Luźne dyskusje na temat opioidów. Posty napisane w tym dziale nie sumują się do licznika postów.
ODPOWIEDZ
Posty: 3542 • Strona 156 z 355
  • 2652 / 379 / 0
Wrzucam to tutaj, rozz, żebyś nie musiał już przemęczać swojej dupki.
rozz pisze:
Blue_Berry, tak sobie czytam te twoje posty już od dłuższego czasu i jedna rzecz bardzo, ale to bardzo mnie nurtuje. Jakim Ty kurwa cudem dziewczyno jesteś w stanie pogodzić studiowanie tak trudnego kierunku, jakim jest medycyna wraz z braniem chorych ilości opiatów oraz zarabianiem na nie. Przecież ty absolutnie każdy dzień musisz zacząć od strzała, dodatkowo w ciągu dnia, też musisz minimum raz (albo dwa) zażyć swoją kilkukrotnie śmiertelną dawkę oraz mieć coś na rano. A wiadomo, że pieniądze na drzewach nie rosną, więc musisz do tego spotkać się z klientami, obsłużyć ich i zamotać temat. Do tego dochodzą kwestie takie jak jedzenie, przygotowywanie posiłków, opłaty za mieszkanie, załatwianie spraw itp. Jak ty znajdujesz czas na naukę, ogólnie jakim cudem ty się uczysz będąc wiecznie zgrzaną? Rozumiem, że robisz sobie dni grzania i dni w których bierzesz dawki pozwalające tylko funkcjonować, ale uzależnienie psychiczne nigdy nie śpi i korci, bardzo korci, szczególnie gdy masz towar/pieniądze na niego. A ty z tego co piszesz, to jesteś bardzo zaradna. Nie rozprasza Cię to? Studiujesz dziennie czy zaocznie? Obstawiam zaoczne, bo chyba dziennych studiów z twoim trybem życia nie dałoby się pogodzić. Zdaję sobie sprawę z tego, że jesteś osobą inteligentną i ta nauka łatwiej Ci przychodzi, niż innym, no ale i tak to jest medycyna, jeden z najtrudniejszych kierunków. Wszyscy moi znajomi, studiujący medycynę, są właściwie ciągle uczącymi się odludkami, nie mającymi czasu na żadne spotkania i imprezy. Na prawdę, nie mieści mi się to w głowie, i albo masz strasznie dużo samozaparcia oraz ogromny talent, albo zwyczajnie załatwiasz to po znajomościach, pieniędzmi czy w inny sposób. Chyba kiedyś, gdzieś pisałaś, że jesteś już na 3cim roku, jakim cudem ja się pytam?! No i ostatnie pytanie, jak duży spadek inteligencji/ocen/chłonności umysłu zauważyłaś, przez lata brania opiatów? Jak duży wpływ miały one na twoją edukację? No offence ofkors, jeśli to wszystko jest prawdą, to można powiedzieć, że Cię podziwiam. Jeśli nie chcesz pisać na forum, to prosiłbym o pw, bo od dłuższego czasu się nad tym głowie ;).
1. Byłabym wielce uradowana, mogąc przyjmować 2-3 działki dziennie. Obecnie biorę 6-8, a to i tak mniej, niż w fentanylowym ciągu, przez ostatnie pół roku. Idealnym rozwiązaniem jest wenflon, nie trzeba o nic się martwić, a na noc - kroplówka, żebym nie budziła się non stop i nie musiała zapodawać przy świetle księżyca, choć przyznaję, to dość romantyczne. Pieniądze nie spadają z nieba, ani nie rosną na drzewach - to prawda. Pamiętaj jednak, że nie biorę browna, tylko acetylowaną morfinę, więc jedyną rzeczą, której tak naprawdę potrzebuję jest morfina i ktoś kto by mi ją zacetylował, bo sama robić tego nie lubię i nie mam czasu, a że mam pod ręką chemika, który potrafi wyciągnąć z majeczki towar wysokiej jakości w postaci acM, to z jakiego powodu miałabym zawracać sobie tym głowę? Gdy byłam w ciągu na fencie, miałam stały dostęp do plastrów, a dokładniej - do recept na nie. Płacić można w naturze. Tym bardziej, jeśli osobą, która wypisuje mi recepty jest człowiek, z którym jestem w związku i pod jednym dachem od prawie 7lat. Pewnie już wiesz, kto płaci rachunki za mieszkanie.

