Mango raz tylko miałem przejrzałe, zjadłem całe a akurat paliłem drugi dzień topy ze zbioru ziomka i już byłem przepalony, godzinę po zjedzeniu mango spaliłem jednego bucha i poczułem się jakbym zjarał trzy buchy co najmniej, ewidentnie coś w tym jest.

Mango zawsze warto zjeść, bo jest pyszne. Szkoda tylko, że u nas trafić dobre mango jest raczej ciężko. Ponad rok temu objadałem się nim w ameryce południowej (i stało się moim ulubionym owocem) i zakupione zioło mnie miażdżyło (super silver haze), ale podejrzewam, że bez mango byłoby tak samo.

Moim sposobem na wyraźne podbicie fazy jest intensywny wysiłek kardio (bieganie) tuż przed paleniem (a właściwie to wapowaniem). Endorfiny + kanna to mój ulubiony mix.

Na logikę grejpfrut powinien tez działać jeśli spożywamy marihuanę oralnie w formie ciastek albo masła. Przy paleniu nie wiem jakby było

Grejp jest inhibitorem enzymów, nie sądzę, żeby cokolwiek wzmacniał zioło.

Mi mango ani czekolada nic nie dają, bez względu na to czy palę czy jem coś z THC. Jak chce być mocno weszło to tylko wiadro.

Wzięłam ostatnio bakę z nowego źródła, z wyglądu i zapachu normalna, ale już po 1 buchu strasznie skoczył mi puls, łapały mnie jakieś dziwne przykurcze mięśni szyi, jeszcze miałam straszną suchość w ustach i pot po mnie spływał strugami normalnie jak po emce, ktoś ma pomysł w czym to mogło być maczane? Nigdy wcześniej tak nie miałam

@Thesar syntetyczne kannabinoidy?
Z tym że nie koniecznie.
Kup sobie reagent test na cannabis i TLC.
https://www.protestkit.eu/pl/produkt/cannabis-pro-test/
https://www.protestkit.eu/pl/produkt/pr ... nabinoidy/

Takie objawy czasem się zdarzają po bardzo mocnym paleniu. Nie wiem, na ile były intensywne, ale sam takich czasem doświadczałem, a zioło było "pewne". Zazwyczaj jakieś Amnezje, czy inne Silver'y.

Następnym razem spal haszysz i powiedz, czy było podobnie. Jeśli tak, to znaczy, że było mocne palenie.
Jeśli kiedyś miałaś zawroty głowy po ziole to proponuję podstawowe suple i relaksację jacobsona.

Nie paliłem około miesiąca lub dłużej, więc tolerka spadła. Kupiłem jakiś czas temu susz CBD z monopolowego, takie badziewie za 34zł, które ma deklarowane stężenie "do" 8%, więc równie dobrze może mieć pół procenta, heh.

Akurat byłem po 150mg DXM, bo zrezygnowałem z zarzucania 900 po długiej przerwie (nigdy tyle nie jadłem, ale dawki posyłające mnie kiedyś na IV Plateau, np. 600, już na mnie nie działają, choć tolerka zerowa).

Pomyślałem, że to deksiwo trochę wzmocni biedasusz CBD, więc zmontowałem szybko bongo z butelki i lufki. Jakie było moje zaskoczenie, gdy "coś" poczułem! Normalnie mogę spalić gram tego suszu i nic nie poczuć. Skończyło się więc na spaleniu 3/4 tego grama, siedem lub osiem bong w ciągu pół godziny.

Nie mogłem w to uwierzyć, ale się spizgałem XD totalnie się wręcz rozpierdoliłem, to było nawet bardziej psychodeliczne, niż średniej jakości sativa z ulicy z deksem. DXM zawsze podbijał mi trawę 3-6x (za to np. alkoholu w ogóle), ale tym razem to był kosmos XD

Powiem Wam, że dobrze jest rzadko ćpać i rzadko jarać, bo i potem więcej przyjemności i więcej niespodzianek.

Uważajcie więc przy okazji na tego deksa, bo parę razy naprawdę mocny temat spowodował mi ataki padaczki (która przez ponad rok na trzeźwo się nigdy nie zdarzyła, więc teoretycznie jej "nie mam"). Normalnie takie ziółko to paliłem "hurtowo", zaś po deksie w ilości 300mg+ kończy się zawsze źle nawet po jednej lufce. Psychozy, urwany film i padaczka to zawsze gwarantowane.