Dział poświęcony licznej grupie pochodnych katynonu, oraz jemu samemu. Podstawą ich budowy jest 2-amino-1-arylopropan-1-on.
Więcej informacji: Beta-ketony w Narkopedii [H]yperreala
ODPOWIEDZ
Posty: 13 • Strona 2 z 2
  • 680 / 43 / 0
Jak do roztworu ktory chcemy podac iniekcyjnie dostanie sie jakis malutki nawet, mikro syfek i podamy sobie roztwor z nim w miesien praktycznie na pewno dostaniemy ropnia, powiklan, nie mowiac juz o najgorszym- tym ze bedzie trzeba isc (i to dosc szybko) do szpitala i przyznac sie do walenia prochow z chin w mięsień... xD ja raz przezylam na wlasnej skorze jak personel szpitala traktuje cpunow, dziekuje, postoje. A walenie im to zwiekszanie ryzyka znalezienia sie w tym szpitalu jednak.
no chyba ze chcemy zeby nam na dupie powstalo cos na ksztalt kalafiora.

Lepiej i bezpieczniej podawac iv, dlatego ze jakby sie podalo w kabel ten sam roztwor ktory zrobil nam z miesniem kuku- najprawdopodobniej nic by sie nie stalo bo żyły maja wieksza tolerancje na jakies ciala obce i inne guwna niz miesnie. Btw, zawsze mozna podskornie albo w tylek, nigdy nie zrozumiem czemu te drogi podania sa tak czesto pomijane. Pr to dobra opcja dla osob ktore nie chca sie kluc, a poczuc namiastke wjazdu bk.

A przedawkowania przez podawanie dozylne... no coz, nie trzeba teoretycznie podawac iv nic 'na kopa' czyli tak zeby byl jak najszybszy wjazd.
Ale ja pare razy probowalam wiedze teoretyczna przekuc w praktyczna i gdy tylko widzialam krew w kontrolce to wyobrazalam sobie wjazd, a nawet powiedzialabym ze juz czulam jego namiastkę bo juz przeciez bylam w kablu wiec tak niewiele moglo mnie od tego dzielić... no i za kazdym razem podawalam szybko mimo ze zalozenia były inne, heh. raz skonczylo sie to u mnie za mocnym wjazdem jak i sama faza- mialam cos pomiędzy 250 a 200mg 3mmc w 1,5 ml soli fiz... i zalozenie, ze nie podaje calosci, podaje dosc powoli ale tez bez przesady typu 1ml/min- jak poczuje ze jest ok to przestane podawac. Wbijam sie, trafilam za 1szym razem, widze krew... no i nie wiem co mi odjebalo ale automatycznie docisnelam b szybko tloka. do samiutkiego konca.
Przez 15-20min nie moglam sie ruszyć. Sparalizowalo mnie, cialo nieruchome, wzrok wbity tepo przed siebie. Przesadzilam ale... nie bylo to w zaden sposob nieprzyjemne, z drugiej strony wiedzialam ze przegielam, ze za duzo, i gdybym wziela mniej rownaloby sie to fajniejszej fazie= bo mozliwej do ogarnięcia. Ja musialam jakas czesc uwagi, skupienia (podpowiem ze to wszystko bylo totalnie uposledzone) poświęcać na to by obserwowac swoj organizm, czy nie ma jakicha niepokojących objawow przedawkowania. Nie moglam w stu procentach oddac sie fazie. W krotkich przerwach od robienia tego musialam na zmiane trzymac sobie czasem glowe bo strasznie mi w niej buzowalo a jak nie musialam trzymac glowy tak czesto to wtedy ogarnialam co sie dzieje we mnie i dookola mnie, no i w jednym z takich momentów to nastepuje ogarnianie sie, trzymanie lba zaczelo zastepowac obserwowanie ze juz nie jest tak mocno jak bylo. ze schodzi.

