Siema :P
Powiem wam że totalnie zrewidowałem swoje podejście do Pregi i benzo... Tą pierwszą walę ok 4 lata z czego 2 w ciągu. Benzo zaś około 14 lat
Sam tutaj pisałem różne rzeczy jak z tego wyjśc, jak zminimalizować zjazd itd. Sam jak nie brałem jednego albo drugiego do około 3 dni miałem ciężko. i zawsze było tak że nakręcany "zejściem/brakiem" pregi oraz benzo we krwi robiłem wszystko żeby jednak zdobyć te leki co w 99% mi się udawało... A w ostateczności waliłem do biedry i zapijałem niedyspozycyjność alko... To wszystko jest chuj!!
Otóż wyszło tak że 21.06 wpadły do mnie psy i zawinęly mnie na 2 tygodnie na wczasy do pierdla za nieodrobione godzinki ( walenie sklepów )
Pierwszy raz byłem w kryminale. I od razu w chuj panika co ja kurwa zrobie-" jestem bez leków... kurwa prego-zwala jakoś przepękam ale z braku benzo pewnie bed chodził rozkurwiony dojebie mnie mega padaka itd "- takie rozkminy.... Więzienna piguła mi powiedziała iż nie ma opcji żeby ktoś mi przyniósł te leki jeśli nie mam zaświadczenia od Magika. Blabla bla ale jest opcja ona mi skmini psychiatre w pierdlu , ale ale ale -uwaga na to trza czekać 2 miechy a co za tym idzie w moim przypadku mijało się to z celem...
Long Story short - skończyłem w ciupie bez leków... I powiem wam że pobyt tam totalnie zrewidował mój pogląd na to całe gaba gówno... Męczyłem się ok 5 dni... czułem się chujowo, kolegom z celi odpowiadałem zdawkowo. Nie rozumiałem czasami co do mnie mówią. Pierwsze 5/6 nocy miałem praktycznie bezsenne. Aż 6 dnia byłem tak zmęczony że organim się poddał i zaczałem spać... kurwa bez leków !!!
CO dalej?? 6 dnia - myśle sobie - Gdzie ta padaka??? Gdzi ten benzo koszmar, przecież brałem tyle lat??? Chuj- nie było nic.... Po prostu wróciła do mojej bani totalna trzeźwość... Doszło do mnie że właśnie przeżyłem pierwsze w swoim życiu Cold Turkey i wcale nie było tak źle.
Później już spałem normalnie. Narkotyki ze mnie zeszły , tam w pierdlu w końcu poczułem jak na ironie że w końcu JESTEM WOLNY !!! JEstem wolny od Gaba !!!!
nie bedę sie wiecej rozpisywał ale na wolności nigdy! bym z tego nie wyszedł. Zawsze jak pojawia się chujnia , uzalezniony narkoman ( mówię z autopsji ) skmini sobie narkotyk , bedzie sie oszukiwął ze to juz ostatni raz a wrazie jakby nie było substacji PRIMO to się znajdzie jakiś zamiennik,, jak alko - przecież sklepów jest nasrane jak gwiazd na niebie....
Wyciągnijcie z tego wnioski... Jeśli macie problem to kurwa DO CIUPY !! na miesiąc albo 2 i bedziecie zdrowi narkomany !!!!!!!!!!!
haha żartuje, tak serio jedyną opcja jak ktos jest po uszy wjebany w prege, alko i benzo to detox i ewentualnie ośrodek.. Im prędzej jeden z drugim to zrozumie tym prędzej wyjdzie..... :) Podrawiam
Typ zaczął mnie oskarżać o całe zło tego świata, tu oskarżenia że mu fetą zniknęła tam że mu buty jebią i pewnie ja mu coś do nich wrzuciłem(btw. beka że typ w 4dniowym fetowym cug dziwi się że mu syry jebią xD). Pamiętam że najebany poszedłem spać po nocce na fecie, typ mnie obudził dwoma strzałami na twarz i żebra bo niby znowu mu ubyła fetą (z 50g miał), jako że nie umiem się napierdalać to wyciągnęłem Kozika(nóż) no niestety typ też go miał i tu się zrobił Meksyk, spierdalałem przez cały hotel pracowniczy przed typem do kumpla co miał wolne kojo u siebie trzymając na dystans typa za pomocą kozika(typ dostał w policzek ode mnie z kosy Blizne ma pomnie na bank, jak ja ale na psychice po tej akcji).Spierdoliłem do koleżki, ten najebany spał bo to stary alkus co był w 4 letnim ciągu i zamknąłem się w pokoju, znaczy w toalecie bo drzwi z tektury były i dodatkowe wolałem by mnie chroniły.
