Wątki traktujące o muchomorze czerwonym (Amanita muscaria).
ODPOWIEDZ
Posty: 2 • Strona 1 z 1
  • 91 / 14 / 0
Zasiadłem dzisiaj wieczorem, chcąc uwolnić sie na moment o doczenych trosk, zacząłem przeglądać zasoby internetu. W szale chaotycznego skakania z tematu na temat, co już robię chyba nagminnie, natknąłem się znów na pewną zaprzątającą mi głowę używkę i dysputy o niej. Postanowiłem spisać te rozważania, bazując na własnej wiedzy i doświadczeniach. Będzie to retrospekcyjne spojrzenie na moje doświadczenia z muchomorem czerwonym, uzupełnione wiedzą którą zebrałem na jego temat.

Zacznijmy od gdybania. Gdyby ludy syberyjskie opanowały i zdominowały kulturę używek, zapewne dziś zamiast raczyć się rozmaitymi odmianami alkoholi, spożywalibyśmy muchomora czerwonego, i mielibyśmy dziesiątki przepisów na jego spożywanie. Jak wiemy z relacji grzyb ten był tam niezwykle cenioną używką (i chyba jedną z nielicznych znanych), która rosła na tych surowych, nieprzyjaznych terenach. Była ona także towarem handlowym, i w czasach nieuradzaju, przy dużym zapotrzebowaniu na nią, płacono nawet jednego renifera za jeden kapelusz tego muchomora. Ma coś w sobie że przyciąga muchy, i stara ludowa tradycja na ich pozbycie się z domostwa radzi by zostawić kapelusz muchomora w mleku, gdzieś w izbie. Zwabione muchy potopią się. Spożywany jako używka, najbardziej znana była wśród ludów mieszkających na bezkresnych stepach Azji, na Syberii.
Warto przypomnieć że struktura społeczna tych ludzi odmienna jest od naszej. Społeczeństwa były małe a więc zżyte a rodzajem wentyla religijnego był Szaman, który pełnił także fukcje uzdrowiciela ( spełniał też kilka innych funkcji). To właśnie sami Szamani najbardziej przyczynili się do popuklarności tego grzyba, gdyż to na ich barki spadła odpowiedzialność za przygotowanie misktur. Tradycyjnie ponoć spożywano od trzech do pięciu kapeluszy, oczywiście nie suszonych. Świeży grzyb, co szybko odkryli szamanie znacznie eksperymentując, posiada więcej szkodliwych substancji dla człowieka, a suszony powoduje że rozkładają się one w te o właściwościach pożądanych: wysuszony grzyb nabiera właściwości wpływające na percepcję ludzką.

Co ciekawe, szamani w jakiś cudowny sposób odkryli że właściwości te przechodzą przez człowieka i nie zmieniają formy - mocz osoby króra zażyła niedawno muchomora, wypity, również ma te same właściwości co wysuszony grzyb. Te informacje można znaleźć w różnych źródłach, ja odnalazłem je w anglojęzycznej książce "Shroom" Andyego Letchera*. Po co były szamanom grzyby? Nietrudno się domyśleć że używali je by nawiązać kontakt z "duchami", do przewidywania przyszłości i odczytywania przeszłości, jako remedium na jakieś schorzenie, by nowonarodzym dzieciom wybrać imię, czy jako bilet na statek kosmiczny który ruszy po całej galaktyce w zakresie własnej "wyobraźni".
Inni, zwykli ludzie szybko rozpoznali jakiego grzyba używają szamani i również oni chcieli zaznać tego zbliżenia do "boskości", z czystej ciekawości lub z innych powodów. W każdym razie również zaczęli go zbierać i zażywać. Nasuwa mi się analogia do księdza pijącego wino mszalne, i ministranta który mu je potem podkrada, żeby samemu spróbować. W każdym razie "pospólstwo" zaczęło stosować muchomora, znajdując szybko jego zalety. Bardowie jedli go gdy chcieli w opowieściach roztaczać epickie opisy miejsc i akcji. Co ciekawe, zawsze opowiadali tak długo, aż nie opadali sił, czym gwarantowali niezłe show nieprzerywane reklamami. Inni natomiast szybko odkryli że małe dawki znoszą uczucie zmęczenia, i wysiłek fizyczne jest wówczas mniej odczuwalny. Lokalne osiłki więc zaczęły używać go jako stymulatna.

