05 września 2020zolpi pisze: Ewentualnie lekami narkotycznymi, czyli syntetycznym narkotykiem.
Czyli, wieksza cześć używek jest leki narkotycznym tak? Bo są syntetycznymi narkotykami
05 września 2020zolpi pisze: Ii uwierz mi, wolę swoje oxy i morfinę w szkle, które są czyste niż brudną heroinę. To chyba jeszcze nie mój etap. Mam 21 lat i ejscze trochę nadziei w sobie. I powiedz - morfina, oksykodon, fentanyl, to nie są narkotyki, tylko leko leki Twoim zdaniem? Ewentualnie lekami narkotycznymi, czyli syntetycznym narkotykiem. Ale wjebać brud z ulicy w kabel to jest odwaga i moc. Pierdolnąć na squatcie w sześciu z jednej igły.
05 września 2020HitlerPremier pisze:Całości nie ma sensu już cytować, wybrany fragment tylko.05 września 2020zolpi pisze: Ewentualnie lekami narkotycznymi, czyli syntetycznym narkotykiem.
Czyli, wieksza cześć używek jest leki narkotycznym tak? Bo są syntetycznymi narkotykami
A wiec odmowilem kupna oxy od ziomka, ktory sam mi proponowal i naciskal na kupno. Warto dodac, ze jestem na 3cim dniu detoxu takze pokusa byla spora....
Mam calkiem spore grono znajomych natomiast opio zawsze biore sam bez zadnego towarzysza.
Dodatkowo jestem z dziewczyna od 4 lat, ktora jest totalnie anty-narko. Czy to moralne ocencie sami.
Konkludujac nie wiem gdzie i z kim sie obracasz, ale moi znajomi nie maja zielonego pojecia w tych tematach.
Ten sposób był dla mnie znacznie lepszy bo nie pojawiła się depresja poodstawieniowa, która powodowała że wracałem do ćpania. Teraz trzeba wytrwać w postanowieniu, ale myśle że będzie to prostsze bo powoli przyzwyczajałem się do życia, w którym nie jestem cały czas naćpany (od 300mg i poniżej przestałem czuć jakiekolwiek działanie kodeiny).
Zauważę tu, że oczywiście 'wolę' morfinę czy już od biedy jedzone oxy jako że IV nie daje mi nic specjalnego, ale już dawno nic tak mi nie przeryło psychiki jak właśnie heroina, nawet jak nie spełnia moich oczekiwań i WIEM, że nie spełnia, co nie przeszkadzało mi w dokonywaniu cudów gospodarki pieniędzmi i obietnicami, by zdobyć kolejną dawkę, mimo opcji na wszystko poza, jak na złość, morfiną. heroina nie jest dla mnie tak "pełna" jak morfina w spektrum działania, tzn. nie jest gorsza, jest po prostu inna. A mimo wszystko, będąc 'zadeklarowaną' morfinistką, nie zrobiłabym wielu rzeczy i nie podjęła decyzji, jak w ciągu heroinowym. Ba, nawet skręty z majki bywały o wiele większe, tak mi się wydaje! Ale po prostu tak zaobserwowałam i chyba kiedyś czytałam coś podobnego.
Więcej się pomęczyłam przez te dni, niż nagrzałam, tak w sumie. Znacie to - strzał, kilkanaście (!) godzin przerwy, pół nocy też bez, dopiero koło trzeciej rano strzał. Czyli co chwila skręt hop, skręt siup. Zauważyłąm natomiast coś, na czym opieram jedyny filar swojej nadziei - jak już zeszłam z napierdalania heroiny IV 6 razy dziennie czy te moje "minimum 4 razy, bo co 6h", to z każdym 'czasookresem' gdy skręt już się zaczynał, stawał się on proporcjonalnie mniejszy do tego, jak mniejsze dawki i rzadsze przyjmowałam. Ale boję się, że na tym słynnym trzecim dniu walnie z zaskoczenia, uśpienia, i to z full pakietem w stylu wymiotowania żółcią (czym innym, skoro woda mi też nie wchodzi, a owocków itepe nie ma?) i tym, czego boję się najbardziej, czyli nie smrodem, potami, malarycznym poczuciem gorączki w głowie i wrażliwością na wszystkie bodźce jak na badtripie psychodelicznym, a przymusem ruszania, niemożnością położenia się na minut pięć.
