Niemal trzy lata temu z własnej głupoty wjeżdżałem na 28 dniowe wakacje do uroczego przybytku o inicjałach ZK-AŚ - wiecie, cztery prycze na pokój, obsługa budzi Cię rano, śniadanko, papierosek, no trochę takie senatorium.
Problem leżał w tym, że byłem (nadal z resztą jestem) na substytucji buprenorfiną, a byłem świadom obsługa owego przybytku raczej przyjmowania takowej ułatwiać mi nie zamierzała - byłem tego niemal pewny, no i miałem rację - lekarz na wjeździe poprosił o papier, że jestem na substytucji, odpowiedź, że jestem na niej "samodzielnie" wywołała szczery śmiech no i tyle moja bupre widziałem przez kolejne 28 dni.
Tyle, że to nieprawda.
Od początku byłem przygotowany na to, że bez papieru nie będą chcieli mi jej podawać więc pokroilem kilka plastrów na wielkości +- znaczków pocztowych i przykleiłem sobie do podszewki kurtki (dostałem się do niej przez dziurę w kieszeni). O ile dobrze pamiętam "znaczków" było 25.
Plan sprawdził się wzorowo, magiczna kurtka utrzymywała mnie przy życiu kolejne kilka tyg, a ja odliczałem znaczki. Byłem jednak wielce zaskoczony, bo skrupulatnie je liczyłem i naliczyłem ledwie 23 sztuki wyjęte. Za żadne skarby nie byłem w stanie wymacać żadnego więcej, a warto zaznaczyć, że trzeba to było robić dyskretnie (kiedy masz rękę po łokieć w podszewce kurtki to raczej nie powiesz, że szukasz drobnych). Założyłem, że albo pomyliłem się licząc, albo po prostu jakoś się odkleiły i przepadły. Trudno, spisałem na straty.
Koniec sceny.
Mija półtorej roku, jestem też 1600km gdzie indziej. buprą skończyła mi się trzy dni temu także jestem już na pełnym skręcie, zero perspektyw na cokolwiek mającego go złagodzić, zero kontaktu od dostawcy plastrów, no czarna rozpacz. Do głowy wpada mi myśl - 23 znaczki... A może?... Nie no niemożliwe.
Podrywam swoje obolałe 4 litery z wyra i lecę do wieszaka z kurtkami - łapię tę której szukam, wywlekam kieszeń i rozrywam ja zupełnie, tak aby mieć swobodny dostęp do środka. Podszewka to taka trochę "wata" jaka pakują do skórzanych kurtek, a sama kurtka sporo przeszła więc podszewka jest nieco sfilcowana, mijscami rozdarta - szybka ocena sytuacji - podszewka nie będzie mi już potrzebna. Wyrywam ja ze środka garściami i skrupulatnie przeszukuję każdy centymetr.
I nagle - są - widzę je. Zrollowane, obklejone drobinkami podszewki i chuj wie jeszcze czym co wpadło przez kieszeń do środka, ale to to, zbawienie którego szukam - czekało 1.5 roku, przejechało ze mną 1600km, przetrwało niejeden deszcz, śnieg, mróz, nawet wizytę u jakiegoś magika od skór który ją konserwował.
Kilka min później i.v. i wszystkie bolączki odeszły jak ręką odjął.
Oto moja historia - niewiarygodna - a jednak.
Po dzisiejszym robię przerwę
06 kwietnia 2022Anonim512 pisze: Wraz z kilkoma znajomymi spotkaliśmy się na mieście. Jeden z moich kolegów zapytał się mnie czy nie poszedłbym do apteki kupić mu thiocodin, bo sam nie za bardzo chciał pokazywać się w aptekach. Nie pamiętam czy ja mu wtedy go kupiłem czy ktoś inny. Mając już jeden syrop wlaliśmy go do jakiegoś słodkiego napoju (było to w parku) spotkaliśmy tam innych ziomków, z którymi zamieniliśmy kilka słów, spaliliśmy po fajce... Gdy oni poszli my już byliśmy przy końcu picia tego "napoju". Następnie poszliśmy do mieszkania koleżanki, bo robiło się już dosyć zimno (był wtedy listopad). Pamiętam, że faza mi zaczęła lekko wchodzić jak zacząłem gadać z matką koleżanki. Nie do końca pamiętam co dalej się działo (mam bardzo słabą pamięć), ale później wypiliśmy następny syrop i leżałem w łóżku ciesząc się tymczasowym "brakiem" jakichkolwiek problemów życiowych. Wspomina to z dosyć dużą tęsknotą, ponieważ nie mam już kontaktu z tamtymi ludźmi. No cóż nikt w końcu nie mówił, że dobrze decyzje nie będą mnie ranić. Czasem brakuje mi ich.
