W dzisiejszych czasach jest już 300mg na paczkę a jeszcze nie tak dawno temu było to 150mg
31 grudnia 2021Malinowy Chrusniak pisze: Siur na widoku, przypomina mi to coś.
Dawno, dawno temu byłem z dziewoją, mieszkała na wsi na jakimś strasznym zadupiu. Na parterze mieszkali rodzice, a na piętrze ona, DOM był duży, więc nikt nikomu nie wchodził w drogę, można się było schować, warunki były bardzo komfortowe. Przyjechałem tam kiedyś i wieczorami robiłem to, co się na ogół robi jak się ma kobietę i się do niej jeździ, czyli brałem narkotyki i dawałem się gwałcić aż fujara odmawiała posłuszeństwa.
Leżę na łóżku i dostaję sms.
- "Kocie, przygotuj mi strzała, powoli ze mnie schodzi". Odpisałem, że i "Tom Cruise by nie przebił się przez te babcine zasieki, skrzypiący korytarz i nigdy nie oliwione drzwi". Zapewne jedne z nich dodatkowo zamknięte na klucz. Dostałem odpowiedz:
- "JUŻ"
No nic, Pani każe, Niewolnik robi. Stwierdziłem, że będę musiał 2 działki fenta jebnąć, bo nie może się zmarnować, ale...
Coś puka w okno. Idę, otwieram i moim oczom ukazuje się moja Pani. W uprzęży, zielona lina maskująca, czarny osprzęt, zero błysku. Wchodzi do środka itd.
Pierwsze pytanie jakie zadała:
- "Zrobiłeś"?
Tak, zrobiłem, no to siu. Założyłem jej niebieski wenflonik nad kostkę, przedłużkę z kranikiem, wszystko ładnie okleiłem i zawinąłem tak by spod skarpeteczki nie był widać i siu. Siedzi zadowolona.
W międzyczasie opowiedziała mi o spidermanie. Już z 2 lata temu założyła zestaw do mocowania uprzęży, lonżę (po chuj, do tej pory nie wiem? Czyżby kogoś musiała tam siłą wciągać?). Oczywiste wiedziałem, że od dzieciaka jeździ na skałki, ale że urban climbing uprawia we własnym domu to by mi nie wpadło do głowy. Okno było od tylnej strony domu, wiec rodzice nic nie słyszą, widzą, doskonały sposób na teleportowanie potencjalnych "narzeczonych" "na górkę"
fent się załadował, wiec srogi nooding, do tego oxy, zapaliliśmy w oknie i do dzieła. Typowe zabawy młodych ludzi. Ona klęczy na brzegu łóżka wypinając się, Ręce podparte na łóżko, ja ją zapinam. Nagle od nadmiaru tych wszystkich środków medycznych zachwiałem się i jakby to powiedzieć - trafiłem nie w tą część w którą celowałem. A że ona wciąż mnie nakłaniała by było szybciej i głębiej, to tym razem także weszło głębiej. Bardzo głęboko.. Tyle że jakieś 2cm wyżej niż planowo. Z jej ust wyrwał się ryk, jakiego dzikie zwierze z Serengetti by się nie powstydziło. Modulacja głosu ogromna, długość? lekką ręką z 5 oktaw. Dostaję kopa w z półobrotu i już wiem że jest przypał. Uciekać? W sumie jest wysoko, ale jest lina i uprząż, ale noc, nie za ciepło bardzo. Samochód też w garażu.
Moja wybranka po dojściu do siebie mówi, żebym nie panikował i lepiej zrobił kolejną działkę, bo w jej dupę wjechał pociąg, a była przygotowana wyłącznie na paluszka i to tylko do połowy... Pośmieliśmy się, znowu fencik i generalnie z seksu ostrego to już tego wieczoru nic nie było. Był za to zwykły, do 4 rano.
Tyle, że na wsi ludzie wcześnie wstają. OK 530 wyglądam za okno (już jasno), a na podwórku jej ojciec stoi z 2 kolegami i trzymają w dłoni dubeltówki i sztucer. Zimno przeszło przeze mnie straszne. Pokazuję to mojej Pani i ona też wygląda na jakąś przedyganą. Na bank usłyszał ten wrzask i myśli, że ją zamordowałem w nocy, czy coś. Szybkie ubieranie się i obgryzanie paznokci co robić dalej Ona wpada na pomysł że jak niby nic przejdzie korytarzami i niby idzie do mnie mnie budzić. Genialny pomysł. Jak pomyślała, tak zrobiła, głośno się przywitaliśmy, to tak dla podsłuchujących. Schodzimy w dół, a jej ojciec do mnie podchodzi z tym sztucerem i mówi:
- "O zięć mój się obudził. Dobrze. W nocy wilk zarżnął krowę na pastwisku (mieli taką wiatę nocną ogrodzoną), nawet pewnie słyszeliście ryk tego biednego stworzenia. Ależ musiało biedaczkę boleć. Wyła z 20 sekund zanim ją uśmiercił ten bydlak i teraz za to zapłaci"
Patrzę na moją Panią, a ona odruchowo sięga ręką za siebie sprawdzić, czy nie wiem, może nie krwawi...
