Dyskusja o głównym alkaloidzie opium, oraz jego półsyntetycznej pochodnej.
Więcej informacji: Morfina w Narkopedii [H]yperreala,Heroina w Narkopedii [H]yperreala
ODPOWIEDZ
Posty: 911 • Strona 85 z 92
  • 959 / 134 / 0
19 września 2019Hexe pisze:
18 września 2019crash700 pisze:
Dzięki :) już wczoraj czytałem to "od kodeiny do heroiny" podobno osoba ta już nie żyje :(
Ogólnie wczoraj z 3h siedziałem na hyperalu i jestem rozjebany jak np. " wiecie co z xxx bo nie aktywny już pół roku" ? "aaa xxxx nie żyje bo ...".
Niestety tak się zdarza. A tabela (tak, istnieje taka) zgonów i ich przyczyn ciągle jest uzupełniana nowymi nickami. Osobiście nie straciłam nikogo z tego forum, z kim bym się wyjątkowo zaprzyjaźniła, etc. i mam nadzieję, że to nie nastąpi, bo IRL już podobnych akcji wystarczy.
18 września 2019crash700 pisze:
Co do książki "my dzieci z dworca zoo" :D no to ktoś mi tą książkę polecił z 3 tygodnie temu, a ja ją przeczytałem w 3-4 dni. Bardzo mnie wciągnęła i wtedy w sumie po niej mocno zacząłem interesować się heroiną :D
Czyli lektura tej książki zadziałała na Ciebie tak, jak na połowę odbiorców. A tak mi się przynajmniej wydaje - połowa to ci, którzy są zszokowani, niedowierzający i serdecznie pierdolą jakiekolwiek dragi, a druga połowa to ci, którzy są zajarani klimatem książki, wyobraźnia podsuwa im scenerie ich miejsc, ich przyjaciół, etc. i tacy właśnie zaczynają się ekscytować heroiną i twierdzić, że oni tylko raz spróbują mimo, że mają czarno na białym napisane przez tyle stron, że jeden raz nigdy nie kończy się dobrze i to nigdy nie jest jeden raz i basta. W każdym razie dalej piszesz, że
18 września 2019crash700 pisze:
Ja wiem jedno. Nie tykam żadnej heleny, żadnych thicodinów, żadnej nadprogramowej nawet witaminy C. Pierdolę to serdecznie.
, co jest moim zdaniem bardzo dobrą decyzją. Kurczę, jeśli mówisz serio, a nie mydlisz nam oczy (w sumie po co miałbyś to robić?) i nie jesteś tym żałosnym egzemplarzem, który się tylko bardziej jara odmowami pomocy w zajebaniu pierwszy raz, tym nakłanianiem do niepróbowania, itp., to naprawdę jest to super decyzja! ;) Naprawdę zaoszczędzasz sobie w ten sposób po pierwsze szoku dla organizmu, jakim byłoby wpieprzenie w siebie takiego dragu od razu z grubej rury (hera) czy też powolnego rujnowania sobie kich (Thiocodin).

Za te pieniądze, które musiałbyś wydać na dragi, idź sobie na jakąś zajebistą pizzę. :D Albo nie wiem... to, co lubisz. Ja bym poszła na pizzę. Wszak kochusiam motzno pitcę. :D Pitca to ten pokarm, na który każdy zawsze ma ochotę. Nie znam osoby, która nie zjadłaby kawałka piccy, będąc nawet mocno najedzona albo kompletnie bez apetytu. Każdy kocha pitcę i każdy je pitcę, gdy dają! :D Albo jakieś inne żarcie, ale wybierz coś, na co na co dzień nie możesz sobie pozwolić, bo np. uważasz, że takie żarcie nie jest warte ceny, trzeba zamawiać stolik i czekać na niego albo nie jesteś pewien, że będzie smakowało. Właśnie teraz idź na żywioł i idź na jakąś "szaloną" szamę. ;) Żebyś poczuł, że to była Twoja zajebiście dobra decyzja i że dała Ci możliwość takiego żarcia, a nie za miesiąc czy rok użerania się z brakiem hajsu na towar/skrętem/innym nieprzyjemnym skutkiem wjebania się w opiaty. Ja bym tak zrobiła, będąc na Twoim miejscu. ;) I życzę Ci wszystkiego najlepszego. :*

