Dyskusja o głównym alkaloidzie opium, oraz jego półsyntetycznej pochodnej.
Więcej informacji: Morfina w Narkopedii [H]yperreala,Heroina w Narkopedii [H]yperreala
ODPOWIEDZ
Posty: 8702 • Strona 719 z 871
  • 468 / 97 / 0
Nie prawda. Po morfinie pali się wyjątkowo przyjemnie, po spaleniu kilku papierosów pod rząd coś się zaczyna złego dziać w żołądku i pojawiają dię mdłości. Norma. Dobry sposób na bulimię.
If I could be free from the sinner in me
  • 188 / 60 / 0
A to jak się pali jednego za drugim to norma, że człowieka zemdli po którymś papierosie z rzędu. Ale palenie normalnie jednego i po nim nudności to objaw lekkiego przedawkowania, przynajmniej u mnie się to objawia w ten sposób, jeśli przesadzę z dawkami na dobę, a potem próbuję zapalić.
  • 155 / 10 / 1
@peakyblinder94 Akurat u mnie rzyg na majce jest zawsze, z reguły jeden, po fajce. Nie wiem z czego to wynika, zawsze żrę antyhistaminę. A tak jak fajki pale codziennie to na majce jakos mi wymioty powoduje.
  • 188 / 60 / 0
To ja mam tak znowu po wódce, wypiję drugi kieliszek i idę od razu wymiotować, odruch bezwarunkowy. Palę na majce w normalnym codziennym trybie, bez przesadności, czyli fajka na kilka godzin, one nie powodują u mnie nudności.
  • 44 / 11 / 0
Hej mam pytanie odnośnie morfiny,

Tyle razy ile brałem majke a brałem ją w ciul razy haj opisałbym jako taki że "nic nie czuje". Absolutnie nic. Żadnego lęku też. Tak bardzo że mógłbym po tym odebrać sobie życie. W sumie po to ją brałem w czasie mojego najgorszego uzależnienia, żeby przedawkować. teraz chciałem się zapytać jak bardzo nietypowa jest to reakcja, czy wy po niej czujecie jakąś euforię?

Dodam jako ciekawostke że jedną z substancjii która dawała mi olbrzymią euforię było zioło xd. Do tego stopnia że np kokaina sama nie dawała mi euforii, tylko zmieszana z ziołem, wtedy euforia urywała głowę. A wiem że opiatowcy często nie lubią zielska.

