...czyli jak podejść do odstawienia i możliwie zminimalizować jego konsekwencje
ODPOWIEDZ
Posty: 1788 • Strona 157 z 179
  • 867 / 252 / 0
Jestem sobie na naltrexonie od tygodnia jakoś (babka w ośrodku przepisała) i może to być wyłącznie placebo, ale póki co opio naprawdę chce się jakoś mniej. Lub raczej te głody są mniej intensywne. Ale to dopiero tydzień, ogólnie trzeźwa jestem od około 6 tygodni - i tyle właśnie zwykle trwają u mnie te "miesiące miodowe". Około drugiego miesiąca się łamię. Czekam, żeby sprawdzić, czy dzięki tym dziwnym tabletkom tym razem uda się przejść kolejny kamień milowy. Najgorszym problemem są dla mnie chyba opio-sny. Silne emocje po nich zostają ze mną do końca dnia.
Raz półgłówka uwierał podgłówek, całą noc doskwierał mu ból,
lecz na zdrowiu ucierpiał w połowie, bo główki miał tylko pół.
Morał: doznajemy przykrości proporcjonalnie do świadomości.
  • 2875 / 95 / 0
Placebo to raczej nie jest, ma on pełne prawo działać, temu przecież właśnie służy.
Jak się na nim czujesz, łagodził coś objawy odstawienie? Widzę, że jest antagonistą receptorów opioidowych, czy to oznacza, że jak go odstawisz skręt się pojawi? sam nie miałem z nim nigdy do czynienia, a to w sumie ciekawa rzecz, zapewne w sytuacji kryzysowej łatwiej byłoby dostać od lekarza to niż np bupre.
"Czuję się gwiezdnie"

Po dzisiejszym robię przerwę
  • 867 / 252 / 0
Wiesz co, ja od dłuższego czasu trzeźwieję (XD), to znaczy jakoś od sierpnia zeszłego roku robię długie przerwy, które kończę jedno/dwu/trzy-razowym braniem, a potem znów wracam do tych moich klasycznych 2 miesięcy trzeźwości. dlatego o objawach odstawiennych nie ma co u mnie mówić, bo mi w takim trybie nie towarzyszą. magiczka dała naltrexon właśnie dlatego, żeby tym "wpadkom" może w ten sposób w końcu zapobiec. ale żebym w ogóle mogła zacząć go przyjmować, to musiałam być czysta od 14 dni. bo mieszanie opio z naltreksonem może wywołać właśnie ponoć jakieś sromotne objawy zespołu odstawiennego.
tak jak mówię, obecnie mam 1,5 miesiąca trzeźwości na liczniku, więc w ciągu kolejnego miesiąca pewnie się przekonam, czy uda mi się przebrnąć dalej. niby głodów nie mam tak intensywnych, a jednocześnie myśli tak głupie jak np. o klepaniu trampka IV nachodzą mnie na porządku dziennym... nie wiem jak to wyjaśnić, myślę o opio, może nawet sporo, ale jednocześnie te myśli zdają się raczej "odległe" (zazwyczaj), a nie jak coś, czego faktycznie miałabym dokonać tu i teraz.

szkoda tylko, że to taka droga zabawka.
Raz półgłówka uwierał podgłówek, całą noc doskwierał mu ból,
lecz na zdrowiu ucierpiał w połowie, bo główki miał tylko pół.
Morał: doznajemy przykrości proporcjonalnie do świadomości.
  • 2875 / 95 / 0
Ciśnienie na opio to jedno, ciśnienie na zrobienie strzała i poczucie tej instant ulgi to kompletnie inny mechanizm. Każdy kto walił sporo Iv świetnie się, że ten sposób podania jest po prostu nadsposobem pod każdym względem i z czasem się go fetyszyzuje.
"Czuję się gwiezdnie"

Po dzisiejszym robię przerwę
  • 3206 / 172 / 0
@Arabella841 Ile bierzesz tego naltreksonu? Jestem na niskiej dawce (0.3mg podjęzykowo = 4-6mg oralnie) od wielu lat.
Uwaga! Użytkownik ItvH2erPPPWR nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 10 / / 0
10 kwietnia 2022Syn Bozy pisze:
Ja zacząłem na sportowo, a skończyło się na traktowaniu potem opio jako leku na GBL-skreta, a finalnie ból duszy. Jeszcze po drodze rozjebał mi się wieloletni związek i popłynąłem jeszcze bardziej (a już w samym związku obydwoje waliliśmy sporo).
Wydaje mi się, że przejście z "na sportowo" do "na ból duszy" to w większości przypadków naturalna kolej rzeczy - opio po prostu wybitnie pasuje ludziom uszkodzonym, niekompletnym. Kiedyś pod jakimś filmem opowiadającym o odstawce H wyczytałem post typa który napisał, parafrazując, że "walenie H to jak wpadnie w ramiona matki gdy byłeś dzieckiem, kiedy ona mówi Ci, że wszystko będzie dobrze - a Ty jej wierzysz"
Wiem, że trochę zalatuje przeromantyzowaniem, ale którz z nas nie romantyzuje uzależnienia.
Chyba nie da się tego wszystkiego ująć lepiej, idealnie to opisałeś.
Opio to taki uścisk matki/Boga, może i sztuczny, ale dla wielu, tak jak i dla mnie
okazał się ucieczką od świata, którego nienawidzimy w świat ciepła, spokoju, którego na trzeźwo nie mamy.

