Dział poświęcony wpływowi substancji psychoaktywnych na działalność człowieka.
ODPOWIEDZ
Posty: 3462 • Strona 226 z 347
  • 3431 / 1087 / 0
[mention]london5[/mention] Dawaj dalej, super się czyta.
Guide do nikotyny w Stymulantach Roślinnych.
W Modulatorach GABA Pregabalin Guide z redakcją Matiego.
_____________________________________
Low Functioning Addicts' Lodge:

misspillz.blogspot.com
  • 920 / 136 / 0
Idę z Rozpruwaczem nad rzeczkę, siedzimy pośród drzew. Walimy hexa iv. Rozpruwaczowi włączył się tryb rozpruwania spodni/koszuli/butów, wszystko przerabia na części pierwsze. Co chwilę mówi też, że zaraz psiarnia wbije. (tak tak w takie zarośla specjalnie do dwóch narkusów wyglądających jak chodzący AIDS). Ja mam mniej schizowo w głowie, dorzuciłabym ale w takim stresie przy Rozpruwaczu ciężko. Podchodzą "tajniacy". Gimby z "giwerą", jeden typek w nas celuje, mówią że mamy oddawać co mamy, ćpanie, hajs. A my mieliśmy tylko tego hexa przy sobie. Rozpruwacz coś tam bebla, że idzie, że ich popierdoliło, a ja do nich ze strzykawkami, że jedyne co im możemy dać to hiva, żeby uciekali bo są głupimi dzieciakami, co myślą, że się ich przestraszę, że jak chcą to niech strzelają.
Typki już obsrane zaczynają się oddalać, a jeszcze im na pożegnanie powiedziałam, że mają szczęście, że mam dobry humor bo byśmy ich dźgali tymi zużytymi sprzętami.

No ale miejscówka spalona i się zawinęliśmy z Rozpruwaczem.
Mam nadzieję, że głupie bachory kiedyś natkną się na kogoś sto razy bardziej porobionego np. alfą, który nie zawaha użyć siekiery, którą wziął z domu, żeby zabić "tych, którzy wiedzą".
Słuchaj, malutki, nie będę ci tłumaczyć życia.
  • 2430 / 574 / 155
Pewna, aczkolwiek bardziej tragiczna anegdota:

Z miesiąc temu spotkaliśmy się u kumpla, nazwijmy go X. Oprócz nas był też kumpel, którego nazwę Y.

Kiedy przychodzę (trochę spóźniona), Y wysyła mnie po piwo. X mieszka na wsi, więc muszę przejść spory kawałek piechotą. Dobra, idę. Wracam po ok. pół godziny, bo jeszcze musiałam odebrać telefon od przyjaciółki.

Przychodzę do domu - A tam X siedzi w swoim pokoju czerwono-siny i nodduje. Y siedzi obok ujarany i się śmieje. (X jest opiatowcem, ale wjebanym od pół roku, do tego jest ultrametabolizerem i waży ok. 50 kg przy prawie 180 cm wzrostu.). Pytam Y, co tu się do cholery dzieje, a ten:
-A, X chciał przyćpać maczku, więc mu zrobiłem srogie PST.
W międzyczasie X bełkocze ,,kurwa, nie mogę oddychać, zróbcie coś…”. Y zaczyna się śmiać i mówi: ,,Hahaha, już od razu depresji oddechowej dostajesz?”.
No to wtedy pytam się tego dzbana:
-Czy Ty nie widzisz, że chłopak jest ultrametabolizerem i się dusi?
Y nic nie mówi i przez resztę akcji stoi i się gapi.

Podchodzę do X, pytam, ile wypił PST. (Mówi, że nie wie.) Pytam, jaki jest dzień tygodnia. (Mówi, że sobota - był wtorek.) Pytam, jak się nazywa. (Jest tak zgrzany, że zastanawia się i po ok. 20 sekundach bełkocze niewyraźnie swoje imię.)

