"-Hi Sasha, You workout?"
-"No, I go away" - skinął rękę w stronę klifów.
Był ukraińcem. Miał przy sobie niewielką torbę, z którą nigdy się nie rozstawał. Chyba tam został. Mistrz Yoda.
Grinder oczywiście pusty w środku, ale ścianki i dno trochę oblepione żywicą.
Znajoma powiedziała, że skoro nie mamy co robić, to ona idzie się położyć. Ja w tym czasie zająłem się zeskrobywaniem nożykiem wnetrza grindera. Długo się męczyłem z tą robotą, ale zebrałem jakieś tam fafoły.
No to nabijam lufkę i palę. I sam w to nie wierzą, ale muszę przyznać że się zrobiłem. Radośnie zacząłem więc skrobać dalej żeby nabić też dla koleżanki.
Tym razem skrobanie zrobiłem pospiesznie i na opierdol. Dobra, nabita, wbijam jej do sypialni cały w Skowronkach, budzę i mówię, że skołowałem lufę. Ona budzi się zaskoczona, pali i zaraz okropnie kasze. Okazało się że to co zdrapałem, było czarnymi wiórkami plastiku, które wyglądały dla mnie jak żywica. Śmiechom nie było końca.
Miałem wtedy chyba siedemnaście lat, szedłem sobie solidnie upalony szkolnym korytarzem, patrzę, a tutaj znajoma się z naprzeciwka zbliża.
I widzę, że jakaś taka niewesoła, więc jak na dobrego zjarusa przystało wykręcam namiastkę piruetu, przywdziewam mój najlepszy uśmiech i radosnym tonem oznajmiam jej:
- Uśmiechnij się, życie jest piękne!
Rzuciła mi tylko takie martwe spojrzenie i poszła dalej.
Okazało się, że martwe jak jej chłopak, z którym się dzień wcześniej rozjebała samochodem. On trup na miejscu, ona go z fury wyciągała jeszcze, po tym jak się sama wyczołgała.
- Uśmiechnij się, życie jest piękne!
Wszystko zaplanowane, chata wynajęta w Krakowie, bilety są. Jedziemy tramwajem na koncert i mój synek jakoś się zdenerwowany zrobił. Pisze coś w telefonie, pisze, patrzy się na mnie. Widzę, że chce coś powiedzieć.. Mówię, mu no wyduś to z siebie, ile będziesz siedział jak pelikan. Mówi mi, że w necie poznał jakieś towarzystwo, co po koncercie robi aftera. Że obiecał wpaść i że chce iść. Kurwa. Mam obawy. Niby nic, zwykła domówka gdzieś na jakimś osiedlu domków, ale w końcu całkowicie inne miasto, w papierach ma wciąż jednak 16 lat, żonka mnie by zajebała gdyby coś się mu stało...
Chwilę pomyślałem i mówię: OK, ale ja też idę. Jak zobaczę, że jest wszystko ok to spadam, coś sobie sam ogarnę, ewentualnie wrócę na chatę sam, a ty taksą nad ranem dojedziesz. Nie był zadowolony ale wyboru nie miał. Napisał, że z kolegą przyjedzie, a nie z ojcem.
Koncert zajebisty, polecam z całego serca.
Pod postojem spotkanie z grupą, która się domówiła, bierzemy kilka taksówek i jedziemy. Wyszło ponad 150 za taksę, ale na 4 osoby jakoś znośnie poszło. Wchodzimy do tego domu. Pierwotnie była mowa, że to jakiś domek niedaleko błoni krakowskich. Okazało się, że to konkretna willa.
Towarzystwo pomiędzy 16 a 20 lat. Pojedyncze osoby starsze i oczywiście ja! najstarszy ze wszystkich.
Jako, ze problemów z nowymi znajomościami nie mam, to szybko zapoznałem kilka osób i melanżyk. Syn gdzieś spierdolił, raz czy dwa tylko na radarze się pojawił z jakąś blondynką co na 20 lat wyglądała i tak go nie widziałem. Oczywiście na imprezie było wszystko. alko we wszelakiej postaci, tatusiowy barek poleciał chyba w całości. do tego sypali na ławie konkretne ścieżki. Ja się dzieliłem czym miałem.
Około 2.30 konsternacja. Pojdeżdza taxi, i z samochodu wychodzi mamusia! Silnie zachwiana, minióweczka, koszulka na ramiączkach (było straszliwie gorąco w sierpniu). Woła córkę i opierdala ją na ostro, że: I tutaj pierwsze zdziwienie, "że nie zaprosili mamy na imprezę choć planowali. Ona tak się nudziła na jakimś wernisażu, a tutaj młodzież się bawi."
