Luźne dyskusje na temat opioidów. Posty napisane w tym dziale nie sumują się do licznika postów.
ODPOWIEDZ
Posty: 8557 • Strona 725 z 856
  • 1008 / 202 / 2
Ja potrzebowałem mniej-więcej 7 lat, żeby opio przestało na mnie działać tak jak na początku. A jak zacząłem dawać majkę po kablach to już w ogóle cała magia zniknęła i każda inna forma przyjmowania opio stała się po prostu nudna.
Uwaga! Użytkownik eth0 nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 600 / 68 / 0
Mi osobiście, przez 3 lata się nie znudziło opio.
Kupno, przygotowanie i wypicie zajmowało mi max 40min.
Robilem to zawsze po pracy, przy okazji drobne zakupy. Chciałem być ugrzany to byłem, chciałem tylko nie mieć skręta też nie było problemu.
Potrzebowałem wyjechać na wakacje?
Brałem dwa słoiki DHC i nawet ugrzany chodziłem.
Póki mak był zawsze i w każdym sklepie było idealnie. Czułem się świetnie i po pewnym czasie tak miałem ogarnięte wszystko że mógłbym tak do końca życia.
Wszystko się zepsuło gdy wycofali mak że sklepów. Wszystko się zawaliło.

Dlatego moim zdaniem, inaczej byście mówili gdyby mocny mak można było kupić na każdym kroku.
Być może nie znudziloby Wam się opio gdybyście mieli pewność że możecie się zawsze zgrzać do porzygania lub tylko dogonić skręta na parę dni.
Mając przy tym stała pracę i wydając naprawdę grosze na mak.
Oczywiście to moje zdanie, nie musicie się zgadzać.
  • 530 / 140 / 0
U mnie może to depresja po prostu. W depresji nie takie rzeczy jak zdobycie maku rozwalają.
I fobia społeczna, przez co ciężko pójść po thio.

Ale też to, czy komuś się opioidy mogą znudzić, czy nie, to, że niektórzy wolą tylko stimy, a inni źle je znoszą i nie lubią, to, że niektórzy po prostu nie lubią być pijani, to, że niektórzy lubią wszystkie opio poza trampkiem... to są kwestie indywidualne, biologiczne i osobowościowe. O, albo to, że niektórzy próbują heroiny i stwierdzają że jest przereklamowana. Przecież są na hypku heroiniści którzy chętnie by hel zamienili na majkę, gdyby mogli. Ludzie się po prostu bardzo różnią w kwestii tego jakie dragi komu pasują.
  • 18 / 2 / 0
13 października 2018Survivor pisze:
[…]depresja aż taka, że nawet ćpać się nie chce, bo to nie tak, że nie chce mi się ćpać, a coś innego mi się chce robić. Nic mi się nie chce. […]
Miał ktoś tak kiedyś? Doła takiego, że nawet ćpać się nie chce?
Trigger warning: naturalistyczne opisy.

Been there. Generalnie od dość niedawna (zdecydowałem się po jedynych 9 latach chorowania XD) zacząłem się leczyć na łeb – bezsenność, depresja (lub też dyskusyjnie ch. afektywna jednobiegunowa), stany lękowe.
Wcześniej miewałem tak, że jak mnie łapał grubszy dół, to robiłem wymuszoną odstawkę cold turkey. Chuj, z całym życiem, chuj ze skrętem, nienawidziłem siebie tak bardzo i tak bardzo miałem na swoją osobę i swój stan wyjebane, że gówno wypływające z mojego odbytu niemal nieprzerwanym strumieniem mi wcale tak bardzo nie przeszkadzało. Zresztą tak samo jak leżenie przez tydzień-dwa nago (lub w samych, tych samych, gaciach) w mokrej od potu pościeli cuchnącej spoconym męskim ciałem (tak swoją drogą, zauważyliście, że ten skrętowy fetor jest inny od smrodu zwykłego spocenia/nieumytego ciała?) i wychodzenie spod kołdry i kilku koców jedynie w celu wysrania się (a to zdarzało się bardzo często %-D ), bo do załatwienia innych potrzeb świetnie się nadawały puste butle, które wcześniej w ogromnych ilościach chomikowałem pod łóżkiem w celu przyrządzenia w nich (parafrazując Baudelaire'a) "wstrętnych wywarów”. Przez ten czas oczywiście niemalże nic nie jadłem, wpływał na to zarówno brak apetytu, jak i to, że wizja ogarnięcia jakiejkolwiek, nawet najprostszej szamy mnie całkowicie przerastała. O utrzymywaniu higieny osobistej w podstawowym, chociażby, stopniu też zupełnie nie było mowy. Leżałem tak dniami i nocami słuchając muzy z playlisty przewrotnie zatytułowanej „Radosne Kawałki” i zastanawiałem się tylko czy to jest już ten ostatni raz, z którego się nie podniosę.

