Dyskusja na temat grzybów halucynogennych, m.in. łysiczki lancetowatej i muchomora czerwonego.
Więcej informacji: Grzyby w Narkopedii [H]yperreala
ODPOWIEDZ
Posty: 211 • Strona 20 z 22
  • 48 / 2 / 0
O ile nie zamierzasz jeść niewiadomo ile i wybierzesz dobre miejsce na tripa to jak najbardziej
  • 7 / / 0
Czołem. Planuje pierwszą samotną podróż. Mam ulubiony las, dobrze czuje się sam. Czy 2g mexican to dobra dawka?
  • 10 / 9 / 0
Dzisiaj po raz drugi wybrałem się w trasę. Poprzednie doświadczenie opisałem w poście z 28 października zeszłego roku. Wtedy miałem wrażenie, że to prawie nie działa. Byłem po paru mikrodawkach, które mogły spowodować częściową odporność.

Od ostatniego razu nie mikrodawkowałem. Jestem też 100% abstynentem, zero lekarstw, zero lekarzy. Robię to nie dla rekreacji ale z powodu depresji, która najeżdża mnie już od ćwierćwiecza. Robię to w samotności, bo taki już jestem. Mam problem z moim mocnym ja. Rzygać mi się już nim chce. Próbuję to ja trochę osłabić.

Tym razem nie robiłem lemontecha tylko zalałem gorącą wodą 2,4 grama drobno posiekanych, suchutkich łysic, zebranych osobiście zeszłej jesieni. Wypiłem wszystko, bez cedzenia. No i była ostra jazda.

Jak to wyglądało? Nie całkiem tak, jak w najczęstszych opisach. W upalny dzień spędziłem na kanapie 3 i pół godziny szczelnie przykryty kocykiem. Nie widziałem tęczy czy innych cudów. W cieniach pojawiały się lekkie barwy, coś jak przy kiepsko skorygowanej optyce. Natomiast pokój rzeczywiście bywał cały pokrzywiony.

Większość czasu leżałem w półśnie z zamkniętymi oczami. Toczyłem walkę z samym sobą. Wiedziałem, że mogę zamienić się w cokolwiek, wyciągałem ręce z pod kocyka i widziałem, że są dużo grubsze, jakby napęczniałe. Ściskałem moje ciało, tarłem twarz, łapałem się za nos i wciąż myślałem, że muszę uważać, bo mam bardzo mocne ręce i mogę sobie nos urwać. Często pojawiały się gwałtowne ruchy głową - takie jak u chorych psychicznie. Miałem przekonanie, że bez problemu mogę włożyć sobie rękę do mózgu, nie chciałem jednak tego robić. Nie chciałem w ogóle robić nic złego. Ten wątek dobra i zła przewijał się przez cały czas. Myślałem, że nie wstanę, bo mógłbym zrobić coś złego. Nie będę śmiał się mocno, bo co powiedzą sąsiedzi. Pewnie, że nie pójdę pojeździć autem. W ogóle nie chcę zrobić wstydu rodzinie, dzieciom. Czułem, że moja psychika ulega dezintegracji, ale nie traciłem własnego ja. Wiedziałem, że równocześnie mogę śmiać się i płakać. Byłem zresztą zalany łzami. Jestem wierzący, ale nie miałem żadnych mistycznych doznań. Ze złotych myśli, które powracały to: "wszystko jest śmiechem". Przypominał mi się też świetny film "Zły porucznik". Tam było dokładnie o tym i to z pierwszej ręki, bo scenariusz pisała młodziutka dziewczyna, która niedługo potem zmarła z przedawkowania (raczej nie psylocybiny).

Ciekawa sprawa jest z czasem. Naczytałem się wcześniej ("How to Change Your Mind "- Michael Pollan) o zaburzonym poczuciu czasu. Otóż ja miałem poczucie kontroli nad czasem. W pewnym momencie poczułem, że mogę decydować, ile już minęło czasu od początku tripa. No i próbowałem weryfikować to na telefonie. Wciąż i wciąż. Telefon jednak pokazywał wciąż swoją poprawną godzinę, mimo moich prób. Nie przejmowałem się tym wcale i dalej co pewien czas sprawdzałem.