Wgl to bylo moje ostatnie iv, wiec az zapamiętalam date- to byly mikolajki, 6 grudnia tamtego roku. Czyli nie mialam igly w rekach od ponad pięciu miesięcy- niezle.

Postanowilam ze nie wiem czy czasem juz nigdy juz nic nie pukne, moze tak moze nie, na pewno nie bede robila takuch durnych zasad jak kiedys sobie robilam (np iv raz w miesiącu...skonczylo sie na pozwoleniu na 3x dziennie, skonczylo w szpitalu. Okazalo sie ze straciłam świadomość i co wtedy robilam? ;)
pierwsze iv zrobilam z mysla ze to pierwszy i ostatni raz, ze bardzo chcę zaspokoić ciekawość i jak juz sie dowiem jak to jest to przeciez wystarczy mi wracanie do tego w głowie :p kurde ale czlowiek sobie potrafi ladnie wytlumaczyc swoje postepujace zwraczenie. Jeszcze nazwie to zwraczenie ciekawością :).

Moral: nie walcie ponad 200mg 3mmc iv bez tolerki bo jeszcze skończy sie to 5 miesieczna przerwą od igieł, hehe.
I have only two emotions
careful fear and dead devotion
I can't get the balance right
with all my marbles in the fight
I see all the ones I went for
all the things I had it in for
I won't cry until I hear
because I was not supposed to be here.
  • 2 / / 0
czytam te Forum kupe lat nigddy niemialem konta ale postanowilem załozyc,Thx,
Nierozumie jak moze byc bezpieczniejsze podawanie dożylne? od domiesniowego ?BZDURA
  • 5 / 2 / 0
Wszystko, co chcielibyście wiedzieć o podawaniu ketonów IV/IM, ale boicie się zapytać.


Dzieńdobrywieczór ekipo!

Poniższy post napisany jest z własnego, ok. dwuletniego intensywnego nadużywania stymulujących/euforycznych beta-ketonów podawanych drogami: dożylną i domięśniową. Jego celem jest naświetlenie problemów związanych z tymi sposobami zażywania oraz redukcja szkód. Nie zachęcam nikogo do IV/IM (sam próbuję od kilku miesięcy z tego wyjść). Pozostańcie przy wciąganiu proszku nosem albo zjadaniu bombek. Jeśli jednak ktoś już zszedł na tą drogę, to myślę, że moje długie doświadczenia mogą mu pomóc zachować jako-takie zdrowie, rozum i godność człowieka.

tl;dr, dla zabieganych i nie umiejących skupić uwagi: summa summarum, biorąc pod uwagę wszystkie aspekty zażywania stymulantów/euforyków z grupy beta-ketonów, bezpieczniejszą drogą podania z tych dwóch będzie podanie domięśniowe (IM), o ile wykonane będzie z zachowaniem minimum rozsądku.

UWAGA: w całym poście, gdziekolwiek piszę ogólnie o "substancjach", mam na myśli stymulujące/euforyczne beta-ketony. 4-MMC (mefedron), 3-MMC (metafedron), 4-CMC (klefedron), 3-CMC (metaklefedron) itd. Tylko ich dotyczy poniższa analiza. Nie mam doświadczenia z innymi grupami narkotyków, np opio czy benzo, podawanymi w ten sposób. Tym niemniej, znaczna część uwag będzie dotyczyć wszelkich substancji psychoaktywnych.

Zacznijmy od rzeczy oczywistych: biodostępność, siła działania, "kop".

Podanie dożylne charakteryzuje się w praktyce najlepszą możliwą biodostępnością podawanej substancji (nie rozważamy tu podania bezpośrednio do mózgu xd, chociaż jest ono stosowane niekiedy w badaniach na zwierzętach). Jeśli iniekcja wykonana jest poprawnie (nie wypadnie się z żyły), to całość towaru trafia do krwiobiegu i można się spodziewać, że ogromna większość trafi ostatecznie w okolice mózgu, gdzie będzie mogła przekroczyć barierę krew-mózg (BBB) i wywołać efekt psychoaktywny (niewielka część może ulec rozkładowi/metabolizmowi w krwiobiegu, płucach itd.) Charakteryzuje się też najszybszym początkiem działania; w przypadku większości substancji od początku wtłaczania jej do żyły, do odczucia pierwszych efektów, mija nie więcej, niż 10 sekund.

