29 listopada 2018Hanna Natalia pisze: Czy bywa łatwiej?
Powiadacie, że dobra sprawa uświęca nawet hejting?? A ja Wam mówię: dobry hejting uświęca każdą sprawę.
Dziś 16 albo 17 dzień abstynecji, straciłam rachubę, ale może to dobry znak, bo świadczy o mniejszym dupościsku, kontroli i przymusie "wytrzymywania". Jest źle, bo próbuję aktywnie uczestniczyć w życiu ( oczywiście jak na swoje możliwości), biorę się za rozwiązywanie wiecznie spychanych na "później " problemów i naprawianie uczynionych zniszczeń. Jak już wcześniej pisalam- chyba rzadko sięgałam po używki żeby mieć odlot, fazę, jakiś szczególny haj. Raczej używałam substancji do samoleczenia i podejmowania nieudolnych prób normalnego funkcjonowania . Moje umiejętności społeczne i zyciowe są niezwykle małe, ćpanie zatrzymało wszelki rozwój ( i tak z natury powolny) i niespiesznie uczę się akceptować ponury fakt, że zaczynam od zera albo nawet od minus dziesięciu. Nie chcę już się potykać, moja Mama jest alkoholiczką i ojciec zawsze powtarzał, że będę jak ona bezbronnym pasożytem. Nietrudno zatem domyślić się, że każda wpadka sprowadza mnie do okrutnego wniosku, że życie na dnie jest nieuniknione, że ciązy nade mną fatum, na które nie mam wpływu, a wiem, iż mechanizm samospełniającej się proroczni jest potężny. Ja po prostu muszę wygrywać, muszę konsekwentnie i w bólach iść do przodu. Liczę się z tym, że mając takie deficyty jakie mam i będąc tak słabą i podatną na zranienia raczej nie grozi mi zostanie człowiekiem sukcesu :-D . Ale to byłoby moje życie i ja, to na co mnie stać, ale moje. Coś tam, po swojemu bym jednak wygrała. Fakt, że noga mi się jeszcze powinie staram się wliczać w koszta własne, choć nie ukrywam, że porażki wbrew powszechnym przekonaniom bardzo osłabiają. Naprawdę nie chcę już narkotyków w swoim życiu i z doświadczenia wiem, że umiałam być bez nich szczęśliwa,a nawet nie myśleć o nich i nie szukać ich w najdramatyczniejszych momentach życia, mimo że wcześniej poznałam je dobrze. Jednakże teraz...perspektywa zadowolenia z życia jest odległa. Codziennie coś załatwiam- walcząc ze strachem, poczuciem winy, zespołem amotywacyjnym, czarnowidztwem i defetyzmem ,myśląc jednocześnie jak prosto byłoby ogarnąć wszystko pod wpływem. Liczę na stopniowy proces desensytyzacji, jeśli będę się wystawiać na działanie bodźców, które sprawiają mi ból i dyskomfort nadwrażliwość w końcu powinna się zmniejszyć. Na razie jest jak jest. Trochę chujowo. Może bardzo. Miewam dobre momenty, czasem coś mnie cieszy, ale przeważnie jestem chmurna, ponura i przede wszystkim- spanikowana. kodeina jak dla mnie dupy nie urywała i rzadko po nią sięgałam, ale jutro rozmowa w sprawie pracy i tak sobie przypominam, że chyba dodawała mi pewności siebie. Jak kurwa wszystko co odurza %-D .
Odsuwam siłą moment potknięcia, musiałabym być slepa lub głupia by nie czuć go w powietrzu.Odejdź porażko.
