ODPOWIEDZ
Posty: 7337 • Strona 461 z 734
  • 619 / 44 / 0
To było MDMA. Brak spida świadczy o braku speedujacych domieszek (co jest dobre!).
Nie pal tyle zioła to może bardziej docenisz potęgę tej substancji :finger:
  • 9 / / 0
Ciekawe, zawsze myślałem że będę miał euforie i empatię na wysokim poziomie, a nie miałem nic z tych rzeczy, jedynie może takie wyjebanie na wszystko co mnie otacza. Liczyło się tu i teraz. Jakoś bardzo mi się nie chciało gadać z ludźmi, nie miałem takiej potrzeby. Ale fakt może przesadzone z mj trochę i dlatego.
  • 610 / 28 / 0
Dopalanie na MDMA jest zajebiste moim zdaniem, fajna synergia i podbija psychodele ( CEVy piękne miewam po tym), ale jak się zaczyna i chcę poznać substancje to lepiej spróbować bez żadnych miksów
  • 8 / / 0
czy jest tu ktoś, z kim mogłabym przez PM skonsultować się / poradzić się w sprawie moich przeżyć związanych z MDMA? ;-)
  • 610 / 28 / 0
07 kwietnia 2018ADFA pisze:
Ciekawe, zawsze myślałem że będę miał euforie i empatię na wysokim poziomie, a nie miałem nic z tych rzeczy, jedynie może takie wyjebanie na wszystko co mnie otacza. Liczyło się tu i teraz. Jakoś bardzo mi się nie chciało gadać z ludźmi, nie miałem takiej potrzeby. Ale fakt może przesadzone z mj trochę i dlatego.
A ile tego zjadłeś? Ja pierwszymi razami też nie byłem aż tak bardzo zachwycony dopóki metodą prób i błędów nie określiłem sobie satysfakcjonującej dawki.
Nie oszukujmy się, dawkowanie typu 1mg/1kg masy ciała może dać nie zadowalające efekty
  • 9 / / 0
zjadłem jednego pixa, niby 200 mg w środku było, ale wiem że raczej to niemożliwe. Najpierw zjadłem pół potem po godzinie jeszcze pół połowy i po zjedzeniu stwierdziłem od razu że resztę wciągnę, tak też zrobiłem no i wtedy po tym wszystkim faktycznie coś poczułem, ale tak jak pisałem - bez szału.
  • 8 / / 0
Okazało się, że mam za mało postów na forum, więc nie mogę wysyłać PMów, dlatego postuję swój experience na forum. Jakby komuś zachciało się to przeczytać i skomentować, będę wdzięczna.

Pierwszy raz brałam ecstasy w pigułkach jakieś 5-6 lat temu. Tabletki ogarnięte od jakiegoś lokalnego dilera, podejrzewam, że mogly być nafaszerowane wszystkim. Wzięłam najpierw pół, chwilę potem całą i potem drugą połówkę też. Generalnie mój efekt był totalnie inny od tego, co się naczytałam, co mi opowiadali. Bicie serca, pobudzenie, ale ogólnie bardziej zamuła, zero empatii, zero euforii, po prostu taki odmienny stan świadomości w klimacie „o, naćpałam się”, ale taki, którego totalnie nie chcesz powtarzać. Dla porównania, pozostali ludzie, którzy ze mną to brali: jedna osoba – totalnie zero efektu przy wzięciu 1 piksy, druga osoba - przy 2 tabletkach taki turbo efekt: pobudzenie, empatia, podniecenie, szczękościsk, trzecia osoba – biegała z nożem, którym chciała sobie ciąć ręce i pisała do znajomych, że się zabije; nie za fajnie. Przeszło nam to, jak wszyscy położyli się spać, pamiętam, że potem spędziłam z eks w łóżku cały dzień na odsypianiu tego. Czułam się trochę „rozmemłana”, odseparowana od emocji, lekko odrealniona. Tu pojawia się moje pierwsze pytanie: myślisz, że coś było nie tak z substancją czy mój odbiór tego narkotyku zależał totalnie od tego, co miałam w głowie? Dodam, że w tamtym czasie bardzo dużo paliliśmy trawy, która, ponieważ to też były lata wczesnej młodości, była na 100% nafaszerowana innymi rzeczami, bo miałam po niej takie odloty, jakich później, kiedy paliłam bardziej sprawdzoną, nie zdarzało mi się mieć. Paliłam więc dużo trawy i w dodatku momentami od tej trawy łapało mnie odrealnienie i depersonalizacja. Często chodziłam totalnie zdystansowana od świata, emocji, eks, wszystkich i wszystkiego tak naprawdę. Musiałam sobie tłumaczyć w głowie, że ja to ja, a świat to prawdziwe życie. To, jak zakładam mogło mieć wpływ na mój odbiór ecstasy?

