Dyskusja o głównym alkaloidzie opium, oraz jego półsyntetycznej pochodnej.
Więcej informacji: Morfina w Narkopedii [H]yperreala,Heroina w Narkopedii [H]yperreala
ODPOWIEDZ
Posty: 911 • Strona 83 z 92
  • 1507 / 217 / 0
@crash700, nie odpisywałam natychmiast, bo chciałam znaleźć dzienniczek wjebywana od kodeiny przez opium z maków po heroinę z ulicy prowadzony przez jednego ze "starych" użytkowników i okazało się to być tym, o czym już jednak napisano - wątek Od kodeiny do heroiny, ale podlinkowuję Ci tutaj kodeiny-heroiny-t26627.html .

Polecam go serdecznie. Myślę, że to i tak niewiele da, jeśli jesteś z osobników, którzy są naprawdę zdecydowani na to i takie rzeczy ich tylko zachęcają (jak wydanie My, dzieci z dworca Zoo zachęciło w latach 80. niemieckie dzieci do pójścia w ślady swojej idolki - bohaterki książki), ale wydaje mi się, że to dość ciekawa lektura. Jeśli jesteś jednak do "odwrócenia", to tym bardziej poczytaj. Moim zdaniem spoko się czyta, a przy okazji trochę się wyedukujesz i pomyślisz, czy warto wchodzić w opioprzygodę, a na pewno czy naprawdę potrzebujesz od razu strzelania helu. ;)
"My addiction is based on my shame and sorrow"
"Uuuuh, yea-e-yeah!" ~ Robert Plant
Pisząc na hexankova@yahoo.com, masz pewność, że odczytam wiadomość/odpiszę.
  • 919 / 135 / 0
Nic bardziej nie zacheca takich jak "My", od książki "My...".
Tacy jesteśmy, @Hexe.
Słuchaj, malutki, nie będę ci tłumaczyć życia.
  • 21 / 5 / 0
@Hexe
@Ivival
Dzięki :) już wczoraj czytałem to "od kodeiny do heroiny" podobno osoba ta już nie żyje :(
Ogólnie wczoraj z 3h siedziałem na hyperalu i jestem rozjebany jak np. " wiecie co z xxx bo nie aktywny już pół roku" ? "aaa xxxx nie żyje bo ...".

ja pierdolę, mam wrażenie że czasem niektóre tematy albo posty to czarny żart ... ale nie .. tak to nie jest..

Co do książki "my dzieci z dworca zoo" :D no to ktoś mi tą książkę polecił z 3 tygodnie temu, a ja ją przeczytałem w 3-4 dni. Bardzo mnie wciągnęła i wtedy w sumie po niej mocno zacząłem interesować się heroiną :D

Ogólnie książka niby spoko, ale chyba wiem co ludzi jarało. Oczywiście niezależność głównej postaci w tym co robiła, spontaniczność tego co robiła (nie żyła w systemie - tylko ciągle się coś działo). Ale w sumie największy minus tej powieści jest to, że ona kończy się w sumie "happy endem". Tak nie powinna się kończyć i uważam, że dla wielu odbiorców w tym również mi pokazało, to że jak chujowo nie będzie, da radę z tego wyjść. Uważam, że ta pisarka i jednocześnie autorka specjalnie to zrobiła lub ktoś ją do tego zmusił, dzięki czemu książka miała taką a nie inną poczytność.
A sama Christian okazało się że dalej ćpała, w 1994 przeszła na program metadonowy (18 lat po wydarzeniach z książki ) a w 2008r. państwo zabrało jej dziecko, bo znowu wpadła w nałóg (w sumie nigdy z niego nie wyszła). Ale tego już nie każdy wie.

Ja wiem jedno. Nie tykam żadnej heleny, żadnych thicodinów, żadnej nadprogramowej nawet witaminy C. Pierdolę to serdecznie.