2. Jak znajduję czas na naukę będąc ciągle zgrzana? Zasada pierwsza - nigdy nie jestem zgrzana. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz byłam. Nie ma na chwilę obecną dawki, która pozwoliłaby mi się dobrze ujebać. Ubolewam nad tym, wierz mi, to bardzo smutne. Nie ma dawek standardowych, ani weekendów ostrego grzania. Nie ma dawek nasennych, ani podtrzymujących. Nie ma noddów, nie ma błogostanów, ani euforii. Heroinę bierze się jak rutinoscorbin, profilaktycznie, żeby nie dopadło nas żadne przeziębienie. Uzależnienia psychicznego nie zaspokoję, bez względu na to jak bardzo bym chciała. Funkcjonuję niemalże normalnie, uwierzyłbyś? Wątpię. Dlatego tak wielu ludzi dopisuje swoje historie, tworzy inne wersje moich własnych wydarzeń, by uprościć ten schemat i nadać mu stereotypowości. Dajmy na to: ćpunka bez studiów, zarabia, kurwiąc się całymi dniami i leży zaćpana w domu, na garnuszku u rodziców, od czasu do czasu wchodzi na hajpa, żeby odreagować. Bardziej prawdopodobne? Zapewne.

3. Studiuję stacjonarnie. Studia zaoczne w przypadku medycyny to rzecz dla mnie niezrozumiała. Dlaczego miałabym studiować zaocznie, mając pod nosem jedną z lepszych uczelni w Polsce? Studia dzienne to najlepsze rozwiązanie, mimo że doprowadzają mnie do wycieńczenia psychicznego i fizycznego, jednakże - właśnie na tym to polega. Medycyna to ten kierunek, który ma nie tylko kształcić ludzi, ale również ich wyselekcjonować. Z tego powodu co semestr odpada kilka osób, a część przechodzi dalej, część zmienia kierunek, część całkowicie rezygnuje i odchodzi. Od początku trzeba mieć świadomość na co się piszesz, jeśli brakuje Ci talentu i siły, to nie próbuj zaczynać, bo polegniesz na starcie. Moją domeną jest to, że cokolwiek przeczytam - zapamiętuję natychmiastowo. Nie muszę wracać do lustrowanych treści. Nie muszę bawić się w utrwalanie wiedzy, bo ona sama napływa, jest czymś bardzo ulotnym, ale jednocześnie trwałym, więc nie mogę jej utracić. Wiedza jest częścią mnie, a ja czuję nieodpartą potrzebę kształcenia się, czego nie czuje większość studentów. Wyczynem było dostać się na te studia, wyczynem jest się na nich utrzymać i wyczynem jest je ukończyć, co szczerze planuję. Ukończyłam 3 rok. Czekam na złowieszczy październik, by zacząć wszystko od nowa. Wrócić do towarzystwa zakłamanych twarzy i niosących grozę sesji, egzaminów z cytologii i wstawania o 4tej rano, żeby zdążyć na autobus, w którym i tak zasnę, żeby obudzić się 3 przystanki za celem.

Co będę robić przez te parę miesięcy wolnego czasu? Pewnie napastować hyperreal i marnować czas na pogawędki z czempionem, który sam już nie wie, czego chce. Jest jednak szansa na to, że nie dożyję października i wyciągnę kopyta prędzej. To by zadowoliło dość duży odsetek userów, którzy tak wiele razy puszczali plotkę o mojej śmierci.

4. Spadek inteligencji - jeśli faktycznie tak czytasz te moje posty (poza tasiemcem of course), to sam powinieneś stwierdzić, czy faktycznie do tego spadku doszło. Ja jestem zbyt nieobiektywna w tej kwestii. Nie powinno się oceniać siebie samego pod takim kątem. Jest jednak jedna pewna rzecz - zdecydowanie wyzbywam się motywacji do czegokolwiek. Ciężko utrzymać to samozaparcie i walczyć o swoje, gdy każdy dzień sprowadza się do wpychania w żyłę trucizny za trucizną. Są gorsze i lepsze momenty, ale 3-4 lata temu było nieporównywalnie lepiej i to zupełnie naturalna rzecz. Najgorsze wyniki w nauce miałam w tamtym roku, jednak m.in dzięki oxanowi, udało się sprostać problemom i wyjść na prostą, za co bardzo mu dziękuję. Powiedział coś, co było ważną wskazówką i pozwoliło mi zdecydować.