W niedługim czasie później znów wzięłam sobie jedną piksę (z tych samych, bo kupiliśmy je hurtem i trochę nam zostało) i wtedy już totalnie, czułam się tylko lekko na jakiejś bani, ale nie miałam już zupełnie żadnych innych efektów.

Od tamtej pory, aż do tego roku miałam przerwę od euforyków. Paliłam jedynie trawę, która zawsze działała na mnie fajnie.

Trzy tygodnie temu kumpel postanowił zrobić mi niespodziankę i ogarniając dla mnie czyste MDMA w krysztale do późniejszego użycia, przywiózł mi 4CMC/4MMC (nie jestem teraz pewna), które razem zażyliśmy. Zanim to zrobiliśmy, opowiadał mi o krysztale, który przywiózł dla mnie – sam brał kryształ z tego samego źródła (rzekomo sprowadzany z Holandii) już dwa razy. Mówił, że doświadczył na początku godzinę czystej przyjemności, jakby zalewały go dosłownie orgazmy, potem miał ochotę spędzać czas z ludźmi, miał empatię, taką miłość do świata i generalnie bardzo dużą przyjemność ciągle + euforię. Powiedział, że 4 będzie spoko prologiem dla mnie przed MDMA, które po prostu zwali mnie z nóg. Odłożyłam więc emkę na specjalną okazję, a z kumplem zażyłam 4. Podzieliliśmy to na dwa razy, najpierw wzięliśmy trochę z wodą mineralną, a po upływie jakiejś pół godziny, wciągnęliśmy resztę nosem. On pierwszy zaczął mieć objawy (ja często przy różnych substancjach mam spóźniony zapłon), zaczął tak głęboko oddychać, nie mógł się skupić, kiedy do mnie mówił, zamykał oczy i czuł przyjemność. Po chwili to dopadło i mnie i było dosłownie NIEZIEMSKO. Najpierw fale takiej ogólnej przyjemności, przy której chcesz tylko wzdychać, mruczeć i wydawać dźwięki typu: „wow”. Rozchodziła się po całym moim ciele, była niesamowita, cudowna i tak dalej. Potem przeszła w fazę bardziej seksualną, zaczęłam tańczyć, dotykać się i to było też super. Fantastycznie odczuwałam muzykę, było po prostu mega przyjemnie. Ponieważ mój kumpel poprzedniego dnia sam walnął sobie też 4, miał słabszy efekt, więc po upływie jakiegoś czasu, kiedy wydawało mi się, że trochę mu schodzi, zaproponowałam mu trochę trawy. Zapaliliśmy, zrobiło mu się lepiej, a mi uruchomiła się dodatkowo faza, pt. „boże, ale jesteśmy do siebie podobni, ale mamy dużo wspólnych tematów, ale się niesamowicie rozumiemy”, taka empatia, takie zrozumienie, radość z bycia z drugim człowiekiem. Potem doszły efekty trawy, więc bardzo duża kreatywność, tym razem zabarwiona jeszcze tą empatią i było bardzo fajnie. Poszliśmy spać na jakieś 2-3 godziny, choć właściwie pamiętam, że spać mi się nie chciało, jednak zasnąć udało się dość szybko. Następnego dnia ciągle czułam, że rzeczywistość jest przepiękna, że ja i otaczający mnie ludzie tak naprawdę tworzymy jedność, wciąż potrafiłam słuchać muzyki w taki niestandardowy sposób, ciągle odbierałam wszystko lepszym niż było. Dosłownie after glow. Wiem, że on nie miał czegoś takiego, ale założyliśmy, że to przez to, że miał za krótką przerwę po poprzedniej dawce. Ja przez kolejnych kilka dni miałam fajne efekty, które utrzymywały się po spożyciu substancji, jak komuś o tym opowiadałam, to czułam to wszystko wyraźnie, jak sobie coś przypominałam, to też ogarniała mnie taka przyjemność. Tu wszystko generalnie było super.