Pozdrawiam i życzę udanych spełniania własnych celów (oczywiście w ramach wychodzenia z ewentualnych nałogów).
Uwaga! Użytkownik crash700 jest zbanowany na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 218 / 51 / 0
Ja wiem jedno. Nie tykam żadnej heleny, żadnych thicodinów, żadnej nadprogramowej nawet witaminy C. Pierdolę to serdecznie.
najlepsza decyzja jaką mogłeś podjąć, miło zobaczyć że tani urok dzieci z dworca zoo cię nie 'uwiódł'. jeszcze najlepiej z forum wyjdź, bo to jeden wielki trigger do ćpania. Teraz po latach ćpania i oglądania upadku swojego i innych raczej mnie smuci/odstrasza, ale nie znam nikogo bez długiego stażu dla kogo [h] nie byłoby zapalnikiem
I am Alpha and Omega, the beginning and the end. I will give unto him that is athirst of the fountain of the water of life, freely.
  • 1507 / 217 / 0
18 września 2019crash700 pisze:
Dzięki :) już wczoraj czytałem to "od kodeiny do heroiny" podobno osoba ta już nie żyje :(
Ogólnie wczoraj z 3h siedziałem na hyperalu i jestem rozjebany jak np. " wiecie co z xxx bo nie aktywny już pół roku" ? "aaa xxxx nie żyje bo ...".
Niestety tak się zdarza. A tabela (tak, istnieje taka) zgonów i ich przyczyn ciągle jest uzupełniana nowymi nickami. Osobiście nie straciłam nikogo z tego forum, z kim bym się wyjątkowo zaprzyjaźniła, etc. i mam nadzieję, że to nie nastąpi, bo IRL już podobnych akcji wystarczy.
18 września 2019crash700 pisze:
Co do książki "my dzieci z dworca zoo" :D no to ktoś mi tą książkę polecił z 3 tygodnie temu, a ja ją przeczytałem w 3-4 dni. Bardzo mnie wciągnęła i wtedy w sumie po niej mocno zacząłem interesować się heroiną :D
Czyli lektura tej książki zadziałała na Ciebie tak, jak na połowę odbiorców. A tak mi się przynajmniej wydaje - połowa to ci, którzy są zszokowani, niedowierzający i serdecznie pierdolą jakiekolwiek dragi, a druga połowa to ci, którzy są zajarani klimatem książki, wyobraźnia podsuwa im scenerie ich miejsc, ich przyjaciół, etc. i tacy właśnie zaczynają się ekscytować heroiną i twierdzić, że oni tylko raz spróbują mimo, że mają czarno na białym napisane przez tyle stron, że jeden raz nigdy nie kończy się dobrze i to nigdy nie jest jeden raz i basta. W każdym razie dalej piszesz, że
18 września 2019crash700 pisze:
Ja wiem jedno. Nie tykam żadnej heleny, żadnych thicodinów, żadnej nadprogramowej nawet witaminy C. Pierdolę to serdecznie.
, co jest moim zdaniem bardzo dobrą decyzją. Kurczę, jeśli mówisz serio, a nie mydlisz nam oczy (w sumie po co miałbyś to robić?) i nie jesteś tym żałosnym egzemplarzem, który się tylko bardziej jara odmowami pomocy w zajebaniu pierwszy raz, tym nakłanianiem do niepróbowania, itp., to naprawdę jest to super decyzja! ;) Naprawdę zaoszczędzasz sobie w ten sposób po pierwsze szoku dla organizmu, jakim byłoby wpieprzenie w siebie takiego dragu od razu z grubej rury (hera) czy też powolnego rujnowania sobie kich (Thiocodin).

Za te pieniądze, które musiałbyś wydać na dragi, idź sobie na jakąś zajebistą pizzę. :D Albo nie wiem... to, co lubisz. Ja bym poszła na pizzę. Wszak kochusiam motzno pitcę. :D Pitca to ten pokarm, na który każdy zawsze ma ochotę. Nie znam osoby, która nie zjadłaby kawałka piccy, będąc nawet mocno najedzona albo kompletnie bez apetytu. Każdy kocha pitcę i każdy je pitcę, gdy dają! :D Albo jakieś inne żarcie, ale wybierz coś, na co na co dzień nie możesz sobie pozwolić, bo np. uważasz, że takie żarcie nie jest warte ceny, trzeba zamawiać stolik i czekać na niego albo nie jesteś pewien, że będzie smakowało. Właśnie teraz idź na żywioł i idź na jakąś "szaloną" szamę. ;) Żebyś poczuł, że to była Twoja zajebiście dobra decyzja i że dała Ci możliwość takiego żarcia, a nie za miesiąc czy rok użerania się z brakiem hajsu na towar/skrętem/innym nieprzyjemnym skutkiem wjebania się w opiaty. Ja bym tak zrobiła, będąc na Twoim miejscu. ;) I życzę Ci wszystkiego najlepszego. :*