Szybkość działania stanowi, w przypadku beta-ketonów podawanych IV, poważne niebezpieczeństwo. Pierwszymi efektami, które odczuje użytkownik, będzie działanie silnie stymulujące, związane z wyrzutem noradrenaliny i dopaminy. Co gorsza, wzrost aktywności tych neuroprzekaźników nie dotyczy tylko mózgu! Natychmiastowa reakcja dotyczy też układu sercowo-naczyniowego i płuc. Pamiętajmy, że przy podaniu dożylnym krew trafia w pierwszej kolejności do płuc, a dopiero potem, po wzbogaceniu w tlen, do innych narządów - m.in. do mózgu. Charakterystyczne "uderzenie w płuca", które odczuwają użytkownicy podający ketony dożylnie, związane jest wg mnie prawie na pewno z jedną z trzech rzeczy (zapewne z wszystkimi jednocześnie): chwilowe pogorszenie zaopatrzenia płuc w krew z powodu zaburzenia krążenia; dotarcie do płuc krwi wzbogaconej w substancję aktywną - krew taka ma gorsze własności przenoszenia tlenu (np. niektóre beta-ketony mają udowodnione działanie toksyczne w stosunku do hemoglobiny); podrażnienie komórek odpowiadających za oddychanie (i oskrzeli) nagłą dawką substancji. Jest to efekt bardzo niepokojący i zagrażający życiu; należy go unikać, przez podawanie substancji powoli, w rozsądnych dawkach, i w roztworze jak najmniej stężonym. Powolne podawanie substancji pomoże nam też uchronić się przed przedawkowaniem. Jeśli czujemy, że zaczyna się robić "za grubo", przestajemy dociskać tłok strzykawki!

Co do subiektywnych efektów podawania "kryształu" dożylnie, w porównaniu z podaniem domięśniowym czy wciąganiem kresek, to mam bardzo mieszane uczucia. (Pamiętajcie, że mam dwuletnie doświadczenie, setki iniekcji IM i IV za sobą, wiele przebadanych substancji, ale to ciągle tylko moja subiektywna opinia). Owszem, "faza" narasta bardzo szybko, w kilkanaście sekund. To znaczy pierwsza część fazy, ta stricte stymulacyjna. Przy dużych dawkach zaczynają się lekko trzęść ręce, zalewa człowieka fala ciepła/pot, serce zaczyna zapierdalać, zaczyna mrowić w głowie, ogólnie wchodzi typowe pobudzenie fizyczne, body load. Jest to etap pozbawiony tej ketonowej euforii, której, jak sądzę, większość pożąda. Dla niektórych może być to fajne przeżycie, dla mnie nie ma w tym nic ciekawego, jest to przytłaczające i wywołuje pewną dozę strachu/paniki (bo jest to w końcu reakcja fight-or-flight). Pełne spektrum działania substancji (czy jest to 3-MMC, czy 3-CMC, czy inne tego typu) zaczyna rozwijać się dopiero po kilku minutach, podobnie jak przy podaniu domięśniowym i tylko nieco szybciej, niż przy wciągnięciu kreski. Pełnię aktywności odczuwa się po 10, może 15 minutach, gdy wpływ czynnika aktywnego na wszystkie wiążące go receptory i transportery w mózgu się zrównoważy (w uproszczeniu: w różnym tempie dochodzi do wzrostu aktywności noradrenaliny, dopaminy i serotoniny) i dopiero wtedy jest naprawdę przyjemnie i euforycznie.

