Nagle coś mi przed "ekranem" przelatuje, chwila namysłu - to był lizak. Zatrzymuję się. Kompletnie rozjebany nie mogę się ogarnąć gdzie mam prawo jazdy, w końcu znajduję w tylnej kieszeni.
Pan policjant zaprasza mnie do swojego pojazdu. Mnie serce tak przyśpieszyło, że straciłem oddech, ugięły mi się nogi, ręce zrobiły zimne, jakoś dochodzę do radiowozu.
W środku patrzę się w lusterko a tam rozjebane źrenice na maksa, tak, że w ogóle koloru oczu nie widać. Momentalnie spociłem się jak szczur, dosłownie ze mnie kapie, coś się mnie pytają ja odpowiadam drżącym głosem i się jąkam. Szybko i głęboko oddycham. Policjanci odwróceni do mnie mnie sprawdzają i drugi podaje mi alkomat i mówi proszę dmuchnąc.
Ja dmucham i pokazuje 0.0. Mówią to wszystko dziękujemy.
Jak wróciłem do samochodu to potrzebowałem jeszcze 2 minut żeby się ogarnąć. Tak byłem rozjebany tą kontrolą, że jechałem 40 km/h i ledwo się drogi trzymałem.
Głupie psy w ogóle się nie zorientowały że mnie można na badanie krwi wysłać i mieli by mnie w statystykach. Nie mówiąc, że jeszcze do tego przy sobie miałem amph i zioło. A że byłem zgrzany to mało powiedziane. Wyglądałem, mówiłem, zachowywałem się jak kompletnie zajebany. Coś tam pocisnąłem, że jestem nerwowy i się denerwuje kontrolami.
Tylko, że przed benzo w ogóle nie ogarniałem gdzie jestem, jak się myśli, jak się wstaje i wraca do domu, a po benzo, że obmyślałem jak to zrobić chyba z godzinę (a byłem w parku, jedną ulicę prosto do domu na piechotę ).
To działo się w przeciagu chyba 24h niespania, w mniej więcej takiej kolejności jak napisałem, ale dokładnie to nie pamiętam.
I tak, zdaję sobie sprawę z interakcji.
16 stycznia 2018lajtowypodroznik pisze: Pracowałem kiedyś w bielsku-białej i tak sie zaznajomiłem z ziomami na pobliskim osiedlu że mnie zaprosili na imprezę w środku tygodnia. Więc po pracy jadę ok. 20 i tak ładuję kartonik LSD, gram amph (z tolerancją), 2 pixy MDMA, gram zioła. O 2-giej wracam do domu do pobliskiej wioski.
Nagle coś mi przed "ekranem" przelatuje, chwila namysłu - to był lizak. Zatrzymuję się. Kompletnie rozjebany nie mogę się ogarnąć gdzie mam prawo jazdy, w końcu znajduję w tylnej kieszeni.
Pan policjant zaprasza mnie do swojego pojazdu. Mnie serce tak przyśpieszyło, że straciłem oddech, ugięły mi się nogi, ręce zrobiły zimne, jakoś dochodzę do radiowozu.
W środku patrzę się w lusterko a tam rozjebane źrenice na maksa, tak, że w ogóle koloru oczu nie widać. Momentalnie spociłem się jak szczur, dosłownie ze mnie kapie, coś się mnie pytają ja odpowiadam drżącym głosem i się jąkam. Szybko i głęboko oddycham. Policjanci odwróceni do mnie mnie sprawdzają i drugi podaje mi alkomat i mówi proszę dmuchnąc.
Ja dmucham i pokazuje 0.0. Mówią to wszystko dziękujemy.
Jak wróciłem do samochodu to potrzebowałem jeszcze 2 minut żeby się ogarnąć. Tak byłem rozjebany tą kontrolą, że jechałem 40 km/h i ledwo się drogi trzymałem.
Głupie psy w ogóle się nie zorientowały że mnie można na badanie krwi wysłać i mieli by mnie w statystykach. Nie mówiąc, że jeszcze do tego przy sobie miałem amph i zioło. A że byłem zgrzany to mało powiedziane. Wyglądałem, mówiłem, zachowywałem się jak kompletnie zajebany. Coś tam pocisnąłem, że jestem nerwowy i się denerwuje kontrolami.
gardzę takim ścierwem jak ty, które napierdolone i naćpane siada za kółkiem. :wall: :wall: :wall: Piłeś? Ćpałeś? Nie jedź. Proste
Najbardziej hardkorowo było chyba jak poszedłem ze znajomymi na sylwestra do jakichś nieznanych mi ludzi, DOM gdzieś na skraju lasu, ale w trakcie imprezy dostałem złego humoru i mi się zachciało wracać do domu pieszo. Do domu 25 km, na dworze -10 stopni a ja do tego kompletnie nie wiedziałem w którym kierunku iść. Pamiętam, że szedłem przez las, dzwoniłem domofonami do jakichś domów, miałem paranoję, że mnie wilki gonią (szczekały okoliczne psy), tak szedłem aż się obudziłem w szpitalu, podobno leżałem gdzieś przy drodze aż ktoś zadzwonił po pogotowie, bo by już mnie pewnie nie było, bym tam pewnie zamarzł.
alkohol to ścierwo.
