4-MMC, M-CAT, metyloefedron
Więcej informacji: Mefedron w Narkopedii [H]yperreala
ODPOWIEDZ
Posty: 188 • Strona 5 z 19
  • 2 / / 0
Nieprzeczytany post autor: J4R3K »
podziękował
  • 220 / 11 / 0
Nieprzeczytany post autor: Pjaq »
J4R3K pisze:
Czy dajecie troche kwasku jak do kota? Czy tylko rozpuszczcie w wodzie i do pompki?
Do metkata dodajemy kwasku cytrynowego, który jest przeciwutleniaczem by zneutralizował KMnO4, który jest utleniaczem. Wiec po jakiego miałoby się dodawać go do mefedronu lol? :nuts: :nuts:
Mój prawnik nigdy nie potrafił zaakceptować tej często odkrywanej przez byłych ćpunów prawdy, że można mieć o wiele większy odlot bez dragów.
  • 113 / 1 / 0
up

Jeśli ktoś jeszcze zapodawał mefa i.v niech się podzieli spostrzeżeniami. Zastanawiam się nad taką drogą podania.
  • 46 / / 0
Ja mam takie pytanie:
Czy nie lepiej sobie po prostu "niuchnąć" niż sobie niszczyć żyły ?
Czy wstrzyknięcie bardziej się opłaca od wąchania ?
  • 481 / 4 / 0
niestety tak,to juz zupelnie inna orbita. Trzymac sie od tego z daleka radze,raz sprubujesz i to juz jest 'under control' wtedy. Bedziesz myslec o tym 24h a natrectwo jest niezniszczalne. W porównaniu z tym kiedy sie wciaga czy połyka/pije to jest eee.. sie nie da porownac
Fuck It! :-|
Uwaga! Użytkownik O*Men nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 4 / / 0
Jedna z roznic miedzy iv a snifem jaka dostrzeglem to po iv nie ma az tak wielkiego cisnienia na dokladanie mefa przy schodzeniu fazy jak po sniffie. Po sniffie cisnienie jest ogromne na dobitke.
  • 13 / 1 / 0
od 2 - 4 tygodni [trudno oszacowac, pamiec nie sluga] napierdalam wraz ze znajomym mefa droga iv. nasze wnioski / spostrzezenia:

* mef podany iv ma poprostu WYJEBANE W CHUJ wejscie ; - )
* mef podany iv KOPIE (jestesmy w ciagu od 6 - 8 tygodni), wciagany czy lykany - niby tez, ale jednak nie tak jak iv.
* jesli wyjdziesz z kabla i wlejesz w miesien / pod skore = troche przejebane. miejsce puchnie i boli przez 3 - 4 dni [nie jakos hardkorowo, ale kurwa.] czesto zmienia kolor na zielono-fioletowy, ot - klasyczny siniak.
* ogolnie to staramy sie zdetoxowac, ale za chuj nam nie wychodzi. zamowilismy MDPV celem dojebania do pieca ; - )

*** obecnie przykurwiamy po 250mg pudru [wg nas lepiej klepie iv = latwiej sie rozpuszcza?] w 1.6 - 1.9 ml wody. troche niepokoi mnie, ze jedynym sposobem na odsyfienie gowna, jest wrzucenie filtru do kieliszka z rozpuszczonym w wodzie mefem i przez filtr zasysanie do pompki. do tej pory walilem po kablach here ktora byla gotowana + kwasek, albo ketamine od weterynarza, sterylne, zdrowe, dla zwierzat. no ale coz.

Pozdrawiam ; - )
  • 915 / 23 / 0
ja bym polecał normalne igły do iv (tzn takie jakich używa się w medycynie) to jest .7 -.8 i rozpuszczanie w stosunkowo dużej ilości wody - min. 5ml.

