@Mordarg Teraz średnio 4-6mg klona. Na początku wspomagałem się dodatkowo neuroleptykami: Lewomeprometazyna(Tisercin) i Kwetiapina(Ketilept) na sen i żeby wyciszyć myśli. Mogę zażywać równie dobrze 3mg klona i też da się przeżyć. Na początku do 6mg klona dodawałem w ciągu dnia Pregabalinę 300 lub 450mg/doba + wspomniane neuroleptyki.
Niewazne czy grzejesz thiocodin czy fenta, odliczaj sekundy do kiedy poczujesz ten bezsens na skrecie :p
wtedy z gorki.... na samo dno
ja latam
02 marca 2020snoopdogg pisze: @psychogenius Tylko, że Ty brałeś here. Tramal ma się do niej nijak. Tramca można jeść latami i nie pierdyknąć o tzw. dno.
@Mordarg Teraz średnio 4-6mg klona. Na początku wspomagałem się dodatkowo neuroleptykami: Lewomeprometazyna(Tisercin) i Kwetiapina(Ketilept) na sen i żeby wyciszyć myśli. Mogę zażywać równie dobrze 3mg klona i też da się przeżyć. Na początku do 6mg klona dodawałem w ciągu dnia Pregabalinę 300 lub 450mg/doba + wspomniane neuroleptyki.
Ogólnie to trochę boję się, że kompulsywnie wyćpam te leki, heh.
Pierwsze 2 miesiące: 40mg dziennie
Potem 1 miesiąc: 40-80mg dziennie
i ostatni miesiąc: 80-160mg dziennie
Detox szpitalny nie wchodzi w grę. Szybko zszedłem do 3x 20mg i po 3 dniach dzisiaj mam dzień 0. Nie mam wenflonów, ani żadnych leków poza trochę benzo, pregabaliną i ibuprofenem. Łykam benzo na sen [tu też jestem wjebany].
Już w ost. dniach tych co brałem 3x20 byłem mocno rozdrażniony, uczucia zimna i gorąca, zimne poty, rozdrażnienie, ból głowy. No i takie rozbicie i słabość całego ciała jak przy grypie. Najgorszy jest ten RLS / non stop ruszanie nogami, napinanie łydek i stóp, wieczorem szczególnie. Wtedy mam takie wkurwienie, że 5 minut nie da się wyleżeć, "minuty stają się godzinami" to idealne określenie od DexPL na to. Wieczorem biorę benzo żeby zasnąć. Trzymajcie kciuki...
Los i przyzwoitość ludzka (acz z jednej strony... tak, piję tu do kogoś, "stara gwardia" dała dupy o wiele bardziej niż "młoda" próbując wyjebać mnie "zapominając" o długu ośmiomiesięcznym do którego nie naliczyłam już nawet odsetek, chodząc kanałami niczym szczur, nie odbierając telefonów z pewnych numerów ale odbierając jednocześnie z innych; to słabe, gdy "czekaj, dam ci kogoś" staje się jedyną formą kontaktu... i tracąc przy tym okazję na intratne opcje - sorry, prosić nie będę - mnie i znajomą ze starych lat, nieładnie, że nie wspomnę o seksualnym mitomaństwie i opowieściach o dosłownym wyjebaniu sianych na mieście zrodzonym może z mokrych snów i wywołujących niesmak u wspólnych znajomych, którzy choć trochę znali mnie i drugą osobę) sprawiły, że jak kończyłam już opko MST, to wpadły mi w ręce ze dwie dawki F, raczej takie półtora i to naciągane półtora, no ale wpadły. Bałam się, że to zresetuje mój 'progress'. W cudzysłowie, bo nie liczę na postępy; a to, że zaczęłam łykać sertalinę po wykończeniu zapasów fenta, to raczej takie moje feeling-good-placebo.