Silne pobudzenie, które następuje prawie natychmiast, jeszcze w trakcie wstrzykiwania (zakładam, że nikt normalny nie robi zastrzyku w dwie-trzy sekundy, zanim substancja zdąży dotrzeć do mózgu), jest problematyczne, bo może BARDZO utrudnić dokończenie iniekcji. Trzęsące się ręce, brak koordynacji, chwilowe zaburzenie wzroku/oddychania, panika - mogą spowodować niekontrolowany ruch ręką trzymającą strzykawkę i przebicie żyły na wylot, nagłe wyskoczenie igły itp - a wtedy murowany krwotok wewnętrzny (prowadzący do siniaka) i zapewne też zewnętrzny. W przypadku podania domięśniowego tego ryzyka nie ma - UWAGA - o ile wkłuwając się w mięsień nie trafimy w jakąś większą żyłę. Można to sprawdzić, lekko odciągając tłoczek po wbiciu igły, czy nie napływa krew do kontrolki/strzykawki. Nie powinna, a jeśli już, to zaledwie MINIMALNIE. Trafiając w żyłę między mięśniami pozbawiamy się wszelkich zalet iniekcji IM i dostajemy w zamian za to wszystkie wady obydwu dróg podania jednocześnie. Zdecydowanie NIE JEST to dobry pomysł.

Żeby nie było tak różowo, podanie domięśniowe nie jest też pozbawione problemów. Główne obszary ryzyka są dwa: 1) ropień 2) uszkodzenie tkanek innych, niż mięsień. Ryzyko ropnia moim zdaniem nie jest aż tak duże, jak przedstawia się je tutaj na hypku. W życiu miałem go, z tego, co pamiętam, trzy razy, i tylko raz był na tyle poważny, że rozważałem wizytę w szpitalu - ostatecznie zdecydowałem się brać na własną rękę augmentin (ropień to infekcja bakteryjna) i po 4-5 dniach zaczął zanikać. Co ciekawe, ten poważny przypadek był związany nie z iniekcją narkotyków, ale sterydów anabolicznych, i zachowałem wtedy wszelkie zasady higieny. Wygląda na to, że towar był mocno zanieczyszczony. Dwa pozostałe przypadki były nie warte zachodu, ot, minimalne spuchnięcie i zaczerwienienie, utrzymujące się tydzień czy dwa, samoistnie wróciło do normy. A tych iniekcji domięśniowych wykonałem na bank ponad 100. Może 200, może 300, nie liczyłem. Wielokrotnie podawałem beta-ketony w ten sposób bez zachowania należytej higieny (bez odkażania, kilka razy tą samą igłą/strzykawką itd) - do czego oczywiście nie zachęcam, ale daje to wg mnie pewien obraz - że nie jest aż tak łatwo doprowadzić do infekcji w mięśniu. Problem związany z uszkodzeniem innych tkanek jest poważniejszy. O ile użytkownik nie jest biegły w wykonywaniu zastrzyków domięśniowych (bo, w zasadzie, wbrew pozorom, zrobienie tego w 100% zgodnie ze sztuką jest trudniejsze, niż podanie dożylne), to może się wkłuć zbyt płytko, doprowadzając do podania podskórnego lub śródskórnego. Wprowadzenie większej ilości roztworu w ten sposób prawie na pewno doprowadzi do bardzo bolesnej miejscowej reakcji zapalnej, powolnego wchłaniania się narkotyku (w skrajnych przypadkach, gdy trafimy w większą partię tłuszczu, może to rozciągnąć wchłanianie się na kilkanaście godzin czy kilka dni; tak, zdarzyło mi się co najmniej raz przez to być na fazie ponad dwie doby). Dojdzie też w takim przypadku do miejscowej, mniejszej lub większej, martwicy skóry i tłuszczu podskórnego, co z reguły jednak nie jest dużym problemem, bo regeneruje się to dość szybko, ale mogą zostać blizny i celulit. Drugą nieprzyjemną opcją jest podanie zbyt głębokie - przebicie mięśnia na wylot i trafienie w ścięgno lub nerw. Tutaj sytuacja może się okazać dużo groźniejsza. Duże ścięgna wygoją się od takiego uszkodzenia, ale trwa to relatywnie długo, jeśli ich używamy, jest to bolesne, utrudnia poruszanie się. Z nerwami jest jeszcze gorzej - ich paraliż może być nieodwracalny, powodując zakłócenia w odczuwaniu w kończynie, do której prowadzą i/lub problemy z jej ukrwieniem. Osobiście dwukrotnie z tego powodu byłem ofiarą utraty owłosienia po zewnętrznej stronie nogi (anterolateral leg alopecia); u mnie było to odrwacalne, ale powrót do normy w obudwu przypadkach zajął mi ponad 2 miesiące.