A na koniec jeszcze odniosę się do tego:
18 września 2019crash700 pisze:
Ogólnie książka niby spoko, ale chyba wiem co ludzi jarało. Oczywiście niezależność głównej postaci w tym co robiła, spontaniczność tego co robiła (nie żyła w systemie - tylko ciągle się coś działo). Ale w sumie największy minus tej powieści jest to, że ona kończy się w sumie "happy endem". Tak nie powinna się kończyć i uważam, że dla wielu odbiorców w tym również mi pokazało, to że jak chujowo nie będzie, da radę z tego wyjść. Uważam, że ta pisarka i jednocześnie autorka specjalnie to zrobiła lub ktoś ją do tego zmusił, dzięki czemu książka miała taką a nie inną poczytność.
A sama Christian okazało się że dalej ćpała, w 1994 przeszła na program metadonowy (18 lat po wydarzeniach z książki ) a w 2008r. państwo zabrało jej dziecko, bo znowu wpadła w nałóg (w sumie nigdy z niego nie wyszła). Ale tego już nie każdy wie.
Trochę nie tak:
Po pierwsze, Christiane (nie Christian; Felscherinow btw).

Po drugie, fakt, kończy się happy endem pod względem wyjścia z nałogu, ale IMO, wiadome było, że powrót do niego jest kwestią czasu. Nie wiem czy tak bardzo już wtedy znałam ćpuńskie mechanizmy działania, bo miałam jakieś predyspozycje do tego i w wieku tych 13-15 lat, gdy czytałam My, dzieci z dworca Zoo po raz pierwszy, wiedziałam, że ona - stety-niestety - wróci do dragów i po skończeniu czytania zaczęłam przegrzebywać Internety w poszukiwaniu informacji o tym, czy w ogóle żyje. Po części "happy end", jak sam mówisz, a z drugiej strony nie uważasz, że w sumie bardzo ładnie pokazane jest, ile straciła przez to, co zaczęła odwalać (ćpanie, prostytucja w tak szczenięcym wieku!)? Straciła kontakt z siostrą przez to, że ona wyniosła się do ojca, ale nie zabiegała jakoś o odnowienie kontaktu z nią, poprawienie ich stosunków (jeśli dobrze pamiętam, jeśli nie mam racji, popraw mnie, bo jesteś "na świeżo" po lekturze), straciła znajomych, przyjaciół przez to, że zaczęli umierać z przedawkowania albo wycieńczenia organizmu, straciła chłopaka i innych, pozostałych znajomych, bo musiała się drastycznie odciąć od dawnych znajomości (do dzisiaj tak działają terapie), straciła szansę na lepsze wykształcenie, bo (również nie wiem czy w 100% dobrze pamiętam) wyleciała z jakiejś dobrej szkoły, a latało jej to koło dupy, za przeproszeniem, bo wtedy liczyły się spotkania na dworcu, ćpanie i zarabianie dupą, wiadomo - ćpuńskie priorytety, itp., itd.