Pogrążając się w uzależnieniu i zwiększając dawki, nie można oczekiwać, że będzie lepiej. Jestem jednak na takim etapie, że biorę, by żyć, nie żeby doznawać przyjemności. Przyjemność już była. Przeżyłam już najlepsze czasy, największe, sztuczne szczęście i mam co wspominać. Chciałoby się do tego wrócić lecz to niemożliwe. Monar, detoxy, metadony, to wszystko już było. Czekam na coś, co mnie zaskoczy. Nie szukam celu w życiu i nie mam dalekich planów, nie wiem, kiedy przyjdzie mi zdechnąć, czy dziś, czy jutro i jaka będzie moja śmierć. Zapaści, OIOMy, schizy, odstawki na sucho, to wszystko już było. Czekam na więcej. Mogę przerobić to wszystko raz jeszcze i nic się nie zmieni, bo ja się nie zmieniam. Jestem wciąż tym samym, nędznym opiowrakiem, którym byłam. Obserwuję innych, ich drogę przez uzależnienie, ich upór w dążeniu do ześcierwienia się, zrujnowania swoich marzeń. Patrzę na te wszystkie, małe gnidy i myślę sobie, że każda z nich przyjdzie się kiedyś wyspowiadać i tak się właśnie dzieje.
Ostatnio zmieniony 21 maja 2015 przez Blue_Berry, łącznie zmieniany 1 raz.
Uwaga! Użytkownik Blue_Berry jest zbanowany na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 64 / 3 / 0
Ci powiem, że bardzo mnie zaskoczyłaś. Generalnie twojego posta można by wykorzystać podczas pogadanek monarowskich. Kroplówka podłączana, by nie budzić się w nocy, to jakby to delikatnie ująć, ostatni krąg piekła Dantego. Masakryczne jest to co piszesz i choć jestem w stanie w jakimś tam stopniu Cię zrozumieć, na podstawie własnych doświadczeń, to nigdy nawet nie wyobraziłbym sobie tego, że heroiniści są w stanie doprowadzić się do takiego stanu. W twoim przypadku pewnie nadużywanie fenta doprowadziło do tego, że nie możesz się ugrzać, nic z tego nie czujesz. Szczerze mówiąc nie za bardzo się na tym znam, ale obstawiam że powrót do fentanylu dawałby ci jakąś tam namiastkę satysfakcji, do czego oczywiście nie namawiam, gdyż czytałem o skręcie po tym. Apropo skrętów, to nie chcę sobie nawet wyobrażać co ty musiałaś przejść.

No ale dobra, tkwisz w układzie z jakimś tam facetem (brawo za zaradność, grunt to umieć się ustawić! ;)), on na pewno coś większego do Ciebie czuje, bo inaczej nie sponsorowałby narkomanki. Jak jest u Ciebie z uczuciami? Przecież przebicie się przez to codzienne oderwanie, jakichkolwiek uczuć, jest niemalże niemożliwe. No chyba, że analogicznie do odczuwania przyjemności, heroina nie wywołuje w Tobie efektu "nic-nie-odczuwania", znieczulenia czy jak tam to nazwiesz. Nie wnikam już w takie sprawy, czy przeszkadza mu to, że osoba z która już ileś tam lat mieszka nic do niego nie czuje, czy nie. Ale patrząc obiektywnie(ha! obiektywizm na podstawie posta :D) na waszą relacje, to powinnaś być mu bardzo wdzięczna.

Czyli się nie myliłem co do Ciebie, dużo inteligentniejsza od reszty, nauka coś pożądanego, jednokrotne czytanie tekstu zostaje Ci w głowie. Masz talent dziewczyno, pewnie miałaś go już wcześniej, dodatkowo mówisz, że sztuką było się dostać na tą uczelnie. Obstawiam, że wtedy miałaś złote lata grzania, opowiedz coś o tym. ;) Ogólnie ja od małego interesuje się elementem patologicznym i uzależnieniami, a ty kochana jesteś perełką, której życie nad wymiar mnie fascynuje. Pierwszy raz mam okazję prowadzić dialog z kimś takim jak Ty. Także wybacz gradobicie pytań.

Generalnie masz charakter pisania strasznie "dziadoski", piszesz jakby wszystko co najlepsze już było za Tobą. A to nieprawda, to co najlepsze w narkotykach jest już za Tobą. A przed Tobą stoi wspaniały świat, którego przez lata nietrzeźwości nie dostrzegałaś i nie doświadczyłaś. W dodatku wraz ze wspaniałą przyszłością, która daje nadzieję na normalne życie i funkcjonowanie. Serio, gdybym nie widział jak ciśniesz po innych w tasiemcu i jaką suką potrafisz być, to chyba by mi się serce krajało.

Btw. jak Ty zaczynałaś? I jakim cudem dopuściłaś do tak szybkiego zwraczenia? Przecież ty masz tylko 22 albo 23 lata, jesteś o rok starsza ode mnie, a to co przeżyłaś to jakaś masakra jest. Sam doświadczyłem, że inteligencja nie idzie w parze z mądrymi decyzjami, no ale kurwa opiatów, mimo że najprzyjemniejsze, zawsze bałem się jak ognia. Prawdopodobnie przez to, że kiedyś byłem mocno wjebany w amfe. W całej mojej karierze nigdy nie dopuściłem do skręta pełną gębą, a zaliczałem ciągi na morfinie iv, Tramalu i innych. Musiał Ci ktoś bardzo szybko pokazać opiaty, za nim zdążyłaś się sparzyć na czymś słabszym.
  • 2652 / 379 / 0
rozz pisze:
W twoim przypadku pewnie nadużywanie fenta doprowadziło do tego, że nie możesz się ugrzać, nic z tego nie czujesz. Szczerze mówiąc nie za bardzo się na tym znam, ale obstawiam że powrót do fentanylu dawałby ci jakąś tam namiastkę satysfakcji, do czego oczywiście nie namawiam, gdyż czytałem o skręcie po tym. Apropo skrętów, to nie chcę sobie nawet wyobrażać co ty musiałaś przejść.
Już wcześniej nie mogłam się ugrzać, a walenie pół grama hery (w różnych postaciach) doprowadzało do kurwicy i bólu głowy. To kurewsko druzgoczące uczucie, zapodać działkę, po której zdechłoby 10 osób, a która nie pozwala Ci nawet zasnąć. Degraduje Cię nie brak fazy, a poczucie bezradności. Fent też nie pocieszył zbyt długo, jakieś 2 miesiące zabawy. Dawkowanie od 5mg do 40mg, a i więcej w gorsze dni. Potem miksy fnt+H i inne.