To jak to jest? Jak opisalibyście haj morfinowy
Pozdro
  • 3 / / 0
22 maja 2020Issar pisze:
Ah ok, chyba nie doczytałam dokładnie, teraz widzę. Skoro na iv z góry się nie piszesz, to pół żartem pół serio, tak jak kolega @kochamtoinienawidze pisze, więcej sensu będzie miało wyjebanie tego do kosza :D niezależnie od dawki moim zdaniem morfina ma sens jedynie przy podaniu dożylnym. Ja wiem, że obrosło to w mitologiczne stereotypy sięgnięcia dna no ale cóż ;) to już tylko i wyłącznie kwestia własnej interpretacji
Tu nie chodzi o stereotypy, ani o mieszczańskie fochy. Chcę spróbować fazy bez kłucia się. Po pierwsze nie chce robić sobie zastrzyku pierwszy raz w życiu z tutorialu, po drugie i po trzecie - po kolei. Czy 2x60 doustnie da efekt jak 30 iniekcją?
Uwaga! Użytkownik Tzadik jest zbanowany na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 188 / 60 / 0
@noror213
Witaj. Postaram się odpowiedzieć na Twoje pytania chociażby częściowo.
Tak, jako opiatowiec nie lubię i nie trawię zielska. Nie podoba mi się faza, źle wpływa na mój organizm, nie mogę spać, zrelaksować się, nastrój zdecydowanie się pogarsza. Wystarczy mi spalić jedną lufkę ziela, które każdy w towarzystwie uznaje za wspaniałej klasy towar, a ja już się źle czuję. Silne zawroty głowy, nieogar psychiczny, problemy z zaśnięciem, a następnie 2 dni tak silnej depresji, fizycznego rozbicia również, że nie jestem w stanie normalnie funkcjonować. Próbowałem kilka razy i zupełnie nie jest to narkotyk dla mnie. Tak jak tramadol, którego już od pół roku unikam, ze względu na ataki padaczki i obiecałem sobie, że nawet na skręcie go nie załatwię i nie wezmę.
Zioło zapaliłem na skręcie kiedyś i nie pomogło, wręcz sprawiło, że większość objawów była nasilona, zdecydowanie odpada i klasyfikuję go na ostatnim miejscu swojej listy dragów, na równi z tramadolem.
Odnosząc się do morfiny, brałem doustnie wczoraj jedną tabletkę MST 200 mg (rozgryziona, popita ciepłą herbatą, 3 h po ostatnim posiłku) ze względu na brak możliwości zrobienia zastrzyku i zadziałała, ale bez wjazdu, bez euforii, po prostu zaczęła grzać i co dziwne wcale nie czułem przyjemności nawet z tego stanu, nie złapałem noddów, wręcz nie mogłem zasnąć dopóki nie poratowałem się Chlorprothixenem i hydroksyzyną, plus jedno piwko.
Normalnie biorę morfinę dożylnie, staram się raz na dobę. W weekendy więcej. Zauważyłem, że biorąc raz na dobę na strzał 80-100 mg to euforia i wjazd są takie, że składa mnie w psychicznym orgazmie na łóżko/podłogę (jeśli się osunę z niemocy po strzale) na te 15 min cudownego stanu. Potem zostaje tylko ciepło, takie samo jak przy kodeinie trwające jakiś czas. Niestety morfina to nie jest efedron, że daje wjazd przy każdym strzale. Robiąc sobie zastrzyki co 2-3 godziny z mniejszą dawką, powiedzmy 40-60 mg po prostu utrzymuję ten stan ugrzania, noddów gdzie popadnie, rozjazd oczu (nie można napisać prostego SMSa), ale nie ma wjazdu żadnego, co sprawia, że dorzucanie morfiny nie do końca ma sens, z czego zaczynam zdawać sobie sprawę. Lepiej jest odczekać aż przestanie działać dawka pierwotna, gdy wytrzeźwieję i nie będę czuł już nawet afterglow. Wtedy ponowny zastrzyk da mi to, czym mnie morfina do siebie przekonała, czyli wjazd, prawdziwa euforia, długie działanie, noddy w opiatowym stylu, bardzo naturalny, nienachalny body-high. Dodatkowo po zastrzyku z morfiny mogę usnąć i spać twardo jak należy, wyspać się, gdzie zażycie jej p. o. dało efekty te co na kodeinie branej późnym wieczorem, czyli problemy z zaśnięciem mimo odczuwania silnego zmęczenia i naturalnego ziewania.
Przestawiłem się z oksykodonu, który też brałem dożylnie, gdzie dopiero dawki 160-200 mg powodowały stan mocnego "uwalenia", morfina przynosi ten stan już na poziomie 80-100 mg i jest dla mnie bardziej wydajna pod każdym względem. I tak jak wspomniałem, nie ma problemu ze snem.