Dlatego uważam, że to taki nie do końca happy end, ale na pewno pokazuje właśnie potencjalnym ćpunom, jarającym się heroiną nastolatkom, a nawet starszym osobom, że nawet, jeśli nie spróbują raz tak, jak sobie większość z nich postanawia, to nawet, jeśli się wjebią, to wyjdą z tego, bo przecież ona wyszła, a była tylko gówniarą, ja jestem starszy/-a i mam odpowiedzialne, poukładane życie, itp. Nikt nie zmusił jej do opowiedzenia takiego, a nie innego zakończenia, nikt go też nie sfabrykował. Jak pewnie wiesz - bo było to napisane w książce, jest też w Internetach informacja o tym - książka powstała z wywiadów, które przeprowadziło z nią dwóch dziennikarzy, gdy ją wyczaili podczas jakiegoś procesu dotyczącego jakiegoś ćpuna czy jej samej. Pewnie tak było, że wyjechała z Berlina i pewnie dopóki była nieletnia, to jakoś się w trzeźwości może nawet trzymała, a dalej... pewnie napisane w drugiej książce. ;)

Po trzecie, Christiane wydała kolejną książkę, według opinii osób, które ją przeczytały - dużo gorszą (nie czytałam, ale pewnie przeczytam, z tym, że nie mam ciśnienia). Odnoszę wrażenie, a wnioskuję to po komentarzach spod opisu książki Christiane F. Życie mimo wszystko (to właśnie jest tytuł drugiej biograficznej książki Christiane, wydanej po latach), że ludzie odbierają ją dużo gorzej, niż My, dzieci z dworca Zoo, twierdzą, że to chała pisana na siłę i inne tego typu opinie, bo oni ewidentnie spodziewali się takich samych drastycznych opisów prostytucji za dragi, tylko w wykonaniu starszej Christiane. Czekali na sensację, obleśne sceny i ich opisy, upadek ćpunki, najlepiej, jakby jeszcze wylądowała na tym swoim dworcu Zoo na jakimś kartonie ze śpiworem. Mieliby wtedy potwierdzenie, że wcale nie wyszła z hery, że dalej robi to, co robiła, czyli to, czego się nauczyła za gówniarza, bo musiała mieć na prochy, itp. Wydaje mi się, że takie coś by ich nawet ucieszyło, nie czuliby się zawiedzeni tak, jak się czują, gdy przeczytali, że przez ileś lat próbowała coś zdziałać muzycznie, że była przez pewien okres szczęśliwa z jakimś typem, że mieszkała sobie zagranicą i jednak jakiś czas NIE ĆPAŁA, etc. To dla żałosnych ludzi szukających sensacji i ludzkiej tragedii oraz mających satysfakcję z czytania i oglądania ludzkiego upadku, byłaby dobra książka, godna polecenia, powtórzenie sukcesu My, dzieci z dworca Zoo. Tymczasem z tego, co czytałam o książce i coś chyba sama Christiane w jakimś wywiadzie mówiła, to jest opisanie jej życia po My, dzieci z dworca Zoo i stwierdzenie, że nigdy tak naprawdę z tego nie wyszła, a teraz zamiast hery wali alkohol i ma zrujnowane ciało i psychikę. Z deszczu pod rynnę znaczy się.

I jeszcze dodam, że mnie się My, dzieci z dworca Zoo podobała, bo to klimat lat 70., a ja się tym jaram jak pojebana. Wczuwałam się cholernie, gdy to czytałam. Później, po latach widziałam też film. On był nagrywany w latach 80. i już widać było, że to nie ten sam klimat, co w 70-tych, że gdyby nagrali to wtedy, gdy wydali książkę, to pewnie jeszcze by ten klimat uchwycili. Szkoda... Żadne czasy mnie tak nie interesują, nie jarają no, nie sprawiają, że chciałabym wtedy żyć i świadomie uczestniczyć w tym życiu (a nie być niemowlakiem w np. '76 %-D ), jak te lata 70. To moje takie marzenie, które nie ma szansy się nigdy spełnić, ale no jest. ;)

