Jakieś... 14 lat temu ( o bosz jaka ja stara) rzecz się dziala.
Siedzimy u koleżanki mojej już druga dobę, poryte przeokrutnie od 10 godzin gramy w MAKAO. Jej rodziców nie było jak zawsze ( loty alkoholowe)
Godz. Około 5 nad ranem już świta, co będziemy się męczyć posypujemy sobie ścieżki. Wszystko gotowe. I w tym oto właśnie momencie do pokoju mojej koleżanki wchodzi dwóch panów (pamiętam że jeden z nich miał dziwna teczkę pod pacha) i zapytuje się "Czy zastałem Pana Stanisława?"
Koleżanka na mnie, ja na nią " a Panowie to przepraszam tak bez pukania?"
I co się okazało "Proszę Pani" mówią cisi panowie "bo my mamy nakaz doprowadzenia Pana Stanisława do ZK"
Dobrze ze w pierwszej chwili nie zalapalysmy co powiedzieli. "A To Staszka nie ma wyszedł"
"dziękuję do widzenia" itd.
Poszli
Drzwi zamkli
I dopiero kiedy spojrzalysmy ponownie na stolik nocny zdalysmy sprawę z powagi sytuacji.
Tyle. Wyszli. Nic nie zauważyli nie mam do tej pory pojęcia jakim cudem
Zaczęło się niewinnie, wstaję rano, biorę swoje codzienne psychotropy,
i skromne 275 mg baklo, 900 mg pregaby, niewiadoma ilość alpry i klonów i wiadro kofeiny coby nie paść na ryj.
Wszystko fajnie, gra muzyczka, wszystko się kiwa, palę papierosy, popijam kawą tudzież zieloną herbatą.
Coś tam chyba jeszcze dorzuciłem, ale nie pamiętam.
Ale naglę w mojej naćpanej głowie narodził się pomysł, żeby powtórzyć wczorajszą kurację pewnym syropem na zatoki, w którego skład wchodzi:
600 mg pseudoefedryny
200 mg dexa
i ileś mg jakiegoś gówna.
Więc udałem się do apteki, potem do sklepu po energola,
rozkładam się na ławeczce po sklepem, zeruję syrop, płuczę buteleczkę, i popijam energetykiem.
Po syropie nagle świat zawirował, rozebrałem się do majtek, miałem wizję,
po syropie stałem się wikingiem.
Ledwo stałem na nogach, wypierdalałem się o wszystko, helikopter w ogniu.
Wziąłem siekierę i napierdalałem przed siebie, dzikim szaleńszym galopem,
rozkurwiając przy tym liczne drzewka na podwórku, porąbałem wuchtę drewna co zalegało koło domu, ale było mi mało, włączyłem vikings volk, i ściąłem 10 metrową brzozę, aż jebła z hukiem, Smoleńsk przy to to chuj..
Odpalałem najmocniejsze petardy w gębie, bo nagrywałem wówczas snapy z tego i ciskałem przed siebie.
Podsumowując sylwestra:
za dużo leków, vikings volk, siekiera, i rozjebane podwórko, które muszę dzisiaj posprzątać.
Jak poszedłem spać to obudziłem się za jakieś 30 godzin.
Ogólnie to przed sylwestrem był kilkudniowy ciąg na różnych substancjach i działo się też dużo ciekawych i śmiesznych rzeczy, ale już mi się pisać nie chce.
Na zewnątrz pizgało fest, bo były to okolice lutego/marca, więc stwierdziłem, że zajaram w samochodzie. Warto też dodać, że tolerancję na marihuanę miałem na tyle sporą (i niestety nadal mam :( ), że nie miałem żadnych 'jazd' ani faz życia po ziole, tylko spokojny chilloucik. Lufeczka, jaranie, cyk, gotowe. Odpaliłem samochód, wyruszyłem. Wystarczyło przejechać przez "aleje" (na środku chodnik, a po dwóch jego stronach ulica jednokierunkowa z przeciwnymi kierunkami ruchu), dokładniej na nich zawrócić, a potem już prosta droga. Nic prostszego. Te aleje rozciągały się na około kilometr, w trakcie można było zawrócić 2 razy - dla każdego kierunku ruchu po jednym takim skrzyżowaniu.
I oczywiście ja przejechałem jedyne możliwe skrzyżowanie, na którym mogę zawrócić. No nic, zawrócę na następnym (tak, pod prąd - nie raz się już tak robiło gdy się zapomniało zawrócić w tym konkretnym miejscu ). Więc szybko oblukałem dookoła auta czy nie ma nigdzie radiowozu, cyk na skrzyżowanie. Ustępuje pierwszeństwa, rozglądam się - najbliższe auto daleko na tyle, że zdążę wyjechać - więc wyjeżdżam zawracając pod prąd i patrzę w lusterko - a tam radiowóz za mną XD Nawet przyhamował i pozwolił na spokojnie sobie ruszyć. Instant tętno 200, w aucie jebie zielskiem i w dodatku je mam przy sobie. W ciągu 2 sekund w głowie zdążyłem się już pożegnać w myślach z prawem jazdy i czystą kartoteką :D
Na moje wielkie szczęście policjanci nie połapali się, że zawracam pod prąd
jak mówiłem, były dwa identyczne miejsca w których można było zawracać, ale każde było jednokierunkowe. Chociaż znak zakazu wjazdu stał jak byk.
Od tamtego czasu przyrzekłem sobie, że nie wsiądę za kółko będąc pod wpływem czegokolwiek
I to sie nazywa porzadna narkomanska anegdota, trzeba bylo ich zaatakowac
Zapytał się mnie czy po dwójce klona da radę pójść zrobić zakupy. Ja na to, że jasne, tylko niech uważa na klonazepamową kleptomanię. Odpowiedział, że spoko, będzie ostrożny.
Wrócił wieczorem z mandatem 500zł, spodobały mu się skarpetki ze świątecznym wzorem :)
Zeby nie offtopowac pamietam dawno temu scieralem wyimaginowane kropki ze scian woda z cytryn bo sobie usralem ze tak szybciej zejda. Wczesniej musialem wziac kapiel bo sam bylem w kropki. Rano mylem sciany z zoltawych plam a i tak mialem je pomalowac
Opisała życie w Norwegii. "Narkotyki są tanie, a państwo opiekuńcze"
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii
Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie
Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany
Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.