Zwykle tego typu stany kończyły się tym, że zaniepokojony niemożnością skontaktowania się ze mną Przyjaciel przyjeżdżał do mnie i (po dobijaniu się do drzwi, bo również wpuszczenie go nie było wtedy za wysoko na mojej liście priorytetów) mnie ogarniał (mył, ubierał, karmił, wyciągał na dwór…) i powoli, stopniowo stawiał na nogi. Plusem (jeśli można o czymś takim mówić) tego, był fakt, że zwykle z tych stanów głębokiej depresji wychodziłem odtruty, co pozwalało mi zrobić sobie jakąś tam przerwę.
Oczywiście przez cały ten czas odmawiałem jakiegokolwiek leczenia, wmawiając innym, ale przede wszystkim sobie, że „miewam gorsze okresy, ale jestem silny i sobie poradzę”. Wydawało mi się, że (pomimo mojej bardzo dobrej wiedzy na temat chorób psychicznych i leczenia ich) jeśli przyznam się, że potrzebuję profesjonalnej pomocy, to przyznam się do słabości, a na to przecież nie mogłem sobie pozwolić.

Zdecydowanie się na leczenie było jedną z najlepszych decyzji jakie podjąłem w całym swoim życiu, serio. Od niecałego roku zażywam leki i naprawdę nie umiem sobie wyobrazić jak mogłem się wcześniej bez nich męczyć tak długo.
Uwaga! Użytkownik Mr_Hyde nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 18 / 2 / 0
11 października 2018GG Allin pisze:
W ogóle to mnie tam właśnie opioidy ogólnie pobudzają do działania/życia itp., wykazując działanie aktywizujące oraz zwiększając poziom motywacji do czegokolwiek. Jakby mi jakieś brzemie dotychczasowego życia, doświadczeń, osobowości, emocji i psychiki spadło z pleców. Coś jakby człowiek momentalnie odgrodził się grubą kreską od wszystkiego co negatywne, bądź też tego co wpłynęło na nas w kiedyś jakoś traumatycznie, zostało po prostu usunięte. Cudowne uzdrowienie, odrodzenie. Coś jakby nowy start. Taki nowy start z czystą kartką, bez plam po kawie, tuszu czy bazgroł. Miejsce do wypełnienia. Jakby człowiek ponownie przybył na świat, bez wszystkiego co negatywne, widząc same pozytywy. Jak przez różowe okulary, jak to stare baby mówią.

W sumie to tak na swój sposób opisałbym działanie opioidów - lub jedno z ujęć, bo jest ich wiele.
Przepięknie to ująłeś! To jest jedno z tych działań opioidów, które powoduje, że wciąż jestem HFA. Po przyjęciu wolno i długo działającego opioidu wiem, że przez najbliższą dobę jestem wolny od jakichkolwiek objawów abstynencyjnych, ale co ważne – zyskuję też (paradoksalnie!) motywację do dalszej walki o sukces. Po dobrym PST z radością siadam przed laptopem, odpalam pubmed i mogę spędzić nawet i 12 godzin przeglądając artykuły i szukając takich, które będą dobrym źródłem dla mojej kolejnej publikacji. Mogę ogarnąć DOM, na co przecież nigdy nie mam albo czasu albo energii. Cokolwiek! Byle tylko ten cud natury wciąż był ligandem moich receptorów opioidowych.

