Metadon to najprostszy chemicznie opioid – 6-(dimetyloamino)-4,4-difenyloheptan-3-on.
Więcej informacji: Metadon w Narkopedii [H]yperreala
Zablokowany
Posty: 130 • Strona 13 z 13
  • 584 / 19 / 0
Tez mnie w sumie to dziwi ze piszesz o takich mikroskopijnych dawkach jak 2-3 mlg no ale kazdy organizm jest inny. Ja w nastepnym tygodniu tez bede sie znizal z 55 na 50mlg. Male kroczki do przodu.
  • 223 / 50 / 0
Ja kilka dni temu opuściłem detoks po nasączeniu do dawki 60ml. Biorę już tydzień, dowiedziałem się o efektach ubocznych byłem świadkiem kolegi z sali który schodził z metadonu w sumie dwuch. Jeden schodził, z 120 i lekarz ostro zjechał z dnia na dzień to typ się najnormalniej w świecie zesrał do wyra.
Potem skręt jak huj. Dali mu metadon i znormalniał. Odstawiali po 2-5ml + tisercin i pełno rolków i klonów. W efekcie typ się obudził po 16 dniach odtruty.

Mnie wkurwia, że się pocę częściej niż zwykle i mam niepokój jakieś takie napięcie dziwne, jutro idę do lekarza zagadać. I faktycznie sprawdzają testami, czasem wszystkich czasem wyrywkowo jak np: pielegniarce się oczy klienta nie podobają. Ale niezawsze sprawdzają na wszystko mi zrobili multitest a byłem po tramadolu i nic nie wyszło. Mimo metadonu tramal trochę działa, nawet przysypiam. Czasami mam dreszcze, zlewa mnie zimny pot. Może lekarz da mi coś p. lękoweko np. mianseryne, hydroxyzyne, i zwiększy o 15ml. Tak by było git.
  • 800 / 8 / 0
Po metadonie zawsze się człowiek poci. Najgorzej to jest w lato. Jak wypijesz, wsiądziesz do autobusu/tramwaju i leje się z Ciebie. Najgorzej jest na początku jak jesteś na programie, później już to trochę przechodzi.
Po wyjściu z nasączania większość osób musi podnosi sobie dawkę o te 5ml czasem o 10ml. A to dlatego że więcej się ruszasz i "przepalasz" ten metadon. Orgaznizm szybciej zużywa go że tak powiem. Jak się było w szpitalu to się leżało, ewentualnie chodziło do palarni więc bardzo mało ruchu.
To Twój początek na programie więc dopiero Twój organizm i psychika przyzwyczaja się do syropu. Po 3 miesiącach już nie będziesz czuł tego że wypijesz syrop. Na początku to jest takie odczuwalne dość działanie.
  • 576 / 6 / 0
no ja pierwszy raz dostałem 40 i do domu nastepny dzien juz 60 i przez miesiac i na 80 przeskoczyłem i 3 miesiace juz mijaja zostałem na tylu... klona odstawiłem z 4mg na 1mg czasem zamieniam go na 1alpry , planuje rolki załatwic i całkowicie zjechać z benzo no albo juz całkiem małe dawki bo czesto taka mnie psychicznie poratuje, najgorsza jest psycha... a co do pocenia to jest masakra zawsze po opio mocno sie pociłem ale na metadonie