@Ivival, troszkę prawda. :(
17 września 2019dryzdek pisze:
Przyszła później pora na morfinę (jw.) 200mg. To już jest solidna rzecz. Trzy podejścia, za każdym razem super. No i chcę zobaczyć co ma do zaoferowania legendarna heroina. Jaka dawka iv będzie git? W ogóle jest sens zabawa iv? Bo szkoda mi życia na babranie się w palenie i później przechodzenie na iv. Chcę spróbować, zaspokoić ciekawość i zobaczyć czy dam radę się nie wjebać.
Jeśli jesteś zdecydowany, to powiedz, proszę, jakie dawki morfiny brałeś, w jaki sposób (jaka droga podania - doustna, dożylna czy "dodupna"?) i jak dawno to było? Oraz, jeśli chodzi o heroinę, skąd to masz/możesz mieć - ulica czy DM? Od tego zacznijmy. I jak "zeznasz" (xD) tutaj co i jak, to będzie można dać Ci radę a propos dawkowania na pierwszy raz.
Ale o czym ty pier... w ogóle kolego? %-D Zamiast dragów iść na pizze? XD nie no zajebisty pomysł. Szczególnie jeśli ktoś ma depresję, stany lękowe, boi się ludzi albo ma inne problemy które pizza raczej nie zamaskuje a dragi pozwalają chociaż na chwilę poczuć się dobrze, poczuć się szczęśliwym. Jeśli ktoś ma szczęśliwe życie i wpierdziela się w dragi to jest to o debilizm zgoda, ale jeśliktos i tak wiedzie życie niczym wegetację to ja bym raczej powiedział że a co szkodzi? Mi kodeina pomogła nawiązać wiele kontaktów społecznych których nie byłbym wstanie nawiązać na trzeźwo, byłem samotnikiem a narkotyki, najpierw alko a potem koda to obróciły o 180 stopni, zaznałem chociaż chwili szczęścia którego nigdy bym nie zaznal i w żadnym wypadku nie zauje tej decyzji.
Uwaga! Użytkownik Marcins96 nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 2024 / 584 / 0
Narkotyki też nie zamaskują, ale rozumiem na poziomie czucia o co Ci chodzi, dlatego też obronię Ci to zdanie bo niektórzy może będą chcieli się pastwić i stanąć za kolegami z cytowania, @Dawid95. W ramach harm reduction nie odwodzę od pomysłów nikogo, tylko polecam opio lecieć po drabince, jak przy benzo - o ile można to polecać - tak, by spróbować sobie DHC, DHC w kombinacjach, mniejszych dawek "siekier", ostatecznie większych i siekier i.v.

heroina (nawet homemade, gdzie wiesz co ćpasz) jest zaskakująco rozczarowująca przy pierwszym razie, ale nie sadzę, by ktoś na pierwszy raz acetylował sobie maję samemu. A więc w "ćwiarze" macie wielką niewiadomą.

Z nicku wnioskuję, D95, że jesteś tylko rok ode mnie starszy, a ja w sumie na początku 96 się urodziłam, ale to o miesiące bym się musiała licytować... Nie chcę. Równie dobrze mógłby polecić seks i to by miało ręce i nogi, gdyby nie libido położone różnymi sprawami, domyślam się, że depresją zdiagnozowaną prawidłowo lub na wyrost/samozdiagnozowaną. Tragizm sytuacji polega na tym, że sytuacje dające naturalny haj - no, mnie udało się jedynie hajem biegacza oraz hajem po skokach sero/dop/adrenaliny wywołanych bólem wywołać jego namiastkę - bez "dopingu" nie będą dawać pozytywnych uczuć i wpadnie się w zaklęty krąg przyzwolenia sobie na ćpanie tzw. "ostrych narkotyków" z uzasadnieniem, że bez tego nic nie cieszy, kompletna anhedonia i mentalny nihilizm.