Było... Cóż, jak obudziłam się z letargu koło czwartej nad ranem pierwszego dnia, kilkanaście godzin od podania ostatniej dawki majki z odrobiną pozostałego fenta, to zaczęłam w myślach szukać liny i formować stryczek, bo IRL nie miałabym na to siły. Wstałam i zatoczyłam się niczym pijana, błędnik był okej, po prostu nie miałam siły. Znalazłam wenflon (szary, a nie różowy; cud, mały uśmiech losu) i uzupełniłam elektrolity w najszybszy sposób, wodę także, nie postawiło mnie to na nogi, ale na pewno pomogło; zniknęły 'spięcia prądem' na które pomaga magnez w dużych ilościach. Anyway, wracając do przebudzenia... Przez moment nie wiedziałam, gdzie jestem, co się stało i czy, za przeproszeniem, zlałam się w łóżko, czy to mój pot; ale doszłam do wniosku, że jedynie pot może tak śmierdzieć, albo wydawać się takim przy nadwrażliwości zmysłów. Ręce wygięte boleśnie w drugą stonę, całe ciało wstrząsane jakimiś paroksyzmami, rozpierdol w głowie, nawet nie będę tego opisywać. O dziwo, metadon podziałał całkiem nieźle - w połączeniu z alprazolamem (2x4mg, 4-0-4, klonazepamem (tu bardzo różnie, w pierwszy dzień 10mg rano, dziś 3mg) i baklofenem (100mg, 50-0-50 dziś, w pierwszy dzień 100-0-50 właśnie.
Nie spałam dziś, ale to przez zaczytanie, bez rowerków, acz z zachowaną wyostrzoną percepcją muzyki; byłam w stanie czymś się zainteresować, a wczoraj nawet zrobiłam sobie megagorącą kąpiel (naprawdę warto się zmusić, mięśnie i nos nam podziękują) i po wzięciu porannej, największej (drugą dawkę biorę pod wieczór, taką mini-mini jak na mojątolerkę, podtrzymującą jedynie działanie pierwszej) dawki syropu poczułam przez moment przypływ motywacji, odpływ beznadziei i generalnie zadziałał o wiele lepiej, niż gdybym zastosowała go 'na ostro' po fentanylu. Z mojego doświadczenia wynika, że metadon niestety nie radzi sobie tak dobrze z odstawkami syntetyków oraz pół-syntetyków, niestety na kompot działał idealnie, ale to nie te czasy; na morfinę też i to mogę potwierdzić, nawet w ilościach 1g+ iv.
Miałam nawet siłę ubrać się i iść na spacer w butach na koturnie, nie zaliczyłam wypierdolki, błędnik wrócił do siebie, ja też; posiedziałam sobie na ławce i raz jeszcze (po raz który...?) zdziwiłam się, jak obce wydają mi się w tym stanie miejsca, które normalnie mijam w kokonie swojego uzaleznienia. Interakcja z kasjerem, gdy kupowałam energetyka (tak, sic, energetyk w tym stanie) okazała się wyzwaniem, jeśli chodziło o patrzenie w oczy, bo dalej miałam je rozjebane jakbym wracała z imprezy techno i wbrew odświeżonemu wyglądowi i schludnemu strojowi, no nie czułam się świeżo...), była straszna ale jakoś poszło.
Fun fact: metadon rozszerza mi źrenice (zanim zaczęłam brać sertalinę, od zawsze rozszerza, ale oczy przestają łzawić i po tym, poza charakterystycznym uczuciu na żołądku i w trzewiach, poznaję jego 'załadowanie się'. I przez jakieś 20 minut, zanim się załaduje, a jak już go wypiję, to robi się... gorzej. Może to podświadomy lęk, a może faktycznie w moim mózgu odbywa się bitwa pod receptorami godna wspomnienia daty w książkach do historii. ;-)
Gdybym miała DHC, zafundowałabym sobie zejście w stylu fentanyl -> morfina -> jedna porządna dawka fenta i jedno takie "nie wiadomo co" -> ostatnia porcja morfiny -> DHC i tutaj już zmniejszanie byłoby wygodne, może nie musiałabym pakować się w syrop...
Ale to nie tyle pełnoprawny detoks, co raczej duposklejka-poczekajka, więc nie kręcę nosem. Mogło być gorzej, bo dawki fentanylu szły dość siermiężne i z zatrważającą częstotliwością.
W razie, gdyby mój pseudo-detoks (muszę trochę zdrowie podciągnąć, bo wyglądam jak śmierć na chorągwi i przestało mnie bawić noszenie kilku swetrów, by zeszłoroczny płaszcz nie wisiał jak na wieszaku; nawet stopy mi odpuchły/schudły) zamienił się w coś bardziej ambitnego, dam znać. Nie planuje fundować sobie dożywotki na metce, chyba, że dojdę do wniosku, że taki cyrograf pozwoli mi 'w miarę' normalnie żyć, póki państwo będzie karmiło mnie mniamniuśym, lepkim substytutem prawdziwej rozkoszy. Pytanie, co potem i jak z moim glejtem odnośnie grand MAL (benzo na programie), ale u nas przepisują niektórym programowcom klony, więc może i nie byłoby tak źle... Zmienili nam ordynatora, ale mam jeszcze opcję zagadać prywatnie - będę musiała, odżałuję na dwie-trzy wizyty żeby mnie przyjął i pochylił się nad moim przypadkiem, bo niestety młody wiek ('96) nie idzie w parze z łatwą wiarą w brane przeze mnie dawki, mimo, że gdyby pan doktor dał mi działkę do huknięcia przy nim, to spokojnie bym to zrobiła i bez obaw kontynuowała dyskusję, nie spała z krzesła, nie wleciała morda w kartotekę vel historię choroby, nie zaczęła chrapać i nie przestała oddychać.