Jeśli pytasz o moje uczucia, związki, emocje, miłość itp. pierwiastki żywota człowieczego, to wiedz, że jest to równia pochyła. Myślę, że najważniejsza rzecz, która jest punktem wyjścia dla wszelkich rozważań, to fakt, że żyję w otwartym związku. Inaczej to wszystko nie mogłoby się utrzymać. Jeśli piszę, że jestem z kimś od 7lat, to mówi to samo za siebie, raczej nic nie muszę dodawać. Ważne - jestem w związku z osobą całkowicie trzeźwą, która kontaktu z narkotykami nie miała, poza załatwianiem do nich dostępu. Historia jest jeszcze bardziej zagmatwana i nie będę jej opisywać, mało kto by uwierzył. Samo łączenie Blue Berry z pojęciem "miłość" jest dla wielu tutaj abstrakcją i mają rację, bo ja nie darzę nikogo miłością, tylko tworzę specyficzny rodzaj więzi, która może mieć różnoraką postać. Najczęściej nie "kocham", a "wielbię", fascynuję się lub czuję pociąg do fizyczności, bądź charakteru.

Pytasz o wyprucie emocjonalne. Ono jest nieuniknione na dłuższy dystans. Tym bardziej w przypadku osoby z chorobą afektywną jednobiegunową, czyt. depresją endogenną, która od urodzenia jest pozbawiona części neuroprzekaźników i nie jest możliwe jej wyleczenie. Jeśli to połączysz, otrzymasz mieszankę, która odporna jest na słowa, czyny i wpływy, które docierają zewsząd. W ten sposób można nieustannie napieprzać do przodu, póki nie padnie się na ryj. Ludzie są złudzeniem, wypowiadane przez nich słowa nie wnoszą niczego nowego, więc ja również nie wymagam od siebie więcej. To wszystko już było. Powielacie schematy, które czyta się ze znużeniem. Z drugiej strony, ta mieszanka jest wyjątkowo skuteczna w degradowaniu innych osób. W związku z tym wpierdoliłam dość spory odsetek osobników (z tego forum i spoza) w opiaty, własnoręcznie i wciąż czekam na przypływ poczucia winy, który nie nadchodzi. Niestety, niektórzy z nich już gryzą ziemię. Młodsi, starsi. Zdechli, bo pokazałam im owoc zakazany, podając ciasteczka z jagodami na deser. Dali się skutecznie zmanipulować i wykorzystać do granic możliwości, za co z serdecznością dziękowali. Czy to jest sprawiedliwe? Nie jest, bo oni są martwi, a ja wciąż żyję i radzę sobie 100 razy lepiej od przeciętnego kodeinisty, który sra w gacie, bo antidol podrożał, a Pani w aptece krzywo na niego spojrzała.
dodatkowo mówisz, że sztuką było się dostać na tą uczelnie.
Jak wymagają od Ciebie ponad 200pkt z matury, to rozkładasz ręce i zastanawiasz się, skąd, kurwa, masz je wziąć.
Obstawiam, że wtedy miałaś złote lata grzania, opowiedz coś o tym. ;)
Opowiadałam. Kiedyś tego poszukam. Albo nie. Sam rusz obszczaną dupę i wykaż się odrobiną zaangażowania.
Ogólnie ja od małego interesuje się elementem patologicznym i uzależnieniami, a ty kochana jesteś perełką, której życie nad wymiar mnie fascynuje. Pierwszy raz mam okazję prowadzić dialog z kimś takim jak Ty. Także wybacz gradobicie pytań.
Nalej sobie wody do szklanki, wrzuć lód, poczekaj aż się roztopi i pieprznij sobie szklaneczką w ten zakłamany pysk, bo pieprzysz. Zgaś światła fleszy, jesteśmy w rowie, tu nie ma światła.
to co najlepsze w narkotykach jest już za Tobą. A przed Tobą stoi wspaniały świat, którego przez lata nietrzeźwości nie dostrzegałaś i nie doświadczyłaś. W dodatku wraz ze wspaniałą przyszłością, która daje nadzieję na normalne życie i funkcjonowanie.
Styl monarowski. Zacny.
Serio, gdybym nie widział jak ciśniesz po innych w tasiemcu i jaką suką potrafisz być, to chyba by mi się serce krajało.
Ło Boziuniu. Nie płacz, skarbie.