Przez tę akcję wolałem spierdalać z roboty bo kordynator po psy zadzwonił i typ w kibel wyjebał z 50g fety i nie chciałem zemsty od niego i wolałem spierdalać bo dodatkowo wszyscy byli za typem bo tematem handlował, a tam było takie towarzystwo na hotelu że nawet mogli by mnie odjebać. Zamówiłem sobie busa do polski... 3dni na niego czekałem ze stresem jak skurwysyn, z pokoju to nie wychodziłem do sklepu po zakupy kumpla wysyłałem. Ogólnie nic mi się nie stało tylko szkoda roboty bo 700 euro zarabiałem(chuja oszczędziłem bo w maszyny i blackjacka grałem i do tego dragi i alko) oraz szkoda że z ekipy wyleciałem bo myślą że to ja po pały zadzwoniłem a to towarzystwo takie że nawet za podejrzenie że z pałami gadasz to odrazu ciach kontakt...
Pisząc to mam ciarki seryjnie bo wiem że mogłem z życiem się porzegnać przez tę akcję, nigdy nie byłem bliżej śmierci jak wtedy...
Jechałem tam prawie 12h, na miejscu okazało się, że recepcja zamknięta i prawie już wypierdalałem ale stary Niemiec mnie wpuścił i pozwolił rozbić namiot.
No to jak rozbiłem to wrzuciłem dwa kartony MiPLa i poszedłem na spacer. Widoki były przednie, chociaż ten lizergamid dosyć słaby jest, zwłaszcza mentalnie. Trochę się pokręciłem, pośmiałem sam do siebie i z racji niewyleczonej jeszcze infekcji gardła oraz coraz gorszej pogody wróciłem do namiotu.
Tam postanowiłem odurzyć się ketaminą, której mam całkiem sporo. Na początku w planach były fenylki ale byłem zbyt zmęczony podróżą.
Nie żałowałem sobie, yolodosing at it's finest.
Zacząłem tracić kontakt z ciałem, czułem bezdech i pewien byłem, że teraz to już to, to ten moment. Umarnę. Żałowałem że zdycham na wyjeździe, znajdą mnie może jutro, może pojutrze. Wykręconego, z białym nosem i kilkoma torebkami dragów.
W pewnym momencie nie miało znaczenia już czy mam otwarte czy zamknięte oczy, czy oddycham, czy jestem. Szybowałem nad Alpami, płynąłem wartko między skałami, dąłem w dolinach...
Jak trochę do siebie doszedłem, to okazało się, że to tylko przerwa na zaczerpnięcie oddechu i dalej jazda.
Tym razem straciłem głównie wzrok. Czułem w dłoniach lampkę, którą trzymałem, jednak nie widziałem światła, nawet świecąc sobie w otwarte oczy.
Zaczęło być za dużo, za mało, za źle, za ciasno, za duszno etc. chciałem już to skończyć ale Wszechświat miał inne plany.
Zacząłem się rzucać, turlać, charczeć.
Razem z namiotem spadałem w dół stoku, na łeb na szyję!
Jeb, jeb, jeb!
"Tylko nie na pobocze!" pomyślałem przerażony. Bo co innego umrzeć jak ćpun, a co innego jak ćpun na poboczu drogi.
I ku swojej zgrozie tam właśnje wylądowałem!
Zawinięty w namiot, jeszcze porządnie ukecony, z problemami z oddychaniem słyszałem gromadzących się wokół Niemców, niemiło coś pomrukujących.
Kurwa przecież to nie festiwal, tylko kamping gdzie rodziny z dziećmi przyjeżdżają!
Nawet nie miałem jak uciec. Zaczęli się śmiać, teraz tylko zostało mi czekać na psiarskie albo krankenwagen.
Zaczął mi wracać wzrok, widziałem chyba kamienie jakieś, ścianę namiotu, buty?
Powoli zaczął wyłaniać się z ciemności sufit namiotu. W dłoniach nadal trzymałem lampkę, która w dodatku nadal świeciła! Napełniło mnie no jakimś dziwnym optymizmem, że chociaż lampka ma się dobrze.
Tylko ten sufit daleko coś jak na namiot zwinięty wokół mnie. A i oddycham jakoś lżej. I ruszać się mogę.
Musiała minąć jeszcze chwila zanim dotarło do mnie, że to wszystko było paranoiczną halucynacją, wszystko jest git i mogę dorzucić ketaminy.
Japierdolę rozterki moralne mam bo z jednej strony sprzedałem ją za 5g zajebistej koki z drugiej strony nie nawidzę kurwienia się jak z kimś jest w związku...