O ile w przypadku zbyt głębokiego wkłucia przy IM ryzyko uszkodzenia ścięgien i nerwów, np w okolicy pośladka, jest spore, to w przypadku IV w dole łokciowym czy przedramieniu to ryzyko jest znacznie, znacznie większe. Wynika to stąd, że skóra jest tam cienka, żyły są płytko, większość ludzi nie ma tam za dużo mięśni, więc do nerwów i ścięgien jest naprawdę nie tak daleko. A uszkodzenie ich niesie za sobą skutki znacznie poważniejsze, niż w przypadku nogi. Mówimy tu w końcu o motoryce całej ręki, a w szczególności dłoni i palców. Długotrwałe uszkodzenie tego typu będzie ogromnym problemem dla człowieka, który - pomyślcie o tym chwilę! - ogarnia ogromną ilość rzeczy w życiu rękami, od podcierania się (xd), przez jedzenie, po pracę, którą coraz więcej z nas wykonuje przy komputerze. Owszem, to może być odwracalne. Ale nie musi, szczególnie w przypadku nerwów.

Kolejnym, bardzo poważnym ryzykiem związanym z podaniem dożylnym, o którym chciałbym napisać, a które to ryzyko dotychczas nie zostało poruszone na forum, jest ryzyko związane z nierozpuszczalnymi wypełniaczami. Wypełniacze te (np. talk) są oczywiście dodawane przez dilerów, by zmniejszyć ilość substancji aktywnej w sprzedawanym towarze i zwiększyć ich zysk. Problem ten dotyczy szczególnie narkotyków kupowanych w formie proszku, ale nie należy zakładać, że nawet, gdy mamy piękne, przezroczyste kryształy, to on nie może wystąpić. W kryształach możliwe są inkluzje; na powierzchni kryształów mogą się osadzić mikroskopijne drobinki; ponadto naczynia, w których przygotowuje się roztwór, z reguły nie są idealnie czyste i sterylne; mogą być na nich, mimo dokładnego umycia, niewidoczne cząstki kurzu. Jeśli nie pobierzemy takiego roztworu do strzykawki przez filtr mikronowy o bardzo drobnych porach (najlepiej 0,22 um), to podajemy to wszystko "w kanał", a dalszy los tych nierozpuszczalnych, nieaktywnych zanieczyszczeń jest możliwy tylko jeden: wędrują z krwią do płuc, gdzie, po dotarciu do najdrobniejszych naczyń krwionośnych, osadzają się na zawsze, zatykając je. Nie ma możliwości (i prawdopodobnie nigdy nie będzie, bez względu na rozwój medycyny) ich usunięcia. Stopniowo będą niszczyć płuca, doprowadzając do objawów typu astmy, oraz, w zaawansowanym stadium, być może do zatorowości płucnej ze względu na znaczne utrudnienie przepływu krwi przez ten organ. Jest to droga tylko w jedną stronę, a umieranie na astmę czy zatorowość nie należy do najlżejszych sposobów na odejście z tego świata. Tak więc pamiętaj ćpaku młody: jeśli Twój roztwór jest chociaż trochę mętny, czy też, o zgrozo, widzisz w nim jakieś nierozpuszczone drobinki, ABSOLUTNIE nie podawaj go dożylnie. Domięśniowo zresztą raczej też nie - ale to bardziej dlatego, że zdecydowanie zwiększa to ryzyko stanu zapalnego i ropnia. Drobinki podane domięśniowo, o ile nie trafimy w żyłę w mięśniu (o czym pisałem wyżej), zostaną w głównej mierze w tym mięśniu, ponieważ roztwór pobierany będzie przez organizm drogą dyfuzji do drobnych naczyń krwionośnych, co samo w sobie roztwór ten przefiltruje. Ale drobinki jednak zostaną, będą podrażniać, spowodują zapalenie itd.