A na koniec jeszcze odniosę się do tego:
18 września 2019crash700 pisze:
Ogólnie książka niby spoko, ale chyba wiem co ludzi jarało. Oczywiście niezależność głównej postaci w tym co robiła, spontaniczność tego co robiła (nie żyła w systemie - tylko ciągle się coś działo). Ale w sumie największy minus tej powieści jest to, że ona kończy się w sumie "happy endem". Tak nie powinna się kończyć i uważam, że dla wielu odbiorców w tym również mi pokazało, to że jak chujowo nie będzie, da radę z tego wyjść. Uważam, że ta pisarka i jednocześnie autorka specjalnie to zrobiła lub ktoś ją do tego zmusił, dzięki czemu książka miała taką a nie inną poczytność.
A sama Christian okazało się że dalej ćpała, w 1994 przeszła na program metadonowy (18 lat po wydarzeniach z książki ) a w 2008r. państwo zabrało jej dziecko, bo znowu wpadła w nałóg (w sumie nigdy z niego nie wyszła). Ale tego już nie każdy wie.
Trochę nie tak:
Po pierwsze, Christiane (nie Christian; Felscherinow btw).

Po drugie, fakt, kończy się happy endem pod względem wyjścia z nałogu, ale IMO, wiadome było, że powrót do niego jest kwestią czasu. Nie wiem czy tak bardzo już wtedy znałam ćpuńskie mechanizmy działania, bo miałam jakieś predyspozycje do tego i w wieku tych 13-15 lat, gdy czytałam My, dzieci z dworca Zoo po raz pierwszy, wiedziałam, że ona - stety-niestety - wróci do dragów i po skończeniu czytania zaczęłam przegrzebywać Internety w poszukiwaniu informacji o tym, czy w ogóle żyje. Po części "happy end", jak sam mówisz, a z drugiej strony nie uważasz, że w sumie bardzo ładnie pokazane jest, ile straciła przez to, co zaczęła odwalać (ćpanie, prostytucja w tak szczenięcym wieku!)? Straciła kontakt z siostrą przez to, że ona wyniosła się do ojca, ale nie zabiegała jakoś o odnowienie kontaktu z nią, poprawienie ich stosunków (jeśli dobrze pamiętam, jeśli nie mam racji, popraw mnie, bo jesteś "na świeżo" po lekturze), straciła znajomych, przyjaciół przez to, że zaczęli umierać z przedawkowania albo wycieńczenia organizmu, straciła chłopaka i innych, pozostałych znajomych, bo musiała się drastycznie odciąć od dawnych znajomości (do dzisiaj tak działają terapie), straciła szansę na lepsze wykształcenie, bo (również nie wiem czy w 100% dobrze pamiętam) wyleciała z jakiejś dobrej szkoły, a latało jej to koło dupy, za przeproszeniem, bo wtedy liczyły się spotkania na dworcu, ćpanie i zarabianie dupą, wiadomo - ćpuńskie priorytety, itp., itd.

Dlatego uważam, że to taki nie do końca happy end, ale na pewno pokazuje właśnie potencjalnym ćpunom, jarającym się heroiną nastolatkom, a nawet starszym osobom, że nawet, jeśli nie spróbują raz tak, jak sobie większość z nich postanawia, to nawet, jeśli się wjebią, to wyjdą z tego, bo przecież ona wyszła, a była tylko gówniarą, ja jestem starszy/-a i mam odpowiedzialne, poukładane życie, itp. Nikt nie zmusił jej do opowiedzenia takiego, a nie innego zakończenia, nikt go też nie sfabrykował. Jak pewnie wiesz - bo było to napisane w książce, jest też w Internetach informacja o tym - książka powstała z wywiadów, które przeprowadziło z nią dwóch dziennikarzy, gdy ją wyczaili podczas jakiegoś procesu dotyczącego jakiegoś ćpuna czy jej samej. Pewnie tak było, że wyjechała z Berlina i pewnie dopóki była nieletnia, to jakoś się w trzeźwości może nawet trzymała, a dalej... pewnie napisane w drugiej książce. ;)

