"Rutyna to rzecz zgubna "
20 października 2019Shemhamforash89 pisze: Doskonale cie rozumiem. W marcu zmarła moja mama. Miałem tylko ją. Przez lata niczego tak się nie bałem jak tego, że może kiedyś jej zabraknąć. Na domiar złego od lat zmagam sie z endogenna i lekooporna depresją. Gdyby nie opiaty wraz z benzo nie dalbym rady
Cytuj proszę konkretny fragment posta, do którego się odnosisz w swojej wypowiedzi. Zbyt obszerne cytaty zaburzają czytelność posta. Nepenthee
20 października 2019Shemhamforash89 pisze: Doskonale cie rozumiem. W marcu zmarła moja mama. Miałem tylko ją. Przez lata niczego tak się nie bałem jak tego, że może kiedyś jej zabraknąć. Na domiar złego od lat zmagam sie z endogenna i lekooporna depresją. Gdyby nie opiaty wraz z benzo nie dalbym rady
Cytuj proszę konkretny fragment posta, do którego się odnosisz. Obszerne cytaty zaburzają czytelność. Nepenthee
Tu się uwewnętrzniłem.
To były trochę inny czas gdy naprawdę leciałem ciągle i to grubo. Nikt mi nie pomógł. Chuj z tym. Powoli pomogłem sobie sam.
Pól roku trwało abym przerwał branie ciągłe. W tym dwa razy prawie zdychałem, wychodząc powiedzmy na sucho.
Na dzisiaj mogę na pewno stwierdzić, że był to mój jeden z lepszych okresów w życiu, i pod względem przeżyć i odniesionego sukcesu. Nie da się ukryć, że pomimo tych strat na zdrowiu sukces odniosłem, nie utraciłem, co też było bliskie. Miałem na tyle siły i charakteru by zaprzestać tych praktyk w sposób ciągły. Nie mam w kartotece u lekarza wpisu ćpun. Co prawda od czasu do czasu jednak się zdarzy, ulegnę, ale chuj z tym. Ważne, że nie jest to ten pierdolony bezkresny ciąg.
Tak, mam sukces zawodowy, nie jestem zniewolony nałogiem i co najważniejsze stałem się mądrzejszy, bardziej dojrzały, wrażliwy na innych i jestem szczęśliwy.
Właśnie dzisiaj patrząc po kolejnym roku na to bym powiedział, że było to kolejne doświadczenie w mym życiu, które zaowocowało wyższym rozwojem wewnętrznym.
Na pewno wyłączyło mi stres i poprawiło skupienie, ale trzeba zaznaczyć, że ilość substancji była przyzwoita i nie był to dzień ciągu. Zdarzylo mi sie pracować któryś dzień z kolei na bieda ketonach - nie polecam.
W międzyczasie pracowałem i praca skłoniła mnie do nadużywania benzo. Było tam sporo fajnych szmul, obowiązki śmieszne więc był czas na bajerkę, a jak bajerka to i benzo bo fajna gadka, czas zapierdala, palenie bucha z przełożonym, itp. To było siedem lat temu, do dziś się nie uwolniłem od bromazepamu, a swoją bajerkę z perspektywy czasu widzę jako żenującą, i chyba tylko ja tego nie zauważałem będąc pod wpływem. Nie zawsze perspektywa jaką daje nam używka jest prawdziwa.
Potem zmieniłem pracę, zacząłem trenować na ciężarach przed pracą. Dawałem z siebie wszystko i to był najlepszy doping, dawał mi kopa na 12 godzin pracy. Naturalny haj, więcej hartu ducha, większą wytrzymałość, większa bystrość i codziennie sprawniejszy umysł i ciało. Benzo powoli odstawiałem. Było zajebiście. Do czasu aż straciłem pracę z powodu głupiego złamania, na L4 nie przedłużyli mi umowy... straciłem pasję i pracę.
No i finał jest taki... że wszystko się zjebało, popadłem w bylejakość, prawdziwy "doping" to zaczął się z półtorej roku temu, w kolejnej robocie. Pracowałem jako sprzedawca. Dniówki dwunastogodzinne praktycznie przesypiałem na krześle rozjebany na ladzie. To efekt wczorajszego benzo, olzapinu (którym rzeczywiście się leczyłem) i jarania bonga w kiblu co dwie godziny. Po takim miksie miałem siły tylko ujebać się na krześle, obowiązki wykonywałem szybko i na odpierdol, w godzinę czasu, resztę prawie przesypiałem bo nie miałem szefostwa nad głową, i nikogo kto by mnie chociażby upomniał. Wpływ tego miksu na karierę zatem tragiczny. Wegetacja. To bardziej efekt uzależnień, nad którymi nie panowałem niż dopingu, ażeby być wydajniejszym w pracy. Nocne zmiany zaś, co do jednej, spędzałem porobiony amfą. 12 godzin słuchania muzyki i obsługiwanie klientów - bajka, czułem się świetnie wykonując obowiązki. Potem w domu na zjazd benzo i jaranko, choć zdawałem sobie sprawę, że to na dłuższą metę może się źle skończyć. Naszczęście wyjebali mnie z tej tyry (i tak cud że tak długo mnie tam trzymali) i w porę przystopowałem z fetą. Dziś jestem na zasiłku, krechę jem bardzo sporadycznie, z benzo dalej sobie nie radzę, już nawet nie próbuje rzucać...
Trochę się rozpisałem... Wybaczcie, jestem trochę nafukany, ale wniosek przytoczonej historii jest jeden - imo najlepszy doping, który pchał mnie do przodu, w stronę sukcesu, to naturalny haj, osiągany poprzez ciężki trening i odstawianie dragów. Wtedy zarabiałem najlepiej i najlepiej wykonywałem swoje zadania, byłem głodny wyzwań. Czułem, że się samorealizuje, każdego dnia podnoszę sobie poprzeczkę. Narkotyki mogą pomóc w osiągnięciu sukcesu zawodowego ale stosowane okazjonalnie, np na rozmowę kwallifikacyjną, długotrwałe stosowanie do niczego dobrego nie prowadzi moim zdaniem.
I am the pit without sun, where blind beasts dwell.
ja latam
Opisała życie w Norwegii. "Narkotyki są tanie, a państwo opiekuńcze"
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii
Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie
Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany
Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.