Dobra, X leży praktycznie siny na dywanie w sypialni. Gadam do niego.
-(imię X), skup się, słyszysz mnie?
-Mhmmmmm…
-Nie zasypiaj. Leż na boku.
(Pomagam mu przekręcić się na bok.)
Myślę, że prawdopodobnie zostało jeszcze coś w żołądku, więc pytam:
-Będziesz w stanie się wyrzygać?
-Nie wiemmm…
-Spróbuj. Leć do WC, klękaj nad kiblem, dwa palce do gardła i myślisz o czymś obrzydliwym.
(Pomagam mu dojść do WC, bełkocze, że poradzi sobie. Cały czas powtarza, że mu duszno. Źrenice w ciemnym pokoju jak główki od szpilki.)
Po chwili wychodzi.
-Rzygałeś? - pytam.
-Coś tam poszło… - mówi pod nosem. Źrenice dalej szpilkowate.
-Lepiej?
-Nie wiemmm…

X kładzie się na dywan i mówi, że musi spać.
-Nie śpij!
Mierzę oddechy - 6 na minutę, płytkie. Mierzę tętno - 38.
Przypominam sobie, jak kiedyś X mówił, że ma naltrekson w apteczce. Zapieprzam do kuchni, wywalam z apteczki wszystkie leki i znajduję naltrekson. Sprawdzam datę, dobra. Biorę jeszcze spirytus. Biorę strzykawkę, nakładam igłę (szóstka, innych nie miałam) i lecę gazem do X. Sprawdzam oddech, oddycha. Na szczęście ma widoczne baty. Odkażam i wbijam się z naltreksonem.

Źrenice X nagle się powiększają.
-Kurwa, myślałem, że zejdę… - mówi.
No i już ma skręta, ale wiemy, co się wtedy robi. Mówię, żeby dzwonił w razie czego. Trochę przy nim posiedziałam, Y wyszedł przede mną, potem wyszłam i ja.

Ugh.
Uwaga! Użytkownik taurinnn nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 2104 / 458 / 37
Historia usłyszana pare lat temu od mojego dawnego znajomego. On (nazwijmy go G) wracał nafurany z baletów z kolegą T, natomiast jako kierowcę zatrudnili swojego kolegę B. Tenże ziomek miał brata, niecały rok starszego, do którego był bliźniaczo podobny. Byli tak podobni, że B wziął auto brata i jego prawko, a następnie pojechał po G i T, gdyż ci po maratonie amfetaminowo - pigułowym średnio daliby radę wracać po nocy 12 km na chatę. Niestety, pechowym zbiegiem okoliczności złapała ich policja.

Gliniarzy było dwóch: stary z wąsem i młody świeżak. Klasyk. B jechał zgodnie ze wszystkimi przepisami. Jak wiadomo, tak jeżdzą tylko osoby pod wpływem i osoby posiadające. Psy przed trzepaniem poprosiły o prawko i dowód rejestracyjny. Starszy glina patrzy na prawko, następnie na B i coś mu nie pasuje. Niby ta sama osoba, twarz i fotka baaardzo podobne, ale w doświadczonym umyśle stróża prawa pojawiają się wątpliwości. Dobra, bierzemy ich do suki, a nuż mają coś to podbije nam statystyki. W tym momencie G, na zjeździe z amfy podbitym toną trawy mówi do policjanta: panie władzo, chyba wam lewe światło w lodówie nie działa. Stary gliniarz patrzy na niego, potem na niedziałające światło, na kierowcę, na młodego i znowu na G. W tym momencie zestresowany B najchętniej zapadłby się pod ziemię, T śpi a G śmieje się z psów. Stary glina powiedział tylko: dobra, tym razem wam się upiekło, młody jedziemy. Grunt to mieć farta przy powrotach z baletów.
Lubisz koks?
  • 5489 / 1058 / 43
Zima, Wrocław. Miasto piastowskie.
Pizgało jak chuj.
Staję na ulicy, palę lufkę.
Podchodzi menel. Trzęsie go - widzę objawy odstawiania. Znam ten ból.
Pyta, cy dam mu 2 zł do setki wódy.
Mówię, sam bym się napił bo zimno, nie wiem gdzie jest najbliższy sklep.
Zaprowadził mnie do sklepu.
Kupiłem mu setę, też wypiłem
Ciepełko, jak uścisk niedźwiedzia...
Nie uratowałem mu życia, ale na te 6 godzin może nie dostał padaczki.
>A komendant po tym gównie ląduje na Kolskiej.
  • 37 / 3 / 0
Łyk wódki w zimne dni czasami może dobrze nam zrobić jeżeli tylko go nie zwrócimy :D
Najgorzej właśnie, jak nam nie wejdą łyki wódki pod samym sklepem i idzie akurat sąsiadka PATRZY zdziwiona a ja :rzygam: w trakcie do niej takie siłowe d...n bry i kolejny spaw
  • 559 / 68 / 0
Jeszcze świeże, bo z pierwszych godzin tej doby. Chwilę po mokrej jak cipka kresce amfetaminy (a godzinę po kresce 3-CMC) zapaliłem trawę metodą wodospadu. Tachykardia instant.
Wypierdoliłem z domu, mówiąc tylko pospiesznie narzeczonej, żeby szukała mnie pod adresem mojej matki, albowiem tam był ciśnieniomierz. Po wyjściu z domu udało mi się przejść zaledwie kilkadziesiąt metrów i zadzwoniłem po pogotowie.
Finalizując rozmowę z dyspozytorem, spotkałem znajomego.

