Napój o działaniu psychodelicznym, zawierający DMT – sposoby przyrządzania, opisy rytuałów, rady i wątpliwości.
Więcej informacji: Ayahuaska w Narkopedii [H]yperreala
ODPOWIEDZ
Posty: 1075 • Strona 92 z 108
  • 370 / 101 / 16
Sporo tego jest :).

Nie wiem jak będzie z wiesiołkiem dziwnym, bo nie znam tej rośliny, ale np. olej z czarnuszki czy ostropest ( ekstrakt ) używam każdego dnia, choć nigdy nie biorę niczego w dniu ceremonii. Nie chodzi mi o interakcje czy coś, ale poprostu uważam, że lepiej podejść do sprawy z jak najmniejszą ilością związków w organizmie.

Dla pewności zrób sobię przerwę w dzień tripu i będzie ok, myślę.

pozdr ;)
Uwaga! Użytkownik Banzi nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 176 / 2 / 0
No sporo :) mieszanka skomponowana pod względem optymalnego stosunku omega-3 do 6 i 9
dzięki za podpowiedź :)
pozdrawiam
  • 370 / 101 / 16
Piszę to tutaj, bo może komuś może się przyda, a w TripNote prawdopodobnie zaginie pod natłokiem innych mini raportów.

Więc, była to moja pierwsza, większa sesja od dłuższego czasu ( ok 4 miesięcy ), pomijając mikro dawki co jakiś czas. Przechodziłem stosunkowo skomplikowany okres, w którym nadużywałem różnych substancji i nie potrafiłem się zebrać na kolejną sesję. Czułem, że mentalnie nie jestem gotowy, a życie, przez brak obecności / świadomości ucieka mi coraz bardziej.

Doszedłem do wniosku, że naszedł czas reintegracji z magią aya i zdecydowałem się na mocny wywar...jednak bez dodatku DMT w jakiejkolwiek formie. Postanowiłem przygotować płyn, który będzie bogaty w harmale, bez żadnego upiękaszania ( pomijając bobinsane, której używam regularnie ;-) ).
W przeszłości używałem większych ilości caapi solo ( 120g ), ale nigdy w połączeniu z innymi roślinami o podobnych właściwościach, więc stwierdziłem, że nadzszedł czas na coś konkretnego.

Wrzuciłem do garnka 102g cielo, pełną łyżeczkę ruty ( ok 2.5 - 3g ) i dwie, pełne garści liści bobinsany. Wygotowałem wszystko cztery razy z odrobiną octu i ostatecznie zredukowałem do odpowiedniej ilości.

Odpaliłem palo santo i okopciłem cały pokój, po czym wyciszyłem myśli, skupiając się na obecnej chwili i intecji, która miała mi towarzyszyć podczas doświadczenia. Minęło kilkanaście minut zanim wywar ostygł wystarczająco. Zawartość szklanki była bardzo gęsta i ciemnoczerwona. Patrzałem na nią jeszcze przez chwilę, aż w końcu wypiłem wszystko na kilka łyków.
ayahuasca nie jest przyjemna w smaku, ale to przeszło moje oczekiwania. Słodki, ziemisty smak, który w jednej sekundzie został zdominowany przez ekstremalną gorycz i cierpkość. Język i usta piekły, a płyn sprawiał wrażenie osiadającego na gardle jak syrop.
Szybko zagryzłem odczucie kawałkiem chleba, połóżyłem się na przygotowanej wcześnie podłodze, zgasiłem świeczki i przykryłem się kocem.

