A nie ze odpalam bonio i mam miesiac/dwa wyjęte z życiorysu bo pale all Day all night i przerwę robię bo coś mnie zmusi w sensie coś odjebie
22 lipca 2010Geezus pisze: Ponad 30 dni nic nie wrzucam, gdzie wcześniej ładowałem 4-5 razy w tygodniu GBL, buchy, dopalacze, czasem jakieś stymulanty.
Łeb mi tak zjebało, że z byle gównianego powodu nie mogę spać całą noc, nie wiem jaki jest dzień tygodnia i pamiętam mało faktów.
Jawę mylę ze snem, sen z jawą i w ogóle nie robi mi nic różnicy.
Wkręcam sobie, że się poprawi - przeszedłem też przez nerwice (4 dni bez snu na trzeźwo rozjebało mi psychikę, nażarłem się klonów, udało mi się zasnąć i od tego czasu czuję się jak na granicy nerwicy, jedna zła wkrętka i znów mam przejebane).
Pomogła mi trochę koleżanka, motywując do pierdolenia tych używek.
Teraz mi nie pomaga, bo ma we mnie wyjebane a nie-walenie zostało.
Chociaż szatan kusi dzień w dzień, co dzień. Mówię mu dobranoc, mówię mu dzień dobry. Budzę się co dzień o 4, chuj że zasypiam o 3.
Nic nie ma sensu. Czuję się na ogół jak śmieć gdy jestem sam. Mimo że mam niemal wszystko czego człowiek mógłby zapragnąć. Ludzie patrzą się i mówią że takiemu do to dobrze. Jest taki, sraki, ma to, sro. Wolałbym mieć kawałek gówna na patyku, byle tylko dawałoby mi radość. Gdy siedzę w domu od razu łapię mnie depresja. Gdy zapierdalam jak wół, jestem lepiej - bo nie myślę.
Zauważając tą zależność i zmuszając się do działania ostatnie 20 dni spożytkowałem efektywnie ponad ludzkie wysiłki i zrobiłem dużo dobrego dla siebie. Czas działania się skończył (brak celów do osiągania) i automatycznie znów czuję się jak śmieć i wszystko jest mi obojętne. Ustawiłem sobie od następnego tygodnia znów zajęcia po 10h dziennie i ten próbuje przetrwać. Dalej się zobaczy.
Bukowski powiedział: “Some people never go crazy, What truly horrible lives they must live”
Racje to on może miał, tylko pytanie co kiedy nigdy nie potrafisz wrócić do normalności?
Raz przekroczysz granicę, nigdy nie wrócisz.
Chaotycznie i bez celu pierdolnąłem notkę tą w sumie. Koniec.
Idę się umyć, coś wpierdolić i zalać się wódką w klubie wyrywając cipy i udając normalnego zajebistego kolesia.
Pokerface!
Nic się nie zmieniło i to mnie maksymalnie rozjebało, z tym wyjątkiem że jestem 10 lat starszy, mam problemy z pamięcią tak wielkie że szkoda gadać i w ogóle to jakaś kpina że minęło tyle czasu. Nie wiem nawet jaka koleżanka motywowała mnie do pierdolenia używek ani w jakim okresie czasu (w sensie, punk odniesienia do sytuacji które miały wtedy miejsce) napisany był post. Chyba nic bardziej ironicznego nie mogło mnie spotkać.
Życie na trzeźwo... Przez te 10 lat spierdoliłem tak wiele (osiągnąłem może jeszcze więcej, ale nie daje mi to żadnej satysfakcji) że szkoda gadać. Dużo ludzi umarło od dragów, parę zwariowało, inni są tak przeorani że gdy się ich widzi to nie ma ochoty się nawet podchodzić na 3 metry. Sam nie czuję się lepiej - w wolnych chwilach od pracy lubię wpierdalać się tylko w strefę komfortu i przeczekiwać życie. Mimo sukcesu zawodowego i zarobków na naprawdę dobrym poziomie (które przesłania cały czas strach przed stratą i nerwica). Bardziej przypominam mojego dziadka z demecja, niż siebie - wątpliwości, strach, derealizacja.