Rozjebałem chłopu łeb butelką w bójce. Przyjechało 3 psów, w suce. Zawieźli mnie na komisariat, palą, a ja potrafię spalić 4 paczki dziennie - e, chłopy moge zajarać? nie możesz. Minęło z 15 minut, siedzę bez słów - dostaję liścia. Z pizdy, zwykłego liścia. Wstaję z siedzenia do mundurowego: ciekawe co kurwa powiesz jak sie spotkamy na ulicy, cwelu, zbara. Zaraz podbiegł do niego piesio z ekipy i zaczęło się pierdolenie. Podpisz papiery. Policjancie, nie jestem wstanie podpisać ponieważ moja prawa ręka jest sparaliżowana. Podpisałem ze 4 razy lewą ręką, dopiero wtedy przestali mnie kopać. I nie żartuję. Kładli mnie na brzuch, kopali po żebrach i wątrobie za każdym razem gdy nie spodobał im się mój podpis. Dostałem wiele razy. Cały czas byłem skuty. Póżniej lekarz stwierdził czy nadaję się na dołek. Posiedziałem, na innej komendzie ;), tyle dobrego. Policja nie zna wlasnych zasad więc i ja. Tak kminiłem na dołku: jeśli policja jest bezprawna to dlaczego ja mam się czuć zagrożony?
Do dziś wybieram numer Grzesia, chociaż leży w grobie
Znów umarło kilka osób, ja tylko czekam na swą kolej
My tylko czekamy w kolejce"
mówią że uzależnienia są dziedziczone po ojcu.
Weź sobie spróbuj wejść na substytucję albo zawsze się czy coś w ten deseń. Jakiś subokson albo w ostateczności nawet metadon będzie lepszym wyjściem ponieważ nie ryzykujesz ewentualnego przedawkowania zatrucia, oszczędzasz pieniądze zdrowie i nie martwisz się o skręty.
A badanie można zrobić swoją drogą chociaż nie spodziewaj się cudów. 38 lat to już jest i tak dużo jak na opiatowca :D sorry
Nie no żartuję ale jakby nie patrzeć opioidy są paradoksalnie mniej destruktywne od innych grup na przykład od alkoholu lub amfetaminy. Oczywiście wykluczam przypadki przedawkowania braku pieniędzy zanieczyszczenia towaru i konsekwencje podawania drogą dożylną
"Rutyna to rzecz zgubna "
Siedzimy na mieszkaniu, a właściwie ja siedzę u kogoś w kamienicy i drugi dzień trzaskamy Henia.
Jeden łeb obeznany konkretnie z Henrym, mówi do mnie widząc jakie małe nitki walę:
-, Chcesz poznać pełnię mocy Hexenu?
A ja na to, coś tam mruknęłem niemrawo.
- To ja Ci zrobię.
Tylko nie taką która mnie zabije, mówię wiedząc jaką nerwowość mam po może 50mg.
Koles mówi, że nie zabije i przygląda mi się, jakby zgadując ile mogę ważyć. Chudy szczun(znaczy chłopiec), wtedy byłem(nadal jestem).
Dobra posypane, wciągnięte..
Wjechało tak grubo, że o siedzeniu mogłem zapomnieć. Nie na widzę w takim stanie, być gdzieś uwiązany i nie móc ustać w miejscu,więc wychodzę.
Jakoś tak wyszło, że odezwał się mój przyjaciel, iż akurat kończy zmianę i czy nie chce się spotkać.
Nadmienię tylko, że jego praca była na drugim końcu miasta.
Wystrzelony jak z armaty, szedłem a właściwie wpół biegłem, mając w planach dojść do niego na piechotę.
Wam po heńku też tak wysychało w ustach?
Po kilku minutach Sahara i walka o łyk śliny. Serce wygrywało death metal, albo inne techno.
Wiedząc, że nie dam rady tak dłużej(Paranoja gwałciła mój umysł) fizycznie też umierałem, wsiadłem do tramwaju. Po kilku przystankach wysiadłem, bo myślałem że wszyscy się na mnie gapią.
I dalsza droga gnając przed siebie, jak uderzany batem egipski niewolnik.
Przeszedłem jakieś dobre 8km z buta sądzę i to w zajebistym tempie.
Wniosek jest taki: Jeśli nie planujesz bić rekordów w chodziarstwie- Hexen nie jest dla Ciebie!
Wysil się trochę.
Opisała życie w Norwegii. "Narkotyki są tanie, a państwo opiekuńcze"
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii
Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie
Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany
Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.