No i ciężko było potem znów się skurzyć, kannareceptory też dostały w pizdę zapewne, także ostrożnie z tym specjałem.
Niemniej dużo przyjemniej jest. Za to jak jeszcze paliłem, to po bongu czasami miałem tak, że godzinę nie mogłem wstać z kanapy.
A na zjarce pociąłem wszystkie pałki swojego ostatniego krzaka. Zajęło mi to prawie 2h... Uzbierał się pełen 1.5 L słoik i pełen słoik 0.2 L (na najmniejsze kwiatki). Do tego odłożyłem osobno te pierwsze, największe kielichy rosnące pod kwiatami - na oko 1.5 g - skręcę jutro z tego grubego, czystego lolka, bo całe lata nie miałem z nimi do czynienia.
Robiłem też poprawki trymowania i moja grudka trichomowa powiększyła się do ok 1/3 g. Zostawię ją sobie, żeby nią rozdziewiczyć VapCap'a, którego planuję zakupić, jak tylko zaczną się promocje.
Generalnie z tego sezonu jestem do przodu jakieś 3 L suchego : ) Jak dobrze mieć to wszystko już z głowy - teraz pozostaje już tylko raczenie się tematem.
Balem sie , ze bede senny ale kofeina jeszcze mnie trzymala nieco i bylem tak w sam raz - zahipnotyzowany ale nie na tyle zeby uciac komara . Powyglupialem sie troche z dziewczyna strojac miny , jakies czulosci potem ogladalem 1000 sposobow na smierc seria sama w sobie jest genialna a na zjarce juz szczegolnie . Lemoniada smakowala extra - slodkie babelki az szczypaly nieco w jezyk . Podgrzalem sobie obiad i doszedlem do wniosku , ze najlepiej smakowal drugiego dnia bo pierwszego troche za rzadki ale trzeciego juz zbyt gesty xD
Lezac wpol siedzaco napawalem sie tym stanem , wygladajac przez okno deszcz zrobil na mnie ciekawe estetycznie wrazenie . Wlaczylem "Pineapple Express" i swietnie sie bawilem momentami ryczac ze smiechu . Obudzilem sie z przyjemnym afterglowem , lekko zamulony ale wypoczety .
Wysilek nieco zmienia faze bo odpoczywasz jakby podwojnie , porownalbym to moze do picia w upale tez mocniej klepie bo skladaja sie na siebie dwa czynniki .
Moim zdaniem zachodzi taka synergia. Z tego co ktoś mi mówił, długotrwały wysiłek w jakiś sposób wpływa na receptory endokannabinoidowe. Nie znam jednak szczegółów.
Dziś też paliłem Sativę za udane zbiory w polu. Skręciłem sobie z krótkiej bibułki czyściocha - Early Skunk x Cinderella 99. Minęły już 2 h, a nadal mnie trzyma - wyszła naprawdę mocna i euforyczna.
Ciekawa sprawa z tymi odmianami Indica / Sativa. Niby te same rośliny mniej więcej, a faza to 2 różne bieguny niemal pod każdym względem.
Indica po bieganiu sprawia, że czasem przysypiam. Godzina mija mi jak 20 minut i mógłbym tak sobie leżeć...
Dobrej Ssativy już dawno nie paliłem po bieganiu. Domyślam się, że może być ostro.
