Więcej informacji: Lizergamidy w Narkopedii [H]yperreala
Do lasu miałem jakieś 2 kilometry ale zwykle spokojnie udawało mi się tam dojść tripując po 2-3 kartonach. Tym razem młot psychodeli rozbił moją głowe nawet nie w połowie drogi. Młot psychodeli roztrzaskał moją czaszke na miliony elementów. W głowie szalało uczucie, że coś we mnie umarło i nigdy nie będzie normalne, widziałem czynności które robiłem na codzień, swoją rodzine znajomych i jednocześnie czułem, ze to wszystko straciłem. Wir tysiąca myśli na sekunde, czas i rzeczywistość przestawała istnieć a ja czułem się jak wrzucony do innego wymiaru. Co jakiś czas odzyskiwałem przebłyski świadomości które kazały ewakuować mi się do domu, czułem jakby to był "autopilot" siedziący w tle głowy, bo miałem nijakie pojęcie tego kim jestem, co w tej chwili się dzieje i po co do tego domu wracać. Droga do domu wydawała mi się nie mieć końca i czułem się jakbym przeszedł własną droge krzyżową.
Nie jestem w stanie opisać radości która pojawiła się, gdy w domu po kilku godzinach leżenia i wpatrywania się w sufit nagle tych "chwilowych" powrotów do normalności było coraz więcej i odzyskałem realną ocene sytuacji. Ale mimo wszystko czuje, że żaden udany trip nie nauczył mnie nawet w 1% tego co ten.
Na peaku poczułem zapętlenie czasu - co chwilę chodziłem sikać, szedłem potańczyć, księżyc stanął w miejscu, ja wracam do namiotu i tak w kółko i w kółko i w kółko. Czułem się jakbym był już na zawsze uwięziony na tej plaży.
W końcu żona zbudziłą się z drzemki i poszła tańczyć a ja siadłem przed namiotem i zwarzywiłem się. Starałem się znaleźć telefon, ale był gdzies zakopany w namiocie. Żona co chwilę przychodziła do mnie i pytała czy wszystko ok, a ja myślałem, że to ochrona/policja (bo miałą kurtkę żółto-żarówiastą). i zaczęła szukać przy mnie telefonu, a ja myślałem, że już mnie psy przeszukują (a miałem piguły i mj jeszcze). Panika ale taka, że się zapadłem w sobie, poddałem, że mnie już zamkną w psychiatryku, że zawiodłem dzieci, że obłęd do końca życia - i tak mi się to strasznie wkręciło - taka kurewska pętla wirująca czasoprzestrzenna. Poczułem się jak w matrixie. Że zapierdalam tylko po to, by ćpać - czyli dawać dilerom kasę. Ci dilerzy (a konkretnie jeden mój ziomuś obecny zaopatrzeniowiec) okazali się współpracującymi z policją i wszystkimi opresantami, po to aby z nas zrobić niewolników itp itd... Widziałem oczyma wyobraźni siebie w coraz to nowym otoczeniu jako totalnego ćpuna, zbieranego za każdym razem z podłogi, zasikanego, zasranego, zarzyganego, w końcu zamkniętego w psychiatryku. Wypuszczanego tylko po to, bym zarobił kasę na ćpanie, podczas gdy dzieci głodują i płaczą, że ich zawodzę.
Schowałem się w namiocie, karuzela we łbie straszna, paranoja goni paranoję, położyłem się, ryj przycisnąłem do podłogi, wyczułem ustami i językiem strukturę piachu pod namiotem, zacząłem wnikać w ten piach, starałem się uciec od tego wszystkiego... na chwilę chyba przysnąłem.
Ten Bad Trip nauczył mnie, by nie popadać w euforię i beztroskę przy ćpaniu - utwierdził mnie w ostrożności, w odpowiedzialnym S&S, pogroził palcem jako ojcu trójki dzieci - wiem, że nie wolno mi przesadzić, dać się psom zamknąć, czy narobić sobie bałaganu w życiu, bo i im i żonie napsuję życia.
Natomiast wszystkie "pozytywne" odczucia z tego tripa, to coś, co trawię od 10 dni, niesamowicie czuję się odmieniony. Na ostatniej sesji terapeutycznej u psychologa poruszyłem kilka ciekawych wątków i stwierdził, że warto te wnioski pociągnąć w kolejnych rozmowach.
Kiedyś, z 15-20 lat temu, żarłem trochę łysiczki, dosłownie może z 10 razy, tak po 30-70 sztuk. Fazy miałem różne, od śmiechawy, po przetaczające się koło życia i pamięć gatunkową (bad tripy też zaliczone). Ale stwierdzam, że kwasiwo jest 10 razy silniejsze.
Swoją drogą, w połączeniu z MDMA wszystko powinno być ok, prędzej taki bad trip zrozumiałbym po samym kwazarze, dziwne to.
Teraz wychowują się przy Panu Deksie
08 sierpnia 2018dajmon pisze: Jeśli kolega 2 posty wyżej miał w pigule MDMA, więc robił candyflipping, to nic dziwnego że weszło srogo. Ten miks zawsze zatrzymuje mi czas. Wejście molly na kwasie jest jak potężny młot rozdupczający aktualną rzeczywistość, jak teleportacja do czyśćca, jak wielki wybuch w głowie, bo jest tak dobrze, aż za dobrze. Nie ma w tym niczego dziwnego, że źle zrobiło się właśnie po takim miksie. Multiplikacja psychodeli powala przerażająco i bezlitośnie. Jakie jest wyjście z sytuacji? Moim zdaniem nie ma, a jedyne co można zrobić to zachować stoicki spokój i czekać aż sinusoida zmniejszy nieco amplitudę.
Ta metafora czyśćca - bardzo dobrze powiedziane - poczułem się jak zanurzony w innej rzeczywistości, jak wybudzony z matrixa, obejrzałem, poznałem, załamałem się tą sytuacją, ale w końcu tresztkami sił wydarłem się stamtąd.
Opisała życie w Norwegii. "Narkotyki są tanie, a państwo opiekuńcze"
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii
Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie
Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany
Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.