- Ty, powiedz mi, czy to ma 40% - poprosił znajomy.
- Seagram's? No, to ma - odpowiedziałem.
- No, ale sprawdź - nalegał.

Spróbowałem. Gin, mało tego - Seagram's. Nikt mu nie ożenił żadnego falsyfikatu, a zaznaczył międzyczasie, że dostał od kolegi butelkę z przedartą już akcyzą. Każde z nas wypiło po setce i rozeszliśmy się, to znaczy on poszedł, a ja zostałem, by czekać w umówionym miejscu na karetkę pogotowia.

Saturacja: 86%
Ciśnienie: 170/80
HR: 142 ud./min.
"EKG nieprawidłowy **brak potwierdzenia**
- Prawdopodobny częstoskurcz zatokowy
- Oś elektryczna skierowana w prawo
- Przerost prawej komory
- Niezupełny Blok Prawej Odnogi Pęczka Hisa
- Nieprawidłowy odcinek ST zależny od obniżenia punktu J jest nieswoisty"

- Coś Pan spożywał? - zapytał ratownik z "eski", która pojawiła się dwanaście minut po moim telefonie.
- Dwa piwa Namysłów 568 ml, alkohol 5,6% objętości. Wypite pomiędzy 14:00 a 16:00, więc alkoholu we krwi już raczej nie mam - odpowiedziałem.