to juz przesada a jeszcze konkretnie ciepło nie było... nie mowie tu jak byłem pobiegac czy na desce jezdziłem masakra pocenie jest dokuczliwe cos porobie i mokry myslałem ze to podobnie bedzie jak z opio ale duzo mocniej sie człowiek poci... a co do działania to dziwna sprawa ale w dany dzien raz działa mocniej raz nic nie czuje... poczatki były ok naprawde dobrze sie czułem i gadulca i banana na twarzy miałem czesto... ale szybko mineło teraz czasem cos poczuje przez godzinke , czasem tez mam gadke i robie jak najwiecej ale czesto nic mi sie niechce i czuje pustke... a niby tolerancja nie ronie ale to chyba mity... no mi tez ta odstawka benzo daje po dupie do tego kurestwo brrr... Pozdr
"..Aaach...widzę złoty brzegu piach i mijając kiście liści zapuszczam się do iście tajemnego świata..."
  • 1406 / 132 / 0
i co jakoś nie widze tego początkowego optymizmu. ciekawe co będziesz pisał po roku czy 2. to nie jest absolutnie żadna złośliwosć i proszę nie odbieraj tego tak, bo bycie złośliwym nie leży w mojej intencji. może ja widze trochę inaczej niż inni. może bardzo pesymistycznie. szkoda tylko, że w większości to potwierdza moje teorie. metadon to opioid, taki sam jak inne. narkotyk. nie daje nic. znosi jedynie fizyczną abstę. a głowa pozostaje dalej chora. sam fakt, że tu jesteśmy świadczy o tym, że do zdrowych psychicznie w żaden sposób nas zaliczyć nie można.
może kiedyś uda mi się namówić paru moich kumpli, co grzali rodzimą produkcję po z góry 20 i więcej lat , a są obecnie na metadonie do wypowiedzi na tym forum. na pewno ani miłe ani optymistyczne to nie będzie. szkoda tylko, że takie cholernie prawdziwe. no to tyle. bo zaś bedziecie na mnie naskakiwać i opierdalać za prawdę. tylko czemu nikt jej nie przyjmuje do wiadomości?
szansa na nowe życie hahahahahahaha, najlepsza alegoria, kwintesensja narkomani, nowe życie nie mam słów.
  • 3125 / 334 / 0
oxan pisze:
może kiedyś uda mi się namówić paru moich kumpli, co grzali rodzimą produkcję po z góry 20 i więcej lat , a są obecnie na metadonie do wypowiedzi na tym forum. na pewno ani miłe ani optymistyczne to nie będzie.
Fakt że jeszcze żyją świadczy o tym że metadon to nie czyste zło i coś im jednak dał. Ja nie jestem za ani przeciw samej koncepcji programów, myślę jedynie że za dużo ludzi idzie na metadon nie próbując innych metod albo za wcześnie się poddając i tracąc przez to szansę na trzeźwość. Stare zdeklarowane grzejniki które już dawno położyły lachę na swoim życiu i trzeźwości i tak nie mają już nic do stracenia, zawsze lepsze to niż śmierć. Szkoda tylko tych co mają jeszcze szansę.