Kilka lat temu, gdy miałem 21 lat nie znałem tej książki. Wiedziałem ździebko więcej niż tyle co szary obywatel. Wiedziałem że grzyb nie jest trujący śmiertelnie, wiedziałem że pod wpływem temperatury lub suszenia zmienia swoje właściowści. To i tak było już coś, bo dla przeciętnego człowieka, mieszkającego w bloku w sektorze C, kupującego w Biedronce codziennie te same masło, szynkę, ser edamski, pomidory i wodę mineralną, grzyb ten wciąż utożsamiany jest z budzącą grozę trucizną. Dziwicie się? Ja nie. Chyba każdy od małego był straszony wizerunkiem tego grzyba, jest on swoistym logiem określającym wszystkie inne gatunki trujące. Taka symbolika pojawia się wszędzie: na obrazkach, w komiksach, w bajkach dla dzieci. Kiedy jakaś gazeta chce napisać o wypadku śmiertlenym spożycia jakiegoś grzyba, to ilustracją do takiego artykułu prawie zawsze będzie wizerunek muchomora czerwonego. Cóż, gdyby ludy syberyjskie opanowały kulturę używek, taki obrazek sugerowałby artykuł opisującą kolejną bibę u lokalnego hodowcy reniferów niż informację o otruciu się przez kogoś.

Jako Polacy mamy swój wkład w odkrywanie tego grzyba dla zachodniej kultury. Jedną z pierwszych relacji, lub raczej XVIII wieczny trip raport pisze w 1797 Józef Kopeć, polski generał (wicebrygadier) zesłany na Syberię po nieudanej insurekcji kościuszkowskiej. Po zesłaniu, gdy znalazł się na Syberii, zainteresował się życiem rodowitych mieszkańców. Spisywał, kolekcjonował, dokumentował zwyczaje i kuturę lokalnych ludów. Jak sam zauważył, religijność tych ludów była zbliżona do idei panteizmu, gdyż "Kamczadale we wszystkim czczą Boga, a wierzą najwięcej w słońce, miesiące i ogień.
Utrzymują że to wszystko jest Bogiem, czego rozum i przemysł człowieka nie dokaże". (Jan Kopeć, "Dziennik Podróży", str. 52). Podobną jedność ze wszechświatem sam zaznałem będąc pod wpływem działania muchomora, i można wysuć tezę że ograniczony dostęp do innych używek, brak dostępu do innych ludów a więc brak rozległej informacji powodowało utworzenie mitów wśród ludności Syberii i w drodze ewolucji - uzasadnienie nimi praw fizyki i reguł przyrody. Co ciekawe, Bóg Kaczadalów nie jest osobowy. Można go odnaleźć w naturze, w jej mechanizmach. Jako osoba która zażywała wcześniej inne psychodeliki, muszę stwierdzić że muchomor czerwony daje raczej podłoże do doświadczeń (trochę wyolbrzymione słowo) metafizycznych i nie dostarcza tak silnych halucynacji czy bodźców. Czy muchomor nadawałby się na używkę społeczną? Nie odniosłem takiego wrażenia, moje eksperymenty na tym polu dokonywałem samodzielne ale nie wykluczone że mnogość doświadczeń metafizycznych może stanowić dobre podłoże na konwersacje.

Mimo to, jak pisze Kopeć "Kamczadale i Kamczadalki nieustannie między sobą gadają i przepędzają wieczory długie, opowiadając kto z nich co widział i jakie sny miewał. Lubią opowiadać rzeczy niepodobne do prawdy, jakie im się zdarzyły widzieć na różnych wojażach, bo się najwięcej najmują kupcom posyłającym okręty na wynalezienie wysp i narodów nowych. Niektórzy opowiadali, że nad lodowatym morzem znajdowali, ludzi po połowie człowieka, i jedna od drugiej części niedaleko leżały, a gdy chcą iść zsuwają się do połowy i formuje się człowiek. Nazywają tych ludzi Kambała, tłumaczy się to na polski język Flonderka. Inni opowiadali zaś że spotykali ludzi śpiących z zamarzniętym soplem od nosa aż do ziemi, którzy niby mieli być uśpieni aż do wiosny, których gdy ogrzeje słońce, ów sopel ścieka, człowiek się budzi i żyć zaczyna: dają im nazwisko soplaki. Inni zaś opowiadają, że znajdowali miasta i ludzi po których chodzili; dają im nazwisko Krwiopiwcy. Kobiety między sobą opowiadają, że jedna widziała wychodzącą bestię podobną do człowieka, z rozczochranymi włosami, ogniem ziewającą z pyska. Inne też podobne opowiadają marzenia, a jedni drugich słuchają z największą ciekawością i wierzą. Po zebraniu jagód, po wystawieniu posągów i po odbyciu zabaw, wracają do domu." (str.53)