Wszyscy wznieśli toast za mamę i impreza dalej się toczyła.
Mamusia poszła się przebrać (w jeszcze bardziej wyzywające ciuszki), przysiadła się do stołu i pyta, co zarzucamy? Dyskusja chwilę potrwała i Pani wyciągnęła z torebeczki srebrnego żółwika w którym w środku była kokaina. Nie żeby jakiś czysty towar, ale to zawsze kokaina. Zaproponowała, a że kobietom nie wypada odmawiać, to ściągneliśmy po kreseczce i imprezka fajnie się dalej toczyła.
Aha. Okazało się, że mój synek przez całą imprezkę ganiał gdzieś z córką właścicielki. Więc gadka poszła w oczywistym kierunku, trochę dyskusji o pracy, itd. Czas leciał. Zajebaliśmy 2 i 3, a potem 4 działkę i towar się niestety skończył. Niby zawsze wiadomo, że się kiedyś skończy, ale to zawsze jest zaskoczenie!.
Właścicielka zaproponowała więc, że pójdzie po amfetaminę i zarzucimy po małym szczurze żeby poranek lepiej się zaczął (już się robiło jasno). Zarzuciliśmy.
I wtedy impreza dla mnie się zakończyła.
Budzę się na łóżku, z bokserkach, zejście kurewskie, kapeć w gębie, generalnie taki dzień, którego lepiej w ten sposób nie zaczynać. Oglądam się na boki... Obok mnie córka właścicielki. Tętno mi skoczyło chwilowo do 200. Podnoszę kołderkę. Kurwa na szczęście w majteczkach... ale bez staniczka. Byłem zmieszany!. Zero filmu, dowody niepewne, poszlakowe wręcz można powiedzieć. Próbuję ją dobudzić dopytać co się stało, ale po kilku mruknięciach dałem spokój, zajebana jak kalafior.
Wstaję chwiejnym krokiem i idę na korytarz (aha, to było 1 piętro). Patrzę w sąsiednim pokoju na łóżku leży moje rodzone dziecko i mamusia! Wtedy tętno mi znowuż spadło do 50! Przecieram oczy i nie wierzę.
Podchodzę, budzę, okazuje się że też w bokserkach, ale mamusia w samej podkoszulce, bez bielizny.
Próbuję budzić syna - dykta. Za to budzi się mamusia.
Wołam ją na dół i zaczynam wypytywać o końcówkę imprezy. Okazuje się, że ona też straciła pamięć gdzieś przy 4 ścieżce kokainy. Jeszcze w jednej sypialni całkowicie gołych 2 chłopaków leży na ziemi, a na łóżku śpią 3 dziewczyny i chyba jeden gość, pewności nie mam już.
Ależ się wtedy czułem. Na pytanie mamusi, co się w nocy stało, odpowiadam prawdę, nie wiem. Opisałem jak się przebudziłem. Okazało się, że córeczka to dobre nasienie jest. Z mamusią lubią się zabawić. Tatuś zapierdala 2 tygodnie w delegacji z Szwajcarii w jakiejś firmie finansowej, a one melanżują. Ale żeby aż tak zmiksować roczniki... Kurwa! Jakoś mi się nie chciało wierzyć, że ja z córeczką, a mój syn z matką. Tak jakoś mi to przeszkadzało, choć mamusia niczego sobie, a córka jeszcze lepsza.
Decydujemy dobudzić potomstwo. Trwa to trochę. skierowanie na prysznic i śniadanie do którego dołączają 2 nastolatki z dołu i jeden gostek, co miał taką chrypę, że nie dało się go zrozumieć. Okazuje się, ze nastolatki to Ukrainki, co jakoś mnie nie zdziwiło, zważywszy że w Krakowie łatwiej teraz ukraiński usłyszeć niż polski.
Dziewczyny coś mówią, że mój syn i córka się całowali na balkonie na górze, że ja mamusię zaniosłem do łóżka bo padła bez świadomości na dole przy ławie, że niby wróciłem, ale potem sam zniknąłem. na zdjęciach z telefonów nic! uff. W połączeniach nic... poprosiłem, by inni sprawdzili swoje, także nic kompromitującego, ale to tylko może z 1/10 ludzi co byli na imprezie.
Po śniadaniu jakoś nikt nie miał już ochoty dłużej na siebie patrzeć, zajebałem a mamusią po 40 oxy na zejście i tak oto "naprawiony" pojechałem z synem do wynajętego mieszkania.
Cisza po drodze jak makiem zasiał. Słowa nie zamieniliśmy. W mieszkaniu kolejny prysznic, zmiana ubrania i spać. Wieczorem budzi mnie syn!. Tato. Musimy porozmawiać! O kurwa, to źle brzmi.. Uwierzcie jak 16 letni syn wypowiada takie słowa to źle jest.