Gdyby wszystko poszło tak, jak planowałam, to dziś miałabym... ósmy dzień. I to wliczając jakieś tam poślizgi, bo że wszystko wyjdzie mi idealnie to nawet nie liczyłam. Wiem, że nie ma usprawiedliwienia i że to mój mózg po prostu robi mnie w chuja, ale... Ale. Najlepszym wyjściem byłoby, hm, gdyby przyśniło mi się, że uda mi się szybko dokonać wymiany na aktualnie potrzebne rzeczy, tj. gotówka [NIE JEST TO ŻADNA OFERTA, naprawdę proszę nie pisać, i tak teraz nie czytam PW/telefonu bo... wiadomo], ale ten plan niechybnie pierdolnie... A może nie? Gdybym jeszcze odtruwała się sama, ale dwie skręcone osoby na jednym duwosobowym łóżku to stanowczo za dużo. Jak jedna się pogodziła i przestała odpierdalać, to druga zaczyna ją nakręcać. Ale w takich warunkach muszę, bo innych póki co nie mam, a szpital - ha, szpital! - w tej chwili nie wchodzi w grę z przyczyn oczywistych + żaden ze mnie VIP, by być przyjętym ot tak.
No dobra, to będę pisała, czy uderzyło z siłą przyczajonego tygrysa, czy to taka rozwleczona, powolna agonia. Czy też może w miarę bezobjawowo (RAZ mi się to w życiu zdarzyło i nie doceniłam) i jutro napiszę, że w nocy nie miałam kołowrotka i udało mi się na minimum 4h usnąć. Oby. Jak mam tak dokładnie policzyć, to wczoraj o godzinie ~15 nastąpiło goraczkowe płukanie wat które nic mi nie dało, na szczęście pirogena też nie. A z "normalnych" dawek liczonych jako jedna standardowa działka, to wczoraj o godzinie ~6.
Już nie mam siły. Co innego, jak WIESZ, że jest i finansowo dajesz radę, a co innego, jak co jakiś czas męczysz organizm nagłymi powrotami i potem 2-3 dni cierpienia i na 3 dniu cudownie coś się pojawia. Poza tym, zgodnie z prawem Murphy'ego, jak już miałam jakiś czas na czysto, to zaczęło mi się sypać zdrowie. Ale podobno to klasyka, że u ćpunów problemy zdrowotne zaczynają się po [sic] wytrzeźwieniu.
Swoją nieobecność "w życiu" jakoś wytłumaczę do przyszłego poniedziałku, ale w poniedziałek to w najgorszym razie będę musiała dokonać autoreanimacji trupa. Boję się, bo przy schodzeniu z fentanylu - co prawda z o wiele większych dawek i częstotliwości - te jebane nóżki, RLS, na szóstym dniu były obecne w całym swoim majestacie.
Dobra, kończę. Ale chociaż ten magnez to by się przydał... No nic, wlokę się parzyć rumianek.
to satisfy total need. Because you would be in a state of total sickness, total possession, and not in a position to act in any other way.
Mnie też to czeka, ale w mniejszym natężeniu niebawem.
W ogóle przestańcie te waty zbierać, po co kusić pirogen dla smyrania, to i tak zgięcia nie zaleczy. Chyba, że kilo takiej waty. Ja zaczęłam je połykać po każdym strzale, bo potem syfiaste akcje płukanek, pirogen częsty gość,kiedys mnie tak mocno wygrzało, że było to tragiczne na równi ze skrętem, lecz trwało choć znacznie krócej. Raz widziałam jakąś postać w drzwiach i byłam pewna, że śmierć po mnie przyszła, patrzy i czeka aż mnie wytelpie do ostatniego uderzenia oszalalego serca.
A z tym traceniem zdrowia po odstawieniu to global issue. Alkoholicy to samo, organizm chyba jest zbyt zajęty przetwarzaniem toskyn na bieżąco w ciągu, jak może sobie z tym odetchnąć, to od razu odpala zaległe zapalenia i inne takie przyjemności wątpliwej jakości.
Opisała życie w Norwegii. "Narkotyki są tanie, a państwo opiekuńcze"
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii
Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie
Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany
Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.