Dział poświęcony wpływowi substancji psychoaktywnych na działalność człowieka.
ODPOWIEDZ
Posty: 1231 • Strona 118 z 124
  • 152 / 24 / 0
13 grudnia 2022serotoninowy pisze:
Ciekawe. Nigdy czegoś takiego nie przeżyłem na mj choć przepaliem z 1kg luźno. Brzmi jak jakiś potezny trip na grzybach lub LSD.
Jestem niezwykle wrażliwy na marihuanę, lata stosowania psychodelików też podbiły w pewien sposób działanie ganji, odkąd pamiętam wprawiam w konsternację nawet najstarszych palaczy
  • 346 / 92 / 0
Najgrubiej miałem po nieznanym mi syntetycznym kannabinoidzie w postaci gotowego suszu roślinnego. Być może już o tym pisałem, jeśli kogoś to ciekawi niech da znać. Nie ma za bardzo o czym pisać, ale "utrata przytomności", trwająca góra 1-2 min. przełożyła się na traumatyczne, niezapomniane doświadczenie z otwartymi mimo wszystko oczami, które ciągnęło się w moim odczuciu przez 2-4 lata. Kompresja fazy niczym przy dożylnym podaniu DMT.

Na drugim miejscu była jazda po klefedronie, który coś mi się wydaje, że chyba nie do końca nim był. Jak to miałem w zwyczaju, znając swoje możliwości załadowałem blisko 0,5 g oralnie (nie pamiętam za bardzo całości doświadczenia, całkiem możliwe, że miało w tym udział jakieś rc benzo, w którym również w owym czasie lubiłem się zanurzać), po czym doświadczyłem najsilniejszego w życiu tzw. nieogaru, strasznie silnego klatkowania obrazu i chyba wywalonego pod sufit libido, bo pamiętam że leciał na monitorze jakiś pornol, a ja nie byłem w stanie zamknąć okna tak mnie poniewierało xd

Po położeniu się spać miałem koszmarne zwidy jeszcze zanim zasnąłem. Patrząc na górną część futryny od drzwi pokoju widziałem jak wdziera się tam mrok, drzwi jakby odginają się wgłąb korytarza by zza nich zaczęła wyłaniać się twarz rodem z serii filmów "Krzyk". Nie miałem wtedy nawet siły by krzyczeć, ale miałem taką ochotę ze strachu.
Było grubo.

Fuzja postów / 909

Ok, wariat dostał łyżkę karmy więc odbiera to jako sygnał do rozwinięcia pierwszego akapitu poprzedniego postu xd oraz nagrodę za sam post.

Otóż, jak na syntetyczne kanna (nie badałem składu, nie jestem pewien w 100% co tam było, ale sklep był wiarygodny i stołowałem się tam przez dłuższy czas) bad trip ten był bardzo nietypowy, a przeżyłem ich kilka. Od silnego bólu głowy i uczucia nadchodzącej zagłady po krótkotrwałe urwanie filmu, rzucanie się po ścianach, wymiotowanie krwią, wzywanie szatana i walenia głową w szyby (powtórzyło się to dwukrotnie i wtedy rzuciłem na dobre moją ulubioną grupę dragów).

Nie pamiętam ile tego suszu zużyłem, ale używałem lufy więc nie więcej niż jedno nabicie, bo wjazd był zawsze natychmiastowy i nie w głowie mi było dobijanie, chyba że towar był naprawdę lajtowy. Nie był to też mój pierwszy raz z tą konkretną maczaną, bo miałem w zwyczaju najpierw stopniowo badać temat od najmniejszych ilości. Po prostu nic nie zapowiadało, że gdzieś za rogiem czai się tak potężna w konsekwencjach granica.

Po wypuszczeniu dymu poczułem mocno w kościach, że coś jest nie tak i zacząłem wychodzić z pokoju, by zaraz za drzwiami wyłożyć się na korytarzu, całkowicie sparaliżowany, lecz z otwartymi oczami. Pamiętam widok na schody z drzwiami na poddasze, wszystko było jednak rozmazane i miałem nieodparte, fizyczne wręcz uczucie jakbym był w jakiegoś rodzaju kokonie, mocno skrępowany. Po chwili zacząłem widzieć z oddali ogromne, sięgające chmur drzewo, od którego korony, przez pień i korzenie, aż po ziemię na której "stałem" przepływało mnóstwo pulsujących czerwonym światłem żył. To była część wizualna tego doświadczenia.
Towarzyszyły mu dźwięki, które bardzo przypominają 17-sekundowe nagranie rzekomo zarejestrowane w Supergłębokim Odwiercie Kolskim (ponad 12 km pod ziemią), tylko takich głosów ludzi, jakby żywcem obdzieranych ze skóry były setki. To wszystko byłoby całkiem do zniesienia gdyby nie uczucie, które można teoretycznie nazwać trwającym niemal w nieskończoność silnym atakiem paniki. Jeśli miałbym to jednak ubrać w jakieś słowo, był to istny, niewyobrażalny, psychiczny terror + ta całkowita bezsilność, brak możliwości ucieczki. Każda sekunda nieobecności w "normalnej" rzeczywistości przekładała się na tygodnie, jeśli nie miesiące w tym chorym, pojebanym świecie.