Btw. jak Ty zaczynałaś? I jakim cudem dopuściłaś do tak szybkiego zwraczenia? Przecież ty masz tylko 22 albo 23 lata, jesteś o rok starsza ode mnie, a to co przeżyłaś to jakaś masakra jest. Sam doświadczyłem, że inteligencja nie idzie w parze z mądrymi decyzjami, no ale kurwa opiatów, mimo że najprzyjemniejsze, zawsze bałem się jak ognia. Prawdopodobnie przez to, że kiedyś byłem mocno wjebany w amfe. W całej mojej karierze nigdy nie dopuściłem do skręta pełną gębą, a zaliczałem ciągi na morfinie iv, tramalu i innych. Musiał Ci ktoś bardzo szybko pokazać opiaty, za nim zdążyłaś się sparzyć na czymś słabszym.
Odkąd jestem na tym forum, zastrzegam, że nie napiszę, jak doszło do mojego uzależnienia i tego się trzymam. Jedyną osobą, która wie, jest oxan. Jeśli chcesz, możesz go spytać. Już widzę, jak przyjmuje Cię z otwartymi ramionami.
Uwaga! Użytkownik Blue_Berry jest zbanowany na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 1505 / 159 / 0
Oj to, to, w pewnym momencie jest już tak, że zadna działka nie zadowala, Ile razy waliłem setkę za setką majki. żeby coś miłego dłużej niż przez 15 sek poczuć, a tu chuj. Jedyne co można sobie zafundować, to porażenia ośrodka oddechowego, jak wiadomo jego tolerancja na opiaty rośnie znacznie mniej, niż tolerancja na działanie przeciwbólowe, czy euforyczne, tak samo mam z herą własnej produkcji z tabletek, robe ją tylko ze względu na oszczędność. Fentanył - nie raz najebałem sie do odcięcia, przyjemności niewiele.
Spożywam tylko tyle, żeby nie było gila.
Taki los starego opiatowca.
B.B., Ty to miałaś fajnie, wystarczyły Ci punkty z matury. Ja na studia, nie jedne zresztą, musiałem zdawać egzaminy, zwłaszcza na pierwszy kierunek, dosyć oblegany (ponad 6 osób/miejsce), jakoś się dostałem.
Je ne regrette rien.
God Fuck USA
Prawica jest bardziej odrażająca od obrzyganej :kotz: , psiej kupy leżącej na trotuarze.
PiS-ory brudne liżą wory, a Kukizowcy i narodowcy pałają miłością do cipy owcy.
KORWiN vs. Nowoczesna: bitwa dwóch gówien w sedesie.
  • 13 / / 0
Blue_Berry pisze:

3. Studiuję stacjonarnie. Studia zaoczne w przypadku medycyny to rzecz dla mnie niezrozumiała. Dlaczego miałabym studiować zaocznie, mając pod nosem jedną z lepszych uczelni w Polsce? Studia dzienne to najlepsze rozwiązanie, mimo że doprowadzają mnie do wycieńczenia psychicznego i fizycznego, jednakże - właśnie na tym to polega.
Nie istnieje zaoczna medycyna, tylko niestacjonarna - wieczorowa (która różni się tylko tym, że za rok płaci się 20k).
Blue_Berry pisze:
Ciężko utrzymać to samozaparcie i walczyć o swoje, gdy każdy dzień sprowadza się do wpychania w żyłę trucizny za trucizną. Są gorsze i lepsze momenty, ale 3-4 lata temu było nieporównywalnie lepiej i to zupełnie naturalna rzecz. Najgorsze wyniki w nauce miałam w tamtym roku, jednak m.in dzięki oxanowi, udało się sprostać problemom i wyjść na prostą, za co bardzo mu dziękuję. Powiedział coś, co było ważną wskazówką i pozwoliło mi zdecydować.
Ja właśnie mam teraz problem braku motywacji, a pewnie dobrze wiesz, że zrobienie sobie jakichkolwiek zaległości na takim kierunku daje się bardzo we znaki, jak II, III terminy się kumulują a nie ma siły żeby się za coś wziąć porządnie. Także, jeśli możesz to podziel się złotą radą

.
rozz pisze:
Medycyna to ten kierunek, który ma nie tylko kształcić ludzi, ale również ich wyselekcjonować. Z tego powodu co semestr odpada kilka osób, a część przechodzi dalej, część zmienia kierunek, część całkowicie rezygnuje i odchodzi. Od początku trzeba mieć świadomość na co się piszesz, jeśli brakuje Ci talentu i siły, to nie próbuj zaczynać, bo polegniesz na starcie. Moją domeną jest to, że cokolwiek przeczytam - zapamiętuję natychmiastowo.
Nie zgadzam się z tym. Selekcja to jest na pierwszym roku, odpadają Ci, którzy nie potrafią się przestawić, że trzeba samemu się uczyć, a na pierwsze koło z osteo wiesz ile jest. Ludzie sami rezygnują, żadko kogoś wywalają. Potem jest tak, że wracają i niektórzy całkiem nieźle sobie radzą. Na wyższych latach są warunki, bo trafiło się na złego asystenta, nie miało się szczęścia, albo człowiek się po prostu nie wyrobił z nawałem.