Rozumiem twoje negatywne nastawienie do sprawy ale mam taką koncepcje że może być ono spowodowane tym że dobierasz i w ten sposób podsycasz głody, zaburzasz działanie metadonu i głównie przez to psychicznie tkwisz w tym samym punkcie. To tylko moja teoria i mogę się mylić ale przyznasz że coś w niej może być. Dużo może zależeć od nastawienia, tego czy zamierzasz się zerować, czy traktujesz to jako drogę do całkowitej trzeźwości w przyszłości czy tylko jako zapchajdziurę żeby tylko nie być na głodzie i przy każdej możliwej okazji coś sobie dobrać. Takie dodatkowe ćpanie na koszt państwa. Jeśli jest tak jak w tym drugim przypadku to faktycznie to żadne nowe życie, ten sam syf jedynie łatwiejszy do ogarnięcia.
  • 1406 / 132 / 0
to drugie. kiedyś chciałem się leczyć. po x nieudanych próbach stwierdziłem, że mam dość złudzeń. metadon to nie leczenie. to terapia paliatywna. leczenie jak sama nazwa wskazuje ma prowadzić do wyleczenia z choroby. a jaki jest % wyleczonych na metadonie? z tego co wiem i z oficjalnych statystyk to znikomy. ja sie już leczyć nie pójdę. mam dosc. każdy następny dtx i odwyk kosztowały mnie tylko kupę niepotrzebnego cierpienia. wolę ogarnięty syf, niż mżonki o trzeźwości. wiesz Blu mi się po prostu już nie chce. nie mam już ani siły, ani chęci, ani celu. nie mam szans. poddałem się i bedę jakoś ogarniał syf póki się da. a jak już będzie nie do ogarnięcia, to powiem mu adieux, bez żalu. wiem jak jest z autopsji. nie boję się.
  • 1169 / 15 / 0
Kurwa ja bym i poszedł na detox szpitalny, ale tak jak mówie to będzie kolejna akcja w stylu "kazdy sie przypierdoli, ze cos podejrzewal a teraz wyszlo szydlo z worka i musi się leczyc", dodatkowo jak się dowiedzą w pracy (a jak będą chcieli wiedzieć co robiłem na zwolnieniu i z jakiego powodu leżałem w szpitalu, to prawdopodobieństwo wyjebania mnie zpracy = 99,9% - i nie pomogą nawet dobre plecy !).
Siedzę na tej buprze, jak to nazwał blu "zapchajdziurze" i zamiast redukować to wpierdalam codziennie, max do 10 mg (juz nie mowie o tym, że sram co 3 dni i każda taka posiadówka na kiblu jest niczym poród - głazy jak chocapic).
Na chuj ja się pchałem, gdybym nie zajebał kodeiny rok temu po wyjściu ze szpitala (3 dniowy pobyt przez mefixa), to do dzis bym sobie tylko zaglądał do tego działu bezczelnie kpiąc z życiowych "nieudaczników" którzy wpierdolili się po pachy (a niektórzy nawet po uszy).
Teraz sam jestem takim mądrym, ale głupim chujkiem bo muszę brać żeby normalnie funkcjonować.