Personelowi SOR-u przekazali, że jestem czysty. Dostałem metoprolol, Erlenmayera i propranolol, z czego z ostatnim nie ryzykowałem i gdy lekarz nie patrzył, wyjąłem tabletkę spod języka i schowałem do kieszeni. Na Izbie Przyjęć spędziłem niecałe dwie godziny.
Po wyjściu narzeczona powiedziała, że mam rozjebane źrenice.
11 sierpnia 2020CATCHaFALL pisze:
Ty kurwo już sklej tą pizdę tak samo, bo ani to śmieszne, ani żałosne w twoim wykonaniu.
  • 33 / 6 / 0
Ja, mój ziomek, przyjaciółka i 2 znajome wybieramy się na balety z okazji Halloween, a że w tym roku wypadło w środę to impreza jest w ten sam dzień. Ja z ziomeczkiem jak zawsze bierzemy po calaku futra i guziku (bitcoiny).W klubie wypiłem jeszcze 5 drinków. Całą noc bawiłem się po prostu wyśmienicie i nie wiem kiedy zleciało no ale cóż nadeszła godzina piąta rano i trzeba było zawijać bo zamykali. Wzięliśmy kurtki i poszliśmy odprowadzić dziewczyny po czym zamówiliśmy takse i pojechaliśmy do ziomka na chate. Tam spaliliśmy po trzy wiadra i gibona na pół. Posiedziałem trochę u niego i wróciłem do domu. Po powrocie czułem że feta powoli schodzi to zaczyna się zwał i kac. Pół dnia leżałem jak warzywo i nic nie spałem ale nadeszła godzina 19 i te same osoby wyciągnęły mnie na dwór. Pierwsze co to ziomek posypał mi węgorza na pobudke a potem leciały jakieś piwka i trochę skuna. Około godziny 2 w nocy trzeba było zawijać do domu bo rano do pracy. Dotarłem do domu jakoś o 2.30 i od razu jebłem jak kłoda na łóżko i zasnąłem. O 8.30 dzwoni budzik i trzeba wstać do pracy. Zostawiłem sobie specjalnie jedną kreske na dzisiaj żeby się pobudzić więc zajebałem i poszedłem do pracy rozjebany jak szmata. Pracuję jako dostawca zakupów i pierwsze zamówienie miałem do babki na 4 piętro. Jeżdżę z takim typem i mamy ustalone że jeden prowadzi a drugi wnosi zamówienia, że ja dzisiaj nie jestem w stanie prowadzić to czeka mnie wnoszenie zakupów. Podjeżdżamy pod blok, wyciągam skrzynkę z zakupami która była dosyć ciężka i zapierdalam po schodach bo windy brak. Na drugim piętrze musiałem zrobić przerwę bo ciężko mi się oddychało i miałem mroczki przed oczami. Chuj po chwili ruszyłem dalej, ledwo wniosłem na to 4 piętro. Pukam do drzwi, otwiera babka ja ledwo mówię dzień dobry bo zadyszka jak po maratonie, wchodzę do mieszkania i chcę postawić na ziemi skrzynkę z zakupami. Jak się schyliłem żeby położyć nagle mi się kurewsko odbiło i puściłem bełta na to wszystko. Poleciały 3 mocne salwy samej wody praktycznie bo od prawie 2 dni nic nie jadłem. Babka stoi w szoku co się własnie odjebało ja zaczynam przepraszać najmocniej jak tylko potrafiłem wymyślić, po chwili rozmowy i przeprosin pokazała mi gdzie znajdę rzeczy żeby to posprzątać. Wziąłem co trzeba i zacząłem sprzątać. Jak wycierałem te rzygi z siatek albo z produktów to omal się drugi raz nie zbełtałem no ale chuj jakoś dałem radę. Ogólnie to skończyło się tak że babka zadzwoniła do szefa i musiałem odkupić za swoje produkty które już się nie nadawały do użytku, wyszło jakieś 5 dyszek. Szef przymknął na to oko bo mogło się to każdemu zdarzyć przez wysiłek fizyczny ale nie zdawał sobie sprawy że ja jestem zezwałowany i skacowany jak skurwysyn i przez to się zrzygałem bo kondycje mam w miarę dobrą xD Wstyd jak chuj przed klientem no ale cóż zdarza sie zwłaszcza po dragach i baletach xD
  • 920 / 136 / 0
Nie wiem, czy to taka anegdotka, ale przypomniało mi się.

Raz na noclegownie czynnych narkomanów przyjechał nowy, Grzesiu.
Grzesiu ledwo idzie, ledwo mówi, ledwo rusza oczkami. Zanim odpowiedział na jakiekolwiek pytanie mijały z 3 minuty, nim w ogóle zaczął się wysławiać. Opiekun noclegowni [ON] przestraszony, na 999 chce dzwonić, ale może Grzesiu odparuje zaraz, lepiej mu się zrobi. Wtarabanił się na łóżko, z trudem, z pomocą, zastygając co minimetr, ale udało się. Mówię, że wygląda jak książkowy przykład manganizmu. Grzesiu łypie okiem, może na mnie, może po prostu mruga, kto go tam wie. ON przekonany, że po prostu to naćpanie lvl hard, że aż żyć ciężko. Ja przy swoim, że to manganizm i nic nie poradzimy, nikt nie wie o czym gadam, chociaż większość może miała to po prostu w dupie, Grzesiu w szoku już w ogóle nie wiadomo co tam duka, a raczej próbuje wydukać.
No i wezwana została karetka, zabrała biednego Grzesia.
Potem wielokrotnie go widywałam, i jest jak mówiłam - manganizm.
Spoiler:
Słuchaj, malutki, nie będę ci tłumaczyć życia.
  • 5489 / 1058 / 43
To nie był Grzegorz Szewczyk >?
Mój ziomek.
>A komendant po tym gównie ląduje na Kolskiej.
ODPOWIEDZ
Posty: 3462 • Strona 226 z 347
NarkoMemy dodaj swój
[mem]
Artykuły
Newsy
[img]
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii

Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.

[img]
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie

Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.

[img]
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany

Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.