Po 3,5 godzinie zdołałem wstać i poczłapałem do kuchni na pierwszy posiłek tego dnia. Zjadłem go na stojąco, bujając się niezgrabnie. Trochę jak pijany. W ogóle byłem bardzo niezdarny jeszcze przez jakąś godzinę. Myślałem, żeby nie zrobić jakiegoś głupstwa zapalając gaz.

Czy pomogło? Nie mam pojęcia. Wszystko jest wciąż świeże.
  • 423 / 255 / 0
Miałeś dobry, oczyszczający trip, ale mógł być znacznie lepszy, o czym same grzyby Ci powiedziały. Dały do zrozumienia, że prawdziwe i głębokie oczyszczenie będzie możliwe, gdy uda Ci się uniknąć obaw o sąsiadów i rodzinę. Jakbyś miał opcję na samotny wyjazd do jakiegoś domku na odludziu, gdzie ewentualne głośne płacze czy śmiechy nie będą miały na nikogo wpływu, na pewno poczujesz się swobodniej. Wiem co mówię, miałem tak samo.

W moim przypadku potrzebowałem móc porozmawiać sam ze sobą, bez obaw o ocenę mojego stanu przez kogokolwiek. Wyładowałem wtedy z siebie całą złość i dostało się wszystkim, a szczególnie mnie najwięcej. Byłem na siebie szczerze wkurwiony, mówiłem "po chuj mi to było, jakieś grzyby jebane", albo "teraz nie zasnę przez całą noc i będę cały dzień zmęczony". Chciałem nawet wyrzygać resztę grzybów, ale nic z tego, przyjęły się całkowicie.

A grzyby jakby miały swój plan wobec mnie.

W końcu bardzo zmęczony położyłem się na podłodze. Zamykając oczy widziałem jeden wielki rozpierdol, nad którym nie mogłem panować, co również mnie denerwowało. W pewnej chwili dotarła do mnie myśl: już wystarczy. Nie był to głos, ale jakby sama kwintesencja zrozumienia myśli bez słów. Reszta przekazu "brzmiała" następująco: nie opieraj się, zaufaj, ułóż się tak, jak Ci wskazujemy, podążaj za nami, już czas by zrozumieć.

Posłuchałem. W mig poczułem, jak wszystko puszcza, jak wychodzę z uciskającego mnie ciała (żonie to zobrazowałem poprzez wyobrażenie uczucia rozpięcia zdecydowanie za ciasnego stanika - gdzie ja nigdy stanika nie nosiłem :D ). A potem przyszło Zrozumienie. To tak, jakbym do tej pory w obcym języku recytował wiersz, jednak były to tylko słowa, których sensu nie pojmowałem. Grzyby nie nauczyły mnie recytować niczego nowego - nadały jednak wszystkiemu głębi i sensu. Dzięki nim Zrozumiałem język, którym do tej pory się "tylko" posługiwałem.

Wątpię bym mógł przeżyć coś takiego mając w tej podróży kompanów.
Pokażę Wam to, czego nie ma.
  • 10 / 9 / 0
Dzięki za reakcję i ciekawą opowieść. Rzeczywiście, wszyscy specjaliści podkreślają zgodnie, ze "set and setting" czyli nastawienie psychiczne i miejsce są najważniejsze. Miałem dla siebie całą słoneczną niedzielę ale jednak w bloku. Poza tym, po ostatnim razie nie byłem pewny czy psylocybina na mnie w ogóle działa.

Wygląda na to, że Ty miałeś dużo gorszego "bad tripa" niż ja. Kiedy powiedziałem bratu (żona dotąd nie wie) o moich przeżyciach, patrzył na mnie z przerażeniem. Mnie jednak w czasie wycieczki wcale nie było źle. Miałem całkiem dobry nastrój. "Na trzeźwo" czasem czuję się dużo gorzej. Uczucie, ze mogę sobie wsadzić rękę do mózgu albo oberwać nos było całkiem zabawne - nic strasznego, żadnych horrorów.

Od tego czasu minął już ponad tydzień. Jak było? W następny dzień obudziłem się z wyraźnym bólem głowy, a głowa akurat nie boli mnie nigdy. Sprawdziłem w internecie. Badania nad psylocybiną są skąpe ale potwierdzały, że to częsta i normalna reakcja. Ból nie był zresztą obezwładniający i do wieczora nie było już śladu. Cały tydzień minął najnormalniej w świecie: praca w domu, rower, hantelki spacery. Śladu jakichkolwiek zmian.

