Wersja długa:
Niedawno odwiedziłam ośrodek leczenia uzależnień, ale na terapię muszę poczekać jeszcze dwa miesiące. Kobieta, która przeprowadziła ze mną wywiad doradzila mi terapie dzienną.
Nie potrafię określić na jakim etapie narkomani jestem, ale wydaje mi się, że powoli dobijam do dna.
Pierwszy w życiu narkotyk (mefedron) dostałam od znajomego dwa lata temu kiedy skończyłam trzydziestkę. Zrobiłam to w głębokiej depresji i poczuciu braku sensu dalszego życia.
Wpadłam w dwumiesięczny ciąg, po których miałam coraz większe schizy, że niszcze sobie życie.
Ciąg zakończyłam tym, że spróbowałam LSD. To też nie był najlepszy wybór, skoro nie widziałam sensu życia to świat odmiennej świadomości całkowicie mnie pochłonął. Jedyne na co czekałam to moment kiedy psychodelik znowu zadziała. Trochę się odkleilam od rzeczywistości i ciężko było mi znieść świat na trzeźwo. Żeby wstać do pracy i jakoś funkcjonować brałam stymulanty, głównie amfetamine. Psychicznie czułam się coraz gorzej, o ile pierwsze tripy były cudowne to następne już tylko poglebialy stany depresyjne.
Trwało to około pół roku, nagle w moim życiu niespodziewanie pojawił się ktoś kto wyciągnął do mnie pomocną dłoń. Nazwijmy go T. To taki gatunek człowieka wiecznego optymisty, który łatwo się nie poddaje i uważa, że z każdym problemem można sobie poradzić. Wiedział o tym, że zdarza mi się ćpać, ale w tamtym momencie nie sądziłam, że jestem już na etapie mocnego uzależnienia i zaczęłam się coraz mocniej wkręcac w nową znajomość.
Po jakimś czasie zamieszkalismy ze sobą i wydawało mi się, że narkotyki odejdą na drugi plan.
Często brałam coś potajemnie, substancje były różne. Przez to, że musiałam się z tym kryć i miałam mało okazji kiedy mogłam się nacpac to czasem przeginalam i kilka razy doprowadzilam się do stanu zagrażającemu życiu. Chłopak odbierał mnie ze szpitala 3 razy.
Myśli samobójcze miałam coraz częściej i zagluszalam je benzo, czasem jakimś opio.
T. uważał, że jeśli będę się potrafiła ograniczyć do zrobienia sobie jednego tripa w miesiącu to nie będzie to problem. Przez jakiś krótki czas to funkcjonowało, ale szybko miesięczne przerwy zaczynały być dla mnie nie do zniesienia, więc w międzyczasie cpalam potajemnie.
Kilka razy zdarzyło się, że T. chciał mi zrobić niespodziankę i wziął urlop żeby spędzić, ze mną dzień. Wychodził z domu załatwić jakieś sprawy, a kiedy wracał ja już byłam w i innym świecie. Był zawiedziony, ale za każdym razem mówił, że damy radę, a ja obiecywałam zmianę na lepsze. Czasem udawało mi się utrzymać abstynencje by znowu grubo popłynąć i cpac w tajemnicy.
Ostatnio chyba po raz pierwszy szczerze przyznałam się przed samą sobą, że mój problem jest coraz głębszy i chciałbym całkowicie przestać cpac.
Mam szczęście, że nigdy nie wkopalam się w opioidy i nie grozi mi mocny skręt, gorzej z benzo. Zdarzało mi się jeść go całkiem sporo (z przerwami), na tyle że moja tolerancja wydaje się być już na wysokim poziomie i prawdopodobnie czuję fizyczne objawy odstawienia. Przerobilam duże ilości etizolamu i trochę klonów. Teraz pewnie nie poczulabym nawet kilku mg klonazolamu, który kiedyś wysyłał mnie spać po dawce progowej.
Na obecną chwilę odstawilam dragi i chce wytrzymać w tym stanie do terapii. Jedyne co zazywam (pod kontrolą T.) to 1-2 tabletki estazolamu dziennie, który o dziwo skutecznie wyglusza głód na ćpanie i myśli samobójcze. Ten estazolam i mój partner to jedyne co powstrzymuje mnie przed zamówieniem sobie czegoś do zabicia się, a niestety takie myśli mam już praktycznie codziennie.
Zastanawiam się czy jestem na etapie dna w którym powinnam dać się zamknąć w ośrodku czy spróbować zwykłej terapi dziennej, samej zmniejszając dawki estazolamu, aż do całkowitego odstawienia.