Zrobiłam 3 tygodnie przerwy i zdecydowałam się z moją przyjaciółką zażyć emkę, którą przyniósł mi ów kumpel. Wzięłyśmy to z sokiem pomarańczowym, rozpuściłyśmy w nim kryształ (każda 170mg na głowę). Na efekt czekałyśmy niecałe 40 minut. Ona znów zaczęła mieć objawy pierwsza, zaczęła zachowywać się trochę, jak mój kumpel przy poprzednim tripie – głęboko oddychać, gubić wątek, przyjemność zaczęła dominować. Ja odczułam że strasznie zmarzły mi ręce, a całe ciało zrobiło się gorące (tak samo miałam wcześniej, kiedy braliśmy 4 z kumplem). Oczekiwałam, że zaraz przyjdzie ten spowolniony, głębszy oddech i zrobi się przyjemnie, ale zamiast tego zrobiło się dziwnie (bardziej tak, jak za pierwszym razem, gdy brałam ecstasy w piksach). Zrobiło mi się strasznie zimno, więc poszłam szybko zrobić herbatę (miałyśmy otwarte piwo, ale było za zimne, żeby je pić; dodam, że przy 4, wypiłam razem z kumplem po 3 piwa na głowę i to było dobre). Zrobiłam herbatę, ale robiło mi się coraz zimniej, więc włączyłam sobie grzałkę i usiadłam przy niej, żeby trochę się zagrzać, bo totalnie mnie to uczucie chłodu niepokoiło i powodowało, że czułam się niedobrze. Tymczasem przyjaciółka zaczęła jeść loda, jadła, mruczała, ubrudziła się nim cała, wyglądała jak małe dziecko, które pierwszy raz w życiu je coś tak dobrego, miała wielkie źrenice, patrzyła na mnie, mówiła tylko, jak mnie kocha i jak mi dziękuje. Zagrzanie się mi pomogło, bo po chwili wstałam i zaczęłam tańczyć. Zaczęłam zapodawać sobie muzykę, którą lubię, zamykałam oczy i czułam się super. Wydawało mi się, że jestem na imprezie, że otacza mnie pełno ludzi. Śpiewałam. Było momentami naprawdę rewelacyjnie. Potem zaczął od czasu do czasu falować mi obraz. Dosłownie trząść się. Podchodziłam do mojej przyjaciółki, mówiłam jej coś i nagle tak totalnie obraz migotał, a ona mówiła, że oczy skaczą mi tak szybko i że to dlatego. Jednocześnie sama nie miała tego efektu w ogóle. W pewnym momencie powiedziałam jej żebyśmy poszły się wysikać. Poszłam pierwsza i przez dłuższą chwilę, mimo, że miałam świadomość, że cały czas pijemy wodę, nie wiedziałam, jak się sika. Jakieś 30 sekund zajęło mi przypomnienie sobie tego, wysikałam też strasznie mało. Pomyślałam, że może za mało pijemy (jednocześnie wydawało mi się, że jednak pijemy naprawdę dużo, bo cały czas donosiłam butelki z wodą). Kiedy moja przyjaciółka poszła się wysikać, spędziła w toalecie chyba 15 minut, mówiąc, że zupełnie nie wie, jak się sika. Byłam tam z nią, tańczyłam, rozmawiałam, a ona próbowała sikać, dłuuugo bezskutecznie. W końcu wysikała się trochę. Wróciłyśmy do pokoju, do muzyki, tańczyłyśmy, dotykałyśmy się, głaskałam ją po włosach, dotykałam różnych rzeczy i wszystko było bardzo przyjemne. Ale generalnie w porównaniu do tego, co brałam 3 tygodnie temu z moim kumplem, czułam się dużo mocniej naspeedowana, aniżeli pogrążona w tej przyjemności. Empatii też praktycznie w ogóle nie odczuwałam. Byłam taka pobudzona, tańczyłam, ale jednocześnie mało wszystko do mnie docierało. Byłam jakby pijana, choć wypiłam 1 reddsa. Na wcześniejszym tripie, z kumplem, mimo, że dużo tańczyłam, bardziej czułam przyjemność, byłam jej świadoma, odbierałam ją całą sobą. Teraz to było takie, że wiedziałam, że jest mi przyjemnie, robiłam różne rzeczy, które mi pozwalały ją poczuć, ale jednak ona była na drugim planie, na pierwszym był taki stan turbo pobudzenia. Momentami jak zaczynałam mówić, to strasznie się nakręcałam, mówiłam bardzo szybko, bardzo dużo, ona musiała trochę mnie uspokajać. Każde pójście do toalety kończyło się tym, że nie wiedziałyśmy, jak się sika – mnie zazwyczaj udawało się wysikać trochę, jej zajmowało to bardzo długo. Przyniosła mi loda, mówiąc, że to będzie super przeżycie, ja też tego oczekiwałam (wiem na pewno, że gdybym zjadła loda przy braniu tego, co brałam wtedy z moim kumplem, przyjemność byłaby po prostu ekstatyczna), tym razem jednak było spoko, ale lód wydawał mi się zbyt słodki. Ponadto muzyka zaczynała mnie momentami drażnić – tak, jak przy braniu 4 z kumplem, każda piosenka była idealna, cokolwiek by to nie było, tak teraz momentami dźwięki bywały drażniące. Stan tego niby przyjemnego pobudzenia zaczął stopniowo ustępować po paru godzinach, a w głowie zaczynały pojawiać mi się różne myśli z dnia codziennego, które ostatnio intensywnie trawiłam (niezbyt przyjemne), więc starałam