Pierwsza styczność z mj, pierwszy Woodstock, pierwszy wieczór. Siedzimy ekipą, jaramy blunty, w obieg poszły dwa kubeczki z winem. Jeden w prawo, drugi w lewo. Nagle czuję, że to już ten moment i muszę iść się odlać. Nikt nie chciał ze mną iść, a ja pierwszy raz na tej imprezie. Pytam, gdzie są TOIki. Kumpel wyjaśnia jak tam trafić, więc idę sam, już nieźle porobiony.
Jest zupełnie ciemno. Nie widzę co jest przede mną. Pęcherz chce eksplodować. Nagle zatrzymuje mnie jakiś nawalony typek (moja masa X2) i krzyczy: "Eeeeeee!!! Stój kolego!!! Uważaj, bo ja tu przed chwilą rzygałem."-pokazuje na drogę. Jakoś tak wyszło, że mnie zagdał. Zupełnie zapomniałem że idę się odlać. Po kilkuminutowej rozmowie wyjaśniłem jaki jest cel mojej wędrówki, grzecznie pożegnałem się i poszedłem załatwić swoje.
W drodze powrotnej, myśląc że dotarłem na miejsce, zacząłem krążyć między namiotami w poszukiwaniu swojej wioski. Chodziłem w kółko jakieś 15 min, po czym zorientowałem się, że nasza flaga jest 100m dalej. Wioskę mieliśmy przy samej drodze...
2.
Ten sam Wood. Ogólnie raczej pizgaliśmy z wiadra. Po kilku takich "buchach" poszedłem w kimę do swojego namiotu. Nagle w nocy ktoś wbija do mnie i mówi:
-Dawaj idziemy na koncert.
-Nigdzie nie idę. Nie mam siły.
Poszedł sobie. Później jeszcze kilka osób próbowało wyciągnąć moje zwłoki z namiotu.
-Taki jesteś. To zaraz zawołamy Tomka (nie pamiętam imienia) i on ci pokarze.
Myślę sobie "Co kurwa? Jaki Tomek."
Wbija jakiś byczek i do mnie:
-Co ty odpierdalsza?! Dawaj idziemy na koncert. Wstawaj kurwa!
-Nie ma chuja.- Nie wyciągnął mnie.
Na koniec wbija kumpel.
-No stary chodź na koncert. Idziemy na Marleya.
Zajebany ja: - A kto to jest Marley? <kurtyna>
3.
Posiadówa u kumpli na chacie. Jak zwykle siedzimy, jaramy jointy, słuchamy muzyki i rozmawiamy. Przychodzi ten moment- gastro! Padło na pizzę z dowozem. Zamówiliśmy więc i wróciliśmy do tego, co robiliśmy- rozmowa, muzyka, chill. Ogólnie leżałem na kanapie i miałem niezłą pizdę Czas się dłużył, a gościa z pizzą jak nie widziałem tak nie widziałem. Pytam zniecierpliwiony:
-Kiedy będzie ta picka?
-Człowieku. Właśnie przed chwilą ją zjadłeś.
"WTF?!" Racja. Zobaczyłem przed sobą pusty karton i zdałem sobie sprawę, że 10 min wcześniej ją skończyliśmy.
16 maja 2018DexPL pisze: (...)
Lubię wesołych lekarzy )
A ktoś pytał, czego lekarze walą najwięcej? Na pewno benzo.
Szczerze? To trochę szkoda mi tych lekarzy... Ludzie kumaci, często poświęcają się, też muszą znosić ciężar psychiczny... No i generalnie, to rozumiem ich. Nawalony benzo/opio lekarz wzbudza jakoś we mnie większe zaufanie.
Polecam polski film "hel" z 2009 roku. Taki życiowy.
Bilboard reklamowy:
Zaufaj NAM - ćpamy benzo w imię TWOJEGO zdrowia.
- Lekarze
W żadnym miejscu nie broniłem SOR-ów. To miejsce pracy jak każde inne. Jak w każdym innym pracują na nim różni ludzie. Wspaniali, jak i bladzie. Ci ludzie pracują tam z rożnych pobudek i w różnym stopniu angażują się w wykonywaną pracę. To wszystko wpływa na "jakość" wykonywanej pracy i jakość świadczonych usług.