Jesli nie jestes jeszcze uzalezniona fizycznie jak to pisalas to zapisz sie na terapie poki mozesz
W tej kulturze wybrzuszanie takich żali i smutków, jak się dość oleju w głowie ma żeby oszukiwać chłopaka, jak tu zaprzeczyć że się ma go dość by oszukać terapeutę i przede wszystkim samą siebie - oczywiście ma swoje z góry wiadome przeznaczenie. Ktoś umieszcza je w samym tekście i czeka tylko na kogoś dość łaskawego by o tą żyłkę się otrzeć chociaż lub wcelować dokładnie w to, o czym taka osoba marzy - oczywiście nie można tego robić zbyt dosłownie, bo stanie się to niesfornością. Możemy tak sobie udawać w najlepsze, o ile zachowujemy pozory. A ja tą kulturę pie*dolę, przyszedłem tu żeby ją dekomponować. Zanim zdążyłem się nauczyć oddzielać ziarno od plew (co z przyjemnością robię do dziś) to już wiedziałem że jest do wyrzucenia.
Piszę więc, co sedno zawiera w sobie całe - umysł gadający niewiele ma do zrobienia, po pierwsze - gdy soki żołądkowe niewzburzone, wątroba odciążona, a jęzor i paszcza jąć w siebie pokarmy ochoczość wzbudzające niepodobne. Po drugie - gdy stopy wewnętrzną stroną skierowane do góry, a zewnętrzną przyciśnięte do ud, umysł wyprany z osadzenia w swych wytworach a ciało zupełnie odłogiem leży. Co w tym okultystycznego? Na wypadek gdybym nie miał do czynienia tylko z gównopostem, czuję się zobowiązany przypomnieć, że nasi europejscy pustelnicy nie byli wcale gorsi od nienaszych - mimo że siadu w pozycji lotosu nie odkryli, to można spokojnie się bez niego obejść leżąc krzyżem.
[ external image ]
Co efekty da nieco wolniejsze i mniej górnolotne - ale rolę swoją elektrycznego pastucha na myśli próżne i bezwstydne z pewnością jako tako spełni. Byle nie szukać wsparcia emocjonalnego i pocieszenia w ludziach z internetu - wolałbym już obyczaje wojenne, godowe i w składaniu jaj oraz wychowywaniu potomstwa robactwa podziemnego za wzór sobie w tej materii przybrać.
[ external image ]
szalonykot pisze:@up:
W tej kulturze wybrzuszanie takich żali i smutków, jak się dość oleju w głowie ma żeby oszukiwać chłopaka, jak tu zaprzeczyć że się ma go dość by oszukać terapeutę i przede wszystkim samą siebie - oczywiście ma swoje z góry wiadome przeznaczenie. Ktoś umieszcza je w samym tekście i czeka tylko na kogoś dość łaskawego by o tą żyłkę się otrzeć chociaż lub wcelować dokładnie w to, o czym taka osoba marzy - oczywiście nie można tego robić zbyt dosłownie, bo stanie się to niesfornością. Możemy tak sobie udawać w najlepsze, o ile zachowujemy pozory. A ja tą kulturę pie*dolę, przyszedłem tu żeby ją dekomponować. Zanim zdążyłem się nauczyć oddzielać ziarno od plew (co z przyjemnością robię do dziś) to już wiedziałem że jest do wyrzucenia.
Piszę więc, co sedno zawiera w sobie całe - umysł gadający niewiele ma do zrobienia, po pierwsze - gdy soki żołądkowe niewzburzone, wątroba odciążona, a jęzor i paszcza jąć w siebie pokarmy ochoczość wzbudzające niepodobne. Po drugie - gdy stopy wewnętrzną stroną skierowane do góry, a zewnętrzną przyciśnięte do ud, umysł wyprany z osadzenia w swych wytworach a ciało zupełnie odłogiem leży. Co w tym okultystycznego? Na wypadek gdybym nie miał do czynienia tylko z gównopostem, czuję się zobowiązany przypomnieć, że nasi europejscy pustelnicy nie byli wcale gorsi od nienaszych - mimo że siadu w pozycji lotosu nie odkryli, to można spokojnie się bez niego obejść leżąc krzyżem.
[ external image ]
Co efekty da nieco wolniejsze i mniej górnolotne - ale rolę swoją elektrycznego pastucha na myśli próżne i bezwstydne z pewnością jako tako spełni. Byle nie szukać wsparcia emocjonalnego i pocieszenia w ludziach z internetu - wolałbym już obyczaje wojenne, godowe i w składaniu jaj oraz wychowywaniu potomstwa robactwa podziemnego za wzór sobie w tej materii przybrać.
[ external image ]
Sluchaj szalenca on naprawde pomoze ci wyjsc z nalogu
Opisała życie w Norwegii. "Narkotyki są tanie, a państwo opiekuńcze"
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii
Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie
Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany
Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.