się je od siebie odpychać. Powiedziałam przyjaciółce, że niedługo przyjdzie chyba faza miłości i empatii (bo tak było poprzednim razem przy podobnej w końcu substancji), u niej zdawało się to występować, u mnie w ogóle nie. Po jakichś 4 godzinach od spożycia, stwierdziłyśmy, że pojedziemy spotkać się ze znajomymi w klubie. Nie byłam do tego przekonana na tamten moment, chociaż wcześniej to było dosłownie moje marzenie. Mając za sobą doświadczenie z moim kumplem, potrafiłam sobie wyobrazić, jak zajebiście będę czuła się w klubie, pośród ludzi, z muzyką. Jednak emka działała zupełnie inaczej niż się spodziewałam. W klubie było dziwnie. Byłam pobudzona, ale niekoniecznie w dobry sposób. Muzyka grała, a ja tańczyłam, ale muzyka nie była już we mnie, nie była taka pozytywna, była gdzieś obok, próbowałam się do niej dograć. Zaczęłam czuć ból żuchwy od przeżuwania gum (żułyśmy całą noc), zaczęłam czuć, że bardzo chce mi się sikać. Więc tłumienie bólu zaczęło ustępować, natomiast to naspeedowanie cały czas było i zaczęło bardziej wywoływać niepokój (takie wewnętrzne rozedrganie) niż cokolwiek innego. Wsiedliśmy do Ubera w kilka osób, żeby przenieść się do innego klubu, ale stwierdziłyśmy z przyjaciółką, że chyba nie damy rady i pojechałyśmy do niej do mieszkania. Tam poszłyśmy siku, gdzie faktycznie udało mi się już naprawdę wysikać, a potem położyłyśmy się na łóżku i zrobiło mi się trochę lepiej. Potem zasnęłyśmy. O 7 rano zebrałam się do siebie, zjadłam coś, choć nie miałam potrzeby, bo nie czułam głodu od wczoraj, poszłam jeszcze na chwilę spać. Kiedy się obudziłam, byłam trochę przytomniejsza, ale żadnych śladów po after glow nie było (a cały czas miałam w pamięci, jak cudowne uczucie to było ostatnio). Przyjaciółka zaczęła do mnie pisać i ona miała totalne after glow, takie, jak ja ostatnio. Ja bardzo pragnęłam je mieć, ale nawet próby przypominania sobie tego, co się działo, były dość trudne. Jak po tym, co brałam z kumplem, wspominałam sobie np. to, jak oddychałam, potrafiłam dzięki wspomnieniu odczuć tę przyjemność na trzeźwo; a teraz było tak, że ledwo mogłam sobie przypomnieć kolejność wydarzeń, a jakiekolwiek emocje czy przyjemności w ogóle były niedostępne. To było bardziej takie: „pamiętam, że chyba czułam wtedy przyjemność”. Tak naprawdę bardziej sama sobie wtłaczałam do głowy, że musiało być fajnie, że fajnie się słuchało muzyki, bo nie potrafiłam tego w ogóle odtworzyć emocjonalnie. Podobnie stało się ze wspomnieniami tego, co braliśmy 3 tygodnie wcześniej z kumplem – nie potrafiłam już dłużej ich odtwarzać, a nawet wyobrażać sobie tej przyjemności tak, żeby ją odczuwać (a zanim wzięłam emkę, pamiętałam jak to było). Anyway. Był dzień, ale u mojego innego znajomego od rana trwała impreza, więc ogarnęłam się i poszłam tam. Była ładna pogoda, świeciło słońce, wiał wiatr i to było miłe, ale musiałam sobie sama przetworzyć to tak poznawczo, że to jest miłe, bo jakoś tego nie odczuwałam (rozumiesz, sama sobie próbowałam wkręcić, że jest fajnie). Wypiłam 4 browary w przeciągu paru godzin, wciągnęłam trochę amfy, ale ona w ogóle na mnie nie zadziałała (co było dziwne, bo nigdy wcześniej nie brałam amfy), wzięłam dwa buchy zioła, ale też mnie za bardzo nic nie chwyciło. Koło 20/21 zwinęłam się do domu w sumie w takim normalnym stanie lekkiego otępienia, bez upicia, bez jakiegoś śćpania się. Wyspałam się i dziś też funkcjonuję trochę na takim odrealnieniu lekkim. I tak się zastanawiam, czy moja przerwa między tym co brałam z kumplem, a zażyciem emki z przyjaciółką (3 tygodnie) była za krótka, czy przed następną emką, którą na pewno chcę wziąć za jakiś czas powinnam zrobić większą przerwę? Generalnie chciałabym wiedzieć, czy coś jest nie tak ze mną, czy to substancja była do dupy (nie widziałam się jeszcze z tym kumplem, który to ogarnia i który sam to brał i miał dobre efekty, ale muszę też z nim pogadać), czy może wzięłam za dużą dawkę jak na siebie (ważę 50kg), czy może powinnam najpierw wziąć pół a potem drugie pół? Czemu to samo tak bardzo naspeedowało mnie, a moją przyjaciółkę bardziej rozluźniło i dało jej przyjemność (ona waży odrobinę więcej niż ja, ale nie sądzę, żeby jakieś 8kg robiło taką różnicę)? Pomyślałam, żeby zrobić sobie teraz trochę detoks, ograniczyć picie alkoholu i branie czegokolwiek (nawet palenie trawy), żeby potem faktycznie mieć fajny efekt po emce.