wtedy żyły pożyją trochę dłużej.
  • 13 / 1 / 0
0.7, 0.8? niezle grubasy, nie pozostaja po nich wieksze slady niz po tych cienszych (0.4, 0.45, 0.5)? czy mozesz czyms umotywowac swoja wypowiedz?
  • 14 / / 0
Pierwszy raz jak waliłem mefa po kablach byłem wtedy już kilka dni na fazie po różnych stymulantach, jakieś 2-3 dni bez snu, na metkacie iv który pod koniec dnia już mnie nie kopał. Rozpuściłem ok. 70mg w 2ml wody, strzykawka 5ml, igła 0,5. To był w sumie mój drugi kontakt z mefem, ale utrzymywała się ogólna poststymulantowa tolerancja.
Godzina 22 starzy u siebie w pokoju, brat śpi, a ja w łazience dokonuję pierwszego iv mefa. Wszystko ok. wbiłem, wstrzykuję powoli, najpierw połowę, czuję coś podobnego do słabego wejścia kota, myślę "huj, spodziewałem się czegoś lepszego" (przedtem tylko snifowałem, ale wtedy wyjebało mnie tak że właściwie od razu zmieniło mi się postrzeganie dragów, nigdy w życiu czegoś takiego nie przeżyłem, półgodzinny orgazm a potem 1,5h wieelka euforia, ale o tym może kiedy indziej ;-) ).
Wstrzykuję więc od razu drugą połowę roztworu. Wejście jak po metkacie, ale jakoś euforii brakuje. Wstałem, zdążyłem schować sprzęt, doprowadzić się do pożądku i nagle JEB. W sekundę poczułem takie pierdolnięcie że masakra. Kilka sekund później pojawiła się myśl że jest chyba za mocno. A faza dalej narasta, po następnych kilku sekundach już wiedziałem że bardzo przegiąłem. Myśli w stylu "o kurwa jest źle, naprawdę źle" "co się zaraz stanie? chyba zemdleje albo wykorkuje, nie przeżyje tego". Robi mi się słabo, nie mam siły ustać na nogach, ściemnia mi się w oczach, i słyszę głośny pisk w uszach, w całej głowie. Albo inaczej, słyszę jakby wieelką ciszę która aż piszczy (czasem tak się dzieje normalnie) i mam wrażenie że się oddalam, że uciekam z tego świata, ale w taki dziwny psychodeliczny sposób. Bez kitu wtedy myślałem że nie wiem co się stanie za moment, że jest bardzo ale to bardzo prawdopodobne że stanie się ze mną coś złego. Zacząłem się ogarniać, mówić do siebie "trzymaj się, dasz radę tylko walcz do końca ". Ledwo doczłapałem się do łóżka, cały czas pisk w uszach i uczucie jak siły mnie opuszczają i że za chwilę zemdleje. Siadłem na łóżku, nie położyłem się bo czułem że wtedy ten stan mnie pochłonie. Czułem takie kosmiczne odrealnienie, wrażenie że gdzieś się oddalam, od świata, od całej sytuacji, masakra. Do tego pojawiły się normalne halucynacje przed otwartymi oczami, nie takie jak po trypt lub fene, ale całkiem ciekawe. Tylko w tym momencie nie było czasu na takie pierdoły bo myślałem jak przeżyć jeszcze te kilka sekund, bo nie wiem co za chwile będzie. Nic się nie polepsza a raczej jeszcze narasta. Po 5 minutach siedzenia i tępego gapienia się na biurko z ciągłym staraniem się by nie stracić przytomności, trochę odpuściło, Trochę, na tyle że postanowiłem się na wpół położyć W tym momencie cały czas było bardzo źle ale byłem już w stanie dostrzec jak szybko bije moje serce. Nie byłem w stanie tego zmierzyć ale myślę że spokojnie było to 200 uderzeń na minutę. Biło tak szybko i tak mocno że słyszalłem jak krew przepływając świszczy w moich żyłach. Dosłownie taki cyklicznie powtarzający się świst. Patrzałem tępo na sekundnik w zegarze w laptopie i wydawało mi się że 1 sekunda trwa jak 3-4 sekundy. Czas niesamowicie zwolnił a moje myśli niesamowicie pędziły. Pierwszy i jedyny raz czułem tak silne spowolnienie czasu. O czym wtedy myślałem? "o kurwa jest źle, nie wiem czy z tego wyjdę" , "nie mogę przecież teraz pójść do starych po pomoc żeby zadzwonili po karetkę, kurwa ich syn dawał se w żyłe?" albo "co zrobi mama jak zobaczy mnie jutro martwego w łóżku, ze śladami na rękach i strzykawką w kieszeni, jak bardzo będzie cierpiała". W sumie taka empatia ale wtedy naprawdę nie było mi do śmiechu. Człowiek zazwyczaj w takich momentach ma jakieś wewnętrzne przekonanie że wyjdzie cało, że jakoś da radę. Ale na serio nie miałem takiej myśli, czułem że jestem blisko śmierci naprawdę. To w cale nie jest fajne. Nie żałowałem że tak kończę to życie, nie było mi smutno. Wszystko obracało się wokół "trzymaj się, przetrwaj jeszcze te kilka sekund, dasz radę" i "co ja zrobię swojej mamie jak zejdę po tym gównie, ona chyba też umrze z rozpaczy" (dodam że wtedy jeszcze mieszkałem ze starymi, ale miałem już swoje lata). Kurwa to były krytyczne chwile. Ktoś powie że załapałem bad tripa ale to nie był bad trip bo jak serce bije ci 200, krew świszczy w żyłach, słyszysz pisk w uszach i masz wrażenie że zaraz stracisz przytomność to jest znak że jest kurwa bardzo źle.
Po jakiś 10 minutach gapienia się w ekran monitora, bez ruchu, wszystko zaczęło powoli wracać do normy. W pewnym momencie nastąpił taki nagły przełom i już wiedziałem że będzie dobrze, że przeżyję, już jestem po drugiej, bezpiecznej stronie. Po 30 minutach było już prawie normalnie.
Dodam że w czasie tego zdarzenia nie czułem żadnej euforii, wszechogarniającej przyjemności, zero pozytywnych efektów mefa. Taka zmarnowana faza, bo zeszła nawet po 30 min. I jak zeszła to byłem tak zmęczony że od razu poszedłęm w kime, i od razu zasnąłem. 30min po iniekcji!. Spałem głęboko i nie obudziłem się ani razu aż do rana. Muszę przyznać że dobrze się wtedy wyspałem ;-)
Przez kilka dni czułem się zmieniony, bo byłem na krawędzi życia i śmierci, ale ten stan utrzymał się krótko. Przez pewien czas na serio myślałem że już nigdy nie spróbuję mefa iv. Ale życie weryfikuje takie postanowienia.
Na chwilę obecną walę czasami mefa, prawie zawsze iv bo szkoda materiału. Ale uważam z dawkami i jak wstrzykuję to obserwuję czy nie jest za dobrze i ewentualnie przerywam. Dawki rzędu 50mg robią mnie już baardzo , ale nie czuję że przegiołem i nie modlę się do boga w którego nie wierzę żeby dał mi przeżyć :-D
mef IV jes ZAJEBISTY, najlepsza rzecz jaką próbowałem, ale trzeba BARDZO uważać szczególnie jak ktoś nie ma na niego tolerancji tak jak ja. Nikomu nie życzę podobnego zdarzenia. UWAŻAJCIE!!!
ODPOWIEDZ
Posty: 188 • Strona 5 z 19
NarkoMemy dodaj swój
[mem]
Artykuły
Newsy
[img]
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii

Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.

[img]
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie

Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.

[img]
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany

Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.