nie pomagali, co więcej pogarszało mój stan. Codziennie było coraz gorzej a nerwów było coraz więcej. Z nadzieja na powrót pozytywnych skutków próbowałem zwiększać dawki jednak odczuwalnie było tylko gorzej. Po około 1,5 miesiąca walki lek odstawiłem.

Próbowałem na nowo (przez prawie kolejny rok) wenkafaksyny, duloksetyny, bupropionu, metylofenidatu (psychiatra stwierdziła add w międzyczasie) mirtrazapiny, Abilify, seligiliny i pewnie coś tam jeszcze. Przez cały kolejny rok wracałem co jakiś czas do moklobemidu ale po krotce o tym poniżej.

Pierwszy raz powróciłem pod ok 2 miesiącach, efekty były jak poprzednim razem wyraźnie odczuwalne po ok 5 dniach i trwały ok 10 dni oczywiście każdego dnia malejac. Efekty nie byly takie jak przy pierwszym razie, ale były wyczuwalne. Lepiej sie słucha muzyki i zdazaly sie ciarki (z natury jestem melomanem i czesto moja wyobraźnia podczas słuchania muzyki wchodzi na wysoki poziom czesto powodując dreszcze (od zawsze, bez leków i drago))) czego od czasów depresji nie mam. Moklobemid na nowo sprawie że bylem sobą, pewność siebie wróciła do normy a nawet lepiej, mój mozg zaczął znowu normalnie funkcjonować i zacząłem robić wszystkie zaległości. Także to było drugie podejście. Oczywiście po tych 10 dniach lub krócej wszystko zniknęło i zostały nerwy, stan nie do wytrzymania. Po kolejnych 2 tyg lek odstawiłem.

Kolejnych razów nie bede tak dokładnie opisywał jednak co kolejny raz to okres pozytywnego działania był coraz krótszy i działanie było coraz mniej intensywne.

Jednakże dwa ostatnie razy były dziwne.

Jakiś czas temu w lipcu przez ok 2 tyg brałem do moklobemidu Male dawki amfetaminy (uparłem sie żeby zrzucić kilka kg bo w rok +ok 20kg) a że i tak mokro nie działał a słyszałem że wzmacnia działanie stymulantów to tak tez zrobiłem. Nie wciągałem, brałem Male ilości oralnie zazwyczaj 2-3 razy dziennie, tak żeby o 17-18 coś zjeść i pojsc spać. Udawało sie, czasami zalewałam sie potem i bylem cały mokry ale bylem tez bardzo ostrożny i uważny na ZS. Po tych 2 tyg zaprzestałem (cały czas biorąc moklo) i zacząłem nadużywać alkoholu. Pilem większe lub mniejsze ilości codziennie. Brałem 1-2 tabletki moklobemid codziennie pomijając je kiedy mialem popis więcej niż 3-5 piw. Nie bylem rozdrażniony po leku jednak tez nie mialem pozytywnych jak i negatywnych skutków, dlatego kontynuowałem.

Po ok 2 miesiącach wybrałem sie do ośrodka terapii uzależnień przez alkohol, może nie jestem niewiadomo jakim alkoholikiem ale wpadłem w ciąg i nie potrafiłem go przerwać.
Przez te 2 miesiące brałem tez co kilka dni amfetamina. To na kaca, to na zaburzenia trawienne. Wchodząc do ośrodka (po tym wszystkim co opisałem wyżej ) odstawiłem moklobemid. Praktycznie z dnia na dzień, ostatnie dni pomijalem dawki kiedy ostro pilem, wiec może przez chlanie w sumie można powiedzieć że schodziłem nawet stopniowo.
Pierwsze dni mialem okropne, leki przed pójściem spać (mialem je zawsze po amfetaminie), zero koncentracji i ogólnie tragedia. Nie spalem 3 noce a zolpidem i hydroksyzyną na sen mi zabrali. Okropnie sie męczyłem. Odstawiając moklobemid mialem objawy grypopodobne przez 3-4 dni, czulem sie jakbym mial z 40 stopni gorączki mimo że wszystko było w normie. Nie wiedziałem co sie dzieje. Jednakże..

