Dział, w którym omawiane są konkretne kondycje, oraz ich wpływ na i współzależności z efektami środków psychoaktywnych.
ODPOWIEDZ
Posty: 899 • Strona 37 z 90
  • 100 / 17 / 5
03 października 2018eth0 pisze:
No to ja też dostaję sraczki w pracy z ludźmi jak nie mam benzo w pogotowiu, ale dla mnie to jest duży minus akurat.
Ja dostaję alprazolam od rodzinnego. Dawka najniższa 0,25mg. Biorę go tylko jak coś mnie wyprowadzi totalnie z równowagi i zaczynam się trząść z nerwów. Nie mogę wtedy myśleć i się zawieszam. W chwilę po wzięciu zło znika, a pojawia się uczucie odprężenia. Wiem, że powinienem szukać innych rozwiązań--tylko jakich? Dobrze wiedzieć, że nie jestem sam z tym problemem. Próblem pojawia się jak u was czyli w pracy.
Uwaga! Użytkownik MaszMaila jest zbanowany na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 1008 / 202 / 2
[mention]MaszMaila[/mention]
Najlepiej psychoterapia skoncentrowana na pokonywaniu lęków, czyli poznawczo-behawioralna, lub jakiś podobny nurt. No i oczywiście praca nad sobą, czyli zamiast unikania stresowych sytuacji trzeba się jak najczęściej na nie narażać, żeby po prostu oswoić się z lękiem. Oczywiście nie jakoś hardkorowo, ale małymi krokami, tak żeby nie doświadczać ataków paniki, a jedynie lekki stres, żeby stopniowo oddalać tę granicę i wtedy to ma sens. Jest sporo różnych schematów pokonywania lęku i oswajania się z nim, tylko samemu bardzo ciężko się do tego przełamać, dlatego praca z terapeutą jest bardzo pomocna i daje najlepsze rezultaty, ale trzeba się w nią w 100% zaangażować.
Warto też poznawać różne techniki relaksacyjne, od takich oddechowych, które uspokoją nas w pracy, po takie, które pomogą nam zasnąć po ciężkim dniu. Ale znowu - to nie działa od razu, a wymaga regularnej praktyki.

