Jakieś pół godziny temu położyłem się na łóżku, żeby trochę pomedytować. Zacząłem od razu od obserwowania moich myśli, które w końcu stały się tylko szumem, który powoli zaczął ustępować. Standard.
W pewnym jednak momencie przypomniałem sobie słowa z pewnej książki o medytacji: widzisz siebie, widzisz drzewo, ale czy nie widzisz kogoś jeszcze? Więc zacząłem szukać...
W pewnym momencie w mojej wyobraźni pojawił się taki dziwny obszar, ciemność, ciężko to opisać. Zacząłem widzieć szczelinę, za którą kryła się ciemność. Skupiłem się na tym, starałem się jak najbardziej w to zagłębić. W myślach usłyszałem to intro z kawałka Hallucinogenic - Demention, pewnie niektórzy z was kojarzą: there is area of the mind, that can be called, unsane, beyond sanity, but yet not insane..., itd. Pomyślałem, że może jakimś cudem tam trafiłem, więc zagłębiałem się w to jeszcze bardziej. Nagle moje ciało zaczęło drętwięć jakby falami, czułem, że coś nadchodzi. W tym momencie ogarną mnie zaczął mnie łapać ten lęk, ten atak paniki, który miałem jak zajebałem LSA na zejściu po mefedronie. Byłem lekko uspokojony, starałem się obserwować, co się ze mną dzieje, myślałem, że jakoś z tym wygram. Ale bałem się ryzyka, wstałem z łóżka, serce oczywiście napierdala jak szalone, ciężko się oddychania, w głowie cały czas ten ciemny obszar, od którego próbuję uciec myślami.
Przez jakieś 10 min się cały trząsłem.
Wiem, że może przesadzam i szukam na siłę jakichś problemów, ale na prawdę, boję się, że stracę nad tym kontrolę, że mi się w głowie popierdoli.
Jest tu jakiś oświecony, szaman, który mógłbym mi coś doradzić? Radzicie mi zaniechać medytacji, czy spróbować tam powrócić i z tym walczyć?
Wiem, że to co piszę, może brzmieć mało wiarygodnie, ale wolałbym, żebyście to potraktowali na poważnie.
Powód: Po namyśle jednak wydzielam i umieszczam w Zdrowiu gdyż sprawa ma charakter problemowy.
I co mi poradzi psycholog? Będzie szukał źródła tego problemu w jakichś aspektach mojego życia, tak mi się przynajmniej wydaję. A to jest coś zupełnie innego, tak jakbym wchodził do obszaru martwej strefy, kojarzy mi się to trochę ze stanem śmierci. Wtedy na LSA, jak sobie przypomnę, też było to koło mnie. Strasznie się wtedy bałem zejścia, bałem się, że tam trafię. W życiu nie popełniłbym wtedy samobójstwa, chyba, że liczyłbym na łut szczęścia, że może jednak po śmierci jest spokój. Ehhh... teraz jest w miarę w porządku, tylko muszę zająć czymś innym myśli...
Mi to wyglada na klasyczny opis doswiadczenia tuż przed OOBE. Czyli wyjsciem z ciała. Nie znam sie na tym, nie praktykuje, ale czytalem ciekawe ksiazki o takich podrózach wiec jak masz czas i checi to na prawde polecam "Podróże poza ciałem" Robert Monroe. On tez wchodzil w czern, tez dretwialo mu cialo, tez sie bal na poczatku (przez rok) ze traci zmysly, albo ze ma guza. A okazalo sie ze jest to poczatek jfascynujacych przezyc trwajacych 40 lat, dozyl 80. W ksiazce masz nawet procedure jak swiadomie wychodzic z ciala. Sa tez do tego specjalne techniki dzwiekowe rozwijane juz od 40 lat Hemi-Sync. Facet zaczal badac to zjawisko, zalozyl Instytut, rozwinal programy szkoleniowe i nauczal tego innych. Instytut dziala do dzis znajdziesz w sieci http://www.monroeinstitute.org/
Innym ciekawym autorem jest Bruce Moen. Bral udzial w programach Instytutu i sam zaczal pisac ksiazki. Ale na poczatek sprawdz Podróże poza ciałem - znajdziesz w sieci.
Moze to jest wlasnie to, przeciez lezales, byles odprezony i podrozowales w glab siebie.
Pozdr
lost myself in every way
http://www.youtube.com/watch?v=1i-L3YTe ... ture=share
Na angielskiej stronie przeczytałem, że medytacja to również nawiązywanie kontaktu ze swoim wszechwiedzącym, wiecznie spokojnym, zrównoważonym wnętrzem, które jest w każdym z nas i może być utożsamiane z bogiem. Myślałem, że właśnie ten kontakt nawiązuję, tylko niepotrzebnie do głowy zaczęły mi przychodzić myśli.
Nie ma to jak sen, dziś od razy lepiej.
Medytacji z oddechem też próbowałem, z całkiem dobrymi efektami. Ale dla mnie to było mało i chciałem jakby od razu rzucić się w głębszą wodę. Jak widać, muszę wrócić do podstaw i je umocnić.
Mam książkę OSHO, tyko nie wiem, czy mam się nią kierować, traktować jak podręcznik, bo niektórzy krytykują tego człowieka.
Choroby psychicznej w mojej rodzinie żadnej nie było, nikt o takiej mi nigdy nie mówił, również nic nie słyszałem.
Po prostu bodyload na LSA mnie przerósł, bo przed atakiem czułem taki stres, skurcz żołądku, jakbym chciał coś zrobić, ale nie wiedział co, taki dyskomfort. Raz uderzył we mnie atak paniki i zatarł ścieżkę, która już zawsze we mnie będzie. A ta ciemność, może jest moim wyobrażeniem lęku przed tym.
Powolnymi krokami będę próbował przywołać się do porządku...
Aha, no i ja to widzę tak, że atak paniki to objaw somatyczny, mało ma wspólnego z nakręcaniem się myślami. To stan, w którym twój organizm chce żebyś przed czymś uciekł, czujesz jakby w jednym momencie twój mózg zaczął wytwarzać jakieś neuroprzekaźniki stresu. Nie wydaje mi się, żeby coś takiego podchodziło pod chorobę psychiczną, prędzej są to jakieś zaburzenia nerwicowe.
Opisała życie w Norwegii. "Narkotyki są tanie, a państwo opiekuńcze"
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii
Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie
Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany
Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.