Po tych 3 dniach od odstawienia i nieprzespanych nocach w końcu sie wysłałem, tak porządnie, bez nasennych i niczego.
Poczułem sie znowu jakbym zaczął brać moklobemid, muzyka zaczęła wchodzić, bylem pobudzony jak po spidzie, dużo gadałem i ogólnie niektórzy mówili że prawie takie hipo. (z natury jestem tez nadaktywny ale depresja to wręcz wykasowali). Stan ten trwał przez ponad tydzień. Po czym znowu zaczęło zmierzać ku depresji. Po tym tygodniu tego świetnego działania mimo nie brania leków jeszcze drugi tydzień moglem wytrzymać po czym powiedziałem że chce moklobemid z powrotem gdyż czulem że depresja wjeżdża mocno.

I znowu, po 3 dniach lek zaczął działać na 3 dni i potem juz tylko gorzej. Mimo wszystko brałem go przez kolejne 3 tyg znowu z nadzieja że tym razem bedzie inaczej. No ale ch.ja.
Wracam do domu, ledwo żyje, lub az pulsuje, totalnie zły stan ewidentnie wywołany moklobemidem. Odstawiam lek. Mijają 2-3 dni i znowu jak na spidzie, jakby na nowo zaczęło sie działanie moklo mimo że przestałem go brac od kilku dni. Zona zachwala mnie bo jak zwykle po moklo jestem sobą, nadrabiam zaległości odzwaniam na telefony i je odbieram. A do tego pobudzenie i wszystko jest pięknie. 5-7 dni i po temacie.

Ostatni raz z przed kilku dni, brałem przez 4 dni po 450mg rano i juz mialem takie nerwy i pulsowanie głowy że odstawiłem (nie było żadnych pozytywów, od razu negatywy czego wcześniej nie było) po tych 4 dniach mialem znowu grypopodobne objawy (tragedia jak nigdy wcześniej) jednakże nie było "odblokowania" po kilku dniach.

Teraz siedze i dziele sie ta historia bo dużo tutaj czytałem i w necie ale takich przygód to jeszcze nie słyszałem.

Może mial ktoś podobnie ? Moklobemid był do tej pory jedynym lekiem który sprawiał że objawy depresji odchodzily z mojego życia dając mi nadzieje. Niestety tyg pozytywnego działania można zliczyć na palcach u jednej reki.

Wczoraj bylem u nowej psychiatry i opowiedziałem jej o każdym antydepresancie i chce je odstawić i leczyć przeciwpsychotycznymi czyli litem i kwetiapina co mi sie średnio podoba.

Ogólnie jestem dosyć nadpobudliwa osoba i czesto podejrzewają (psycholog, psychiatra, terapeuci) dwubiegunowke, jednak zanim mnie złapała depresja nie mialem stanów depresyjnych. Zawsze bylem bardzo wydajny, kreatywny, pomysłowy itd.
Adhd u dorosłych stwierdzono jak juz pisałem ale metylofenidat tak mnie wypłukuje z emocji i wszystkich moich zalet że nie biorę go.

Tak wiec podsumowując.
Obecnie moklobemid po kilkutygodniowej przerwie nie daje żadnych pozytywnych skutków mimo brania go przez np 2 tyg (im dluzej tym gorzej) a po odstawieniu po kilku dniach następuje unlock jakby calej skumulowanej substancji i jest tak jakbym zaczął go brać i odczuwać pozytywne działanie.

Zawnacze że mozg mialem taki zajechany że przez ośrodkiem w ogóle nie czulem działania amfetaminy mimo naprawdę dobrego tematu.

Pytanie czy jedno z drugim nie ma czegoś wspólnego ? Nie wiem co robić, chciałbym żeby lek znowu zaczął działać. Może mieszanie go z kwetiapina lub innymi coś pomoże ? Narazie nie biorę nic ale cala sprawa mnie bardzo zastanawia i martwi.

Bede wdzięczny za pomoc i gdyby ktoś chciał o coś dopytać to zapraszam, może nasza dyskusja pomoże znaleźć odpowiedz również innym użytkownikom.