Odnośnie psychicznej części morfinowego highu, problemy nie znikają, strach nie znika, gdy mam poważne kłopoty, myśli o nich nie zostają stłumione, może odrobinę łatwiej jest odpłynąć, np. skupić się na fabule książki czy filmu, oderwać się od rzeczywistości, ale i tak zostaje świadomość, że problemy nadal są i przyjdzie czas by im stawić czoła. Nie działa ona na mnie przeciwlękowo, nie ma God-mode, ciało jak najbardziej zrelaksowane, ale napięcie umysłowe tylko lekko jest zneutralizowane i to nie na długo. Często uniemożliwia to skupienie się na samym działaniu substancji i odczuwaniu przyjemności z jej obecności w organizmie. Planuję teraz redukcję dawek, jeden strzał na dobę, by cieszyć się przez chwilę tą silną euforią, dać sobie moment na "oddech" od stresu w pracy, od odpowiedzialności za multum rzeczy, moment na przejście z fazy napięcia pracownika w tryb domowy i bezpieczeństwa odpoczynku. A redukcja dawek ze względu na to, że ponownie uzależniłem się fizycznie od opio, zamiast robić przerwy jak planowałem pierwotnie. Ucierpiałem na tym finansowo, psychicznie, że ponownie zatrułem organizm, że brakuje mi kasy na zwykłe rzeczy, że przychodzi morfinowy skręt i znów przeszkadza w normalnym funkcjonowaniu, że kodeina jedynie lekko daje ulgę w dawkach 1200-1500 mg, a nawet jej ciepła nie czuć.
Wybaczcie, że się tak rozpisałem, dziś wziąłem sporo więcej morfiny, bo jeszcze weekend, poprawiłem czterema solidnymi krechami fety, by dać radę napisać ten post bez przysypiania co minutę. Brałem też fetę z majką w jednej pompie kilka razy niedawnym czasem (tydzień i dwa tygodnie temu) i jest to bardzo przyjemne uczucie, daje jednocześnie wjazd z euforią i od razu czyści głowę, ja to nazywam efektem clear head. Podczas gdy sama morfina jednak jest "uwalaczem" i trochę się nie ogarnia, ciężko się myśli, to z fetą negatywne objawy odchodzą, zostaje wysoka dopamina, czysty umysł, chęć rozmowy i poczucie jednocześnie szczęścia, ale też na tyle trzeźwości by wykonywać normalne czynności czy obowiązki. Dobrana w formie kresek również oczyszcza niejako z tego przysypiania i totalnego lenistwa rozlanego w każdej komórce ciała.
Starałem się opisać jak najbardziej dokładnie własne odczucia i doświadczenia związane bezpośrednio z użytkowaniem morfiny. Mam nadzieję, że Ci pomogłem tym postem, pewnie wielu użytkowników tego narkotyku ma podobne doznania i doświadczenia, chciałbym o nich poczytać tak jak i Ty zapewne. Czy ktoś jeszcze może się wypowiedzieć dokładnie w jaki sposób używa morfiny, co ona mu daje, jak przeżywa jej fizyczne i psychiczne aspekty obecności w organizmie, jak wpływa na odbiór świata wokół?
Pozdrawiam wszystkich serdecznie i życzę każdemu udanego, spokojnego i zdrowego tygodnia!
  • 468 / 97 / 0
24 maja 2020peakyblinder94 pisze:
Tak, jako opiatowiec nie lubię i nie trawię zielska. Nie podoba mi się faza, źle wpływa na mój organizm, nie mogę spać, zrelaksować się, nastrój zdecydowanie się pogarsza. Wystarczy mi spalić jedną lufkę ziela, które każdy w towarzystwie uznaje za wspaniałej klasy towar, a ja już się źle czuję. Silne zawroty głowy, nieogar psychiczny, problemy z zaśnięciem, a następnie 2 dni tak silnej depresji, fizycznego rozbicia również, że nie jestem w stanie normalnie funkcjonować. Próbowałem kilka razy i zupełnie nie jest to narkotyk dla mnie.
Trzeba zacząć od tego, że zioło ogólnie nie lubi depresji, a opiatowcami najczęściej zostają osoby, które mają problemy z psychiką, emocjami tudzież z depresją. Więc to się wyklucza. W ogóle oddźwięk samego zioła i morfiny jest zupełnie inny. Ludzie palą zioło, żeby wyczillować, często się bawić, a morfinę z reguły się bierze albo po to, by się odciąć od problemów albo po to, by czuć się normalnie (przy zaawansowanym uzależnieniu). Nie wyobrażam sobie, żeby taki typowy jaracz zamykał się w domu na cztery spusty po to, żeby spalić jointa. W opiatowcy często wybierają grzanie w samotności. marihuana jest dość społecznym narkotykiem, zresztą sama nazwa wskazuje. "Joint" oznacza wspólny, nie wzięło się to znikąd.