Ach. I nie mogę zmotywować się do regularnego przyjmowania nootropu, cholina mi się też skończyła, ale mam piracetam w tabsach (legitny, apteka) w szufladzie; 800mg poszło dziś rano w żółtej, wielkiej gale, brain fog mnie wkurwia. Czekam, czy sertalina pokaże pazurki w postaci uboków - przy kilku z nich jestem gotowa natychmiat ją porzucić, ew. przeczekać z nabraniem masy ciała i zaatakować masę wodną furosemidem, bo nie po to wychudłam tak, by teraz na antydepach spaść się jak morświn - i czy będę umiała rozróżnić je od skrętowych dolegliwości.
Nie zalecam nikomu wplatania alprazolamu, klona i jeszcze baklo oraz innych wynalazków w schodzenie czy czasową przerwę. Jak działa na Ciebie bupra, to się ciesz, na mnie po xx razach wykorzystania jej niczym tanią zdzirę nie działa nawet w stopniu "no nie grzeje, ale czuję się w miarę i nie sram po kostkach", może tylko precipa wywołać.
Raz jeszcze - to nie są dawki i substancje dla osób z knajpy kodeinowej, z całym szacunkiem.
Pomyślałam, że skrobnę coś. @tur3k i @surveilled, na razie szanse zabicia się przez fentanyl są zerowe, oczywiście jeśli wpadnie mi w łapy - acz planuje coś innego, nie to świństwo już - to będę pamiętała o ZS przy sertalinie, o możliwości ZS. Ciekawa jestem też wpływu sertaliny na metadon, można znaleźć badanko: https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/10914294
to satisfy total need. Because you would be in a state of total sickness, total possession, and not in a position to act in any other way.
Ja dziś przeżywam "skręt" po 16 dniach brania na zmianę majki 300 p.o i oxy 120/140 p.o ogólnie już biorę opio 8 lat ale zawsze to jest na takiej zasadzie biorę powiedzmy o o 12 rano i potem minimum 24h przerwy albo jak da radę 48 i dopiero kolejna dawka. nie chodze nakurviony non stop. i jak czytam to co Ty piszesz to w wsparty niewielką dawką klona czuję się jakbym miał najwyżej przeziębienie + problemy żołądkowe wiadomo. Takie posty jak twój mocno dają do zastanowienia przed dalszym sie pakowaniem się w to....
17 marca 2020Sawant pisze: Ja dziś zacząłem detox od 4 miesięcznego ciągu na Oxy, oralnie z myciem i rozkruszaniem. Tak wyglądał owy ciąg:
Pierwsze 2 miesiące: 40mg dziennie
Potem 1 miesiąc: 40-80mg dziennie
i ostatni miesiąc: 80-160mg dziennie
Detox szpitalny nie wchodzi w grę. Szybko zszedłem do 3x 20mg i po 3 dniach dzisiaj mam dzień 0. Nie mam wenflonów, ani żadnych leków poza trochę benzo, pregabaliną i ibuprofenem. Łykam benzo na sen [tu też jestem wjebany].
Już w ost. dniach tych co brałem 3x20 byłem mocno rozdrażniony, uczucia zimna i gorąca, zimne poty, rozdrażnienie, ból głowy. No i takie rozbicie i słabość całego ciała jak przy grypie. Najgorszy jest ten RLS / non stop ruszanie nogami, napinanie łydek i stóp, wieczorem szczególnie. Wtedy mam takie wkurwienie, że 5 minut nie da się wyleżeć, "minuty stają się godzinami" to idealne określenie od DexPL na to. Wieczorem biorę benzo żeby zasnąć. Trzymajcie kciuki...
Nie ma to jak wychodzić z opio, ładując się coraz bardziej w benzo ;/ eti biorę jakiś rok albo dwa, ale dawki raczej max 2mg i to do snu...
Jakaś porada na rowerek oprócz benzo? pregę brałem i nie pomaga.
Opisała życie w Norwegii. "Narkotyki są tanie, a państwo opiekuńcze"
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii
Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie
Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany
Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.