Pozdrawiam
  • 99 / 45 / 0
Po trzymiesięcznej przerwie od moklobemidu znowu zacząłem zażywać go ponownie (ze względu na duży stres i powrót bezsilności z widmem powrotu depresji) i mija już czwarty miesiąc od powrotu. W tym czasie stopniowo zwiększałem dawkę od 300mg dziennie do 600mg, ale cały czas stosując tabletki 150mg (Aurorix, kremowo-powlekane). I w ostatnim miesiącu gdy udałem się do apteki, dostałem opakowanie leku z tabletkami 300mg/sztukę (też Aurorix, biało powlekane). Jako że wolę przyjmować 150mg cztery razy dziennie, to zacząłem łamać je na pół i odkładać drugą połówkę do woreczka na następną dawkę.
Na początku miałem wrażenie że to tylko złudzenie, ale już od kilku tygodni coraz bardziej wydaje mi się, że od momentu zmiany z kremowych na białe tabletki czuję o wiele lepszy profil działania moklobemidu. Mam wrażenie, jakby wzrosła moja koncentracja, energia i dobre samopoczucie a jednocześnie opadły efekty uboczne takie jak irytacja albo paradoksalne wyczerpanie inne niż zwykle (bo moklobemid potrafił mnie wcześniej zarówno pobudzać jak i dawać zjazd). Te efekty uboczne wiązałem zwykle z okresami zażywania moklobemidu, bo różniły się lekko od tych, jakie mam zwykle w depresji. Zmiana tabletek z kremowych na białe zmieniła u mnie odczuwanie efektów moklobemidu na 2-3x bardziej pozytywne, co jest teraz świetne bo czuję się niemal w optimum samopoczucia - nie mam depresji ani nie mam haju lub hipomanii, tylko klarowność myśli, skupienie i energię do mierzenia się z przeciwnościami i własnymi wadami.
Czy jest ktoś, kto również ma doświadczenie z preparatem Aurorix i przechodził zmianę z formuły kremowych na białe tabletki?
Możliwe że to tylko placebo, ale nie zachodziły w moim życiu ostatnio inne wielkie zmiany, choć muszę przyznać że ograniczyłem alkohol (którego nie piłem wiele, bo 3 szklanki wina 3x w tygodniu, ale czuję się lepiej bez nich) i po mocnym przedawkowaniu social mediów z informacjami mocno zredukowałem korzystanie z nich, co też mocno poprawiło mi samopoczucie.

@szponnn a jakie jeszcze inne formy terapii próbowałeś oprócz farmakologii? Próbowałeś zmianę stylu życia, w sensie zdrowszej diety i więcej aktywności fizycznej? Masz jeszcze jakieś złe nawyki (alkohol używany regularnie zwykle nie pomaga w leczeniu depresji). Chodzisz na psychoterapię albo stosujesz autoterapię? Moklobemid to świetny środek do wzmacniania efektów pozytywnych zmian i terapii, daje też kopa do działania ale sam w sobie, bez podjęcia się kilku innych sposobów terapii wypala się tak szybko jak zapałka - pięknym płomieniem krótkotrwałej euforii.
  • 5 / / 0
Witam moje pytanie jest następujące czy leżeli byśmy kupili serotoninę hcl to oczywiście jeżeli ją zjemy to strawi ją monoaminooksydaza ale gdy ją zablokujemy to już nie i co wtedy się stanie będziemy na chaju czy raczej zginiemy od syndromu serotoninowego a drugie pytanie to co gdybyśmy rozpuścili serotoninę w dmso i pod język czy przejdzie barierę krew mózg? :extasy:

/Pytanie do wątków psychofarmakologii/ ~misspill
  • 600 / 107 / 0
Serotonina nie przekracza bariery krew mózg.
"Głębia ziewa na powierzchni,
a powierzchnia okazuje się dnem głębi."
Stanisław Ignacy Witkiewicz
ODPOWIEDZ
Posty: 1042 • Strona 74 z 105
Artykuły
Newsy
[img]
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii

Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.

[img]
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie

Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.

[img]
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany

Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.