Ja osobiście miałem zasrane dzieciństwo, moi rodzice dojrzeli do roli rodziców dopiero jakieś 5 lat temu. Mam 28 lat.
Moim pierwszym uzależnieniem były kobiety, potem przyszedł tramal i kodeina.
Obecnie odstawiłem tramal, jadę na pregabalinie, doxepinie i zastanawiam się czy na trzeźwo jestem w stanie zaznać szczęścia i stabilności emocjonalnej. Mój ojciec jest alkoholikiem, dziadek był lekomanem i tak się zastanawiam czy w ogóle jakiś wybór mam...Czy nie jestem genetycznie i psychicznie tak obciążony, że nie mam szans z tym całym gównem wygrać.
A do tego mam nerwice natręctw, co cholernie utrudnia bycie czystym. Walczę ze sobą każdego dnia, na razie zaliczyłem 2 wpadki z thiocodinem, ale walczę i chcę spróbować całkiem bez opio, na tej pregabalinie, którą jednak też pasuje kiedyś odstawić, bo jeśli do końca życia mam na tym jechać, to to wydaje się być niezbyt dobrym rozwiązaniem.
Taka dygresja. Każdemu z Was życzę tego abyście mieli DUŻO więcej siły i wiary ode mnie. Pozdrawiam.
  • 222 / 29 / 0
@Trampkowicz Powiem Ci tak, też mam masę problemów, deprechę, problemy z prawem, jestem osobą wrażliwą, zbyt sentymentalną, też genetycznie odziedziczyłem skłonność do uzależnień, która u mnie "eksplodowała" x100. Natomiast takich ludzi jak ja i Ty jest dużo, nie każdy się wpierdala, nie każdy niszczy sobie życie. Jestem wjebany w opio, w bdz. Politoksykomania też jest. Walcz jednak z tym z całą swoją mocą, potem będzie gorzej. Też kiedyś jadłem thioco, potem już pukałem majke i.v z midasem w jednej pompie. Zaliczałem takie skręty po fencie, że się w piździe nie mieści. Jak nie zatrzymasz kuli śniegowej to będzie tylko i wyłącznie gorzej. Obecnie jestem na sybstytucji buprą, jestem w terapii, mam kobietę, którą szczerze kocham i Ona kocha mnie, więc poprawiłem na pewno swoje życie względem kilku lat wstecz. Masa pracy przede mną. Natomiast tutaj nie ma już miejsca na półśrodki. Albo się poddajemy i zaraz lece po łyżkę, albo staramy się kurwa choćby skały srały ratować życie. Jesteś na takim etapie, na jakim bardzo bym chciał być, doceń to. A wiek mamy ten sam. Pozdro dla Ciebie. A jak sie nie uda, to sobie przynajmniej nie powiesz, że nie próbowałeś.
"I że nie ma dróg bez przeszkód lecz o tym pewnie wiesz już
Wszystko wesoło jest jak obiad u teściów
I jak dostajesz wpierdol kopią od razu w sześciu.."

Comfortably Numb

wawi112 vol2.
  • 867 / 252 / 0
10 kwietnia 2022Limitbreaker pisze:
@Arabella841 Ile bierzesz tego naltreksonu? Jestem na niskiej dawce (0.3mg podjęzykowo = 4-6mg oralnie) od wielu lat.
50 mg raz dziennie, po tabletce Naltexu. I co ciekawego powiesz o efektach, jak się czujesz? Widzę, że u Ciebie to chyba jakieś mikrodawkowanie. Mi nie wiadomo jeszcze o stosowaniu tej substancji zbyt wiele.
Raz półgłówka uwierał podgłówek, całą noc doskwierał mu ból,
lecz na zdrowiu ucierpiał w połowie, bo główki miał tylko pół.
Morał: doznajemy przykrości proporcjonalnie do świadomości.
  • 499 / 269 / 0
@Arabella841
Fajnie Cię czytać w takich treściach i w ogóle dobrze, że jesteś, w dodatku na dobrej drodze do odzyskania siebie! I ten piesek, jest już w domu z tobą? :D

Ja aktualnie osiągnęłam 30 dni na czysto od opio, miksów z mefem, koksem, emą, jak i benzo, które ostatnio też znów wchłaniałam do wszystkiego, jak pastylki z odpustu.