Idziemy zastrzelić tego wilka.
Pytam, czy wilki nie są pod ochroną i coś tam jeszcze dodaję. Na to on mi odpowiada:
"W stadzie jak w rodzinie. Gdyby ktoś tak skrzywdził moją córeczkę, bo bym mu jaja oderwał, a potem go w brzuch postrzelił. Tak tez zrobimy temu wilkowi, tylko w odwrotnej kolejności". I patrzy się mi w oczy tak jakby wiedział... Kurwa on wie. Załączyła mi się schiza. Kazał mi się ubierać na polowanie. (tutaj mała wstawka - polowanie było w planie, wiec miałem własne ubranie i broń), Przed wyjściem jeszcze zarzuciliśmy po kolejnej dawce (jak umierać to nie na treżwo) i chciał nie chciał wyszedłem z teściem, jego dwoma kumplami z zabudowań. Wychodząc byłem przekonany, że za jakiś czas w telewizji ogólnopolskiej będzie felieton o niebezpiecznym wypadku, jak to młody chłopak potknął się i strzelił sobie w głowę 3 razy i jeszcze nadział się plecami na swój nóż.
Najpierw idziemy do tej wiaty i co widzę. Rozszarpany cielak. Jezusie i Maryjo (nie jestem wierzący) leży sobie biedne już częściowo obgryzione zwierzątko, które jak wtedy myślałem poświęciło swoje niewinne życie, by uratować moje zasrane życie. No bo przecież żeby tutaj było wszystko ok, to od razu by się domyślił, kto wydał ten ryk i czym był spowodowany. Zmówiłem na szybko aranżowaną modlitwę za martwe truchło cielaka i przez resztę dnia wznosiłem dziękczynne modły względem najwyższego, że był chętny poświęcić los tej padliny, bym ja się taką samą padliną nie stał.
Po powrocie szybka debata i decyzja, ze niby to nagły telefon z pracy i konieczność powrotu do miasta, a że ona także musi do miasta to także wróci. Tak oto zamiast długiego weekendu *czwartek - niedziela) na wsi u "teściów", pojechaliśmy na drogę krajową i skręciliśmy w odwrotnym kierunku niż należało. Wybraliśmy duże miasto turystyczne nieopodal, gdzie nie wychodziliśmy od piątkowego popołudnia do poniedziałkowego poranka z łózka.
Tak oto byłem o krok od losu tego biednego cielaczka...
Z tego wszystkiego nauczyłem się jednego -
Do dziś wybieram numer Grzesia, chociaż leży w grobie
Znów umarło kilka osób, ja tylko czekam na swą kolej
My tylko czekamy w kolejce"
- Wsio haraszo?
- Haraszo, ładna. Dawaj.
Wyciągamy kartony na stół i dzielimy. Po połowie i 1/5 dla każdego. Tydzień wcześniej ci ludzie siedzieli w Kijowie w bunkrze a nad ich głowami spadały bomby. Dziś, u mnie na chacie będą pierwszy raz brali kwasa.
Godzina druga w nocy. Leżymy z A na kanapie, coś tam zaczynam czuć w nogach - fajnie. Wkrótce L zaczyna się śmiać i w sumie wszyscy już się śmieją. Idę do kibla i sikając podziwiam kafelki i fakture ściany z większej i dalszej odległości. Myślę sobie - im więcej się zbliżasz, tym mniej się oddalasz i wracam do pokoju gdzie siedzą naćpani uchodźcy. Włączam Gamma Goblins Hallucinogena i jakiegoś mandelbrota na youtubie.
- Oooj, bljaaa... Suka, jobanyj w rot. D, pasmatri.
- Fraktale?
- Fraktale... Bljaaaać, ochujenna
W oczach zaczyna się coraz bardziej pierdzielić. G trochę błądzi wzrokiem, coś tam gada do siebie, w końcu zamyka oczy.
- Oj blin, niet, niet, niet. Nie nada...
Otwiera oczy i rozgląda się.
- Haha, ty zdziełała szto ja paniła - odpowiada jej L. G podeszła do komputera, wyłączyła mandelbrota i włączyła jakiś dziwny kolorowy obrazek pływający po ekranie. Wszyscy patrzyliśmy na niego, śmialiśmy się i błądziliśmy wewnątrz swoich głów.