POTĘŻNIE zacytowałeś, ale zaakceptowałam, niech będzie, bo nie pogubiłeś się w drzewkach znaczników quote. :trucizna:

Będzie taki moment, że jak wyceluje z opio do maskowania swoich schorzeń to po opio ta pizza stanie się przyjemna - jako spotkanie towarzyskie, nie pyszne kropka pe el do domu - jednak opio to chwytanie się brzytwy i kredyt z zajebistymi odsetkami nawet w przypadku "zdrowych" (nie chcę też o nomenklaturę się bić, chyba jasny jest przekaz) ludzi, a co dopiero takich, u których neuroprzekaźniki nie działają dobrze (czynię założenie o depresji), zaś branie depresantów spowoduje JESZCZE mniejsze, naturalne wytwarzanie tych dla nas korzystnych, hamujących lęk, pozwalających na odczuwanie przyjemności, napędzanej tylko nie igłami, a reakcjami koktajlu chemicznego naturalnego (im)balansu mózgu.
You wouldn't? Yes you would. You would lie, cheat, inform on your friends, steal, do *anything*
to satisfy total need. Because you would be in a state of total sickness, total possession, and not in a position to act in any other way.
  • 959 / 134 / 0
Seks? Żeby zaznać seksu najpierw trzeba mieć znajomych i szansę na poznanie kogokolwiek (o dziwkach nie pisze XD) a jak kogokolwiek poznać i z kimkolwiek utrzymywać kontakty będąc osobą która z natury boi się ludzi? Najpierw chlalem - zdobyłem masę znajomych z którymi kontakty utrzymują się do dziś, gdy chlanie przestało już tak przyjemnie klepać a kac stawał się nieznisny przerzucilem się na kode :D faza u mnie trwa 6 godzin (po jakimś gramie kody) i podczas tych sześciu godzin jest innym człowiekiem :D szczęśliwym, towarzyskim , zdobywającym znajomości, wykrywającym kobiety :D to codzienne 6 godzin szczęścia stało się dla mnie tak piękne że kodeina wcale nie jest moim przekleństwem a raczej szansa na chociaż chwilowe szczęście w tym marnym życiu. Szczęście i niebywałą rozkosz jaka mi sprawia ehh jak sobie pomyślę że skoro koda tak mnie robi to jak porobilaby majka
Ale na to jeszcze czas :D możliwości finansowe mam duże bo ze 2 koła na kode spokojnie idzie miesięcznie, ale coś za coś