Trwało to z mojej perspektywy tak długo, że stopniowo zapominałem iż istnieje cokolwiek poza tym, czego doświadczam. W pewnym momencie straciłem całkowicie nadzieję, że to się kiedyś skończy. Nagle jednak wszystko ustało, a ja odzyskałem władzę nad ciałem i zobaczyłem twarz matki wyglądającej zza schodów prowadzących w dół mieszkania. Musiało więc to w rzeczywistości trwać naprawdę krótko. W życiu nie poczułem większej ulgi (no może nie licząc wjazdu U-47700) i radości z tego, że żyję. Ogólnie poza tym krótkim incydentem myślałem, że jestem w całkowicie beznadziejnej sytuacji, ale od tamtej pory zacząłem mocno doceniać to, co mam.

Brałem w życiu różne rc tryptaminy, lizergamidy, ogólnie dysocjanty, stimy, euforyki, inne kanna, opio, benzo, lecz nic nie dało mi tak popalić jak to coś. Najlepiej wspominam czasy (5+lat) z serią JWH i THJ, które zaczęły mieszać się z wychodzącymi w tamtym czasie coraz gorszymi truciznami, ze względu na kolejne delegalizacje, oraz stopniową zmianą zażywanych substancji spowodowaną gratisem w postaci 4-CMC xD