Podobnie jest z alkoholem, opiatowcy bardzo często nie lubią alkoholu. Ja zrezygnowałam z niego całkowicie, bo najebany człowiek ma w głowie chaos, jest kolokwialnie mówiąc debilem, często ciężko kontrolować język i ciało.
If I could be free from the sinner in me
  • 188 / 60 / 0
@kanda
Również zrezygnowałem z częstego picia alkoholu, w wielu sytuacjach odmawiam, zgadzam się całkowicie z tym co napisałaś, czyli alkohol powoduje w głowie chaos, popuszcza wszelkie hamulce psychiczne i fizyczne. Zrezygnowałem z picia na poziomie normalnych ludzi, a alkohol traktuję bardziej jako formę leku. Jeśli nie mogę zasnąć a mam wolny kolejny dzień to wolę wypić pełną szklankę whiskey lub dobrego bimbru, by usnąć, niż brać Chlorprothixen z hydroksyzyną. Czasem piję piwo, bo pomaga mi na zwiększenie apetytu, co jest pożądane przy używaniu morfiny i amfetaminy. Tej drugiej nie używam w ciągach, jedynie rekreacyjnie, gdy ktoś mi proponuje odkupić małą ilość lub wymienić się za coś co akurat posiadam na stanie a druga osoba jest bez gotówki.
Dodatkowo lubię napić się w sytuacjach towarzyskich, imprezach ze znajomymi, wesela, urodziny, gdzie wtedy piję do pewnego poziomu, który sprawia, że otwieram się na wesołe życie i cieszę się drobnostkami, tańczę, raduję się, jak normalny człowiek powinien. Rozmawiam, podrywam, komplementuję, bo alkohol mi to ułatwia w wymienionych sytuacjach, a kontrolując jego poziom i znając swój organizm trzymam się granicy, gdzie nie tracę jeszcze zdolności swojego intelektu, mogę śmiało korzystać z całej zawartości swojej wiedzy i umiejętności prospołecznych, co przynosi dobry nastrój i satysfakcję z bycia między innymi ludźmi.
Przekroczenie tej granicy robi z człowieka zwyczajnego debila, odbiera możliwości intelektualne, a i te prospołeczne mocno kuleją, widać to na każdym przykładzie osoby, która w towarzystwie wypije za dużo. Nie lubię się czuć w taki sposób, dlatego piję kontrolowanie w towarzystwie, samemu leczniczo i uważam, że to najlepsze podejście w moim (naszym) opiatowym przypadku.
Ważne jest, by pamiętać, że alkohol jest depresantem i występuje działanie krzyżowe z opioidami odnośnie wpływu na ośrodek oddechowy. Planując picie alkoholu dostosujmy dawkę opioidu odpowiednio mniejszą, byśmy nie obudzili się w szpitalu, nie ma sensu robić sobie wstydu przed bliskimi, czy mniej bliskimi osobami tylko dlatego, że chcieliśmy się lepiej "porobić". Harm reduction przede wszystkim. To samo jest z benzodiazepinami. Popełniłem ostatnio błąd, bo zacząłem strzelać morfinę po wzięciu klonazepamu, czułem dalej, że może być lepiej, dorzuciłem strzał, po nim kolejnego klona, pamiętam tylko chwile, gdy odzyskiwałem przytomność w pozycji siedzącej, dobierałem do strzykawki kolejną porcję morfiny, strzał, odłożenie strzykawki i blackout, kolejne wybudzenie siedzące, kolejna porcja, ostatnia już z przygotowanego roztworu. Dorzutka (klony już weszły w pełni) morfiny, odłożenie sprzętu i znowu blackout. Od godziny 18:00 jak zacząłem, wybudziłem się o 9:00 rano, dalej ugrzany, pod wpływem klonazepamu. Mięśnie brzucha bolały już bardzo, w chwili przebłysku trzeźwego umysłu położyłem się normalnie do łóżka i przespałem 2 godziny, by osłabić działanie klonów, nie wrzucając już morfiny. Domyślam się, że te blackout'y polegały na tym, że noddowałem kiwając się w przód i tył siedząc na krawędzi łóżka, automatycznie próbując utrzymać pozycję pionową, wnioskuję po silnych zakwasach, gdzie w pionie trzymały mnie wyłącznie mięśnie brzucha...