Pamiętam jak kupowałem swój 1 plaster bupry, gdy dostałem go w swoje łapska to w oczach zapaliła się lampka "nadzieja". Odkroiłem tak jak pisało w "FAKJU" 10mg i byłem ujebany przez 2 dni tak swoicie (kurwa niech ktoś zmieni te 10mg na 1 raz, ja wpierdalałem codziennie po 600 - 900 kody i te 10mg mnie zgięło na 2 dni tak w chuja mocno. Moi znajomi opierdalają po 3 - 5 mg i chodza ujebani przez 24h minimum).
Ani się przyznać, a jak sam się chcę leczyć to rozpiska na kompie gotowa tylko ja coś się z nią zgrac nie mogę. W chuj pazerny się zrobiłem, na dodatek co u mnie jest b. dziwne zacząłem wpierdalać więcej bupry a mniej palić gibona (bo przez pół dnia mam plaster w ryju, byleby jak najwięcej z niego wyssać).
Chodz swego czasu odstawilem ziolo na prawie tydzien (majac 90mg alpry i 60mg klona).
Tylko wpierdalałem najpierw o 19, 20 po 2 - 4 mg klona i od 1 - 5 mg alpry.
Czekałem az sie dobrze "zainstaluję" i doinstalowywałem buprę (od 3 - 10mg).
Chodziłem potem pół dnia najebany (nastepnego - oczywiscie benzo).
Niby wieczorem jadłem opiat i było mi w chuj gorąca, a budziłem się o godzinie 12, 13 (bo chodzilem spac o 3, 4 rano) a tu wystawiam nogę poza kołdrę i czuję ekspres polarny )gdzie w domu ponad 20 stopni.
Najlepsze ze wszystkiego jest to, że każdemu coraz cieplej, bo niby wiosna a ja popierdalam w kurtałce (jesienno-zimowej) i ciągle gluty z nosa lecą jak się opiata nie przypierdoli.
Chciałbym się ogarnąć, nawet muszę to zrobić.
Jestem skłonny oraz chciałbym powrócić do momentu gdzie radośc sprawiało mi palenie buchów a nie opierdolenie pół tablicy mendelejewa.
Od benzyn zrobiłem się jakiś blady, jem jeden posiłek dziennie (mam 21 lat, 180cm wzrostu i ważę w porywach do 70kg). W jebanym gimnazjum ćwiczyłem kick - boxing 2 lata, lecz gdy doznałem poważnego urazu na zawodach (wyrwanie kolca biodrowego w miednicy) zmuszony byłem 2 miesiące leżeć w łóżku (bo nie chcieli mnie zagipsować - musieliby mnie zagipsować od kolan do klatki piersiowej).
Oczywiście mnie tak w dupie świdrowało, że po 2 tygodniach dostałem pierdolca i zacząłem chodzić o kulach (miałem zacząć chodzić dopiero po 2 miesiacach, w trakcie rehabiliacji ktora miala trwac od 3 - 9 miesięcy).
Wiadomo, że wyjebałem laachę na lekarza i po 2 tygodniach zapierdalałem o kulach, a po miesiącu z ledwo zrośniętą pamiętam że doszło do sytuacji w której miałem z kimś spięcie.
Oczywiście odruchowo chciałem użyc lewej nogi, by porządnym Hi - kickiem znokautować typa.
Wszystko pięknie, tylko w momencie spotkania mojej lewej nogi z jego głową, oboje wyjebaliśmy się na ziemię - typ nieprzytomny a ja nie mogę ruszyć nogą (jakby była sparaliżowana + każdy najmniejszy tuch = mega skurwysyński ból).
Znów szpital, rentgen i wszystko co przez ponad miesiąc się zrosło poszło się jebać.
Wtedy to już kazali mi zostac na minimum 2 tyg w szpitalu.
No i tak leżałem kolejne 2 tygodnie, z nogą w jednej pozycji (nawet przychodziły babki z pojemniczkiem na siusiu abym się nie forsował, na klocka już trzeba było poprosić o wózek i przesadzenie na klopa :D).
Po 2 tygodniach, dalsze zalecenia "min. 2 kolejne tygodnie w łózku w pozycji takiej samej jak leżałem w szpitalu", ponowna wizyta celem prześwietlenia oraz określenia rehabilitacji.
Wróciłem do domu, to ze 3 dni poleżałem i dostałem pierdolca.
Więc znów powrót na "kule" i powoli kuśtykając chodziłem chociaż po mieszkaniu i osiedlu.
Teraz już grzecznie, ze zwolnieniem z wułefu, kibicowałem kolegom z klasy przez 2 miesiące siedząc na trybunach.
Oczywiscie na lekarza, rehabilitację oraz zalecenia wyjebałem lachę (jajko mądrzejsze od kury).
Na dzień dzisiejszy, wygląda to tak że zrobiłem sobie rok temu przeswietlenie miednicy.
Okazało się, że kolec zamiast zrosnąć się prawidłowo z oderwaną częścią w miednicy, po prostu na nią narósł (czyli są połączone ze sobą, ale nie tak jak normalnie tylko połowa się zrosła, a druga połowa lekko odstaje).
Teraz wygląda to tak że nie mogę jakby odgjąć nogi do końca jak podniosę do góry bo czuję kurewski ból (np. jak jest takie ćwiczenie na rozgrzanie stawu, czyli takie kręcenie nogą w powietrzu, to nie mogę tego zrobić do końca bo nagle czuję takie pierdolnięcie i lekkie strzyknięcie).
Pamiętam, że byłem bardzo zawiedziony jak okazało się że nie mogę dalej uprawiać mojego ukochanego sportu.
Jedynie box, ale tez tylko tak byleby się po sparować - żadnych zawodów.