Pierwsze co się pojawiło, to fale gorąca spowodowane jeszcze w miarę gorącym napojem. Wiedziałem, że przede mną jeszcze 20-30min wyczekiwania na pierwsze efekty, ale pierwsze zmiany mentalne pojawiły się troche krócej ( nie wiem dokładnie ile, ale myślę ok 15 ) co wcale mnie nie zdziwiło, biorąc pod uwagę ilość materiału.
Walące serce i niepokój, ustąpiły miejsca lekkiej eufori i uspokojeniu. Moje ciało wszedło w stam głębokiej relaksacji, co było najbardziej odczuwalne w nogach. Powoli zacząłem tracić odczucie poszczególnych części ciała, co w następstwie przerodziło się w stan fizycznej dysocjacji z motywami przypominającymi rozciąganie i wyginanie, tak jak po szałwii.
Przez dłuższą chwilę nasilały się jedynie odczucia fizyczne, jednak pomijając gazy i bulgotanie w jelitach, nie miałem żadnych negatywnych efektów typu mdłości czy lekkie drgawki.
Po jakimś czasie rośłiny zaczęły manifestować swoją obecność, a moje myśli stały się przekaznikiem telepatycznych informacji. WIele tematów przwijało się przez moją głowę, co często ( szczególnie po peaku ) sprawiało uczucie dyskomfortu związanego ze swoim sposobem życia, ale jednocześnie manifestowało coś co dodawało mi otuchy, dając do zrozumienia, że wszystko toczy się, tak jak powinno i że wszyscy odgrywamy pewną rolę w świecie który jest idealny sam w sobie. Jedyne co stoi na przeszkodzieto nasze egotyczne umysły.

Działanie nasilało się z każdą chwilą, pojawiły się także lekkie mdłości, ale do spawów było jeszcze daleko. W momencie, gdy całkowicie straciłem poczucie ciała, pojawiły się pierwsze wizje. Były to obrazy węża, a raczej jego tułowia, który w zwolnionym tempie przesuwał się po moim wewnętrznym polu widzenia. Jednocześnie odczuwałem jego obecność wewnątrz mojego ciałą ,a także w moim polu energetycznych. Odczuwałem jego powolny ruch na każdej płaszczyznie.
Wizje ziemiały się stosunkowo szybko, przypominając mi swoim charakterem wycinki z marzen sennych. Obrazy były pełne, spójne i przedstawiały cały scenerie. Całe motywy kręciły się wokół komnat, tronów i kobiecych twarzy, które patrzyły na mnie z bliskiej odległości, niosąc ze sobą duży ładunek seksualnej energii.
Błękitny kolor zaczął wypełniać moje pole widzenia i pewnej chwili uświadomiłem sobie, że jestem pod wodą. Każdy wdech sprawiał, że się wynużałem, dostrzegając w oddali zielony brzeg rzeki, z górzystym tłem w oddali. Mogłem kontrolować ten proces przez świadome oddychanie ( wydech powodował zanużenie ). Po którkiej chwili uświadomiłem sobie, że to czego doświadczam ma duży związek z delfinami, że w pewine sposób manifestują swoją obecność w mojej rzeczywistości.
Z czasem trip stawał się co raz mniej intensywny, a w jego miejsce zaczęło sie wdzierać zmęczenie i senność. Byłem zaskoczony, że nie doszło do wymiotów i że pomimo dawki, nie odczuwałem większego dyskomfortu fizycznego.

Mam za sobą kilka tripów na samych harmalach, ale żaden nie był tak wizualny jak ten. Nie było tryptaminowych fajerwerków, a nawet w większości brakowało jakiejkolwiek kolorystyki, ale sama pełnia obrazów i niespotykany charakter zdecydowanie zaspokoiły moje potrzeby.

aya, ruta idealnie zatańczyły ze sobą, przewijając się między sobą jak dwa węże. W jednej chwili czułem eksplozję eforii i poczucie nieskażonej świętości ofiarowanej przez caapi, aby po chwili wpaść w dysocjacyjny trans z zanikiem jakiejkolwiek aktywności mentalnej, spowodowany przez rutę.