No i ogólnie chciałam się poradzić kogoś bardziej doświadczonego, zapytać o spostrzeżenia, uwagi na temat tego wszystkiego. Dzięki z góry.
  • 266 / 19 / 0
ok. 60 mg iv na lekkim zjeździe z alpry, emocjonalnie wymagające, bliskość zintensyfikowana do maksimum, dużo retrospekcji, ciężar samoświadomości i realizacji własnego popsucia, które ciągnie się od 10 lat, przy jednoczesnej perspektywie drogi na wprost, zaprzestania ciągłego błądzenia. Ta substancja uczy nie gorzej od hoffmana. Coil - Live Three, choć bez głośników, miód dla uszu.
Ludzka morda to coś, co nakładasz jak wstajesz? Zespół nudy zdeptanych nawyków i orkiestra dęta.
  • 610 / 28 / 0
[mention]alicepratice[/mention]
Fakt sporego naspeedowania przy takie dawce,niewyrobionej tolerancji i niedziałającej amfetaminy dzień później ( chociaż nie wiem jak to jest z budowaniem tolerancji na substancję oddziałujące na dopamine tak jak amf, niech się ktoś mądrzejszy wypowie bo ja ściery nie tykam) wskazuję że to mogło być co innego niż MDMA.
Dawka 170 mg na dziewczynę przy braku tolerancji powinna nie dawać praktycznie żadnego pobudzenia, naspeedowania czy nachalnej stymulacji a wręcz przeciwnie, powinnaś złączyć się w jedność z kanapą, łóżkiem, fotelem czy leżącą obok przyjaciółką.
Jak masz jeszcze ten materiał to przebadaj go testami kolorymetrycznymi w celu wskazania jaka substancja faktycznie siedzi w tym Twoim krysztale, póki co to mogą być tylko domniemania czy to było MDMA czy co innego.

Ile trwało właściwe działanie, peak substancji?
  • 8 / / 0
[mention]4noniush[/mention]

Dzięki za odp.
W sumie cała faza od momentu, kiedy zaczęło działać do momentu pójścia spać ze względu na nieciekawy stan trwała jakieś 6 godzin, może trochę mniej. Ta przyjemniejsza część (gdzie były jakieś ślady przyjemności i pozytywniejszych doznań) trwała może z 4 godziny.
ODPOWIEDZ
Posty: 7337 • Strona 461 z 734
Artykuły
Newsy
[img]
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii

Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.

[img]
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie

Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.

[img]
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany

Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.