O ryzyku pirogena i wstrząsu anafilaktycznego, występującym głównie przy IV, nie będę się rozpisywał, bo napisano już o tym dość na forum. Analogicznie o problemie ze znikającymi żyłami przedramienia. Takich większych żył, zdatnych do przyjęcia igły powiedzmy 0,4mm, nie ma wbrew pozorom aż tak dużo, a beta-ketony, szczególnie z szemranych źródeł, są często bardzo żrące i wypalają żyły w ekspresowym tempie (do tego, szczególnie w ciągu, przyjmuje się ich ogromne ilości, w porównaniu np z taką heroiną, aktywną często w 10x mniejszych dawkach i dużo dłużej działającą). Wbrew pozorom, utrata żył sama w sobie nie jest aż tak straszna, bo organizm znajduje wtedy obejście dla krwi (system krwionośny ma dużo "zapasów" w tamtych okolicach), ale oznacza to, że wesoła przygoda z narkotykami może się szybko skończyć, a nie daj Boże niech ktoś na skutek utraty żył przedramienia spróbuje się wkłuwać w stopę czy pachwinę... krzyż na drogę!

Mięśnie też dostają "w dupę" (nomen omen) na skutek podawania tych żrących ketonów, ale... spójrzcie sobie na rozmiar mięśnia pośladkowego wielkiego i porównajcie go z kilkoma większymi, łatwo dostępnymi żyłami na ręce. Mięśnie regenerują się po urazach też szybciej, niż żyły. Tutaj nie ma dyskusji: fizyczne zniszczenia przy miejscu iniekcji będą nieporównywalnie mniejsze i łatwiejsze do kontrolowania w przypadku IM, niż IV.

No dobra, rozpisałem się, jak pojebany, czas podsumować.

IV - plusy/minusy w porównaniu z IM

+ największa biodostępność - mniejsze dawki będą aktywne (IM: biodostępność pośrednia między sniffem a IV)
+ najszybszy i najsilniejszy "wjazd" (IM: jest spokojniej, tylko trochę mocniej, niż przy podaniu donosowym)
+ niskie (w zasadzie zerowe) ryzyko rozległych ropni (IM: ryzyko bardzo realne, ale niektórzy też przesadzają)
+ brak ryzyka porażenia nerwu kulszowego, przebiegającego głęboko pod pośladkami (IM: ryzyko realne, ale nieduże)
- szybki "wjazd" nie koniecznie jest bardzo przyjemny w porównaniu z tym przy IM czy wciąganiu nosem; wg mnie nie jest
- wysokie ryzyko nagłego, potencjalnie śmiertelnego, zaburzenia krążenia i oddychania (IM: aktywność substancji bardziej rozłożona w czasie, mniejsze ryzyko kryzysu)
- wysokie ryzyko nieodracalnego zniszczenia płuc nierozpuszczalnymi zanieczyszczeniami (IM: ryzyko znacznie mniejsze, przez to, że substancja pobierana jest małymi naczyniami krwionośnymi z mięśnia)
- ryzyko uszkodzenia kluczowych dla motoryki rąk ścięgien i nerwów, przebiegających w dole łokcia (IM: przy poprawnym podaniu ryzyko uszkodzenia jest małe, ale też występuje; konsekwencje są mniej poważne)
- nieduży wybór dostatecznie pojemnych żył; częste podawanie powoduje szybki ich zanik; podawanie w żyły poza ramionami jest trudne i ryzykowne (IM: mięśnie są bardzo duże i permanentne ich zniszczenie iniekcjami graniczy z cudem)
- ryzyko powstania bardzo trudno gojących się ran po iniekcjach, w miejscach, które latem, przy dobrej pogodzie, się odsłania (IM: rany na tyłku goją się szybko, bo skóra jest gruba i jest pod nią solidna warstwa tłuszczu)
- ryzyko pirogena/wstrząsu anafilaktycznego; przy podaniu domięśniowym jest mniejsze, bo znowu - tkanka mięśniowa podziała trochę jak filtr

