Dzień przed, więc tak na szybko zapytam, czy jedzie ktoś z forum ? :)

Jeśli pieniążki zdobędę to jadę :)

Byłam, przeżyłam, wróciłam. Nie chce mi się klecić nowego posta opisującego wrażenia, więc pozwólcie, że skopiuję swoją wypowiedź z innego forum.

Napiszę parę słów, niestety muszę trochę ponarzekać bo niedociągnięcia organizacyjne były tak poważne, że byłam w głębokim szoku, iż to 5 edycja festiwalu.
* BRAK PRYSZNICÓW - co chyba doskwierało mi najbardziej. Upał 45 stopni w słońcu i jedyna opcja: mycie się butelką w lesie... Niby kawałek dalej znajdowało się bajorko, ale bajorko - nie jeziorko, tzn. można się było zamoczyć dla ochłodzenia, ale woda była tak mulista, mętna i pełna glonów, że do kąpieli mającej na celu utrzymanie ciała w czystości raczej nie można było tego zaliczyć. Nie rozumiem, co za problem wziąć szlauf ogrodowy i przykręcić do niego prysznicowatą końcówkę. Na Dharmie jakoś potrafią. W ogóle zeszłoroczna Dharma a tegoroczna Sadhana to jak niebo a ziemia.
* Idiotyczne zakazy typu: nie wolno rozbijać się w lesie, nie wolno palić ognisk na terenie festiwalu. Transy bez dużego ogniska, przy którym wszyscy się zbierają?
* Za słabe zacienienie maina. Sadhana jest w takich dniach, że przynajmniej od 3 lat ZAWSZE są upały, więc organizatorzy powinni to wziąć pod uwagę.
* Chyba najśmieszniejsza rzecz: tojki zostały postawione w takim miejscu, że wyglądało to, jakby przyleciało UFO i zrzuciło je w zupełnie przypadkowej lokalizacji - i jak zrzuciło, tak stały.. :D Daleko od maina, chilla, pola namiotowego.
* Bardzo monotonna muzyka, prawie same progresy - ok, progressive jest spoko przez kilka godzin, ale żeby na okrągło? I to jeszcze dużo wixowatych spintwistów. Owszem, pierwszej nocy leciało trochę darków. Ale goa nie uświadczył, ani jednego kawałka. No i te foresty w niedzielę w środku dnia <3 , ale o tym zaraz w plusach.

I ktoś się dziwi, że ludzi była 1/3 z tego, co na Dzikusce..

Teraz plusy, bo znalazło się kilka ogromnych:
+ za chillout, naprawdę idealnie zrobiony. W lasku, w cieniu. I ta ścieżka, która do niego prowadziła - magiczna, bajkowa, cudnie udekorowana. Miałam wrażenie jakbym opuszczała znany świat i wchodziła do bajkowej krainy.
+ za foresty w niedzielę, darki w biały dzień, to jest to! Byłam już zmęczona, ale jak przyszłam na maina i usłyszałam te zadziorne dźwięki, od razu energia strzeliła we mnie jak piorun.
+ za sety Bladego na chilloucie - grał po kilka godzin w sobotę i w niedzielę i to naprawdę dobrze, szacun.
+ za naleśniki z chaishopu.

Wielki +++ dla ekspedientki ze sklepu w Domachowie - zupełne zaprzeczenie stereotypu wiejskiej sprzedawczyni, która powinna być starą plotkarą itp. Miła, uczynna, otwarta i wyrozumiała kobieta. Oby jak najwięcej takich ekspedientek na świecie. :) I zero komentarzy, że 'ćpuny się zjechały' itp., wręcz przeciwnie, jeszcze pytała, jak tam impreza.

To chyba wszystko, co najważniejsze. ;)