Potwierdzam jeszcze raz, nie żałuję że wziąłem kode ani alkohol. Moje życie było bezsensowną samotnością bez odrobiny szczęścia i nigdy pewnie bez dragów by się nie zmieniło
Uwaga! Użytkownik Marcins96 nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 1507 / 217 / 0
12 października 2019Dawids95 pisze:
Ale o czym ty pier... w ogóle kolego? %-D Zamiast dragów iść na pizze? XD nie no zajebisty pomysł. Szczególnie jeśli ktoś ma depresję, stany lękowe, boi się ludzi albo ma inne problemy które pizza raczej nie zamaskuje a dragi pozwalają chociaż na chwilę poczuć się dobrze, poczuć się szczęśliwym. Jeśli ktoś ma szczęśliwe życie i wpierdziela się w dragi to jest to o debilizm zgoda, ale jeśliktos i tak wiedzie życie niczym wegetację to ja bym raczej powiedział że a co szkodzi? Mi kodeina pomogła nawiązać wiele kontaktów społecznych których nie byłbym wstanie nawiązać na trzeźwo, byłem samotnikiem a narkotyki, najpierw alko a potem koda to obróciły o 180 stopni, zaznałem chociaż chwili szczęścia którego nigdy bym nie zaznal i w żadnym wypadku nie zauje tej decyzji.
1. Nie jestem Twoim kolegą nie tylko dlatego, że jestem kobietą, ale i dlatego, że nie przypominam sobie kolegowania się z kimś takim, jak Ty.
2. Tłumoku Ty wiekuisty, nie pojmujesz totalnie o co mi chodziło. Jeśli to coś zmienia, to zmienię poradę: idź kup coś koleżance/koledze/dziewczynie/chłopakowi/mamie/tacie/babci/dziadkowi/wybierz sobie komu i niepotrzebne skreśl! Chodzi o to, że gość chciał próbować heroiny, podczas gdy miał doświadczenie (jeśli dobrze pamiętam) z Thiocodinem. Jak widziałeś pewnie, bo cytowałeś tyle postów, facet jednak zrezygnował z eksperymentów i bardzo mnie to cieszy. Wspaniale, że Tobie to pomogło i/lub pomaga do tej pory w wielu sytuacjach, najczęściej socjalnych, to akurat mogę i ja potwierdzić jako opioużytkowniczka, ale nie wmawiaj ani mnie, ani komuś innemu tym bardziej, że opiaty to złoty lek na depresję i lęki. Może tymczasowy, ale na dłuższą metę to nie ma takiej uzdrawiającej mocy, a po odstawieniu depresja uderza ze zwielokrotnioną siłą. I nie, żadna z doradzających tutaj cokolwiek osób nie działa na zasadzie "A spróbuj na swoje problemy heroiny, nie zaszkodzi". A heroina po pierwszym razie, który wiele osób określa w ciemno także swoim ostatnim, potrafi nie tyle pozostawić niedosyt, co rozczarować. Ale skoro jest taka wspaniała, to próbują więcej i więcej razy i większych dawek, co prowadzi do instant wjebania i wywindowania tolerancji poza skalę niewiemczego. Ale pewnie to wiesz, bo jesteś mądrzejszy, niż wszyscy na tym forum.
"My addiction is based on my shame and sorrow"
"Uuuuh, yea-e-yeah!" ~ Robert Plant
Pisząc na hexankova@yahoo.com, masz pewność, że odczytam wiadomość/odpiszę.
  • 2569 / 320 / 0
Co do hery mam okazje na ten " pierwszy " raz juz od 6miesiecy gdzies ale wstrzymuje sie bo wiem ze zaczelo by sie ostre walenie helenki po kablach .. wiec wole zostac przy petydynie oxy i fencie ...
  • 49 / 17 / 0
Co wy tu pierdolicie... kolego. fenta bierzecie, oxy, a hery się boicie ?
Ja się cieszę, że do tej pory nie spróbowałem bo wiem, że już by mnie nie było. A chęci to ja na wszystko mam, to co mnie ujebie do nieświadomości. heroina rzeczywiście jest dobrym lekiem na wszystko. Należało by dodać co cię nie zabije to cię wzmocni.
Bawcie się bezpiecznie!
Uwaga! Użytkownik WhitePearl nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 317 / 77 / 0
A ja wiem, że na pewno spróbuję, dostęp mam, ale ciągle coś mi staje na drodze. Może to i dobrze. helena to już równia pochyła, na majce będzie idzie jakoś funkcjonować. Przynajmniej wiem, że ja bym się na H. stoczyła bardzo szybko.
  • 2569 / 320 / 0
Ja juz od pol roku mam dostep dobry towar i cena ale powiedzialem sobie ni huja heleny nie tkne chocby nie wiem co .. i tego sie trzymam ..
  • 2430 / 573 / 155
15 października 2019michass90 pisze:
Co do hery mam okazje na ten " pierwszy " raz juz od 6miesiecy gdzies ale wstrzymuje sie bo wiem ze zaczelo by sie ostre walenie helenki po kablach .. wiec wole zostac przy petydynie oxy i fencie ...
Z jednej strony dobrze, że nie chcesz wchodzić w uliczny towar, z drugiej - czysta helupa, zwłaszcza AcM jest dużo bezpieczniejsza od fenta, który ma naprawdę popierniczoną farmakokinetykę i wchłania się wszelkimi możliwymi drogami, przez co łatwo o OD, często nawet przypadkowo.
Uwaga! Użytkownik taurinnn nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 3 / / 0
Pierwszego razu nigdy nie zapomnę jak zgrzany poszedłem do babci na wigilię (wyjebali mnie z domu xd)
ODPOWIEDZ
Posty: 911 • Strona 85 z 92
Artykuły
Newsy
[img]
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii

Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.

[img]
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie

Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.

[img]
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany

Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.