Mówi, że on coś tam pamięta i zdaje mu się, że jednak coś było. Chciałby się zbadać. Znowu tętno 200, chwilę potem 50. Uspokoiłem go, porozmawialiśmy, powiedziałem co zrobimy itd.
Aha. ważne. wymieniłem się telefonem z mamusią, żeby jak coś się jednak wydarzyło, to żeby móc ustalać wspólną wersję. Dzwoni do mnie 2 dnia po koncercie i po kilku słowach konwenansów mówi, że jej córka chciała powiedzieć mojemu synowi, żeby się nie martwił, bo ona tabletki bierze i żeby już do niej nie pisał z pytaniem czy ślub będzie niezbędny!
Uśmiałem się, ale synowi opowiedziałem z poważna miną. Jego ulga, bezcenna. 2 dni siedział z moralniakiem jak mi powiedzieć że trachnał tą córeczkę wieczorem i że ja byłem tak najebany że jak leżeli odpoczywali to przyszedłem bez filmu po pokoju i położyłem się obok i zasnąłem w 20 sekund. On zaś nie wie jak skończył w łóżku mamusi. Generalnie pewnie przelewitował jakoś.
Podsumowując. Kac moralny straszny, ale z drugiej strony jak ma się zajebać i poruchać, to chyba lepiej niech to zrobi pod "opieką" ojca, nieważne jaka by ona nie była, niż miałby gdzieś skończyć chuj wie gdzie nie wiadomo z kim i nie wiadomo z jakim skutkiem. Gdybyśmy najpierw trafili na jakąś spelunę, to momentalnie byśmy stamtąd wyszli, ale że to akurat był jeden z tych "dobrych domów" to czemu nie zabawić się!!!
Najciekawsze!
Wracamy do domu, jest piątek. W niedzielę na obiad przychodzi... dziewczyna mojego syna! Przy obiedzie raz tylko skrzyżowaliśmy spojrzenia! Jebnęliśmy śmiechem na cały stół, aż się dziwnie zrobiło.
Jaki ojciec, taki syn!
No to ja miałem lżejszą wersję gafy, z ziomkiem ze starej ekipy melanży, codziennej baki, przygody za miasto po grzybach i kwasie, i nawet wspólne crew graffiti malowanie, gadam coś tam o sąsiadce z bloku, i powiedziałem że nie za piękna, bo naprawdę seks bombą to ona nie była, ot dziołcha człowiek se żyje, a ziomuś nagle riposta: Tak? To moja kuzynka. a w podstawówce podobno była moją psychofanką, i nawet pocztówkę znad morza mi wysłała, a ja zaniosłem jej, tzn jej matka odebrała, tą pocztówkę bo myślałem że się pomyliła i nie pod ten adres wysłała.
Ale dzisiaj inaczej oceniam ludzi, kiedyś pomimo że rzeczywiście urodą któraś nie grzeszyła nigdy o żadnej nie powiedziałem że koza, a teraz jak ktoś powie że koń z mordy to też nieomal mnie to wkurwia.
Ale po drodze do lazziwnki zajebalem głowa w ścianę i to na wysokości brzucha.
Wracając próbując położyć się na 2 metrowe kojo - nie trafiłem. Zajebalem między szafa a łóżkiem prosto na podłogę.
Do dziś wybieram numer Grzesia, chociaż leży w grobie
Znów umarło kilka osób, ja tylko czekam na swą kolej
My tylko czekamy w kolejce"
Podobna historia ale na odwrót. Byłem wczoraj u znajomych jaraczy poczęstowali mnie blantem. Kiedyś ich blanty mnie zabijały i wdawał się nieogar. Obecnie, będąc 100%-towym wapkowiczem, po spaleniu z nimi 2 batów ledwo co poczułem....Dziwne bo palenie mieli dobre, po oczach widziałem że obaj ciężko zajebani. Ilościowo palą o wiele więcej ode mnie.
Cały czas odkrywam moc mojego Mighty <3 Wapujcie nie palcie.
Raz wkręcałem, ze jestem Rosjaninem...
Eksperyment.
Ludzie ich nienawidzą, wdf.
Trafilismy na taką ciapatą dupę.
- Ja ruuskii !
- Ty ruskii !
To spieeeerdalaj.
I cyk, wyłączyła nas.
O to szmata, to bladz, szukaj jej, musimy ją znaleźć i rób po strzale, ale kurwa !
(3 nad ranem)
Opisała życie w Norwegii. "Narkotyki są tanie, a państwo opiekuńcze"
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii
Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie
Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany
Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.