--------------------------------
To ja jednak dopiszę coś, bo dość dawno jak na mnie się nie uzewnętrzniałam. Przede wszystkim 2 prośby- jedna do kochanej moderacji- o scalenie z postem poprzednim. Druga- wrzucajcie wszystko co Wam przyjdzie do głowy w poradach dotyczących przetrzymywania, znoszenia najsilniejszych napięć. Tylko już bez sportu- zrobiłam niedawno żwawą rundkę z Gdańska do Gdyni i z powrotem- na więcej na razie i tak mnie nie stać, poza tym u mnie to chyba nie zdaje egzaminu. Na mityng się wybieram, wszystko w progresie, pewnie regularne spotkania pomogą, chodzi raczej o metody na tu i teraz. Fakt- na moją korzyść działa pora, zamknięte apteki, z pieniędzmi chujnia, bo jutro stypendium, zjadłam naltex (mimo uczulenia) itd itp. HALT- to zapobiegawcze, ale kurwa zapobiegłam. I tylko myśl, że nie ma innej drogi by odzyskać swoje życie. I ten cholerny efekt Syzyfa- choć pomaga to wkurwia, bo czegokolwiek nie zarzucę trzeba będzie zaczynać od zera.Trochę zazdroszczę osobom, które są w abstynencji 2 dni, bo dwa dni przebują szybko nawet jeśli teraz się potkną. Choć cóż ja brędzę- czego ja zazdroszczę? I komu? :-D
Przecież sama raczkuję.
Scalono. taurinnn
Czas jest odczuciem bardzo subiektywnym, jeśli go zajmiesz, nie będziesz myśleć o ćpaniu i kolejny dzień zleci Ci szybciej. Twój mózg chce przyjemności i relaksu, pomyśl co może Ci go dać, jakie masz swoje ulubione zajęcia? Od najprostszych typu film, książka, szydełkowanie, może ugotuj sobie coś, rysuj, zarób kase przez neta, zrób porządek w szafie, kurde nie wiem jakie dziewczyny mogą mieć hobby. Po prostu zajmij czymś ciało i umysł. Leżenie i gapienie się w punkt to słaby pomysł, bo mimo pozornego relaksu, może przypędzić niewłaściwe myśli, a jak już się zbierzesz i coś zrobisz, powinnaś odczuć jakąś małą satysfakcję, a to już poprawi nastrój.
Dziękuję bardzo za Twojego posta. Jest dokładnie tak jak pisałeś- te 23 dni są niczym wobec wieczności, ale dla mnie stanowią osiągnięcie. Już rozumiem dlaczego któryś z hyperealowiczów, miał w podpisie "trzeba sobie wyobrażać Syzyfa szczęśliwym". Bo niestety- ja się dziś potknęłam, głód był silny już od wczoraj ( co za balwan wymyślił,że trwa najwyzej 40 minut), a dziś po spotkaniu z matką osiągnął apogeum. Ja już niestety wiem, że nie przetrzymam siebie, decyzja pomimo dysonansu poznawczego po prostu zapadła.Powiedziałam o tym przez telefon Narzeczonemu, a On: no nic,walczymy od nowa.Tylko, że jeżeli każdy mój detoks jak do tej pory- będzie o tydzień dłuższy od poprzedniego to czekają mnie jeszcze lata na dupościsku. Jestem rozczarowana sobą, ale nie zdziwiona; zawsze byłam osobą słabą i żałosną.Mam chociaż nadzieję,że tak jak poprzednim razem gdy upadłam- mój acting out jest jednorazowym wyskokiem. Zamierzam nadal udzielać się w tym wątku,ale już nie będę chwalić się dniami trzezwości, chyba że naprawdę zacznę pozytywnie zaskakiwać samą siebie. 23 dni trzeźwości, mój rekord od sierpnia.
-----------------------------------
Ps: Dziewczyny mają takie same zainteresowania jak faceci ;) Ja np lubię ścigacze i uczę się grać na perce, zbieram na x-boxa i dużo czytam. Nic oryginalnego, ale rozumiem, że chodzilo Ci o jakieś "dziewczynskie zainteresowania" typu malowanie paznokci czy zakupy odzieżowe- ja (nie)stety nie z tych :D
Scalono. taurinnn
Opisała życie w Norwegii. "Narkotyki są tanie, a państwo opiekuńcze"
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii
Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie
Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany
Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.