Wziąłem się za siłeczkę:

No i tak od połowy 2 klasy gimnazjum do prawie końca 3, zapierdalałem 3 x w tygodniu po 1,5 - 2h robiąc się na "masę".
Pamiętam, że jak kończyłem przygodę z siłką to ważyłem 88kg i miałem 176cm wzrostu (sporawa dziffka ze mnie była, dobrze dojebany. Pięknie wyprofilowany cycek, plecy wyjebane w kosmos oraz ręce po 42 cm ładnie wyrzeźbione nie tam żadne buły).
No i jakoś w zimę, 3 klasa gimnazjum (luty, marzec) napierdalalismy alko prawie codziennie.
Jak było na 10 do szkoły, to zbiórka o 8:30 w lasku, zbitka we 3 po 7 zł i kupujemy flaszkę 0,5 vódeczki (bleh - jebany syf).
No i tak się piło, najpierw w pon i piatek, potem juz co 2 dzien wlacznie z weekendami.

A że piłem, to i żreć się chciało (+ na ta siłke ze 2 razy w tygodniu latałem) wiec bylo w miarę ok.
Nadeszła wiosna (kwiecień) 2006 roku, a tu kolega z klasy okazał się NARKOMANEM !
Ma dostęp do trawy, pigół (mitsubiczy, te na mdma) i innych kup.
Pamiętam jak dziś, przyszedł pewnego dnia do szkoły z workiem palenia.
Jako, że z "naszej paczki/ekipy" on i jeszcze jeden tylko juz byli wtajemniczeni - zaproponował bucha (PIERWSZA DZIAŁKA ZA DARMO, OD KOLEGI DILERA Z KLASY - WIĘC TO NIE SĄ MITY !!! :D).
Przerwa, idziemy do sracza z nabitą "tajemniczym, zielonym bobkiem metalową, wielką lufą - jebany spokojnie ze 2, 3 normalne nabitki tam wsadził).
Rozpalił aby pokazać jak to się robi, łapie i wypuszcza chmurę niczym smok wawelski. Następnie bucha łapie Marian, pierwszy raz - krzywi się, kaszle, krztusi (gały czaerwone).
Teraz kolega L. (nie podam pełnej ksywki) mówi "ja nie biorę narkotyków, nie chcę daj "BuddahLova" (tzn. mnie).
Wziąłem do ręki, trzymam wielką metalową faję i zapalniczkę w szkolnej kabinie zamkniętej od środka i przez głowę mi przechodzi obraz starego, jak wymachuje (podkreślam) "najebany vódą" palcem bełkocząc: "Jeśli u mnie w domu pojawi się problem narkotyków, to gwarantuję wszystkim na 1000% że taka osoba może już kłaść się spać do trumny!".
Nagle, takie przebudzenie - "Palisz kurwa czy nie? Zaraz lekcja sie zaczyna!" kolega powiedział.
Wsadziłem ustnik do japy, następnie podpaliłem, zaciągnałem porzadnie do płuc (od 1 razu spodobał mi się ten smaczek) i wypusciłem wielką chmurę.
Kolega bierze, odpala, wali nastepnego bucha a tu nagle sie drzwi otwieraja i slychac jak woźna wbija pierdoląc że smierdzi jak skurwysyn fajkami i ze mamy wyalzic.
Ja nic nie czuję, chłopaki zajebani spanikowali i stoja sparalizowani.
Chuj, otwieram drzwi, wybigam ze sracza z kapturem na głowie i dzida na 3 pietro po schodach.
Reszta za mną i tylko słychac jak wozna morde pruje: JA WAM GNOJE DAM, PALIĆ PO KIBLACH PAPIEROSY !

Stoję pod salą, sapie jak pojebany nagle czuję takie dziwne łaskotanie w głowie z ktorego sie smieje nie wiedzac dlaczego.
Kazdy sie na mnie gapi (z kumpli z ktorymi jaralem) i mowi ze jestem pierdolniety (wszyscy 3 bladzi, wlacznie z niepalącym b bali sie lipy).
Po 5 minutach jak mnie trzepło (akurat wchodziłem na lekcje) i smiech kurwa przez 45 minut, a kolega obok tylko do mnie zamknij się i zamknij się.
Ze 3 godziny mialem polewę ze wszystkiego, oczy jak hamburgery i zero przypału w szkole.
Od tamtego czasu, złamałem barierę i jarałem przy kazdej okazji jak ktos miał/czestował czy tez chcial odsprzedac.
No i tak do egzaminow gimnazjalnych sobie "popalałem", po zdaniu egzaminow zaczal sie bal, imprezy + skladanie papierow do szkoly.
Wiec jaralem po kilka razy w tygodniu.
Jezdzilem skladac papiery z kolega do roznych szkol, biorac ze soba 2 na miasto.
Od tamtego czasu (bo on mial wlasne krzaki jak sie potem okazalo, opierdolil komus spota) palilem juz codziennie.
Powiedzialem mu, ze jak chce abym sie nie wyjebał z ucha to musi mi dać przynajmniej 1/4 plonów ktore zajebal (skurwiel mial z pol kilo - mi pokazal tylko 100g ze niby ma).
Dostałem 25g zajebistego Hollands Hope'a ktorego kurzylem przez miesiac.
Jak mi sie skonczylo to mu dalej wkrecalem, ze jak nie da conajmniej 10 g to podpowiem gdzie ma szukać.
No i tak dawał az sie zapasy skonczyly.
Potem juz sie kołowało, poznawało ludzi, samemu troche w interes sie wkrecilem jak zlapalem kontakt u góry z pierfszego tłoczenia itd...