Learze na SOR-mylą się dużo częściej niż ich koledzy z Poradni Lekarza Rodzinnego. Bo trafiają do nich o wiele trudniejsze przypadki i czas reakcji jest zdecydowanie krótszy. Jednak tylko ułamek promila spraw można uznać za błąd lekarski, a o świadomym szkodzeniu pacjentowi nie słyszałem i nie widziałem (np podanie mu leków które go specjalnie zabiją) Wieść niesie, ze takie przypadki się zdarzają. Ale to tylko słowo przeciwko słowu.
Co do twoich doświadczeń [mention]drmjp[/mention]
Zgadzam się, że warszawskie SOR-y są chyba najbardziej zlewającymi w całym kraju. Dlaczego? Może brak empatii, może brak wiedzy, a może po prostu mają taki sajgon, że ciężko znaleźne chwilę żeby pochylić się nad "problemami" pacjenta.
Ze swoich doświadczeń powiem tak:
-Jeżeli ktoś przychodzi z bólem i żąda na starcie konkretnego leku (lub jego kombinacji) i jednocześnie nie choruje na chorobę przewlekłą to zazwyczaj jest drugie dno takiej wizyty. Najczęściej jest to chęć zrobienia sobie dokumentacji do PLB żeby tak dostawać co się chce, a nie co lekarz zechce dawać. - powtarzam zazwyczaj. Wydają się wyjątki (np emerytowany pracownik służby zdrowia znający od podszewki działanie konkretnych leków)
- jeżeli natomiast ktoś choruje na coś przewlekle i go np boli od tygodnia i trafia na SOR, bo w sobotni wieczór wreszcie znalazł czas na odwiedzenie lekarza, to zdarza się, że taki pacjent za karę posiedzi pół godziny dłużej - Bo nie od tego jest SOR. Twoja sytuacja z zatorowością mogla być spowodowana właśnie zaaferowaniem lekarza bólami gardła i sraczkami od 3 godzin itd... Takich spraw jest 80% na SOR> Zdarzają się sytuacje, że WSZYSTKIE sytuacje tego dnia to za wyjątkiem wypadków sa sprawy którymi SOR nie powinien się zajmować, a lekarz rodzinny lub poradnia nocna.
- Jak widzę ewidentnego ćpuna który przychodzi wyrwać działkę i jeszcze mi kłamie w oczy, że "On nigdy nie brał, nie wie co to jest, ale najlepiej działają te tabletki z napisami OC i dawka 80mg..." To jest ogromna szansa, ze dostanie no-spę. Natomiast jeżeli przyzna,, że ma skręta i bolą go nogi, to po chwili rozmowy z lekarzem jest ogromna szansa na poltram 100, dobre słowo i "empatię"
To, czego nienawidzimy i tępimy zdecydowanie i wszelkimi możliwymi sposobami (nie mówię, że to sprawiedliwe, czy właściwe, ale tak jest)
- alkoholizm który wiąże się z przemocą w stosunku do otoczenia - zawsze kończy się w zakładzie psychiatrycznym. Najczęściej w pasach
- turystyka SOR-owska. Organizowanie sobie papierów i podkładki pod dalsze leczenie w poradniach (wyciąganie leków) lub załatwianie zwolnień (od pracy i rent). Jest to nagminne i ja np mam 6 zmysł do wyłapywania takich przypadków. Już 3-5 minut rozmowy daje rozeznanie w tej kwestii (dlatego często segreguję pacjentów nadając kolory)
- Żadania, że SOR zrobi WSZYSTKIE możliwe badania na WSZYSTKIE możliwe schorzenia. Jest to niemożliwe z zarówno powodów czasowych jak i finansowych (SOR dostaje kasę za gotowość, a nie za wykonane procedury - dlatego im więcej badań, tym większe koszty. Duża część SOR-ów działa na minusie, a działa tylko dlatego że musi żeby szpital dostał odpowiedni kontrakt np na operacje)My jesteśmy rozliczani z procedur które wykonujemy na pacjencie częściej przez księgowość niż przez prokuraturę.
- Przemocy w stosunku do innych pacjentów/personelu. Jak będziecie lecieć z łapami do pielęgniarki, miejcie świadomość, że istnieje ogromna szansa, że ktoś wam tę łapę połamie z przemieszczeniem, a i przeciwbólowego nie dostaniecie przez 4 h. Do czasu aż wasz jęk będzie nieznośny dla innych ludzi. ;) - przebarwiłem oczywiście - ale sens pozostaje bez zmian.