Koło czwartku zatrzymałem się nad rzeką i po prostu stałem i cieszyłem się słonecznym dniem. Zdarza się. W sobotę jednak zrobiłem coś dziwnego. Zainteresowałem się medytacją. Zawsze dotąd wydawało mi się to żałosne. Imponowało mi życie dynamiczne, nie cierpiałem tracić czasu. Medytacja nie wchodziła w rachubę. Mam siedzieć i pajacować? Poza tym, jestem z natury bardzo niecierpliwy. Nie cierpię czekać. Kiedy widzę na mieście 50-cio metrową kolejkę po lody, to przecieram oczy ze zdumienia. Ja pierdolę, naprawdę? Stoicie tu po loda? Pół godziny stania i wciągniecie go w 3 minuty. Co jest z wami nie tak? Albo ze mną? Ja bym nie stanął w kolejce nawet gdyby dawali 10 lat życia extra.

No to spróbowałem tej medytacji. Zacząłem, jak wszystko teraz, od internetu. Okazało się, że to tradycja znana we wszystkich religiach. Chce po chrześcijańsku? Proszę bardzo. To i tak to samo. Spróbowałem. Zdziwienie wielkie, bo chyba jestem w tym dobry. Jakim cudem? Ano takim, że medytacja to chyba najprostsza rzecz na świecie. Co jest w niej najfajniejszego? To, że udaje się zawsze. Wystarczy chcieć medytować i to już wystarcza. Bo jak myśli uciekają, gonią się nawzajem, to nie trzeba z nimi walczyć, tylko po prostu powtarzać sobie cierpliwie jakieś słowo i patrzeć, jak myśli przepływają. To samo z dźwiękami. Nie trzeba z nimi walczyć. Niech sobie będą, a my poza nimi. No i nie trzeba być na siebie złym, że nie wychodzi. Ja jestem notorycznie na siebie wściekły, a tu proszę: mówią mi, że jest OK.

Jak medytuję? Zwyczajnie. Stoję z przymkniętymi oczami i powtarzam w głowie słowo. Najpierw było 6 minut, 7 minut. Teraz robię to dwa razy dziennie po ok. dziesięć minut. Nawet nie kontroluję czasu. Potem tylko sprawdzam, ile było.

Co mi to daje? Prawie nic. To czwarty dzień i jak na razie mam satysfakcję, ze potrafię po prostu stać nic nie robiąc, nie czytając, prawie nie myśląc. Cieszy mnie w ciągu dnia myśl, że będę tak stać, próbując nie myśleć. Widzę w tym sens. Czy to zasługa wspaniałej łysicy? Nie mam pojęcia.
  • 8104 / 897 / 0
Mnie wkurwił mnie mój kolega z którym miałem jeść psylocybinki.Totalny ignorant.Na muzyka Pink Floydow mówił że jest ``psychiczna``.W końcu sam mi powiedział ``tripuj sam, ja tych grzybów nie chce bo się zawieszę :cojest: ``.No i wyszło mi to na dobre bo miałem całkiem fajnego samotnego tripa. :psycho:
Nikt mi nie przeszkadzał głupimi komentarzami co mogło by mnie wprowadzić w bad tripa.
Lekoman :tabletki:
Nie zapomnę pierwszy nastuk
W wieku lat piętnastu
Później zarzucanie różnych wynalazków
  • 1521 / 987 / 7
Jakie jadłeś i ile?
  • 548 / 90 / 7
No napewno lepiej tripowac samemu, niz z takim zjebem :D
Dobrze ze wyszlo pozytywnie, bo moglo byc inaczej.
Uwaga! Użytkownik kupagowna6 nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 8104 / 897 / 0
21 lipca 2020CATCHaFALL pisze:
Jakie jadłeś i ile?
łysiczki Lancetowate 25 - 30. :grzybki:
Lekoman :tabletki:
Nie zapomnę pierwszy nastuk
W wieku lat piętnastu
Później zarzucanie różnych wynalazków
  • 1223 / 476 / 0
21 lipca 2020kupagowna6 pisze:
No napewno lepiej tripowac samemu, niz z takim zjebem :D
Dobrze ze wyszlo pozytywnie, bo moglo byc inaczej.
z takim zjebem to w jedną strone
ODPOWIEDZ
Posty: 211 • Strona 20 z 22
Artykuły
Newsy
[img]
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii

Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.

[img]
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie

Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.

[img]
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany

Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.