A jak u Ciebie z zabiegowymi sprawami? Na trzeźwo czuje się jakbym uczyła się zupełnie nowych rzeczy niż podczas tych samych czynności podczas lekkiego upierdolenia. Nie dziwnie się, że chirurdzy łoją ostro.
  • 2652 / 379 / 0
Niestety, nie jest tak, jak myślisz, dziadziu. Punkty z matury z przedmiotów rozszerzonych to pierwsze kryterium, które pozwala podjąć postępowanie rekrutacyjne, które oczywiście opłacasz, niezależnie od tego, czy zostaniesz przyjęty.

Następnie rozmowa wstępna, egzaminy wprowadzające. Na wydziale lekarskim jest 50 miejsc i 50 kandydatów na jedno.

PS: gdybyś chciał wiedzieć skąd takie dane - co roku na liście rekrutacyjnej widnieje prawie 2500 nazwisk ;)
Szczerze żałuję, że nie żyłam 30-40lat temu, kiedy większej liczbie osób zależało na zdobyciu zawodu w szkołach zawodowych, a nie na kształceniu się na uczelniach wyższych, przez co liczba kandydatów na uczelnie nie była tak wysoka jak obecnie, gdzie rodzice wysyłają wszystkie swoje dzieci na studia, bo brzmi to dobrze, gdy opowiadają sąsiadom.

@up

Wiedz parę rzeczy:

Musisz mieć wspaniałą uczelnię, skoro studenci sami odchodzą, a nikt ich nie wypierdala na zbity pysk.
Musisz mieć cholernego pecha, że nie radzisz sobie z ogromem nauki.
Nie zamierzam udzielać Ci żadnej rady.
Nie obchodzą mnie Twoje problemy, ani to jak radzisz sobie z godzeniem ćpania z nauką.
Robisz offtop, na który odpowiadam z czystej uprzejmości.
Twoja niewinność i lekka niepewność bawią mnie. Rób to dalej.

Tutaj warn
Uwaga! Użytkownik Blue_Berry jest zbanowany na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 64 / 3 / 0
B_B, o tych twoich dawkach to nie chcę nawet myśleć. To co ty piszesz, można odebrać jako czystą głupotę. Miksy fent + h? Każdy człowiek, by się po tym przekręcił, te substancje podawane razem, chyba bo ręki sobie uciąć nie dam, się wzajemnie wzmacniają. Po coś ty se to sama na własne życzenie robiła? Przecież do kurwy nędzy jako osoba inteligentna, musiałaś sobie zdawać sprawę z tego co nastąpi. I tutaj już nie mówię o samym zażywaniu opiatów, a waleniu pojebanych ilości. Na dodatek, ty miałaś pewnie acetylowaną herę, na której widok większości brałniarzy pierwszy raz od paru miesięcy staje, a nawet wysrać się mogą. Samej sobie? Masochizm? Zamiłowanie w samodestrukcji?

I kolejny raz się nie pomyliłem, mówiąc że uczucia nie są w stanie się przebić przez tą warstwę opiatów. I tutaj jeden wniosek, nie czujesz się zgrzana, bo już nie pamiętasz jak to jest być NIEzgrzaną. Gadka monarowska, tak wiem.

I tu, w ostatnim akapicie przed cytatami, moja droga już bardzo pierdolisz. Gorzej niż potłuczona. Okej, masz to ChAD, okej ciężko Ci jest, okej ludzie Cię nie akceptują, ani ty ich, okej nie możesz się z nimi dogadać. No ale bez przesady, idzie z tym żyć nie waląc po 40mg fenta na strzała. Usprawiedliwiasz tutaj swoje zachowanie, które było pewnie niejednokrotnie bardzo podłe, a nawet kurewskie. Ale tak już jest w tym świecie, że silniejszy musi wykorzystać słabszego, sprytniejszy głupszego, no a ćpun trzeźwego. A że słowa ludzi nie wnoszą nic do życia, to się zgadzam, ale że ty wobec tego, że ich słowa są bezwartościowe, od siebie również nic nie wymagasz. To już kurwa kompletnie się kupy nie trzyma. W sumie to niepotrzebnie zadawałem to pytanie o regres umysłu.