Mam ich obraz jako ludu otwartego na świat, sympatycznego i entuzjastycznego, jednak nie są oni tematem moich rozważań. Zainteresowanego ich zwyczajami czytelnika odsyłam do Dzienników Podróży napisanego przez wspomnianego Józefa Kopcia (jest dostępny na internecie). Ja sam skupię się na jego właściwym opisie doświadczenia. Jak już napomniałem, na Syberii muchomor czerwony był niezwykle cenny. Kopeć miał dane poznać właściwości muchomora na krótko przed swoim odjazdem stamtąd.
"Mówi wtem do mnie ewangelista, że ja, mieszkając przez lat dwa w niższej Kamczatce, nie wiedziałem o ich skarbach, które się tam znajdują. Jakoż rozwija korę brzozową i pokazuje mi kilka grzybów suszonych powiadając, że one są cudowne, rosną na jednej tylko wyniosłej górze blisko wulkanu.
"Uważ Panie", rzecze Ewangelista, "że te futra dostałem za grzyby i oni gotowi cały majątek oddać gdybym ich posiadał więcej. Te grzyby mają taką własność, że kto ich zje, widzi swoją przyszłość".
Kopeć nie bardzo był zdecydowany, miał sporo wątpliwości. "Ponieważ nie mogłem sypiać, radzi mi więc, abym zjadł jeden". Zaważył czynnik zaradzenia na dolegliwość, ale myślę że zwyciężyła też chęć poznania. Podobnież było ze mną. Poszukiwałem atidotum na "Lebenschmertz" a jednocześnie byłem ciekaw. W ostateczności eksperyment powtórzyłem potem jeszcze dwa razy, w odpowiednich odstępach czasu. Zażywając muchomora czerwonego, będąc już pod jego wpływem, w jednym momencie nadchodził taki stan że strasznie zrobiłem się "ciężki", przytłoczony. Było to trudne do zwalczenia, i jedyne co można wtedy zrobić, to położyć się na kanapie. Zamykałem wtedy na chwile oczy, powieki z każdym uderzeniem serca robiły się coraz cięższe. Po chwili miałem wizje, przemyślenia w jednoczesnym poczuciu bycia jednością z naturą.
Zamyknąłem powieki, mając jako ostatni obeaz swojego pokoju i nagle znajdywałem się na tropikalnej wyspie, na której prażyło gorące słońce a ja widziałem jak stoję na rozstaju dróg. Czułem że wybór drogi symbolizjuje podjęcie decyzji w mopim życiu. Tylko że ja decyzję już podjąłem, wybór dotyczył przeszłości. Wybrałem drugą ścieżkę i idąc nią, napotykałem wszystko co mogłoby mnie spotkać gdybym kiedyś w zyciu tak postąpił. Czasem mnie to dziwiło, czasem zaskakiwało, ale czasem było nudne jak telenowela. Otwierałem wówczas oczy i zastanawiałem się ile miesięcy już minęło od kiedy zamknąłem powieki.

Wizja polaka zesłanego na Syberię również ma miejsce pośród roślinności: "Ujrzałem się nagle w najprzyjemniejszych i najgustowniejszych ogrodach, wśród rozlicznych kwiatów, między kobietami ubranymi w białe suknie, i fetowały mnie różnymi owocami i jagodami i tysiące innych przyjemności. Spałem dwie godziny więcej nad mój sen zwyczajny."
stan senności który występuje po zażyciu muchomora powoduje sny, które u mnie trwały od 1,5 godziny do trzech. Ale to nie było zupełne spanie. Poczucie ociężałości i senności nie brało ostatecznie góry, i ja zamykając powieki, robiłem to na kilka minut. Czułem że w wizjach mijają jednak miesiące. Niezwykła ilość obrazów musiała przemknąć przez mój mózg skoro czas tak się wydłużał. Dominowało też charakterystyczne poczucie zbliżenia się do czegoś istotnego" w tym wscheświecie. Miało się wrażenie że to coś jest bardzo namacalne. Własne ego rozlało się i wtopiło również w materię. Przestało mieć znaczenie "ja" skoro "być" było tak blisko, niemalże w zasięgu wzroku.