Głupota totalna, z takich rzeczy muszę zrezygnować, proszę by nikt nie powtarzał takiego zachowania, można się domyślać czym grozi, a już na pewno nie polecam brania morfiny i klonazepamu, czy choćby kodeiny i klonazepamu, bo traci się zdrową kontrolę nad dawkami. Dobrze, że nie miałem więcej klonazepamu, bo pewnie też bym w głupocie dorzucił w trakcie tego maratonu noddowania. Opio i benzo nie grają na korzyść użytkownika, bo się praktycznie wrzuca bez opamiętania jedno i drugie.
Kiedyś się ugrzałem kodeiną, chciałem poprawić nastrój, jeden klon, nie poczułem nic, poleciał drugi, rano budzę się bez wspomnień, ale patrzę na półkę i oczywiste, że 10 tabletek klona z odciętego blistra, które miałem dziwnym trafem zniknęły a ja nie pamiętam kiedy, jak i po co. Dochodziłem do siebie prawie 72 godziny, nawet w tym stanie nie miałem ochoty brać czegokolwiek narkotycznego i nie brałem. Dopiero, gdy wytrzezwiałem spod działania tego przeklętego klona poczułem wchodzącego skręta opioidowego i delikatnie zacząłem się zaleczyć małymi dawkami. Mam czasem dostęp do klonazepamu, ale nigdy nie biorę sobie na zapas więcej niż kilka, 4-5 tabletek, bo nie wiem jak może się skończyć weekendowa zabawa. Co ciekawe estazolam nigdy mi pamięci nie odebrał, nigdy nie sprawił, że byłem tak długo pod wpływem, dosłownie naćpany i każdy by to widział, o mały włos nie straciłem pracy, gdy przyszedłem po weekendzie (już prawie wytrzeźwiałem), bo było widać jak na dłoni, że nie jestem pod wpływem alkoholu tylko czegoś innego.
klonazepam uważam za szatańskie benzo, okrutne i nieobliczalne, jedyne benzo, które wywołuje u mnie przerażenie i niepokój, używam najrzadziej jak potrafię, bo nigdy nie wiem i nie da się przewidzieć jak zakończysz weekend.
Dziwi mnie branie klonów w ciągu, bądź w dawkach niby rekreacyjnych po 10 mg. Największe negatywne wrażenie sprawiło na mnie porównanie, gdy poznałem na detoksie chłopaka uzależnionego od klonów, brał po 20 mg dziennie przez 2 lata. Ja byłem po 7 latach na opioidach (koda, tramadol, oksykodon), normalnie rozmawiałem z każdym pacjentem i personelem, podczas gdy ten chłopak, bardzo młody, bo 22 lata, jąkał się, nie potrafił odpowiedzieć na proste pytania, tracił kontakt z rzeczywistością, odklejony zupełnie, nie mógł nic mądrego powiedzieć, czegoś opowiedzieć, mimo że już był wyzerowany z benzo. Takie porównanie co potrafi ten diabelski klon zrobić z człowiekiem psychicznie i fizycznie porównując czas ciągu, np. do mojego ciągu i stanu w jakim byłem lecząc się z zespołu abstynencyjnego.
Wybaczcie dygresje, ale piszę to wszystko w celu przestrogi i informacyjnie. Nadal ma to wszystko związek z opioidami, redukcją szkód, uważajcie na siebie, know your body know your mind. Nie miksujcie jeśli wiecie, że substancja jest dla Was poza zasięgiem kontrolowania stanu po niej lub ilości branej podczas zabawy.
Pozdrawiam serdecznie.
  • 155 / 10 / 1
@noror213 Ja bym opisał to jako ogromny spokój, orgazmiczny wjazd, wielki relaks, i wszystko sprawia dużą przyjemność, kazik na głośnikach, rozmowa przez telefon.
ODPOWIEDZ
Posty: 8702 • Strona 719 z 871
Artykuły
Newsy
[img]
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii

Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.

[img]
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie

Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.

[img]
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany

Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.