Jednak to jest ciężki i długotrwały proces, dlatego dużo łatwiej sobie łyknąć benzo i tym samym zamiatać problem pod dywan. Ja też dostawałem alpre od rodzinnego (miałem papierek od psychiatry, więc każdy lekarz mógł mi wypisać benzo), ale dla mnie dawka progowa to 1mg, mniejszej właściwie w ogóle nie czuję. A ten stan odprężenia i relaksu mocno uzależnia... i w pewnym momencie łyka się alprę już nie tylko w pracy, ale tak po prostu, żeby sobie poprawić humor. Mijają tygodnie, miesiące i w końcu trzeba zrobić detoks, bo nie da się na tym jechać na okrągło, gdy tolerancja rośnie i trzeba ciągle zwiększać dawki. Po odstawieniu wraca się właściwie do punktu wyjścia, plus efekt odbicia i mamy dużo większy problem niż na samym początku.
Uwaga! Użytkownik eth0 nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 1 / / 0
eth0 zgadzam się z stu procentach
ja brałem przez rok prozac na fobie społeczną odstawiłem go bo przestał działać i teraz bardzo żałuję że to brałem fobia jeszcze gorsza niż była i do tego inne skutki uboczne
  • 2430 / 573 / 155
A mi akurat antydepresanty niezwykle pomogły. Siedzę w tym shicie już od 12 lat i dopiero leczenie pozwoliło mi na w miarę normalne życie. Wiadomo, mam lepsze i gorsze okresy. Czasem już się godzę z tym, że nigdy nie uwolnię się w pełni od lęków i depresji… :-( Mam też schizo. Ale bez tych leków byłoby po mnie. Trzeba szukać odpowiedniego leku i dawki do skutku, a to nie takie łatwe.
Uwaga! Użytkownik taurinnn nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 98 / 13 / 0
Tak się zastanawiam - w zeszłym roku zakończyłem sześcioletni związek (pierwsza poważniejsza miłość), więc zacząłem się doraźnie kurować alkoholem ( %-D ), miałem równocześnie z tym bardzo ciężki i stresujący okres w pracy (terminy, dedlajny, a byłem świeżak, więc sporo strachu, czy czegoś nie spierdolę, czy zdążę z robotą) i tak ciągnąc ten melanżyk niemal dzień w dzień (głównie piwka i weed) po jakichś czterech miesiącach pierwszy raz jadłem emkę (fioletowe serduszka) - było super, po czym po jakimś miesiącu jadłem raz jeszcze, ale niecałą połówkę, do tego parę piwek i gibon %-D. Odcięło mi prąd dość konkretnie, a następnego dnia niestety musiałem zjawić się w pracy. Wstałem rano z mega dziwną bombą-zwałem, pojechałem do pracy i niedługo po wejściu oblały mnie zimne poty, strach, zaczęło mi się kręcić w głowie i czułem jakbym tracił oddech (plus serce strasznie mi waliło). Jak ktoś się do mnie odzywał to miałem ochotę kazać mu spierdalać, a jednocześnie się go bałem (czułem jakby wyrzuty sumienia i dziwny lęk). Cudem dzień się zakończył, w drodze powrotnej zakupiłem banany, sok i jakieś jedzenie, żeby się ogarnąć. W domu czułem się strasznie źle, dałem radę ledwo położyć się w opakowaniu do łóżka i w takim półletargu przetrzymać noc. Po tym zdarzeniu objawy trzymały się dość długo - kilka dni później siedząc ze znajomymi w MCD znowu przeszyła mnie fala strachu i myślałem, że zemdleję. Mieszkam sam, więc w pojechałem do rodziców, bo nie mogłem się ogarnąć (jadąc autem myślałem, że zejdę), gdzie leżąc z dziwną kardiozwałą po kilku godzinach udało mi się podnieść, poszedłem do apteki, zakupiłem magnez, witaminki, zdrowe jedzenie i już w drodze powrotnej (szedłem z mamą) czułem się lepiej - pewniej. Krytyczne objawy ustąpiły. Następnego dnia w pracy wziąłem wolne, odpocząłem, na parę tygodni odstawiłem alkohol, ale przez wiele miesięcy utrzymywały się u mnie dziwne objawy - czułem dziwną gulę w gardle (coś jak kula histeryczna, zdarza mi się do teraz, ale wiem, że to nerwy i staram się to kontrolować - jakoś się udaje), czasem ucisk w głowie - skroniach - po obu stronach i takie wrażenie tracenia oddechu - przyspieszone bicie serca, płytkie oddechy. Czy jest możliwe, żeby ten miks, nawarstwienie się wszystkich problemów albo samo zjawienie się w pracy w takim stanie doprowadziło do tak potężnej eskalacji stresu? Przy pierwszej próbie emki następnego dnia miałem wolne i odpoczywałem w domu (niedziela). W poniedziałek raz miałem podobną sytuację lekkiego niby-omdlenia, ale wieczorem wszystko przeszło i było już super. Miałem do tego bardzo długo stan derealizacji/depersonalizacji - czułem się jakbym nie był sobą, nie poznawałem trochę sam siebie, zastanawiałem się nad jakimiś pierdołami typu sens istnienia, anatomia ludzkiego ciała itp. Teraz już się ogarnąłem - niektóre objawy pozostały (jak sporadycznie ten ucisk w gardle, czy głowie), ale skutecznie z nimi walczę (nie byłem u żadnego lekarza/terapeuty i wolałbym tego uniknąć). Wiem, że nie była to kwestia zdrowia, choć z początku latałem z ciśnieniomierzem ze strachu, że uszkodziłem sobie serce, wpierdalałem witaminy garściami i ogólnie fiksowałem na tym punkcie. Trójka pozostałych konsumentów piguł nie miała żadnych powikłań, jedli je jeszcze wiele razy później, więc są sprawdzone. Czy warto z takim stresem udać się do specjalisty? Nie chciałbym być na żadnych lekach, staram się jakoś sobie radzić i generalnie jest okej, ale często natłok obowiązków, ciągłe kontakty z klientami i wieczne żądania ze strony ludzi potrafią skutecznie mnie rozwalić właśnie pod kątem nerwowym.
skurwysyny, robione chujem z plasteliny
  • 28 / 6 / 0
Czemu chcesz uniknąć specjalisty? Ja kilkanaście razy przesadziłam z emka i też miałam ciężkie zjazdy. I też nie chciałam lekarza, sama sobie poradzę, a przychodziły kolejne objawy somatyczne. Ja polecam psychiatrę, bo latanie z ciśnieniomierzem i schizy, że sobie coś uszkodziłeś- u mnie też tak było, latałam ciągle z ręką na sercu, że za szybko bije, nierówno, etc. Raz wylądowałam nawet na SORze i okazało się, że to nerwobóle. Poczytaj sobie o nerwicy serca.
Oczywiście, że wszystko mogło się nawarstwić i teraz masz takie objawy. Bóle głowy, (jest chyba nawet pojęcie 'obręczy na glowie', czy jakoś tak), gula w gardle to też objawy nerwicy.
  • 8645 / 1633 / 2
23 października 2018taurinnn pisze:
A mi akurat antydepresanty niezwykle pomogły. Siedzę w tym shicie już od 12 lat i dopiero leczenie pozwoliło mi na w miarę normalne życie. Wiadomo, mam lepsze i gorsze okresy. Czasem już się godzę z tym, że nigdy nie uwolnię się w pełni od lęków i depresji… :-( Mam też schizo. Ale bez tych leków byłoby po mnie. Trzeba szukać odpowiedniego leku i dawki do skutku, a to nie takie łatwe.
Nie kazdy chce do konca zycia wpieprzac tabsy.
Jedni to beda musieli robic inni moga walczyc na wiele sposobów.

