Dzyń, dzyń dzwonię do drzwi chuchając w stulone dłonie.
- Nooo siemankoooo wchodź wchodź - młody mężczyzna o arabskiej urodzie zaprasza mnie do swojego domu. Zamożny, to widać. Złoto na szyi i palcach, kamienie szlachetne, zadbany.
- Nie no ja tylko... - wyciągam dłoń z zamówionym towarem. Nie znam go przecież, a nuż jakiś gwałciciel, morderca, świr. Tyle się o tym teraz słyszy - ...muszę już jech...
- Ale nie no jak, nalegam! Na chwilkę chociaż! - naciska "Szejku" jak go w myślach nazwałem. I w sumie to mi się nie spieszy więc czemu nie? Może być ciekawie.
- No na chwilkę chyba mogę - uśmiecham się słabo, bo chwilę wcześniej dokończyłem jointa.
Wita mnie przestronny hol ozdobiony ogromnym obrazem przedstawiającym owego Araba, jakimiś wazonami. Fiu, fiu! Ale się zapowiada.
Prowadzi mnie do salonu jeszcze bogatszego niż hol. Kryształowy żyrandol, popiersie jakiegoś randoma, więcej wazonów i lampy nadające fajnego klimatu. Gustu za grosz, chyba za dużo filmów się naoglądał. Nie rozglądam się za bardzo, bo mój wzrok przyciąga to co znajduje się w centrum pomieszczenia. Trzy sofy i stół. Na sofach dwie supermodelki, uroda prosto spod skalpela. Na stole GÓRA czegoś wyglądającego bardzo znajomo. Tak jakby grudy sera białego, no coś takiego, ja nie wiem. Wiedzieć nie chcę.
Przecież rzuciłem. Kobieta w domu czeka. Piątek, święta za pasem, tylko dostarczyć miałem.
Mógłbym udawać, że to się nie wydarzyło ale bez oszukiwania siebie miało być.
- Co pijesz?
- Koniak jeśli...
- Jasna sprawa! Koniak dla pana!
Jedna z nich wstaje, nalewa, podaje. Siada, kreśli, wciąga, podaje.
Przecież już nie walę. Kurwa. Ale wygląda na sprzęt pierwsza klasa to chociaż spróbuję. Maluszek nie zaszkodzi.
***
Posuwam z Amirem (tak szejku się nazywa) jedną dziwkę, druga zrobiona leży obok i dyszy.
Kurwa co ja robię? Co ja kurwa robię!?
- A...mir - stękam - podaj tackę.
Bez zastanowienia wysypuję koks na idealnie wyrzeźbiony brzuch tej pani.
One mają imiona? To ma jakieś znaczenie? Przelotnie ssam sutek, koksu nawet nie kruszę za bardzo, jebać i tak darmo...
***
Jest rano, wracam do domu. W kieszeni ciążą zarobione pieniądze.
- Kochanie co tak długo cię nie było? - pyta zaspana.
- A wiesz, jeszcze kilku klientów było i się przedłużyło troszeczkę. - odpowiadam, całując ją w czoło.
Mruczy coś w odpowiedzi i zasypia nieświadoma moich grzechów, całkowicie ufająca.
Tak mi wstyd. Jakim ścierwem się stałem, jak nisko upadłem, a szło już tak dobrze. I co? I wystarczyła cipa i kreska żebym się poddał. Obrzydliwe i żałosne.
Upadek człowieka... huśtawka czeka...
ja latam
"Nie chcesz może tego?" I ładna ekspozcja. Popatrzyła... Odróciła się i gdzieś pobiegła. Zdupiam.
Bardzo fajna anegdotka.
A co do tych tam wyżej ^^^ co wam coś nie pasuje, po prostu to zgłoście zamiast dodawać kolejne oftopy i śmiecić. Mnie póki co nic ciekawego się nie przypomina, ale na pewno coś było, po prostu czasem jak czegoś człowiek bardzo chce to wychodzi na odwrót - to jest też zasługa klonów.
[w tym wątku chyba można czasem komuś anegdotkę skomentować, nie? bo sam nie chce śmiecić]
- Stary nie ćpam, zwłaszcza opiatów...
Walimy po 20mg oxy w nos, odpalamy netflixa i "pracujemy".
Przez cały pierwszy tydzień pracy jedziemy na opio. Drugi i trzeci noopept, phenylpiracetam, bromantan, Adrafinil, coluracetam, Phenibut. Potem kwas, grzyby, kwas kwas kwas prawie codziennie. Dochodzimy do 200mcg, które ledwo smyra. Opio.
Przynoszę 3-MeO-PCE i jaramy z methpipe w miejscu, w którym nie powinno nas nawet być. Lecą mini noski z tego cuda ale bierze za dużo i się zatacza z wyrazem przerażenia na facjacie. Firma 10 osób.
koks, feta, kwas. Kwas, kwas, kwas jeszcze raz. MXPr, keta, fdck, 3-MeO-PCP.
W końcu mi mówi, że on to ogólnie kilka miesięcy temu z psychiatryka wyszedł, bo przez kilka lat atakowały go demony i przewidywał przyszłość.
Luzik.
I od dziecka do dwudziestki na przeciwpsychotykach i wszelakich -pamach.
Luzik.
Grzyby i MDMA mu daję jeszcze. W tydzień przerabia prawie 1g 3-MeO-PCE mieszając z czym popadnie.
Przez 13 lat jarał zielsko, przez 10 koks i fetę oporowo walił, na tabletach dwa tygodnie ciągu i mu zbrzydło.
Luzik.
Od jakiegoś czasu mam nową pracę.
Na dworcu spotykamy jego ziomka, który jest z dziewczyną i pieskiem.
Wsiadamy razem z nimi. Jak już siedzimy ten jego ziomek daje mi psa na ręce, żeby móc się rozebrać.
Piesek zaczyna mnie smyrać ryjkiem po twarzy.
Ziomek do psa:
- nie liż jej bo będziesz miał tripa.
Why can't we fly forever?
Opisała życie w Norwegii. "Narkotyki są tanie, a państwo opiekuńcze"
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii
Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie
Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany
Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.