Kopeć relacjonuje: "Na drugą noc namawia mnie abym zjadł całego. Ja byłem już odważniejszy, zjadłem grzyb cały i w kilka minut zasnąłem. Obudziłem się w godzin kilka, niby posłany z tamtego świata, aby mnie ten ksiądz wyspowiadał. Mogła być północ, gdy zbudziłem Ewangelistę, który wziął stułę i mnie spowiadał. W godzinę zasnąłem znowu i spałem aż do dwudziestu czterech godzin. Nie śmiem o moich w tym śnie okropnych widzeniach nadmieniać. Przez com przechodził i com widział. Później przywiódł mnie ten grzyb do wielkiej niespokojności i melancholii, bo temu wszystkiemu długo wierzyłem."
Brak własnego ja powoduje że czułem się winny grzechów jakie popełniłem. Było mi za nie głupio, miałem świadomość że popełniając je, byłem lekkomyślny. Włączyło się myślenie "ekologiczne", pojawiły się wizje zniszczeń wyrządzonej naturze przez człowieka. Poczucie realizmu o którym pisze Kopeć? Może miał na myśli świadomość że nie śni, a że ma wizje. Dlatego uwierzył że to prawda, bo nie potrafił tego jednoznacznie zinterpretować.
"Ostrzegałem też mojego Ewangelistę, co on złego robił, aby się poprawił. Bo to wszystko widziałem i przyszłość swoją: co mnie tym więcej czyniło niespokojnym a później niektóre z tych sennych marzeń sprawdziły się na jawie. Nadmieniam tylko, że od powzięcia rozumu czyli od lat pięciu lub sześciu, postępowanie całego życia w dalszych latach; wszystkie osoby jakie tylko znałem w życiu i którymi przyjaźń mnie łączyła; wszystkie zabawy i czynności z kolei, dzień po dniu, rok po roku, i przyszłość następną, wszystko to widziałem przed sobą."
Zażywając muchomora czerwonego, doświadczając wizji, ma się wrażenie że widzi się całe życie, każdy jego poszczególny dzień. I całe to życie można zmieścić w 30 minutowej wizji, leżąc na wpół sennym na kanapie. Dostrzega się błędy, analizuje się z innego punktu widzenia i z innej świadomości. Osobiście stwierdzam że były inne używki które odsłoniły mi przeszłość (wizje które się sprawdziły) i nieodkryte (nakierowanie na rozumienie Boga), i że muchomor nie należy do tych substancji. On dał mi wgląd w przeszłość i pozwolił na jej analizę. Nie wpuścił mnie natomiast w przyszłość.

Na tym relacja, którą pisze Kopeć odnośnie muchomora, kończy się. Jest to jedna z pierwszych "zachodnich" relacji odnośnie doświadczeń po spożyciu tego grzyba, która dotarła do Europy. Jan Kopeć powrócił do kraju z zesłania i podzielił się zebraną wiedzą odnośnie ludów i ich zwyczajów. Nasuwa się pytanie, dlaczego na Syberii muchomor czerwony zdominował jako używka prawie całą Syberię (są tam bowiem miejsca gdzie się go nie stosuje)? Czy stało się to z powodu tego że w tak cięzkim i nieprzyjaznym klimacie nie ma zbyt wiele roślin, jest natomiast ciężka praca, praktycznie walka o przeżycie. Czy nie po to zażywa się używki - by uciec od rzeczywistości. Walka o przeżycie powoduje rozterki moralne, pochopna decyzja może być zgubna w skutkach dla całej populacji. Może na tym polu rozwinęła się popularność tego grzyba. Faktem jednak jest że u nas wciąż jest uważany ża trujący, i wciąż boimy się go jak diabeł święconej wody.
Niestety, tendencja wpływaniu na kulture używek przez inna, ma też odwrotne skutki - obecnie coraz więcej mieszkańców Syberii popada w alkoholizm. Wpływy Związku Radzieckiego może nie odcisnęły na nich takiego piętna, jak przywieziona im przez sowietów gorzała. Problem rozprzestrzenia się tam jak zaraza. A pociągnijmy wyobrażenia o ludach syberyjskich dominujących inne w inny sposób i wyobraźmy sobie sytuację że wchodzimy do baru by zamiast piwa, zamówić siki szamana, podane jeszcze na ciepło. W menu znalazłyby się zapewne też szejki z muchomora, zupa grzybowa, eliksir z muchomora, wyciąg z fiuta i co tylko wyobraźnia zapragnie jeszcze.



* Jeśli ktoś potrafi biegle czytać w tym języku , ma dostęp do niej i dorzuca zainteresowanie w temacie gratis,
to polecam gorąco lekturę: "Shroom", Andy Letcher, 2006.
  • 1 / / 0
dla tych co lubią wiedzieć więcej, ciekawy link w temacie Amanita Muscaria w ujęciu historia, tradycja itp aspekty (jak w poście powyżej)
http://www.taraka.pl/index.php?id=rolamucho.htm
ODPOWIEDZ
Posty: 2 • Strona 1 z 1
Artykuły
Newsy
[img]
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii

Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.

[img]
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie

Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.

[img]
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany

Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.