Bo zrozumiałem że nie każda kobieta chce być w związku z typem co odpierdala gangsterskie akcje i brata się z nimi oraz dzień w dzień jest naćpany lub nachlany(lub oba na raz)
W duchy raczej nie wierzę,, ale miałem parę paranormalnych akcji opisze jedną z nich...
Akcja miała miejsce na domku pracowniczym. Siedzimy z kumplem w salonie na parterze palimy bakę i walimy browar jest 2 nad ranem. W pewnym momencie zauważamy że drzwi wejściowe nienaturalnie do wiatru się otwierają, zamykają, przymykają z precyzją i dokładnością. Ja z racji niewiary w takie rzeczy próbuję ustalić przyczynę, zamykam okno bo przeciąg był, bez zmian, sprawdzam wiatr, nieadekwatny do ruchu, łapie za klamkę i aż mnie pociągły przerażony je w pizdu zamykam. Siedzimy dalej trochę zapominając o sprawie i nagle zrobiło mi się kurewskie zimno i przeszły mnie ciary, co to samo stwierdził kolega a ja mu wcześniej nie mówiłem mu tego, więc wkręta nie możliwa, ale cały czas we łbie miałem że musi być wytłumaczenie. Strach i przekonanie o kurwa to duchy dała akcja jak z mojego wyłączonego, leżącego na stole telefonu odpalił się losowy film z YouTube... Kolega powiedział że tego za wiele i uciekł do pokoju oraz wrócił z niego po minucie mówiąc że ma drzwi otwarte a on zawsze je zamyka i sprawdza to po dwa razy... A po za tym w sumie boi się być sam. Przyszedł drugi kolega , opowiedzieliśmy mu co się stało. On zbladł opowiedział że raz na chacie słyszał kroki na dole, nikogo za lokacji nie było to poleciał biegiem sprawdzić kto to do chuja czy to aby nie złodziej, a na chacie był sam... Po sprawdzenie słyszy na górze kroki, więc pomyślał że ma chuja bo nie ma drugich schodów, pusto, posprawdzał wszystkie pokoje nikogo nie ma... Pokazał też nagranie jak kwiat w pokoju powiewał i zarzekał się że przeciągu nie było. Ja w tym momencie już walizy pakować miałem i spierdalać do ziomka co 15 min drogi mieszka ode mnie bo za chuja nocy nie chciałem spędzać sam w pokoju, ale mnie uspokoili i odwiedli od pomysłu.
Jak mówię w duchy nie wierzę ale co to kurwa było? za dużo zbiegów okoliczności jak dla mnie.
23 października 2020Dualizm22 pisze: CHCESZ WIEDZIEĆ WIĘCEJ ? DOPAL TO CO ZOSTAŁO W BUTELCE.
USA może zaoszczędzić 29 miliardów rocznie dzięki legalizacji marihuany medycznej
Niemcy w obliczu "fentanylowej fali". Eksperci biją na alarm.
Ekspert komentuje aferę z "ampułeczkami" lekarza. "Dobitny przykład naiwności i indolencji"
11 ton medycznej marihuany w 2024 roku: Polska podnosi limity importu
W ostatnich latach rosnące zapotrzebowanie na medyczną marihuanę w Polsce skłoniło władze do podjęcia działań, mających na celu zwiększenie dostępności tego leku. Najnowsza decyzja Międzynarodowej Rady ds. Kontroli Narkotyków (INCB) potwierdza ten trend, co stanowi dobrą wiadomość zarówno dla pacjentów, jak i firm farmaceutycznych działających na polskim rynku. Decyzja ta umożliwi lepszy dostęp do marihuany medycznej, której skuteczność w leczeniu wielu schorzeń jest coraz szerzej uznawana.
Co z polską załogą statku z narkotykami? „Sprawa się przedłuża”
Obywatele polscy wchodzący w skład załogi statku „Jawor”, na którym w brazylijskie służby zarekwirowały w porcie Itaqui w mieście Sao Luis pół tony kokainy, nie trafili do aresztu – informuje brazylijska stanowa policja federalna. Śledztwo jest jednak w toku i żadnego rozwiązania nie można jeszcze wykluczyć.
Narkotyki na dowóz. Dilerzy zakopują towar
Narkobiznes kwitnie online. Przez komunikator można wybrać rodzaj i ilość narkotyku, a potem zamówić z dostawą do paczkomatu lub wskazać konkretną lokalizację, gdzie diler ma zakopać towar. Ta druga metoda w ostatnim czasie zyskuje na popularności. Krakowskie dzielnice są rozkopywane przez poszukiwaczy nielegalnych przesyłek.