Był to najgrubszy bad trip jakiego doświadczyłem.
https://www.youtube.com/watch?v=IvGHyxyqHXo
Ten kawałek oddaje namiastkę klimatu.
  • 31 / 4 / 0
Kilka lat temu pewnego wieczoru, na początku feta, potem parę sniffów mef zmieszanych z rozkruszoną pixą bo nie było już tego pierwszego i do tego wszystkiego co chwile browar i jakiś bimberek smakowy. Gdy wróciłem do domu koło 4-5 położyłem się do łóżka spać. Przymróżyłem oczy, po chwile je otworzyłem i widziałem zjawe, jakiegoś starszego człowieka który siedzi przy biurku, którego wcale nie miałem w pokoju, następnie starsza kobieta wymachuje do mnie rękoma, żebym wstał, a nie leżał. Tragedia
  • 357 / 47 / 0
Ciężko wymienić jedna sytuacje. Przedawkowanie fety i rzyganie 24 jak kot kwasami czy przedawkowanie helupy i zwolnienie lekarskie, pobyty w 2 szpitalach w skutek ucisku nogi, niedowładu i opuchlizny.
Chociaż jak sięgnę pamięcią o rok wstecz to wlasnie feta była najgorsza.
"Jak udała się wizyta- recepta wypisana na sen i fobie?
Do dziś wybieram numer Grzesia, chociaż leży w grobie
Znów umarło kilka osób, ja tylko czekam na swą kolej
My tylko czekamy w kolejce"
  • 1356 / 82 / 1
200 mg baclofenu + 2 gramy Tramalu +graść hydroksyzyny + paczka kolrazepanu +10 mg estazolamu+ 6 mg klona + gram palenia + 1 kg kozak paki Helcoma + 4 kuflowe.Szpital i karetka, upadek z nieprzytomnością u znajomych na ziemie, ale warto było.Zyje się raz only melanż.edit:Ps rano był chyba też klefedron
action movie:gun:
  • 86 / 18 / 1
Przez cały melanż waliłem piko w dawkach dosc dużych pierwsza wciepa sniff kolo 100 mg bodajże, (bo też tolerke na stimy lekka miałem) reszta caly czas p.r (dawki typu 120 mg +/- a materiał na tyle dobry, że po każdym takim strzale zawsze ledwo chodziłem z przyjemności przez pierwszą godzinę %-D ) + do tego palenie z meth pipa zazwyczaj koło 40 mg często chwilę po załadowaniu się strzała p.r. Do tego cały czas przed każdą dorzutą pikulca dużo zioła palone z nigdy nie kończących sie jak na złość lufek + pare wciep (nie pamiętam ile dokładnie, ale trochę ich było) backlofenu zawsze po 50 mg przy tolerce praktycznie zerowej do tego łącznie z 2/3 bombki oxów po 30 mg zazwyczaj po strzale piko. A więc po ostatni dorzucie pikulca p.r dopaliłem 30 mg bo tyle zostało i no ewidentnie chumor się trochę za bardzo polepszył bo chyba po godzinie dojebałem 13 +/- mg 2C-B też p.r i na dokładkę 75 mg backolfenu. No ciężko zaprzeczyć euforia życia chyba była to. Na dodatek stwierdziłem, że ułatwię sobię spanie więc zajebalem jeszcze 3 klony każdy oczywiście po 2 mg pod jęzor. Po takiej kombinacji zasnąłem rzeczywiście bezproblemowe i szybko bo no rozpływałem się z przyjemności(według relacji świadka naocznego po 20-30 min). No zasypiało się zajebiście tylko jakoś za bardzo bujało jak leżałem na plecach, helikopter się robił lekko meczący trochę jak po jak za dużej dorzucie giebla dlatego położyłem sie na bok i wszystko bylo już do zniesienia. Jest to ostatnie co pamiętam, niestety minęło mnie to, że prawie zajebałem fikołka podczas spania. Jakoś podczas tego mojego snu obróciłem się znowu na plery i prawie się udusiłem przez depresje układu oddechowego. Uratowała mnie moja dziewczyna która nie umiała zasnąć bo bolała ja głowa po wyjściu z k hola. Podobno zaczalem sie drapac po klatce piersiowej i ledwo mówić, ze cos mi sie słabo oddycha, nie mogą się samemu zbytnio ruszać. O dziwo obrócenie mnie z powrotem w pozycję boczną podobno pomogło ogarnąć sytuację na tyle, że nie trzeba było wzywać karetki. Natomiast pamiętam, że po obudzeniu się przez pierwszą godzinę nie potrafiłem chodzic, czułem sie jak jakiś najbardziej najebany żul %-D któremu jeszce jak na złość halny napierdala jak pojebany z każdej strony. Zresztą jak taki właśnie mówiłem. Podobno miałem mowę podobnie zrozumiałą jak każdy żul z komplikacji na yt. Błędnik przestał w ogóle istnieć. Bujało tak mocno na każdą stronę, ze każda próba wstanie i przejścia chociaż paru kroków kończyła sie wpierdoleniem się na losową ścianę w iście teatralny sposób. Potem dopiero po 2h i zresetowaniu się mogłem jako tak chodzić w ogóle. Przez cały ten dzien przysypiałem w losowych momentach, coś jakbym noddował po dużych dawkach opio. Dopalenie dwóch dużych lufek smroda napewno w tym pomogło. Potrafiłem zasnąć na godzinę w trakcie gdy dziewczyna przynosiła mi tylko jedzenie bo nadal jakiekolwiek poruszanie się przez cały dzień było wielce niewskazane. I te losowe drzemki były zawsze na tyle mocne, że dziewczyna pomimo wszelkich starań nie była wstanie nigdy mnie obudzić. A co śmieszniejsze, ja żadnej z takowych drzemek nie pamiętałem zawszę więc w ogóle nie zdawałem sobie sprawy ze spałem. Dzięki temu jeszcze następnego dnia miałem w nagrodę paraliż senny gdzie zaatakowały mnie pająki formujące sie z cieni i dosłownie czułem, jak po mnie łażą skurwole, i na koniec czułem sie jakby sam Bóg sie już o mnie upomniał i zaczął mnie ciągnąć w górę za nogi. Podsumowując, ogólnie przez cały pierwszy melanż mialem bombę życia nie zaprzeczam, pomimo tego to raczej nie powtórzę tego i polecić ciężko mi %-D
%-D %-D %-D %-D %-D %-D %-D %-D %-D %-D
  • 0 / / 0
Dwie rzeczy mi przychodzą na myśl
Jedno nie przyjemne drugie już bardziej
1
Na ciągu pregaby z dupą waliliśmy klony (od tego momentu resztę wiem tylko z opowieści xdd) ogarnelismy jeszcze jakieś stimy
W nocy jak ona zasnęła ja jakimś cudem przedostałem się z buta 13 kilometrów w tym stanie
Jak świtało policja zgarnęła mnie na jakimś parkingu (mam przebłysk pamięci ze znaleźli u mnie hasz i go wyrzucili ale tego nie jestem pewny)
Zawieźli na wytrzeźwieniowke
Wydmuchalem 00 i ten sam patrol odwiózł mnie do szpitala
Po 6 kroplówkach się obudziłem bez telefonu plecaka powerbunka portfela z dokumentami i lewego buta xdd
Na wypisie z szpitala miałem 2 grupy psychotropów amfetaminę metamfetaminę i ketony