Zrezygnowałam z substytucji, chciałam w końcu rozwalić każdy schemat i mikroschemt swojego Modus Operandi.

Dotarło do mnie, jak ogromny wpływ mają nawet najdrobniejsze struktury tych schematów, samych myślowych, a co dopiero postępowania.
Wydające się pozornie bez związku, z tym co mnie ciągnie w dół, a co jest głęboko zkorzenione w tej "uzależnionej części mózgu" mają bardzo silny wpływ na to co sie dsieje w głowie, a co potem wychodzi w tai czy inny sposób na zewnątrz.

Teraz w końcu także, po trzech dekadach szarpania się ze sobą i światem otrzymałam trafną diagnozę, na to wszystko co wydawało mi się ze mną nie tak, co chciałam "naprawiać"/usprawiedliwiać/uciekać-od nałogiem. Jestem w spektrum autyzmu, z adhd. Zawsze wydawało mi się dziwne, że nie miałam takiej pizdy po siupie, a raczej nakręcony chemicznie, ale bardziej błogostan, nie jak reszta, myślałam, że to dobra amfetamina była wtedy.
Wiem dlaczego w końcu.
Ale amfetamina była dobra wtedy swoją drogą, nie to co teraz xD.

Zanim całkowicie zniszczyłam swój organizm.

Podejrzewno to w ogóle u mnie w dzieciństwie, ale wyparcie i calkoształt podejścia "moje dziecko jest normalne, a jak sobie z nim nie radzę (ze sobą raczej) to dotkliwy wpierdol za byle co powinien załatwić sprawę". Plus alkohol w domu od pokoleń.

I tu chcę absolutnie powiedzieć, że nie można tak myśleć nawet, że jak się jest genetycznie obciążonym, to nie warto nawet podejmować prób przerwania tej tradycji spierdolenia, bo jest w stanie tego dokonać w każdy.
Niektórym jest o tyle trudniej, że muszą więcej prac w to włożyć, zależnie od szkód na sercu i umyśle przez to powstałych, ale to kwestia bardziej charakteru i własnej konsekwencji.

Na dsien dzisiejszy mi już tak zwanie dupa odrasta (to moja najdluzsza przerwa od nie pamiętam kiedy), głody C H O R E, mocne, chwilami czuję, że ten monolog z tych niższych wibracji mojej podświadomości mnie przekona, ale bycie w terapii też bardzo mi pomaga obecnie.

Nie jest kolorowo, ale też nie chcę wejść w kolejny spierdolony dla mnie schemat, tabletka na spanie, tabletka na nastrój, zestrój i tabletka na sranie. I nadal być więźniem, ale tym razem legalnie lub wpółegalnie zdobywanych recept.

Nie sprawdza się to u mnie, mój mózg zaraz mnie przekonuje, że jak jest to w menu, to czemu sobie oksy nie zajebać, moze wróciły już gilgotki przy wejściu, bo się trochę serotoniny zregenerowało, albo fenta z plastra, tak trochę sobie walną, malutki blackoucil jeszczenikomunie zaszkodził...a potem i tak wszystko prowadzi u mnie do jebanej helupy, którą szybko zaczynam przyprawiać, bo sama w sobie nie ma żadnej magii juz dla mnie.

I za którą nie tęsknię nawet w pierwszej kolejności teraz, bo to co mnie prześladuje w myślach na jaeie i w snach, to jebana dżoplina z kokainą w heroinie, najlepiej będąc na ssri. Nie róbcie tego nigdy sobie.

Biorę pod uwagę jal będzie fatalnie jednak wybrać się na strzała z vivitrolu, ale znów nie wiem jak to się ma do takich moich głodowych aspiracji, nie rozdieram szat żalu za "zwykłym" opiohajem nie, robi na mnie takiego wrażenia hak moje uluboone psychopatyczne praktyki, uciekanie śmierdi spod samego noża, to takie "odpierdolenie się od siebie" i implementacja ulgi instant.

To wyjebane we wszystko już nie jest celem ostatecznym tej zabawy raczej to rzucenie się w przepaść dopaminowej powodzi panując nad kardiofazą, ciesząc się (taka chora narkomańska satysfakcja), a jednocześnie żałując, że i tym razem udało się przeżyć.

Na razie udoskonalam swoje protokoły codziennej rutyny i cieszę się z każdego dnia, w którym nie pracuję nad owinięciem się kolejną warstwą traumy pochodzącej od samego ćpania.