Ale przyjebałem posta, to z radości że mnie odbanowali na forum. %-D

EDIT: Kończąc moją ćpuńską historię, bo w ogóle miałem napisać o koedinie a wyszło o wszystkim :D

Kode jebłem 1 raz mając lat 18, po powrocie z amsterdamu.
150mg, trzeplo jak kozak i znow od 1 razu sie spodobało (jak z MJ).
Ale ze niby Ja taki "mondrym być i ośfieconym od sajkodelików" to opio sporadycznie walilem ponad pol roku (raz na tydzien, raz na 2 tygodnie), bo wiedzialem ze jak juz sie wjebalem w trawe to z tym bedzie dodatkowy koszt.
No i tak ladnie pieknie, bylem z dupeczka ktora kochalem juz 3 rok i Ona mi wyskakuje z dnia na dzien (2 dni wczesniej byla zajebista kolacja, wczesniej kino i nocka u niej - najwidoczniej pożegnalna xD) ze jej płomyk w sercu zgasnął.
Wkurwiony, zapłakany (nie boje sie przyznac) pojechalem sie sptkac z przyjacielem ktory mnie zjaral jak skurwysyna.
Ledwo patrzac na oczy, z mozgiem jak gabka pojechalem po 3 godzinach do domu.
Odrazu w kime, telefon wylaczony.
Na nasteny dzien, odpalam fona - Ona dzwonila i smsmy ze dobiez, zadzwon, odezwij sie itd.
Przeprosiny, spotkajmy się? -Nie, roztsalismy sie to nara.

Poszedlem po kode, zajebalem 300mg do tego boniek i dzien na poprawionym humorze i zapomnieniu.
Tak powstał pierwszy 2 tygodniowy ciag.
Chuj, pękły całe hajsu jakie odłożyłem (4 tys zl) bo oprocz kody i trawy codziennie lecialem w melanz.
Zanjomi radzili, zeby szybko sie odkochac trzeba puknac przynajmniej z jedna inna jak najszybciej.
No to wiadomo w domu 450 kody, jedziemy na domowke gdzie mam pewniaka tego wieczoru (kolezanka ktora od dluzszego czasu czekala), wjebalem sobie 1,5 pixy na MDMA do tego alkohol i kokaina (lanty ofkors tez miauem).
Pod koniec imprezy (jakas 4 rano), wzialem sie za kolezanke i prosto do pkoju.
Tak do po 7 sie zabawialismy, raz po razie i lulu.
A tu chuj, serce nadal pekniete, tylko z kija spuszczone + zrobilem typiarze nadzieje a chcialem ja tylko puknac jednorazowo.
Nastepny dzien przespany i przekopcony u kolegi, ogarnelismy syf po melanzu i sobie gadalismy.
Znow plakalem, on ze poejabny jestem. Nie dosc ze zrobilem sobie dobre bajlando, to zaliczyłem kozak sukę + jeszcze się wkręciła wiec czemu płaczę?
No to wiadomo, bo kochałem tamtą bla bla bla, ta nie jest taka sama bla bla bla.
Wracajac do domu, przez apteke za ostatnie 20 zl kupilem 450 i puff puff.