2
Sylwester
Kwasy i piguły z cebulki No i jakieś alko
Jeden ziomek zrezygnował wiec miałem nadprogramowego kwasa
Ojebalem jednego wychodząc z domu
Wypiłem jeszcze piwo na dworze
Jak zaczolem coś tam czuć poszliśmy na imprezę
Wrzuciłem drugiego coś tam piliśmy
Już troche złe ze mną było
A ze jestem pierdolniety stwierdziłem ze to idealny moment wrzucić pigule
Z minusów byłem w huj poschizowany
Ale te kolory będę pamiętał juz zawsze
Przez całego sylwestra prawie wcale się nie odezwałem tylko jak pytali czy się dobrze czuje
Ale i tak uważam ze jeden z lepszych sylwestrów
Szczególnie jak reszta powrzucala Pixy i jak na nich patrzalem twarz wyginała się w całą stronę
O fajerwerkach nie wspominając
Ale na przyszłość 1 kwas to dobra ilość xdd
  • 0 / / 0
Trochę było tych historii w mojej ćpuńskiej karierze, jednak ta najbardziej zryła mi beret.
A było to w majówkę 2017 roku. Był to okres kiedy ostro waliłam włada, a do tego jeśli już jadłam to ilości dla wróbelka elemelka gdyż chorowałam na anoreksje. Wraz z moim ziomeczkiem zakupiliśmy potrzebne rzeczy i udaliśmy się do mnie gdyż miałam wolną chatę na majówkę. Niewiele z tego pamiętam ponieważ byłam już w ciągu jakiś czas, ale zdarzyła się następująca sytuacja. Była to już jakaś druga doba melanżu, mieliśmy dużo tematu. Dojebaliśmy po wielkim pasie i położyliśmy się na łóżku (nie wiem jaki był tego cel ale ok). Nagle wyjebało mnie z naszego wymiaru i dosłownie poczułam jak spadam na ziemię. Obudziłam się w innej rzeczywistości... Po pierwsze nie miałam zielonego pojęcia gdzie jestem (byliśmy w moim pokoju), nie poznawałam niczego. Nie poznawałam również mojego kompana i ciągle pytałam się kim jest. Mówił mi, ja sobie przypominałam ale po kilku sekundach znów zapominałam kim jest. Nie wiem ile to trwało, ale w pewnym momencie ujebało mi się, że jestem w grze, w którą aktualnie dużo grałam. Mój ziomek też miał ostrą fazę i wydawało mu się, że jestem syreną. Po x godzin wróciłam na ziemię, wstałam i poszłam do kuchni. Jednak daleko nie poszłam, gdyż po chwili obudziłam się twarzą na podłodze z rozjebanym nosem i czołem. To doświadczenie srogo mnie przestraszyło. Nie wiem co było przyczyną nie ogarniania niczego dookoła mnie. Może ktoś ma pomysł i dałby mi znać. Na szczęście jestem czysta od stimów 1,5 roku.
Pozdrawiam wszystkich rasowych <3
  • 15 / 1 / 0
Pierwsze wiadro przypadło mi dość mocno w pamięci 🤣 było to jakoś 2k15 pojechalem z ziomkami jak zawsze najpierw cos ogarnąć a potem na miejscówkę żeby zapalić a że znajomi stare wyjadacze juz ( ja zdecydowanie wtedy bylem najmłodszy w towarzystwie) to zaproponowali wiaderko nie wiele myśląc zgodziłem się pamietam że się ostro dusiłem gdy chcialem zapalić papierosy udało mi się pociągnąć tylko 3 moze 4 buchy opuściłem grono znajomych i poszedłem sam siedziec w samochodzie gapiąc w gwiazdy trwało to może z półtorej godziny zanim się ogarnalem wtedy pokochałem marje Janinę i tak została se do dziś 😁😁😁
  • 0 / 2 / 0
Zdecydowanie pierwsze DXM tripy po 450 -600 mg
ODPOWIEDZ
Posty: 1231 • Strona 118 z 124
Artykuły
Newsy
[img]
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii

Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.

[img]
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie

Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.

[img]
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany

Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.