I mj. Dużo mj, ale tez nie na zasadzie "oborzeokurwa, obudziłam się, jak to i czym teraz naprawić".

Ostatnio przy podobnej postawie niestety nie poradziłam sobie w kryzysowej sytuacji i była gruba wpadka.

Ale serdecznie dziękuję takiemu marnemu życiu, będąc aktywnie i głęboko wjebaną w uzależnienienie, w tą całą niedorzeczność jednej wielkiej sytuacji kryzysowej.

Dużo oraz mi daje to, że coraz więcej wiem o samej sobie, o organizmie jak działa, mózgu jak pracuje, założyłam sobie nowe cele, krótko i dlugo terminowe.
Oprócz dzikich stanów psychiki walczę z prokrastynacją, może coś w końcu z tego będzie.
Inaczej wszystko wygląda też, jak jeszcze organizm jest w miarę nie zajechany, obecnie ćpaniu nawet fizycznie nie daję rady.

Cytując klasyka, trzeba umieć ze sceny zejść. Spaść w końcu porządnie i ostateczne się tyle razy nie udało do tej pory. Trzeba zatem iść, a ja już nie chce zapierdalać na czworaka, na najniższej zyciowej wibracji od stuku do puku.

@Syn Bozy
Ten fetysz igły jest uleczalny, mnie z fetyszu wyelczyly podspadane baty i robienie strzała 40min-1h przy ujebaniu wszytskiego naokoło juchą, jak w rzeźni.
Robiłam ostatnie zastrzyki z odruchem wymiotnym.
Fetysz wyleczony...niestety obsesja nie. I nawet głupie sreberka po ćfiorach płukałam do pukania, nie opalałam. Głód samej iniekcji to też osobna kategoria.
  • 867 / 252 / 0
@Melodyne, później przeczytam dokładnie cała Twoją wiadomość, bo właśnie jestem w pracy :D

Odpowiadając w skrócie: tak, piesek w typie jamnika jest ze mną równo od 5 tygodni, szybko stał się największą miłością mojego życia. To szczerze moj najlepszy przyjaciel i nie wyobrażam sobie już życia bez niego. Pod względem terapeutycznym także ma na mnie bardzo duży, pozytywny wpływ. To jest niesamowite. Obecność ukochanego psa sama w sobie znacznie poprawia moje samopoczucie, jest jak swego rodzaju wsparcie emocjonalne. Skoczyłabym dla tego uroczego biedaka w ogień. Przytula mnie, budzi rano liżąc po twarzy, siedzi i przykleja się cokolwiek robię.

Ale żeby nie było offtopu: no myślę, że droga do odzyskania siebie jest przede mną jeszcze bardzo długa, bo motywację do rzucenia mam niestety głównie zewnętrzną, a potrzebowałabym takiej, która wyszłaby z wewnątrz. Póki co robię tyle, ile mogę - czyli szukam jej, chodzę na terapię uzależnień, biorę ten naltrekson. Nie czuję w tej chwili, że już nigdy nic nie wezmę i taka jest prawda. Wiadomość o śmierci Piotra sprawia, że mam wielką ochotę coś srogiego sobie zarejestrować.
A jakiś czas temu zdiagnozowano u mnie bezdech, być może to właśnie opio mi tak w organizmie namieszało (zdaniem lekarki) i każde wzięcie, że tak powiem, w chuj zwiększa u mnie ryzyko wylogowania się, bo nawet po samej pregabalinie na wieczór potrafię przestać oddychać (baba nie chciała mi nawet jej więcej przepisać, żeby mnie nie mieć na sumieniu), a co dopiero po benzo czy nawet najmniejszej dawce opio. Więc trochę igram z życiem, a to niebezpieczna gra i kruchy lód.
A jednocześnie uprawiam bardzo intensywne harm reduction i z pełną świadomością, że nie jestem jeszcze w pełni zdrowia, robię w międzyczasie to, co mogę, by żyć jak najlepiej i niszczyć się jak najmniej. I by zacząć się w końcu martwić o to, że kazde nastepne grzanie może mnie doprowadzić do trumny.
Tak czy inaczej, jak zwykle dzięki za miłe słowa i Tobie gratuluję sukcesu, bo 30 dni nie mogło być dla Ciebie łatwe. Życzę wszystkiego, co najlepsze i buziaczek przesyłam :świnia:
Raz półgłówka uwierał podgłówek, całą noc doskwierał mu ból,
lecz na zdrowiu ucierpiał w połowie, bo główki miał tylko pół.
Morał: doznajemy przykrości proporcjonalnie do świadomości.
ODPOWIEDZ
Posty: 1788 • Strona 157 z 179
Artykuły
Newsy
[img]
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii

Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.

[img]
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie

Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.

[img]
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany

Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.