Tak walilem co 3 dni, raz w tygodniu, co 2 dni i pewnego dnia poczulem 1 w zyciu skreta (od poczatku wiedzialem, ze jak wezme kode to przejdzie - wiedzialem ze to TEN JEBANY SKRĘT).
Szybko przed szkołą półtorej paczki thio, buchy i po 40 minutach wszystko bajlando.
No i od tamtego czasu napierdalałem codziennie max co 48h.
Minął prawie rok, przyjebałem mefczysa.
Skonczylo sie to wizyta w szpitalu (10g na dwoch tego pierwszego kryształa z Gocławia od królików + to byl moj 1 raz z mefem), bo bylem pwien ze to sie wal jak koks (i co 20 - 30 minut do sracza po kolejnego szczura).
Tak przelatałem ponad 48h, i przed snem zajebalem 300 mg kody.
Spalem z 9 godzin, wstalem i bylo zle od samego rana.
Wiec apteka i znow 300 kody + buch i do szkoly.
W szkole posiedzialem ze 2 lekcje, wsiadlem w samochod i zawiozlem sie do szpitala.
Mowie, na Szaserów w szpitalu typowi ze sie wyjebalem tym i tym, tak i tak wyglada sytuacja i nagle czuje ze mi rece wykreca i trace oddech.
Coraz wieksza panika, a typ - "spokojnie zaczynasz się hiperwentylować"

Budzę się, leżę podpięty pod apraturę 2 kitli nademną stoi i sie pyta czy juz lepiej.
Mowia ze pobrali krew na toksykologię i za 30 minut beda wyniki, powiedza co dalej.
Lezalem tak wtedy, patrzylem na ludzi obok ktorzy zdychali z roznych pwodow i wkurwiony na siebie chcialem wyjsc (uwazalem ze niepotrzebnieim tylko dupe zawracam, ktos moze bardziej potrzebuje tego lozka).
Przylazł kitel.
Usiadł jak najblizej i mowi (mlody chlopak):
"Twoj starszy jest juz w holu, rozmawialem z nim - przyznaj się, ze nie tylko mefixa waliles. Co jeszcze?"
Ja pale frana ze nic, moze kilka buszkow itd. a on mi pierdolnal kartke z toksykologii z tekstem "nie chcesz mowic prawdy, to niestety nie mamy Ci jak pomóc".
Mowie dobra, tylko sie nie wychlap staremu (oczywiscie i tak powiedzial, dofarmazonil i jeszcze wkrecil zebym wypierdalala do monaru).
Jak schodzil mef, to zajebalem kodeiny 150mg bo przeczytalem w internecie ze to moze pomoc no i jeszcze aspiryne ale to nie narkotyk.
Tutaj mi wyjebal typ z wykladem, ze mlody, przy hajsie, widac ze ogarniety, inteligentny a takie rzeczy odpierdala.
Po wykladzie powiedzial "zaraz cos dostaniesz, powinny przejsc wszystkie objawy".

Gada coś tam z tymi babkami i pielęgniarzem i wychodzi.
Po 5 minutach przychodzi typ i mowi zmiana kroplowki, jak cala splynie to daj znac.
Podlaczyl, patrze cos na niej nabazgrane, probouje sie wczytac a tam "Metadon - 10mg;
Relanium -10mg; xylocaine2% - 25ml.

No to se czekam, az zleci - oczywiscie podkrecilem korploweczke coby szybciej splywalo i w 20 minut zeszlo 0,5L.
Minelo kolejne, moze z 15 minut przychodzi lekarz a ja mowie ze "juuuuz jeeest leepieej" i morde usmiecham.
On do mnie, mam nadzieje ze teraz jestes ostatni raz naćpany (na dodatek legalnie).
Na Policję nie dzwoniliśmy (stary załatwił), ale rozmawiałem z Twoim tatą (bo wyjeli mi z bluzy jeszcze połówkę zioła) i oddałem mu to co miałes bluzie.
Od niego zależy czy Ci odda, czy nie odda.


