Dobrze że powstał ten temat i niech służy lekkomyślnym psychonautom do których niestety sam się zaliczam. Nie czytałem całego wątku ale tyle co mi się udało to większość radzi benzo i neuroleptyki co jest oczywiście dobrą opcją ale co w sytuacji kiedy nie masz ani jednego ani drugiego ? Odpowiedź brzmi : CUKIER i PAPIEROSY. Oczywiście nie ma fizycznej możliwości pozbycia się
psylocybiny przed czasem z organizmu ale odzyskanie pełnej kontroli nad umysłem jest jak najbardziej możliwe. Opiszę w skrócie swoją sytuację. Wycieczka w góry i dosyć wymagający szlak do tego działanie
Poppy Seed Tea z kilo
maku podbite browarem. Gdy przyszło zejść na dół szukałem godzinę łysiszek by uszyć i spożyć w niedalekiej przeszłości. Wynik poszukiwań marny bo znalezione 18 sztuk gdzie 50 to dla mnie dawka optymalna. Więc decyzja że działanie grzybów będzie na granicy placebo to podbiję schodzącą już powoli fazę
PST nutką euforii. Po pół godziny mocno się zdziwiłem bardzo silnym wejściem i vizualami czyli falowanie obrazu i powiększające i zmniejszające się przedmioty a sytuacja w której się przez to znalazłem gdzie musiałem przejechać ponad 50 km do określonego miejsca i określonego czasu do tego nie budząc podejrzeń przyprawiła mnie o konkretny bad trip. Na szczęście miałem ponad 3 godziny rezerwy czasowej i postanowiłem szybko działać. Na start wepchałem w siebie tabliczkę czekolady a potem wypaliłem 3 szlugi robiąc 10minut przerwy między każdym ( kilka lat temu niechcący wyzerowałem sobie vizuale po
4-HO-MET w ten sposób ). Po pół godziny wróciła pewność siebie, bad trip zniknął a z vizuali to wyostrzone kolory i już bardzo delikatne falowanie. Potem bardzo ostrożna jazda samochodem 10 km do najbliższego miasta gdzie ruch na szczęście praktycznie zerowy i postój na najbliższym parkingu. Wycieczka do pizzerii zjedzenie ( a właściwie wepchanie w siebie ) małej pizzy i butelki coli gdzie cukru też sporo a do tego mogłem ocenić jak mi idzie rozmowa przy zakupie i byłem zadowolony z efektów. Po wizycie z pizzerii trip został praktycznie zabity i to w niecałe 2 godziny od wejścia. Jedynie to czułem na ciele że mam w sobie
psylocybinę ale jasność umysłu odzyskałem na 100 % a nawet źrenice były dużo mniej wystrzelone i reagowały na światło. Reszta podróży samochodem to już była przyjemność chociaż dla bezpieczeństwa prędkość 40 po mieście i 70 po za miastem. Do celu dotarłem na czas chwilę porozmiawiałem i wszystko skończyło się szczęśliwie. Tak więc podsumowując cukier i fajki a na ile pomogą opiaty to nie wiem bo mi akurat nie pomogły ale wniosek nadrzędny to włączyć myślenie przed zarzuceniem łysiszek bo potrafią być nieprzewidywalne.