ayahuasca nie potrzebuje DMT :-) :old:
DMT to tylko dodatek :-D
Uwaga! Użytkownik Banzi nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 176 / 2 / 0
Ciekawi mnie, jak mają się Wasze doświadczenia "domowe" a właściwie czas po ceremonii, w odniesieniu do info z tej strony http://mirko.org.pl/terapie/ayahuasca/l ... -roslinne/ chodzi mi o część w której mowa o zagrożeniach i możliwych "skutkach ubocznych" z powodu niewłaściwej diety, higieny energetycznej itp. nawet do 1 miesiąca po ceremonii. Pytam ponieważ 4 lata temu brałem udział w ceremonii, po której w pewnym sensie, nie mogę dojść do siebie, a wtedy właśnie zaraz po, duże miasto, zatłoczone metro, rożni ludzie. Nie wiem teraz, czy z tej perspektywy, samotne picie wywaru, będzie miało jakąś wartość uzdrawiająca. Co prawda piszę trochę po fakcie,( ostatnio piłem 2 razy) ale, interesuje mnie Wasze doświadczenie.
Pozdrawiam
  • 176 / 2 / 0
Polytoxic w Austrii jest szaman i pewnie nie tylko ,co prowadzi ceremonie z samym caapi, więc tak jak piszesz "ayahuasca nie potrzebuje DMT " wyobrażam sobie, że bez DMT proces jest spokojniejszy-wolniejszy, masz takie odczucie ? czy to raczej, stan ducha-umysłu pijącego ?
  • 123 / 10 / 0
23 stycznia 2017piwny pisze:
Ciekawi mnie, jak mają się Wasze doświadczenia "domowe" a właściwie czas po ceremonii, w odniesieniu do info z tej strony http://mirko.org.pl/terapie/ayahuasca/l ... -roslinne/ chodzi mi o część w której mowa o zagrożeniach i możliwych "skutkach ubocznych" z powodu niewłaściwej diety, higieny energetycznej itp. nawet do 1 miesiąca po ceremonii.
Przeczytałem cały ten tekst i z tego co zrozumiałem to ten koleś nie mówił o zagrożeniach po ayahuasce, ale po tych dietach podczas których curandero dawał mu inne rośliny, jakieś chiric snango, ucho snango. Wyguglałem te rośliny i one są dodawane do ayahuaski przez szamanów a ich właściwości są takie, że zwalczają jakieś pierwotniaki i dzięki temu chronią przed leiszmaniozą (choroba skóry), przenoszoną przez moskity. Dla ludzi Amazonii, czyli w obszarze występowania tej choroby te roślinki są niezwykle przydatne. I się tak zastanawiam, choć to już temat na inną rozmowę, w jakim celu ten koleś przechodził tą dietę z chiric snango?
Uwaga ludziska chyba zwariowałem oddam* Codeine Phosophate 30 mg! Zainteresowanych zapraszam na priv :korposzczur:
  • 1876 / 21 / 0
Najczesciej robi sie diety z konkretna roslina jak chce sie uzdrowic lub wyleczyc konkretna rzecz. Inna opcja to gosciu poczul szamana w sobie i postanowil dietowac z ta roslina z jakiegos powodu :) W tradycji Shipibo zeby poznac konkretna rosline robi sie z nimi duchowe diety w odosobnieniu .
Przeklejam po polsku
Koncept diety w kulturze Shipibo i innych tradycjach w Amazonii wiąże się z nauką bezpośrednio od dietowanych roślin, komunikacji pozawerbalną drogą, otrzymywania wiadomości, przekazu, który leczy i naucza o rzeczywistości, gromadzenia narzędzi pracy uzdrowiciela, zwłaszcza leczniczych pieśni zwanych icaros. Dieta wymaga poświęcenia i determinacji i jest dla osób, które są zdecydowane na zmiane w życiu swoim i innych. Poprzez uciszenie swojego umysłu, wyłączenie zewnętrznych bodźców, chaotycznych energii codziennego życia, możesz stać się wystarczająco wrażliwy/a aby usłyszeć subtelny przekaz, w snach, wizjach czy też w otaczającym cię lesie, naukę od roślin. Tak uczą się szamani tutejszych tradycji.