Wyszedłem, patrzę stary siedzi w kącie z opuszczoną głową.
Zapytał sie czy juz lepiej się czuję, oddał samarę mówiąc "to chyba Twoje".
Oficjalnie przy nim wyjebałem do kosza (wczesniej oczywiscie rozerwałem samarke niby niszczac i czesc w ktorej bylo ziolo schowalem na szybciocha w kieszen, wyjebujac tym sposobem sam zamek - stary myslal ze calosc).
Bez slowa dojechalismy do domu (swoj samochod zostawilem w szpitalu), polozylem sie do lozka i przespalem do rana.
Nastepnego dnia, jak sie czujesz, musimy pogadac itd.
Standardowe pytanie to: I co dalej ?
Standardowa odpowiedź: No jak to co ? Przecież to był pierwszy i ostatni raz !

Dlaczego spróbowales? Skąd miałeś? Czy zrobiłeś to świadomie? etc.
Bardzo się na Tobie zawiedliśmy, boimy się o Twoją przyszłośc że skonczysz na dworcu albo na ulicy itd.

Dlatego rozumieta (mam nadzieje ze chociaż czesc z was) dlaczego się nie mogę wykapslowac z nałogiem?
Nie chce stracic zaufania, ktore odbudowalem do 99%.

Wiedza tylko ze pale ziolo i "przymykają" oko.
Chcę aby tak pozostało, a Ja chciałbym wyjśc z opio tak żeby ich nie wtajemniczać.

pzdr.
Uwaga! Użytkownik BuddahLova jest zbanowany na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 576 / 6 / 0
o fuck ale wczuja wymiękam... co to do rzeczy do tematu kurwaaaa???? mi tam dobrze idzie i nie zgodze sie oxan z tobą że niema optymizmu bo jest... jak widze tych co chwile wyjebanych z programu jak przychodza prosic zeby kolejny raz ich zapisali to zebys wiedział ze mam 100% wieksza motywacje... pozatym odkad tam jezdze okazji jest od chuja powiem tyle ani razu nawet mi to przez głowe nie przeszło a teraz wiosna to wystają tam co chwile i pytają tylko co trzeba??? a ja mówie nic!! syropu i adijos!! pozatym majki fenta czego chce moge miec w kazdej chwili ale nie chce , nie czuje potrzeby i to jest rożnica nie budze sie z jedna mysla i pierwsze co to lece do klopa i mam zjebany nastroj piszesz ze głowa zostaje to fakt ogarniam jak wczesniej wiem ze wszystko co miałem moge miec tylko ze ja juz niemam potrzeby nie czuje tego i jest bez sciemy ok.... jak ktos niejest pewny to sam metadon go nie wyleczy on tylko pomorze w tym co najgorsze ale nie zrobi tego za ciebie!!! lepsze to niz wpierdalac towar zeby ci srake zatkał a tez ci gowno daje olewam wole metadon pozatym wierze ze z niego z jade i gitara... optymistyczne pozdro.
"..Aaach...widzę złoty brzegu piach i mijając kiście liści zapuszczam się do iście tajemnego świata..."
  • 576 / 6 / 0
a co do tych kumpli oxan to wielu jest ziomków ktorzy grzali po 30 lat i schodza z dawki a niektórzy juz pija wogole symboliczne ilości , a są też tacy co piją od 10 lat czy więcej... Rożni ludzie rożne glowy rożne potrzeby.... Nikt sie nie spodziwał ze dostanie niewiadomo co jakiej fazy to nie o to chodzi żebyś po metadonie uwalony łaził ale to chyba jasne a jak ktos myslał inaczej to złe miejsce wybrał... jak juz pisałem moze pomoc ale sam tego nie zrobi.... elo.

Wątek zamykam. Jest już Metadon - wątek ogólny. a.a.
Ostatnio zmieniony 17 stycznia 2012 przez angor animi, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: .
"..Aaach...widzę złoty brzegu piach i mijając kiście liści zapuszczam się do iście tajemnego świata..."
Zablokowany
Posty: 130 • Strona 13 z 13
Artykuły
Newsy
[img]
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii

Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.

[img]
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie

Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.

[img]
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany

Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.