No i to był kurwa błąd, bo jak wykończyliśmy dwie paczki luminalu 15-ek to tak nam się spodobało, że po zażyciu jeszcze odrobiny diazepamu ruszyliśmy w podróż po recepty. Na rowerach. No i po drodze jeszcze jedno wino wypiliśmy. Kurwa, po kilku godzinach ledwo już się na nogach trzymając zjedliśmy ostatnie tabletki z czwartej paczki setek fenobarbitalu, razem z tym co wcześniej na głowe wyszło ponad 2 gramy zapitego alkoholem luminalu, kiedy dawka śmiertelna to od 1-4g i to bez alkoholu. Na koniec przed rozstaniem wypiliśmy po dwa piwa, ja to pół biedy, tylko wyjebałem się na klatce dwa razy i spałem 17 godzin częściowo na podłodze, ale mojego ziomka czekała stłuczka ze słupem zakończona głębokimi ranami na całym ciele, rozmowa z panem komisarzem (ziomek raczył zasnąć na przystanku), i dwudniowy kac.
No może mało to ciekawe i zjawiskowe, ale tak było u mnie najgrubiej.
Sent from my XT1562 using Rozmowy Hyperreala mobile app
Druga sytuacja to pierwsze spotkanie z MDMA, na zmiane lecialo z mj - po jakos 8 kolejkach czulysmy sie z kolezanka jak boginie i chcialysmy caly swiat zmieniac :D
Po takim miksie wyszedłem sobie z domku :-)
Troszkę zarzucało.
Wiem, że są ludzie, co takie miksy uskuteczniają co weekend, ale mnie to całkowicie przerosło i przedefiniowało pojęcie "wypadu na jedno piwo".
Wczesnym popołudniem miałem trening - poprzerzucałem trochę ciężarów i zmordowany wróciłem do domu. W domu pomyślałem, że walnę sobie kawę, posiedziałem, aż zadzwonił kumpel i wyciągnął mnie na piwo - uznałem, że jedno po treningu mi nie zaszkodzi.
Sześć piw później wylądowałem już dobrze zawiany w knajpie, gdzie inny kumpel zaczął mnie częstować fajkami, a ja, chociaż od lat nie palę, uznałem, że w sumie mogę sobie zapalić, bo do piwa i w ogóle. Zmęczony, niedojedzony i pijany dostałem też propozycję spalenia blanta, która wydała mi się naprawdę dobra Upierdolony już do granic możliwości wdusiłem w siebie jeszcze dwa albo trzy browary, wypaliłem kilka fajek i kolejnego blanta, aż ktoś uznał, że źle wyglądam i może chcę szczura na otrzeźwienie. Ja już wtedy widziałem potrójnie i nie bardzo mogłem zebrać myśli, nie mówiąc o wysłowieniu się.
Ponieważ u mnie w okolicy wszyscy walą tylko jakieś biedne ketony rozrobione z cukrem, to oczywiście się zgodziłem.
Tylko to nie były ketony, a amfetamina, której nigdy w życiu nie brałem :cheesy: podobno dość przyzwoita. Przy wjeździe prawie się przewróciłem, tak brutalnie mi wjechało na mózg i ciało. Kreska faktycznie mnie trochę otrzeźwiła (przestałem bełkotać), ale i tak przez resztę nocy tylko mogłem siedzieć w kącie, mielić zębami i modlić się, żeby mi serce nie wypadło na blat stołu, roztrzepotane jak wyrwana z wody ryba. Rano trochę się uspokoiło, więc ostrożnie poszedłem do domu.
Następnego dnia nałożyła mi się zwała, kac, nieprzespana noc, zakwasy i ból głowy po fajkach, i nigdy w życiu nie byłem tak bliski popełnienia samobójstwa. Nigdy więcej.
Opisała życie w Norwegii. "Narkotyki są tanie, a państwo opiekuńcze"
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii
Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie
Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany
Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.