Ja pracowałam jako Fundraiser, chodziłam z kampanią ratowania pszczół Greenpeace w wakacje. Bardzo dużo mnie to nauczyło, przede wszystkim pewności siebie nabrałam... Nawet kiedyś babka stwierdziła, że zajebisty byłby ze mnie handlowiec i wzięła ode mnie nr tel w razie gdyby coś dla mnie miała. Niestety, nie mam już tamtego numeru, trudno, życie ;-)
I w poligrafii kiedyś wrzucałam/wklejałam/foliowałam gażdżety do gazet. Jakoś w drugiej gimnazjum.
Teraz się puszczam, hehehehe. Nie no, żartuję, brudnych lodów nie robię i nigdy nie robiłam ;-) Zdarzyło mi się parę razy spotkać z facetem za hajs, ale nigdy tylko i wyłącznie na seks i nigdy z umorusanym bucem. Był takie jeden, całkiem spoko. Na plejaku nakurwialiśmy :-D bardzo w porządku gość, tylko zapracowany bo jego branża to IT i jakoś się rozeszło.. Aczkolwiek mam jego książki, więc na bank się odezwie :-D Ja natomiast nie mam już ochoty na takie spotkania, nie wiem, prawdopodobnie chciałam zrobić na złość byłemu albo sobie udowodnić, że jestem coś warta. W ten zresztą sposób poznałam mojego obecnego przyjaciela.
Mam stypendium z uczelni, kieszonkowe od babci, mamy i wujka, także średnią krajową wyrabiam miesięcznie, nie muszę się dodatkowo szmacić.
I co z tego skoro tysiak idzie na mieszkanie :rolleyes:
A drugie dwa tysiące na zmienianie stanu świadomości :-|
EDIT: No i dziś 420mg
pseudoefki z Apselanu (jakiś tańszy zamiennik Sudafedu), które mnie urabia jak 225mg kodzi

)