Później już więcej sensu w tym akapicie jest. Podobnie jak Ty pokazałem wielu osobą jakieś tam substancje, celowo używam słowa pokazałem bo tak to wygląda. I chociaż obecnie są oni uzależnieni, to ja tylko im to "pokazałem". Nikogo nigdy w nic nie wjebałem, bo niczyim mózgiem nie jestem, oni sami podejmowali decyzję. Podobnie jest w twoim wypadku. Bardzo wygodne wytłumaczenie, prawda ? ;) A co do sprawiedliwości i kary za "GRZECHY", czy wyrzutów sumienia to weź mnie nie rozśmieszaj. Nie wierzę, że jesteś aż tak naiwna, by wierzyć w to co ty wypisujesz.
Ważne jest tylko to, że ty żyjesz, a oni nie. TY>ONI Nie piszę już o twoich możliwościach i perspektywach po ukończonej medycynie, bo znowu mi wyjedziesz z monarowską gadką ;).

Co do dalszej części, to rozumiem jak ciężko było się dostać na te studia. Zdaję sobie sprawę z tego co to jest medycyna i czego tam wymagają. Jednak, dziewcze, jaką obszczaną dupę? Ja do ciebie jak człowiek po przyjacielsku się zwracam, więc odpuść sobie wszelkie tego typu zabawy, bo nie po to tu piszę by się z Tobą wyzywać.
Nalej sobie wody do szklanki, wrzuć lód, poczekaj aż się roztopi i pieprznij sobie szklaneczką w ten zakłamany pysk, bo pieprzysz. Zgaś światła fleszy, jesteśmy w rowie, tu nie ma światła.
Wreszcie zrozumiałem to stado hejtujących Cię osób :D. Jaki zakłamany, co ty o mnie wiesz kobieto? Od pierwszej klasy podstawówki zadawałem się tylko z patalogicznymi znajomymi, albo zrządzenie losu, albo świadomy wybór ośmiolatka. Upodabniałem swoje zachowania do nich, jednocześnie wychowując się w rodzinie gdzie nigdy niczego nie brakowało, nikt nie pił, wszystko było jak najbardziej ok. Zacząłem brać narkotyki w wieku dwunastu lat, wtedy spróbowałem amfy, trawy, kodeiny, acodinu i innych. Nie dlatego, że miałem dwubiegunówkę, czy jakiekolwiek problemy. Po prostu mnie fascynowało to podwójne życie, ukrywanie czegoś, takie tabu, wtajemniczenie. Później w liceum już, bo całe gimnazjum sporadycznie jarałem i dużo piłem, zainteresował mnie mechanizm uzależnienia, świadomie wpierdoliłem się w trawę, później w amfę. I przez te wszystkie lata, całej mojej edukacji zawsze miałem przy sobie kogoś kto pochodził z patologii. Przypadek? Powszechność? Fakt, że mieszkam w bloku? Przecież miałem do wyboru normalnych znajomych, jednak zawsze wolałem tych "innych". I do tej pory wybieram ludzi ciężko doświadczonych przez los, z nimi najłatwiej mi się dogadać i złapać kontakt. A więc nie nazywaj mnie zakłamanym, bo to jest szczera prawda co piszę. Co do rowa, światła itp. to może nie będę się wypowiadał. Jak to mówią punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia. Gdy patrzę na Ciebie, faktycznie jesteś głęboko w dupie. Gdy ty patrzysz na mnie, to w sumie jest czego pozazdrościć ;).
  • 2652 / 379 / 0
Widzisz, jeśli chodzi o akceptację środowiskową. W świecie opiatowców jest to trudne o tyle (jak i w przypadku innych substancji), że tracisz jakiekolwiek tematy do rozmowy z ludźmi trzeźwymi. Szuka się ludzi, którzy biorą, którzy biorą to samo i mają podobne poglądy. Którzy mają coś do powiedzenia w tym temacie i znają ten rodzaj cierpienia, którego prosty człowiek z ulicy nie pojmie swoim wąskim umysłem. Osobiście nigdy z nikim nie ćpałam opiatów i jestem daleka od uprawiania wspólnych tripów. Nie mniej jednak, było sporo sytuacji, kiedy to ja patrzyłam jak ktoś bierze lub sama mu podawałam, mimo to nie pozwalałam na to, żeby ktoś obserwował mnie podczas grzania (poza tym, z którym mieszkam i o którym mówiłam wcześniej). Nie uważam, aby widok osoby dającej sobie w żyłę był czymś ciekawym dla odbiorcy.

Jak ktoś kiedyś powiedział: patrząc na osobę podającą sobie opiaty, czułbym to samo, co patrząc na osobę, która ucieka.

Jeśli chodzi o zabójcze dawki - są tu/byli tacy, którzy brali dwa razy większe, w kosmicznych miksach, a mimo to przeżyli i mają się dobrze. W pewnym momencie przekracza się próg zdawania sobie sprawy z konsekwencji, które znikają, tak samo jak pamięć o trzeźwości. Nie zależy Ci na czymkolwiek, co jest bezpośrednio z Tobą związane, bo zatracasz ostatnie, co masz - siebie samego. To prawda, nie pamiętam jakie to uczucie, być trzeźwą, ale często wydaje się, że to właśnie ten stan, w którym jestem i to dopiero jest niezła iluzja. Można w niej trwać latami i nigdy się nie obudzić.