Boję się tylko jednego – jak ta, mimo wszystko, sztuczna motywacja, a właściwie „sztuczna stymulacja motywacji” i w pewien sposób zastępowanie motywacji endogennej przez egzogenną wpływa na moje (nasze) szanse na normalne funkcjonowanie po ewentualnym odstawieniu „na amen”. Zauważyłem też, że od kiedy zażywam na depresję SNRI, czyli lek o profilu aktywizującym, to coraz mniej potrzebuję tego 'wsparcia' ze strony opioidów, jestem w stanie dobrze funkcjonować bez nich (oczywiście aż mnie nie złapią obj. odstawienne XD).
Jaki z tego wniosek? Kurwa, nie mam pojęcia.
Uwaga! Użytkownik Mr_Hyde nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 1008 / 202 / 2
Taki wniosek, że zamieniasz sobie po prostu substancje, ale jak odstawisz SNRI to będzie tak samo źle.
To nie jest właściwie takie ważne co bierzemy, ale w jakim celu. I jedyna sensowna opcja, żeby to zmienić to całkowita zmiana nawyków i przewartościowanie swojego życia, ale to ciężka i żmudna praca. Łatwiej brać cokolwiek i udawać, że problemu nie ma. I wszystko się sprowadza do tego czy chcemy tej zmiany, czy nie. Ja nie chcę, więc dalej sobie ćpam.

Można sobie szukać wymówek w stylu HFA, czy innych terminów, które jakoś tam podbudują nasze ego, ale wszystko sprowadza się do oszukiwania samego siebie.
Jak dla mnie już łatwiej jest się przed samym sobą przyznać, że jest się po prostu ćpunem, który ucieka przed życiem, czy raczej negatywnymi emocjami z niego płynącymi, niż wymyślać te wszystkie wymówki i pogrążać się w kolejnym kłamstwie. Mnie właśnie te wszystkie kłamstwa wykończyły psychicznie bardziej niż skręty, czy okresy abstynencji.
Uwaga! Użytkownik eth0 nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 600 / 68 / 0
Ja jestem połączeniem dwóch Panów z postów powyżej.
Z jednej strony "od zawsze" depresja, lęki i różne dziwne zaburzenia. Powodów ich występowania jest wiele ale przybliżać ich nie ma sensu.

Gdy odkryłem opiaty, praktycznie od razu wpakowałem się w ciąg, najpierw 3 dni a po pół roku pełnoprawny ciąg.
I co z tego wyszło?
Ano same dobre rzeczy, zarobiłem kupę kasy, załatwiłem całe mnóstwo rzeczy na które wcześniej nie miałem szans.

Oczywiście że wcześniej testowałem wszelakie ssri i podobne, oczywiście że chodziłem do psychologa.
I oczywiście że tak była poprawa.
Jednak to była poprawa na zasadzie wmawiania sobie, życie na "dupościsku". Było lepiej ale trzeba było się starać a nie wiedziałem na ile starczy mi tej energii.

Częściowy wniosek z tego że jest mi lepiej i czuję że żyje.
Czy poszedłem na łatwiznę? Owszem.
Czy chciałbym żyć jak moja żona która nigdy nic nie brała a cieszy się z drobnostek? Pewnie ze tak.
Czy jestem uzależnionym narkomanem i bardzo słabą psychicznie osoba? W 100% tak!
Ale z drugiej strony, jeżeli jestem jaki jestem i mam możliwość żyć szczęśliwie i w dodatku żyć z moją żoną o którą dbam i która czuję się szczęśliwa przy mnie to dlaczego miałbym odmawiać sobie raz dziennie mojego lekarstwa.

Oczywiście że "kuracja" opiatami ma plusy i minusy jednak u mnie przeważają na tą pozytywną stronę.
Są takim mostem pomiędzy mną podróżujący, skaczącym że spadochronu a mną leżącym w łóżku bez woli życia.
  • 3901 / 559 / 0
Artykuł na sezon ogórkowy.


Maková turistika v Česku

[...]
„Děje se to zejména v okolí větších měst, kdy se parta mladých lidí utáboří u makového pole a zkouší opium z máku získat. Dále se pak s tím potýkají pěstitelé v příhraničních oblastech, kam se vydávají i cizinci, zejména Italové, Španělé, někdy i Francouzi a Švýcaři,“

[...]Podle Lohra si však zájemci o opium v Česku příliš neužijí, protože procento alkaloidů v potravinářském máku je velmi nízké. Vše se řídí normou, podle které může mák pěstovaný u nás obsahovat 25 miligramů alkaloidů na kilogram, podle testů obsahují české makovice pouhých 7,5 miligramu.

