Ja 4 dni temu przesadziłem tzn wczytala mi sie do bani czysta GŁUPOTA bo kąsałem sobie doraźnie tabletki 2mg Clona od piątku i w niedziele musiałem już jechać na nocke na godzine 22. Nie wiedząc czemu i po co wrzuciłem tabse tuż przed pojechaniem do roboty. No tam wszedł mi taki luz i wypier*olenie na wszystko w sensie bardziej to co mówie bo pracowałem sumiennie. Paru Ukraińcom nawygarniałem co o nich myśle itp. Następnego ranka musiałem zjawić się w robocie i wytłumaczyć swoje dziwne zachowanie Panu Koordynatorowi i Kierowniczce. Widziałem że mieli ze mnie pompe bo ogólnie mnie lubią no ale przeprosilem oczywiście. Pan Koordynator stwierdził że mnie to chyba jeszcze trzeba przyznałem mu racje hehe. No nic grunt że tak to sie skonczyło a nie np. że uszkodziłem jakiś towar na magazynie czy np. nie potrąciłem ukraińca wózkiem widłowym. Wiem jestem niepoważny. Więc uważajcie i pozdrawiam. Mam jeszcze 10 tabletek ale zamierzam użyć ich już tylko wieczorem w domku grzecznie leżąc przed tv. Oczywiście zapomniałem gdzie je schowalem dopiero 30min temu znalazłem w spodniach po 4 dniach od tamtego lotu. Lipa że dziala to tak amnezyjnie.

Sorry ja tu pisałem o przygodzie z Aptecznym Clonazepamem a nie RC Clonazolamem. Prosze o przeniesienienie tematu.

Każdy organizm może inaczej reagować na leki i komuś po kilku dniach rośnie tolerancja na antyhistaminy, ktoś inny stosuje 2 mg klona przez 10 lat z tym samym rezultatem, gdzie jedno i drugie może być trudne do zrozumienia. Mój przypadek jednak można zrozumieć dość łatwo - wystarczy być idiotą. Zdarzało się, że brałem kilka sztuk klonazepamu, pijąc do tego alkohol. Rano okazywało się, że cały blister pusty. Nie wiem co miałem w głowie, że powtórzyłem to jeszcze 2-3 razy, ale pewnie stąd taka tolerancja głównie na działanie "rekreacyjne", co nie znaczy że tyle biorę. Nie używam już klonazepamu w ogóle. Chociaż później sporadycznie brałem 4 mg kiedy byłem w potrzebie (zaburzenia lękowe) i jednak czułem lekkie uspokojenie, senność wystarczające by lepiej funkcjonować.

Nie była to jednak sedacja w stylu neuroleptyków, bo po nich zmieniam się w warzywo, serce wali jak młot, ciśnienie potrafi skakać jak szalone doprowadzając do utraty przytomności, obniżają próg drgawkowy co jakoś odczuwam no i w końcu objawy pozapiramidowe, które u mnie występują nawet po kwetiapinie, więc zmieniam się w chodzący koszmar, albo padam na twarz nieprzytomny. W porównaniu do benzo to tortury w pigułce. Oj chyba bardziej niż trochę. Nie wiem czy ta tolerka kiedykolwiek spadnie do w miarę normalnego poziomu, ale co zrobić. Używam jeszcze 4 mg estazolamu nasennie, który o dziwo działa. Tzn. śpię, a po 2 mg już nie bardzo. Problem z bezsennością miałem jeszcze zanim poznałem benzo. Przerobiłem różne neuroleptyki, antydepresanty i stanęło na benzodiazepinach, które w sumie biorę z przerwami ok. 2 lata. Był okres kiedy brałem 4 mg klonazepamu i 300 mg tramadolu (zwichnięty staw skokowy) codziennie przez 2 miesiące i nagłe odstawienie obydwu środków było prawie nieodczuwalne. Po dwóch tygodniach na lorazepamie natomiast miałem dzwonić po karetkę, ale jakoś przeżyłem. Jakby nie patrzeć - wrak.