Kolejny dzień rzucam zioło, na szczęscie GBL już poszedł w niepamięć mimo trzaskania w ostatniej fazie po naście litrów na sen, aby przebudzać się po pół godziny. Zrobiłem większość rzeczy w życiu, którymi wcześniej gardziłem i jakbym spotkał siebie samego z przeszłości to bez wahania naplułbym sobie w ryj.
I tak byłoby mi to obojętne.
Co się nie zmieniło, jestem w oczach znajomych przykładnym (choć pojebanym i się mnie boją albo gardzą - gdzie jest granica percepcji mojej, a mojej paranoi?) człowiekiem sukcesu któremu wszystko łatwo przychodzi.
Ciekawe kiedy zapomnę, że to napisałem i wejdę za parę lat na tę forum odnajdując ten post. O ile się nie rozsypie na tysiąc kawałków, bo siły które mnie spajają już dawno zostały wyparte przez doświadczenia które mnie niszczą.
Taka odklejka, 12 lat wycięte i nie wiadomo co już jest prawdą a co fikcją.
Dziś o to walcze, nienawidze dragów i leków które odebrały mi w chuj lat trzeźwości.
Generalnie wątpię że wyjdę na prostą bo jestem wjebany w najtwardsze dragi świata. Nie wiem po co to pisze (na kolejnym skrecie) ale do młodzieży opuście ten temat i żyjcie trzeźwo bo warto dla pięknych chwil. Nie dla tych zakrapianych...
czasem czytam tu posty w stylu- zaczalem/zaczelam w wieku 12-15 lat od trawki/alko/fety itp.
A GDZIE byli rodzice w tym czasie ? mogli sie nie pokapowac raz, drugi, ale tak na dluzsza mete ?
jak jak bym przyszla wieku 12-15 lat do domu pod wplywem czegos to by mi pojciec tak wpierdolil, ze chyba do konca zycia bym niczego nie ruszyla.
no i zaczac cpac w wieku 12 lat to cos musi byc bardzo nie halo, i w domu i z tym dzieckiem
10 stycznia 2020polymerase pisze: Generalnie wątpię że wyjdę na prostą bo jestem wjebany w najtwardsze dragi świata. Nie wiem po co to pisze (na kolejnym skrecie) ale do młodzieży opuście ten temat i żyjcie trzeźwo bo warto dla pięknych chwil. Nie dla tych zakrapianych...
11 stycznia 2020Ankaaa pisze: tak z czystej ciekawosci...
czasem czytam tu posty w stylu- zaczalem/zaczelam w wieku 12-15 lat od trawki/alko/fety itp.
A GDZIE byli rodzice w tym czasie ? mogli sie nie pokapowac raz, drugi, ale tak na dluzsza mete ?
jak jak bym przyszla wieku 12-15 lat do domu pod wplywem czegos to by mi pojciec tak wpierdolil, ze chyba do konca zycia bym niczego nie ruszyla.
no i zaczac cpac w wieku 12 lat to cos musi byc bardzo nie halo, i w domu i z tym dzieckiem
Gdzie byli rodzice? Zarabiali na przetrwanie dzieci, poświęcając cały swój żywot.
ale i tak nie ogarniam jak mozna zaczac cpac w wieku 12 lat, ale jak ktos robi sobie dzieci z jakim lekkoduchem to i takie skutki. nie uwierze w to, ze tatus tak nagle sie zmienil i spierdolil z domu, ale durne baby widza, ze facet nic nie wart, a i tak maja z takim 2 czy 3 dzieci. jedno dziecko ok, wpadka, slepa milosc, samo zycie...ale na tym powinien byc koniec.
ale NIE OGARNIAM takiej glupoty.
Opisała życie w Norwegii. "Narkotyki są tanie, a państwo opiekuńcze"
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii
Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie
Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany
Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.