[...]Nejvíce se nelegální mák pěstuje v Afghánistánu. Tam makovina obsahuje 3,5 % morfinu.

V době nejtužší vlády Tálibánu koncem 90. let byly rozlohy nelegálních makových polí šest tisíc hektarů. Po pádu Talibánu se ale rozloha rozrostla na 200 tisíc,“ uvedl Lohr. Muslimská víra totiž zakazuje užívání jakýchkoliv omamných látek, takže paradoxně se nelegální pěstování rozmohlo po potlačení ortodoxních muslimských skupin.





"Dzieje się to w sąsiedztwie większych miast, kiedy grupa młodych ludzi obozuje na polu makowym i próbuje wydobyć opium z maku. Ponadto plantatorzy spotykają się na obszarach przygranicznych, gdzie obcokrajowcy, zwłaszcza Włosi, Hiszpanie, czasami Francuzi i Szwajcarzy,

[...]Według Lohra nabywcy opium w Republice Czeskiej nie lubią zbyt wiele, ponieważ procent alkaloidów w maku spożywczym jest bardzo niski. Wszystko jest regulowane przez normę, zgodnie z którą mak uprawiany w naszym kraju może zawierać 25 miligramów alkaloidów na kilogram, zgodnie z testami, mak czeski zawiera tylko 7,5 miligrama.



[...]Najwięcej nielegalnego maku rośnie w Afganistanie. Jest 3,5% morfiny.

W czasach najwyższego rządu talibskiego pod koniec lat 90. obszar nielegalnych pól makowych wynosił sześć tysięcy hektarów. Ale po upadku talibów obszar ten wzrósł do 200 000 ", powiedział Lohr. Wiara muzułmańska zakazuje używania jakichkolwiek narkotyków, więc paradoksalnie, nielegalna uprawa wzrosła po tłumieniu grup prawosławnych muzułmanów



Ciekawa informacja z tym afgańskim makiem. Do tej pory nie mogłem znaleźć ile mają te afgańskie a zawsze mnie to ciekawiło.
3.5%, bardzo duzo. Skoro nawet budda ma 2.5% a najmocniejsze czeskie odmiany kolo 1% (cos gdzies nawet mi sie obilo, ze do 0.8% moga sadzic maksymalnie, pewnie bez jakis superhiperpozwoleń)
  • 1008 / 202 / 2
Co do Afganistanu to ostatnio wpadłem na ciekawy artykuł, który opowiada o rolnikach, talibach i polityce.
http://www.national-geographic.pl/natio ... y-opiumowe
Uwaga! Użytkownik eth0 nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 2854 / 943 / 0
w ogóle sam fakt, że mak rośnie w afganistanie tylko dowodzi jaką jest silną rośliną. mogłoby się wydawać, że jest to słabo opłacalne, bo z powodu m.in susz, plon byłby żaden, gdyby posadzić coś innego. a się okazało, że mak pięknie rośnie i daje duże plony to znaleźli sposób na życie. u nas jeszcze lepiej z klimatem, nie trzeba się nimi tyle zajmować jak jakimiś egzotycznymi roślinami, nic się nie stanie, gdy nie będą podlewane.

tam w afganistanie jest też tak, że zwykłe rośliny uprawne np. kukurydza mają problem z wydaniem plonów, które zadowolą rolnika, a mak daje wystarczające. czyli tam sadzą go głównie dlatego, że prawie tylko mak może dobrze urosnąć. powinno o tym być w artykule powyżej też.

a sami ci farmerzy czy to w meksyku czy w afganistanie dostają grosze za uprawę i pielęgnowanie plantacji dostają od przestępców grosze za to. tyle żeby na utrzymanie rodziny starczyło, wcale nie taka wymarzona praca to jest, a całe ryzyko właściwie spoczywa na farmerze, bo to on bezpośrednio się zajmuje roślinami.
ponownie zacząłem odwiedzać forum. w razie potrzeby proszę kontaktować się ze mną przy pomocy PM-ek.

with regards, przodownik
ODPOWIEDZ
Posty: 8557 • Strona 725 z 856
NarkoMemy dodaj swój
[mem]
Artykuły
Newsy
[img]
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii

Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.

[img]
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie

Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.

[img]
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany

Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.