jestem okazjonalnym palaczem, palę mało, zdarza mi się dwa-trzy razy na miesiąc. jeszcze do niedawna jak paliłem mj wszystko było ok, żadnych badtripów, czułem się po mj po prostu dobrze (poza pierwszym razem, który na początku był dla mnie straszny bo za bardzo się spaliłem i nie ogarniałem co się dzieje, ale później się ogarnąłem i wszystko było ok). w ten piątek spaliłem jointa samemu w towarzystwie podpitych znajomych, nastawienie było dobre, czułem się bezpiecznie, miałem dobry humor i byłem wyspany. jak już spaliłem tego jointa i w końcu wszedłem w stan nietrzeźwości to przez pierwsze 5 minut było ok, śmiałem się i zaczynałem mieć śmieszne rozkminy (tak jak zresztą zawsze po mj), niestety minęło te cudowne 5 minut i jak spojrzałem się w dół to przestałem kontaktować, po prostu czegoś się przestraszyłem i pogrążyłem się w lęku. wyłączyłem się i chciałem jak najszybciej wrócić do domu, ale znajomi mnie powstrzymywali, co jeszcze bardziej nasilało ten lęk. namówiłem jedną znajomą, żeby wyszła ze mną na zewnątrz i żebyśmy się przeszli po mieście. w trakcie tego spaceru znajoma wciągała mnie cały czas w rozmowę, żebym się trochę ocknął i faktycznie pomogło mi to, przestałem myśleć o tym co się wcześniej stało i w końcu doczekałem się tej fazy, na którą czekałem. dążę do tego, że to nie pierwszy raz kiedy mam taką fazę. kilka miesięcy temu paliłem razem ze znajomymi i było ok do momentu, kiedy nie uświadomiłem sobie, że jestem zjarany - od razu zachciało mi się wymiotować i się ponownie wyłączyłem, słuchałem co mówią inni i starałem się jakoś ogarnąć, ale te wszystkie zapętlone myśli i chęć zwymiotowania uniemożliwiała mi normalne funkcjonowanie.
zacząłem mieć takie fazy po tym jak raz z przyjacielem spaliliśmy josha na lepszy sen. wyglądało to mniej więcej tak, że postanowiliśmy spalić nasze ulubione dotychczas zioło. siedzieliśmy, paliliśmy, rozmawialiśmy no i czekaliśmy na efekty. w końcu nas wzięło i pogadaliśmy jeszcze przez 10 minut i postanowiliśmy pójść spać. właśnie wtedy zaczęła się najgorsza faza w moim życiu. na początku tylko chęć zrzygania się, to jeszcze byłem w stanie udźwignąć, ale po minucie doszedł lęk i paranoja. nie mogłem się normalnie położyć w łóżku bo bałem się, że zwymiotuje. napiłem się wody i starałem się jakoś wyciągnąć z tego tripa, zacząłem słuchać muzyki, oglądać filmy na yt - nic. cały czas to samo. w końcu wstałem, zwymiotowałem i położyłem się. nadal chciało mi się wymiotować, a lęk i paranoja nie ustały. jakimś cudem w końcu zasnąłem. rano czułem się dobrze, byłem wyspany i mentalnie czułem się ok. właśnie po tym tripie zacząłem miewać złe fazy, czy to może być spowodowane tym, że po prostu podświadomie boje się badtripa, czy po prostu już nie nadaje się do jarania zielonego?
Nadszedł nowy dzień, otworzyłem oczy i złapałem srogiego bucha z opału wmawiając sobie, że wraz z końcem opału kończę z ziołem, przynajmniej nie na zawsze ale na parę dni. Wiem, że sam siebie oszukuje, bo nie pamiętam kiedy ostatnio miałem 1 dzień przerwy. Kupuje palto, jaram ale to wszystko z przyzwyczajenia, jaram żeby zapełnić sobie jakoś dzień, bo mając wolne w pracy zmarnować cały dzień na nic nie robieniu trochę lipa, ale jak do nic nie robienia dochodzi Buszek to już jest mój świat.
01 listopada 2021noice pisze: W ten piątek spaliłem jointa samemu...
No i nie pamiętam, kiedy ostatnio tak mocno się porobiłem. Trzymało mnie już do końca dnia. A to był outdoor spod naszego nieba...
Nie dostałem żadnego bad trip'a (wręcz przeciwnie - było prawie jak na kwasie w pozytywnym znaczeniu - bardzo euforycznie, śmiesznie i retrospekcyjnie), ale gdybym był mniej doświadczonym użytkownikiem, lub byłoby bardzo mocne palenie spod lampy, to kto wie... pewnie myśli by mnie przytłoczyły.
Złożyło się na to kilka czynników. Po pierwsze dawno nie paliłem dobrej Sativy, a po drugie od początku roku wyłącznie waporyzowałem. Wczoraj walnąłem bongo tej C99 i także było bardzo mocno, ale już nie aż tak. A waporyzowana wchodzi wolniej, ale za to działa długo i stabilnie. Ciężko tak bardzo się porobić.
Polecam przejście na waporyzację - jakość fazy jest dużo lepsza.
Opisała życie w Norwegii. "Narkotyki są tanie, a państwo opiekuńcze"
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii
Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie
Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany
Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.