Byłam ciekawa, jak zareagujesz na podsuniętą wizję choroby. Twoja interpretacja nie wybiega poza schemat, podobnie jak reakcja na małą szpileczkę, która nie była wyjątkowo ostra, a jednak zapragnąłeś wytłumaczyć się ze swoich poglądów i przyjąć pewną pozycję. Opisałeś mi kawałek swojego życia, którym nie jestem zainteresowana, tylko po to, aby zrobić porównanie i wysnuć wniosek, znany wszystkim tu obecnym. Podłapałeś nawet myśl, że sprawia mi radość "władza" nad osobami, które wpierdalam w uzależnienie lub że zdaje mi się, że taką władzę mam, że istnieje tu jakakolwiek przewaga. Mógłbyś tak filozofować jeszcze długo, zastanawiając się, co mną kieruje lub co sobie ubzdurałam, co chcę pokazać, czy to pozoranctwo, czy zagubienie lub czy też zależy mi na jakimkolwiek wizerunku.

Pamiętaj, że nie istnieje siła w nałogu, istnieje tylko silny nałóg. Zaparcie i wiara w to, że można coś osiągnąć, będąc uzależnionym, nie są podyktowane trzeźwymi instynktami. To urojenia chorego mózgu, który sam nie jest w stanie się uleczyć.
Ostatnio zmieniony 21 maja 2015 przez Blue_Berry, łącznie zmieniany 2 razy.
Uwaga! Użytkownik Blue_Berry jest zbanowany na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 22 / / 0
W związku z tym wpierdoliłam dość spory odsetek osobników (z tego forum i spoza) w opiaty, własnoręcznie i wciąż czekam na przypływ poczucia winy, który nie nadchodzi. Niestety, niektórzy z nich już gryzą ziemię. Młodsi, starsi. Zdechli, bo pokazałam im owoc zakazany, podając ciasteczka z jagodami na deser. Dali się skutecznie zmanipulować i wykorzystać do granic możliwości, za co z serdecznością dziękowali. Czy to jest sprawiedliwe? Nie jest, bo oni są martwi, a ja wciąż żyję i radzę sobie 100 razy lepiej od przeciętnego kodeinisty, który sra w gacie, bo antidol podrożał, a Pani w aptece krzywo na niego spojrzała.

Tylko ci się wydaje że kogoś w coś wjebałaś. Musiał mieć do tego skłonność skoro zaczął i pozostał w nałogu. I tak by spróbował. Ja np. jestem abstynentem i nikomu nie udało się mnie zmusić do alkoholu. A kodeinę biorę sobie raz na miesiąc dwa i tylko kiedy mam wolną chatę i dobry nastrój.
  • 1505 / 159 / 0
B.B w moich czasach za dobre stopnie na świadectwie maturalnym też były punkty, które ułatwiały dostanie się na studia, przy czym max. suma punktów to było kilkanaście, dokładnie ile, to już nie pamiętam, punkty dostawało się za stopnie na maturze (czwórkę - 1, piątkę - 2), za wyniki egzaminu wstępnego i za coś co nazywano punktami "za pochodzenie" (dostawali je kandydaci z rodzin robotniczych i rolniczych, ja niestety takich nie dostałem). Tak, że i w liceum trzeba było się wykazać i na egzaminie też.
Miałem to szczęście, że chodziłem do najlepszego liceum w moim mieście (zarazem jednego z najlepszych w kraju, zawsze znajdującego sie w piątce najlepszych wg. klasyfikacji "Perspektyw") tak, że egzaminy przebrnąłem bez wielkich stresów, bagaż ze szkoły zaprocentował.
Jeśli chodzi o środowisko, w którym się obracam, B.B., to nie ma w nim nikogo kto by przyjmował opiaty, ba, nikogo, kto przyjmowałby jakieś inne używki niż tytoń i alkohol, a przyjaciół mam sporo. Tylko na obrzeżu przewijają się jakieś osoby pobierające opiaty.
Być może jestem wyjątkiem.
Je ne regrette rien.
God Fuck USA
Prawica jest bardziej odrażająca od obrzyganej :kotz: , psiej kupy leżącej na trotuarze.
PiS-ory brudne liżą wory, a Kukizowcy i narodowcy pałają miłością do cipy owcy.
KORWiN vs. Nowoczesna: bitwa dwóch gówien w sedesie.
ODPOWIEDZ
Posty: 3542 • Strona 156 z 355
NarkoMemy dodaj swój
[mem]
Artykuły
Newsy
[img]
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii

Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.

[img]
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie

Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.

[img]
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany

Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.