Ja z kodą robie sobie tak, że biore, robie godzine-półtorej spaceru a potem do łóżka :D i paradoksalnie do sytuacji opisanych wyżej, najwięcej efektów czuje podczas spaceru.

A mnie się dobrze załatwia różne sprawy po kodeinie. Więcej chęci do działania i przyjemnie robi się to, co na trzeźwo nie jest przyjemne.
Ale wiadomo, najlepiej spędzić ten czas pod kołderką.

Ostatnio moje dwie próby kodzenia zakończyły się rzyganiem. Dziwne, bo kilkadziesiąt razy brałem i grzało, a teraz tylko mdłości i rzyganie. Potajemnie zmienili skład, albo mój organizm przestał tolerować sylfosyf czy chuj wie co.

Cztery lata temu objechałem w chuj aptek żeby zrobic sobie zapas Tjo. Chciałem sobie oszczędzić codziennych wycieczek i tym samym przypału w aptekach, aże wszedł mi kupon (łatwa kasa) to była to całkiem przyjemna wycieczka. Nie pamietam ile tego było ale pewnie z 70 paczek. Jakby ktośs próbował ukraść mi wtedy plecak to chyba bym zajebał i siedzial do dzisiaj za zabójstwo ze szególnym okrucieństwem :-D Miałem wtedy tolerancje 300 mg i myslałem, ze tak będę sobie jechał przez długi czas. Moje niedoczekanie. Szybko doszło do 750 mg a nawet chyba raz 900 mg. Przy kilkunastu ostatnich paczkach postanowilem schodzić ale i tak bolało. Zwłaszcza psycha i bebechy. Dziś już by mnie nikt nie namówil na takie akcje. Nawet jakby podrzucił mi torbę podróżną z Thiocodinem na wycieraczke.

Od tamtej pory grzałem 4-5 razy ale dałem sobie spokój. Siebie moge oszukać, ale mój portfel nigdy mi nie kłamie :-D

Morał z tego taki, thio dla debili (czyli mnie, czasami, no offence, chyba wiesz to). Trzeba kruszyć antidol i cieszyć się zdrowiem, przydałby sie w wersji 100 zamiast skromne 15 :(
Ps: dzisiaj z rana jakbym Cie spotkał z taką torbą to musielibyśmy walczyć na śmierć i życie
Żarcik :-D

Witam wszystkich kodeinistów! Dawno mnie tu nie było, jednakże sporo też się pozmieniało, bowiem posmakowałem wreszcie podświadomego pragnienia każdego opiatowca - iniekcji dożylnych z oksykodonu. Jednakże mniejsza o to, bowiem piszę tu z pewnym zapytaniem. Zanim zacząłem bawić się w oxy, urozmaicałem sobie kodeinowanie na różne sposoby. Całkiem niedawno zaprzyjaźniłem się z mixem 2g alprozamu, 600-900 mg kodeiny, a gdy koda zaczyna robić swoje - tramal (dawki około 500-1500 mg). I tutaj pojawia się problem, bowiem skończyły mi się benzosy jednakże mam możliwość zakupienia kilku paczuszek neuroleptyków (dokładnie jest to Chlorpromazyna). Czy zastąpienie benzo neuroleptykami jest dobrym pomysłem? Czy obydwie substancje bardzo się od siebie różnią czy odczucia po neuroleptykach będą zbliżone do tych po benzodiazepinach? Jadłem alprę namiętnie około dwa tygodnie jednakże nie codziennie, średnio co dwa-trzy dni w dawkach rzędu 1-2 mg. Zdziwiłem się bardzo gdy po tak krótkim czasie stosowania benzo, dopadły mnie objawy obstawienne (wprawdzie nie były poważne - jedynie wymieszanie jawy ze snem, chwilowe depersonalizacje, zaburzenia wzroku i ogólna słabość organizmu). Trwało to raptem kilka dni jednak było dosyć...dziwnie. Proszę o w miarę szybką odpowiedź na moje pytanie dotyczące zamiany benzo na neuroleptyki, dziękuję. Miłego wieczoru Wam życzę, Panowie i Panie :)

[cut spam]
Co do wyboru pomiędzy Antidolem a Thicodinem to po prostu jestem leniwy i nie lubie pierdolić się z ekstrakcją. Nawet przy dobrze wykonanym procesie iles paragówna dostaje sie do organizmu wiec z dwoja złego wybrałem rytualne rycie bebechów. Wiem niezbyt mądre. Można bylo urządzić sobie obóz 50/50 ale jak już wspomnialem, jestem patentowanym leniem a i perspektywa łatwej kasy przysłonila mi zdrowy rozsądek.

@up nawet nasi najlepsi himalaiści, zdobywcy ośmiotysięczników zimą, do rekreacyjnego ćpania polecają Thio !! ;)

https://www.youtube.com/watch?v=1hZHdItbZUA&t=16m2s

Nic nie wiem o neuroleptykow, natomiast odstawienne efekty po alprze to norma nawet po 2 tygodniach. Jakiś taki pozolkly swiat, omamy, podskakiwanie ze strachu przy najmniejszym szmerze to standard.

tjo ludzie biorą bo nie chce im się robić ekstrakcji z antka, ale sulfo rozwala nerki.