- Ty wiesz co to jest? - zapytała mnie A.
- Nie wiem. A ty wiesz?
- Czornyj kwadrat Malevicza.
- O kurwa. Wszyscy w śmiech.
- I szto my dziełajem?
- Sidim w komnacie i smatrim w czornyj kwadrat.
- Da?
- Da, normalna. W komnacie.
Wstaje z kanapy i kładę się na ziemi, wołam A żeby do mnie przyszła. Mówię, że fajnie tutaj i wygodnie i nie rozumiem czemu nigdy wcześniej się tu nie kładliśmy. Gadam jej jakieś głupoty, ona płacze ze śmiechu i mówi żebym jej nie robił kaszy w głowie. Wstaje i idzie gdzieś, chyba zapalić. Ja odchylam wykładzinę od podłogi i zaglądam pod spód.
- L, pasmatri.
- Szto eta?
- Pasmatri.
L nachyla się i patrzymy razem na posadzkę pod wykładziną.
- Bljaaaa, ochujenna, oj bljać.
D i G raczkują w naszą strone i też zaglądają pod wykładzine komentując entuzjastycznie co widzą. Coś tam gadają po swojemu dziwnie ale naturalnie wplatając w to polskie słowa. Ja tak samo, wplatając ruskie. Wszyscy się normalnie rozumiemy.
- To po jakiemu my w końcu gadamy - pytam.
- Internacjonalnyj narkamański jazyk.
Muzyka lecąca cały czas w tle zaczyna mnie lekko wkurwiać, wtedy zrozumiałem, że od dwóch godzin patrzymy na obraz czarnego kwadratu jakiegoś rosyjskiego awangardzisty i słuchamy ten sam utwór w pętli. Szybka zmiana repertuaru, wyciągam z półki Czarną płyte Brygady Kryzys i wsadzam ją do odtwarzacza tłumacząc każdą czynność towarzystwu, w celu lekkiego zrycia bani. Włączam czarno-biały film "Przyjęcie na 10 osób plus 3" bez dźwięku. Wszyscy zapatrzeni jak w obrazek. Ja i D wymyślamy dialogi w internacjonalnym narkomańskim języku. G mówi:
- Oj bljać, ja chaczu zakryć glazy.
- Spoko - odpowiadam - jak zamkniesz oczy to przynajmniej będziesz w kolorze widziała.
- Ooo ja wsio paniła szto ty mnje skazał!
- Szto, szto? - Pyta L.
- Wy panimajecie my smotrim czerno-biełyj film? - pyta moja dziewczyna.
- Daaa? Ochujenna!
Zgłodniałem. Reszta w sumie też. Idę do kuchnii po ogórki kiszone i podsuwam każdemu słoik. D nie potrafi wyłowić, w końcu udaje mu się. Na dworze robi się jasno, więc wyszedłem przed DOM na szluga w zielonym futrze A, bo swojej kurtki nie umiałem znaleźć. Pięknie tam było, choć trochę zimno. Gdy wróciłem do środka zacząłem robić wielką jajecznice dla wszystkich, przy niedowierzani towarzystwa, że mi się chce i że w ogóle potrafię. Kwas osłabł a ja byłem jeszcze głodny wrażeń, pytam więc A:
- Mamy jeszcze te grzyby w lodówce, nie?
- Ty szalony.
- Nie chcesz?
- Ty jak chcesz to jedz, ja nie.
Przemyślałem to dwa razy i doszedłem do wniosku, że moja kobieta ma rację. Od prawie 24 godzin na nogach a jutro do roboty, więc może lepiej nie mixować. Posiedzieliśmy jeszcze trochę wszyscy umęczeni i położyliśmy się. A zjadła tofizopam i fenibut, ja tylko fenibuta i w kime.
Obudziliśmy się koło południa. Paliliśmy szlugi na zewnątrz, gdzieś nad nami przeleciał helikopter. G rozejrzała się nerwowo i rzekła:
- Jobane flaszbacki.
Ot taka historyjka o terapii szokowej kwasem w sytuacji traumy wojną. Konkluzja wesołego towarzystwa była taka, że Termos i A powinni otworzyć klinike terapeutyczną a polski już zawsze będzie kojarzył im się jako język LSD. Koniec.
23 października 2020Dualizm22 pisze: CHCESZ WIEDZIEĆ WIĘCEJ ? DOPAL TO CO ZOSTAŁO W BUTELCE.
Opisała życie w Norwegii. "Narkotyki są tanie, a państwo opiekuńcze"
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii
Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie
Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany
Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.