Na koniec. Pamiętaj, że na SOR jest taka wymiana kadr, że co najmniej połowa ludzi jest na etapie szkolenia i zdobywania doświadczenia. Jeżeli jest wypadek i przyjeżdża jednocześnie np 4 pacjentów, to istnieje szansa, że cały doświadczony personel właśnie walczy o czyjeś życie lub zdrowie, a akurat dla Ciebie wylosowano młodego ratownika i lekarkę która boi się krwi... Przykro mi, że masz takie złe zdanie o naszej pracy. Ale w pełni zgadzam się, ze masz do tego prawo.
17 maja 2018jabolman pisze: Połowa tutejszych opowieści brzmi jakby były wyssane z fiuta matki. Te dexa przynajmniej dobrze się czyta. Chociaż średnio mi się chce wierzyć żeby na SORze pracowali nawaleni ludzie, podobnie jak wydawanie leków ot tak (z tego co słyszałem to przeważnie kroplóweczka i hydroksyzyna).
Babka mówi, że mają tylko małe. Pytam, czy mogę dwie wziąć?
-Nie
-dlaczego?
-Ustawa
-Tzn? Czemu dokładnie?
-Lek zawiera kodeinę.
-Aaa, czyli przyjemne z pożytecznym (lol)
A panna na to:
-Zależy od dawki
Mina starszego farmaceuty, stojącego przy kasie obok, nie wyrażała absolutnie żadnego rozbawienia sytuacją.
18 maja 2018Kociak pisze: Ja chętnie posłuchał bym opowieści o Służbie Zdrowia i ewentualnie podyskutował. Jestem za tym, że można by stworzyć taki wątek. O lekarzach mam mimo wszystko dobre zdanie, jacy by nie byli, z prostego powodu - gdyby nie oni, już trzy razy bankowo bym nie żył. Nie wspominając już o znanych mi przypadkach, kiedy ktoś się zwijał z bólu a nie miał ubezpieczenia, dentysta się zlitował i przeprowadził zabieg za darmo. Ale jak już wspomniano, to jest off topic w tym temacie.
Co do SOR-u to mam dobre zdanie o tym oddziale. W wypowiedzi będzie zawarta również anegdota.
Przedawkowalem kiedyś opio i benzo. Plus dodatkowo uszkodzenie wątroby z powodu paracetamolu, którego miało w leku recepturowym nie być, apteka popelnila blad. Wzialem 600mg kodeiny (10 platkow po 60mg) plus 4 klony 2mg i wypiłem jedno piwo. Zycie uratowaly mi 2 osoby, pierwsza była matka, która spala akurat w pokoju obok i uslyszala jak nad ranem się dusze. Do przyjazdu karetki reanimowala mnie. Druga osoba, która uratowala mi zycie była lekarz anestezjolog majaca akurat dyżur na SOR-ze. Gdyby na dyżurze był inny lekarz- a jezdza nawet ginekolodzy nie przezylbym. Walczyla o mnie bardzo długo, lekarz innej specjalności zapewne poddalby się szybko. Byłem potem u niej na oddziale z kwiatami i czekoladkami dziekujac za uratowanie zycia. Nie wiedziałem wtedy jak udowodnić aptece, ze w platkach był paracetamol, dopiero po jakims czasie przypomniałem sobie prosty sposób- wystarczylo rozpuscic proszek z platka w wodzie, jeśli pozostalby bialy osad oznaczałoby to, ze w tym leku był parasyf. Oddalbym wówczas lek do analizy i zaplacil kilkaset złotych nawet, bo tyle kosztuje mniej więcej sprawdzenie zawartości leku. Zrobilbym to żeby wziąć od apteki odszkodowanie. Nie mialbym oporow przed wzięciem od apteki odszkodowania, popełnili blad, który mogl mnie zabic- prawdopodobnie w każdym płatku oprócz 60mg kodeiny było 500mg parasyfu, tak mysle przynajmniej. Tak, ze wzialem oprócz kody 6 gram parasyfu i jeszcze zapiłem piwem. Wskazniki wątrobowe miedzy 1500 a 2000, na wewnętrznym nawet nie pozwalali mi dużo chodzic żeby wątroby nie rozwalić. Po 3 dniach wyladowalem w szpitalu hepatologicznym i po pewnym czasie na szczęście doszedłem do siebie.
Lekarze na SOR-ze maja bardzo ciezka prace, sa to lekarze ratujący zycie. Niestety polowa pacjentow przychodzi z pierdolami typu kaszel, stan podgorączkowy, bol gardla czy proby wyłudzenia lekow. [mention]DexPL[/mention] dobrze napisalem? Czy mniej niż polowa?
Opisała życie w Norwegii. "Narkotyki są tanie, a państwo opiekuńcze"
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii
Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie
Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany
Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.