Najgorsze jest nic nie robienie.
25 listopada 2018wariatnakaftan pisze:
Czemu chcesz uniknąć specjalisty?
Ktorego?
Psychologa? Psychiatry?
Psycholog to wyjscie ktore zacznie dzialac za jakis czas.
Psychiatra od ręki ale bedzie działać póki beda leki.

Co to za sztuka zmienic cpanie na inne cpanie?
24 listopada 2018robbon pisze:
Czy jest możliwe, żeby ten miks, nawarstwienie się wszystkich problemów albo samo zjawienie się w pracy w takim stanie doprowadziło do tak potężnej eskalacji stresu?
Bardziej odwodnienie+ niedojadanie+ bledy zywieniowe+ stres a taki mix rozpierdala organizm.
25 listopada 2018wariatnakaftan pisze:
Wiem, że nie była to kwestia zdrowia, choć z początku latałem z ciśnieniomierzem ze strachu, że uszkodziłem sobie serce, wpierdalałem witaminy garściami i ogólnie fiksowałem na tym punkcie.
Witaminy w nadmiarze sa tak samo szkodliwe jak ich deficyt.

Napisz mi tylko- jak wyglada zwykly dzien.
Co jesz? Co pijesz? Jak spedzasz czas- to sa krytyczne punkty.
Wchodzić i głosować
https://hyperreal.info/talk/viewtopic.php?t=77897&start=700
Mile widziane krótkie uzasadnienie.
  • 9 / 1 / 0
@robbon

Trzymaj się, ziomuś. Da się z tym żyć i łagodzić objawy, nie jest to może życie najwyższej jakości, ale, jeśli podobnie, jak ja, nie masz czasu/pieniędzy, by zasięgnąć profesjonalnej pomocy, to zapewniam, że taką niezbyt ostrą nerwicę (nie zrozum mnie źle, tak wynika z Twojego opisu, choć wiem, że pierwsze wystąpienie objawów napędza niezłego stracha) da się względnie opanować.
  • 98 / 13 / 0
A dziękuję za miłe słowa. Nie no - już się w miarę ogarnąłem. Po prostu bardzo długo trwały u mnie takie silne objawy, potem doszła ta cała depersonalizacja, a stresu w pracy nie ubywało i wydaje mi się, że to mnie tak zniszczyło. Codzienne walenie piwek i weedu może też nie jest najlepszym pomysłem %-D . Nieregularne i śmieciowe posiłki, kiepski i krótki sen, dopiero teraz zaczynam się ogarniać i faktycznie poprawa jest spora, aczkolwiek taką stresogenną osobowość mam od małolata - nie wiem czy to kwestia genów (mama tak ma), czy gówna, które przeszedłem, ale właśnie po tym felernym melanżu wszystko tak wystrzeliło, a nie chcę skorzystać z pomocy specjalisty z uwagi ma fakt, że nie chcę przyjmować wspomagaczy, tylko samemu się ogarnąć. Może bagatelizuję problem i jest to faktycznie schorzenie wymagające farmakoterapii, ale opanowałem je do tego stopnia, że nie przeszkadza mi w życiu tak, jak przeszkadzało, więc chyba jest szansa na pełny kuraż bez omawianej pomocy? Nawrotów stanów, które nie pozwalały mi się podnieść z łóżka już nie miewam :). Najgorsze były takie pierwsze symptomy depresji (przynajmniej tak mi się wydaje) przez głupie myśli w stylu - dlaczego mam dłonie? Dlaczego mój organizm działa tak, a nie inaczej, albo dlaczego w ogóle działa? Nie mogłem czytać i oglądać artykułów o dragach, oglądać lubianego niegdyś kontentu gore ( %-D ), a teraz jest już dużo lepiej, choć mieszkając zupełnie samemu i ciągle myśląc - bardzo ciężko jest poprawić swój stan, na szczęście miałem możliwość wrocic na chwile do rodziców i to mi mocno pomogło.
skurwysyny, robione chujem z plasteliny
  • 32 / 1 / 0
Co myślicie o włączeniu większej ilości węglowodanów złożonych do diety? Czy to pomoże zredukować stres?
ODPOWIEDZ
Posty: 899 • Strona 37 z 90
Artykuły
Newsy
[img]
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii

Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.

[img]
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie

Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.

[img]
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany

Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.