W moim odczuciu, patrząc na wszystkie aspekty na trzeźwo, jeśli ktoś już koniecznie chce się bawić strzykawkami i igłami, to należy rekomendować drogę IM, a nie IV.

Zasady, które należy zachować przy podaniu IM

* poczytać o anatomii mięśnia, w który będziemy wstrzykiwać (prawie zawsze będzie to wielki pośladkowy, iniekcje w inne mięśnie są trudniejsze)
* nie wkłuwać się ani zbyt płytko, ani zbyt głęboko; wcześniej wybadać palcami grubość skóry i tłuszczu w okolicy wkłucia
* zapewnić sterylność sprzętu (strzykawki i igły są tanie, używamy TYLKO RAZ i wyrzucamy) oraz miejsca wkłucia (przemyć wacikiem sterylizującym)
* przed wciśnięciem tłoka sprawdzić, czy nie jesteśmy w okolicy żyły przez lekkie odciągnięcie (aspiracja)
* idealnie jest przygotować tyle narkotyku w roztworze, ile zamierzamy zażyć, na początku i poporcjować go na rozsądne ilości w strzykawkach przed rozpoczęciem zabawy; np gdy zażywałem 3-CMC, dawałem w pierwszej ok. 250mg w ok. 2ml wody, w kilku następnych po 100-150mg na dorzutki, w 1-1,5ml. uchroni nas to przed pokusą ponownego użycia niesterylnej strzykawki/igły w ferworze dorzucania
* ostrożnie z dawkowaniem! nie sugerujcie się opiniami, że przy IM należy podać dużo więcej, niż przy IV. biodostępność tą drogą jest całkiem dobra (jeśli iniekcja zostanie wykonana poprawnie), tyle że bardziej rozłożona w czasie, więc maksymalne stężenie substancji w organizmie wcale nie będzie przy tej samej dawce IM aż tak dużo niższe, niż przy IV (zależne od tempa metabolizmu narkotyku). Sugerowałbym zaczynać od 20% więcej, niż się używa dla IV, potem ewentualnie dorzucić. Lepiej tak, niż przedawkować.
* stosować w miarę grube igły, min. 0,6mm; najlepiej 0,8-0,9. W przypadku zbyt cienkiej jest ryzyko złamania jej w mięśniu i pozostawienia w nim kawałka stali, który trzeba będzie usuwać chirurgicznie. Poza tym mięsień stawia przy iniekcji znacznie większy opór, niż żyła, cienką igłą wstrzykiwanie będzie trwało wieki.

UWAGA: nie jestem lekarzem, ani pielęgniarzem. Wszystko, co wyżej napisałem, wiem z doświadczenia własnego i czytania na ten temat. Nie biorę odpowiedzialności za stosowanie się lub nie do tych porad.

Jeśli coś gdzieś pokręciłem, albo macie jakieś inne uwagi - dajcie znać!

Mam nadzieję, że komuś się to wszystko przyda. Uważajcie na siebie!
ODPOWIEDZ
Posty: 13 • Strona 2 z 2
Artykuły
Newsy
[img]
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii

Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.

[img]
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie

Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.

[img]
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany

Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.