Można je było dzielić na 4 i tak tez było najlepiej je jeść no najwyżej pół bo miały 450mg MDMA szkoda ze już u mnie nie do dostania
30 stycznia 2019Diabeusz666 pisze: 2009
Białe Mitsubishi
Białe krzyż celtycki
Białe wiśnie
Białe Supermany
Białe Motylek
Białe Armani
Białe Pentagram
W tych latach często kosztowałem dropsy, z wyżej wymienionych jadłem wszystkie i to właśnie w roku 2009.
Każda z tych tabletek dostarczyła mi wielu przyjemnych doznań, a rozbieżność ich była konkretna, zależnie od s$s. Poprzez totalny luzz na Białych pentagramach, gdzie część mebli z mieszkania wylądowały na ulicy, przez pluszowość na koncertach w dniach miasta po podwójnych wiśniach. Totalne odklejenie po mitsubishi, spowodowało krótką przerwę z ekstazy. Wszystko wróciło do normy w stosownym momencie. Kolejnym wyraźnym wspomnieniem są białe krzyże celtyckie, które na początku u wszystkich jedzących powodowały wymioty, lecz rekompensowały z nadwyżką nieprzyjemności żołądkowe. Kilka godzin śmiechu i abstrakcyjnego postrzegania rzeczywistości będę pamiętać zawsze. Przygoda trwa:)
Życzę wszystkim dobrych specyfików i Zdrowych Głów.
Opiszę jak to wyglądało z perspektywy osoby, która późno zaczęła przygodę z subst. psychoaktywnymi (alko jakoś w wieku 17, rzadko potem mj 2x po 20+ roku życia).
Wyjechałem w wieku 21 lat do Holandii za pracą, początkowo tylko zarobić i wracać.
Wiadomo - pierwsze kilka miechów było do banii z racji okropnych warunków pracy
oraz niezbyt ciekawej sytuacji mieszkalnej, więc niedługo po przyjeździe zaczęło
się palenie z dnia na dzień z innymi osobami z mieszkania, co niesamowicie mnie
nakręciło i dawało siłę by nie wrócić do ojczyzny zawiedzionym, tylko trochę tam
posiedzieć. Zainteresowała mnie właszcza mnogość odmian, każda zachwycała,
działała trochę inaczej.
Wtedy właśnie nastąpił przełomowy moment, w którym po wielu upalonych godzinach,
rozmowach z ciekawymi ludźmi oraz podziwianiu Holenderskiego imprezowego klimatu,
zacząłem rozumieć sytuację z używkami.
Dawniej jak większość zmanipulowanych przez system osób, starałem się być od tego
jak najdalej i nie ruszać nic poza alko i czasami trawką.
W pewnym momencie mojego zamieszkiwania w pięknej mieścinie - Hoek Van Holland...
Podczas okresu wkręty w temat używek współlokator, z którym dobrze się
dogadywałem nakręcił mnie, bym zarzucił z nim po połówce zielonego żółwika z
czerwonymi kropeczkami (był niczym figurka, żadna płaska tabsa z logo).
Dowiedziałem się w skrócie, jak to działa bo generalnie to słyszałem tylko z
opowiadań i zarzuciłem maluszka. Wyszliśmy z mieszkania z paleniem, browarami i
ruszyliśmy pod wieczór, przejść się nad morze i miasto.
Pomysł był super, tym bardziej że od dziecka chciałem mieć blisko siebie morze,
więc s&s były idealne, włącznie z planem pójścia na Polską Dyskotekę, gdy już
wszystko się zacznie)
Mija około 40 minut, nagle "pyk" niczym przełącznik. Mój spalony, dobry humor
zaczyna nagle się polepszać. Uczucie ciepła, ciarek - coś ala prądy przebiegające
pod skórą... Gadka zaczyna się wkręcać i elokwencja rośnie do niesamowitego
poziomu z każdym kwadransem. Uczucie euforii, szczęścia i chęci do działania,
zrobienia czegoś by ten dzień był najlepszy jaki może być... Uczucie niezapomniane, C U D O!
Gdy zobaczyłem plaże i morze, myślałem że eksploduję szczęściem, które mnie wprost rozsadzało.
Potem wszystko podziało się niespodziewanie, poszliśmy na miasto wbić na jakieś melo, w międzyczasie conieco trzeba było połapać, by było co dorzucić na noc.
Ziomeczek ogarnął jeszcze parę tych samych żółwików i polecieliśmy w tango.
Zacząłem bawić się jakbym wbijał tam codzień, mimo że rzadko odwiedzałem wtedy kluby, bajerowałem babeczki jak szalony, chociaż nigdy nie byłem aż tak śmiały i pewny siebie, było niesamowicie, lecz później wiadomo, dorzutki poznikały. Zostało tylko alko i trzeba było zmotać cosik do zapalenia, lub iść powoli kończyć imprezkę i spać.
Poszedłem X godzin później na pół-autopilocie do domu, walnąłem się do wyra i zasnąłem jak małe dziecko.
Do dziś ciężko mi zapomnieć, mimo poszerzenia CV o inne substancje o tym, jak czułem się pierwszy raz na empatogenach i do dziś - serotoninowy wylew pozostał moim ulubionym uczuciem, które się czuje poprzez używki wszelakie.
Niemalże każda przygoda z dropsami w NL była równie dobra, lecz za każdym razem inny klimat oraz budujaca się stale tolerka, dawały się we znaki.
P.S
Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze poczuję się tak jak wtedy, bo teraz już nic nie działa jak dawniej.
Wszystkie inne dropsy które żarłem w NL (UPS czerwone, żółte, zielone Heinekeny, różnokolorowe granaty, serca, ludziki lego, supermany)są mega mocne i cudowne, w Polszy często, zwłaszcza te nie zachęcające wyglądem są o wiele słabsze, więc radzę dobrze się rozeznać, skąd pochodzi kółeczko. Pzdr!
Teraz wychowują się przy Panu Deksie
Opisała życie w Norwegii. "Narkotyki są tanie, a państwo opiekuńcze"
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii
Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie
Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany
Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.