Każda z roślin ma swój charakter, niektóre skuteczniejsze są do otwarcia serca i emocji, inne budują solidny rdzeń i siłe, obronę przed przeciwnościami losu, niektóre pomagają w skupieniu, konsekwencji, zdolności doprowadzenia swoich planów do końca, nawet tak trudnych jak porzucenie uzależnień. Inne pomagają uzyskać powodzenie u płci przeciwnej, wyleczyć problemy żołądka, reumatyzm, depresje. Ilość narzędzi i celów jest nieskończona.
  • 176 / 2 / 0
Przeczytałem cały ten tekst i z tego co zrozumiałem to ten koleś nie mówił o zagrożeniach po ayahuasce, ale po tych dietach podczas których curandero dawał mu inne rośliny, jakieś chiric snango, ucho snango.
Ja myślę, że każdą dietę z konkretną rośliną, poprzedza picie Ayahusca( w pewnym sensie to też dieta) jako tej najważniejszej, aby uwrażliwić się na "przekaz-działenie" innych roślin. W konsekwencji tej otwartości-nadwrażliwości w odbieraniu energii, nie tylko roślin, człowiek bez większego doświadczenia, wiedzy, stabiln-ego ego ;-) może przyjąć energię z zewnątrz jako swoją, co może prowadzić do mniejszego, bądź większego pomieszania. Tak to zrozumiałem. Pytanie teraz, czy "prawdziwy" szaman, może pomóc hmm... w "zintegrowaniu osobowości"?
  • 370 / 101 / 16
23 stycznia 2017piwny pisze:
Polytoxic w Austrii jest szaman i pewnie nie tylko ,co prowadzi ceremonie z samym caapi, więc tak jak piszesz "ayahuasca nie potrzebuje DMT " wyobrażam sobie, że bez DMT proces jest spokojniejszy-wolniejszy, masz takie odczucie ? czy to raczej, stan ducha-umysłu pijącego ?
Różnica pomiędzy aya przeładowaną DMT, a aya bez..., jest taka, że b.często w przypadku pierwszej opcji efekty wizualne lubią rozpraszać, wybijając się na pierwszy plan.
Działanie samej aya jest o wiele prostsze, brak w jej działaniu ten enigmatyczności i nieogaru wywołanego przez dziki potok wizji. Nie mówię, że jest to złe, albo coś, bo wszystko ma swoje zastosowanie, ale przekaz wywaru bez dodatków jest o wiele łatwiejszy do zrozumienia. Praktycznie brak w nim kosmicznych motywów. Cała energia jest skupiona na analizie własnej osobowości i ogólnie...ziemskiego życia ;-) . Przypomina mi to Iboge w swoim działaniu - pracują w podobny, analityczny sposób.
Podejrzewam, że jeśli ktoś naprawdę potrzebuje wglądu i uzdrowienia psyche, uzyska trochę więcej przy takim rodzaju wywaru. Raczej brakuje w nim rekreacyjnego elementu i znacznie prościej jest odbierać przekazy i analizować je.
Gdybym miał pare kg więcej, to zdecydowania częściej chodziłbym tą ścieżką :-)
Uwaga! Użytkownik Banzi nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 38 / 9 / 0
Wg mnie ayahusca to połączenie wizyjności płynącej od DMT z serotoninową euforią pochodzącą od IMAO. Jeśli zależy Ci wyłącznie na efekcie terapeutycznym to znacznie lepsze byłoby chyba MDMA, które daje duuużo serotoniny, ale bez przeszkadzających w introspekcjach wizji.

http://www.neurotyk.net/2011/01/mdma-pe ... -dla-duszy
Mój publiczny klucz PGP
ODPOWIEDZ
Posty: 1075 • Strona 92 z 108
Artykuły
Newsy
[img]
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii

Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.

[img]
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie

Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.

[img]
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany

Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.