Po trzecie, Christiane wydała kolejną książkę, według opinii osób, które ją przeczytały - dużo gorszą (nie czytałam, ale pewnie przeczytam, z tym, że nie mam ciśnienia). Odnoszę wrażenie, a wnioskuję to po komentarzach spod opisu książki Christiane F. Życie mimo wszystko (to właśnie jest tytuł drugiej biograficznej książki Christiane, wydanej po latach), że ludzie odbierają ją dużo gorzej, niż My, dzieci z dworca Zoo, twierdzą, że to chała pisana na siłę i inne tego typu opinie, bo oni ewidentnie spodziewali się takich samych drastycznych opisów prostytucji za dragi, tylko w wykonaniu starszej Christiane. Czekali na sensację, obleśne sceny i ich opisy, upadek ćpunki, najlepiej, jakby jeszcze wylądowała na tym swoim dworcu Zoo na jakimś kartonie ze śpiworem. Mieliby wtedy potwierdzenie, że wcale nie wyszła z hery, że dalej robi to, co robiła, czyli to, czego się nauczyła za gówniarza, bo musiała mieć na prochy, itp. Wydaje mi się, że takie coś by ich nawet ucieszyło, nie czuliby się zawiedzeni tak, jak się czują, gdy przeczytali, że przez ileś lat próbowała coś zdziałać muzycznie, że była przez pewien okres szczęśliwa z jakimś typem, że mieszkała sobie zagranicą i jednak jakiś czas NIE ĆPAŁA, etc. To dla żałosnych ludzi szukających sensacji i ludzkiej tragedii oraz mających satysfakcję z czytania i oglądania ludzkiego upadku, byłaby dobra książka, godna polecenia, powtórzenie sukcesu My, dzieci z dworca Zoo. Tymczasem z tego, co czytałam o książce i coś chyba sama Christiane w jakimś wywiadzie mówiła, to jest opisanie jej życia po My, dzieci z dworca Zoo i stwierdzenie, że nigdy tak naprawdę z tego nie wyszła, a teraz zamiast hery wali alkohol i ma zrujnowane ciało i psychikę. Z deszczu pod rynnę znaczy się.

I jeszcze dodam, że mnie się My, dzieci z dworca Zoo podobała, bo to klimat lat 70., a ja się tym jaram jak pojebana. Wczuwałam się cholernie, gdy to czytałam. Później, po latach widziałam też film. On był nagrywany w latach 80. i już widać było, że to nie ten sam klimat, co w 70-tych, że gdyby nagrali to wtedy, gdy wydali książkę, to pewnie jeszcze by ten klimat uchwycili. Szkoda... Żadne czasy mnie tak nie interesują, nie jarają no, nie sprawiają, że chciałabym wtedy żyć i świadomie uczestniczyć w tym życiu (a nie być niemowlakiem w np. '76 %-D ), jak te lata 70. To moje takie marzenie, które nie ma szansy się nigdy spełnić, ale no jest. ;)

@Ivival, troszkę prawda. :(
17 września 2019dryzdek pisze:
Przyszła później pora na morfinę (jw.) 200mg. To już jest solidna rzecz. Trzy podejścia, za każdym razem super. No i chcę zobaczyć co ma do zaoferowania legendarna heroina. Jaka dawka iv będzie git? W ogóle jest sens zabawa iv? Bo szkoda mi życia na babranie się w palenie i później przechodzenie na iv. Chcę spróbować, zaspokoić ciekawość i zobaczyć czy dam radę się nie wjebać.
Jeśli jesteś zdecydowany, to powiedz, proszę, jakie dawki morfiny brałeś, w jaki sposób (jaka droga podania - doustna, dożylna czy "dodupna"?) i jak dawno to było? Oraz, jeśli chodzi o heroinę, skąd to masz/możesz mieć - ulica czy DM? Od tego zacznijmy. I jak "zeznasz" (xD) tutaj co i jak, to będzie można dać Ci radę a propos dawkowania na pierwszy raz.
"My addiction is based on my shame and sorrow"
"Uuuuh, yea-e-yeah!" ~ Robert Plant
Pisząc na hexankova@yahoo.com, masz pewność, że odczytam wiadomość/odpiszę.
  • 2430 / 573 / 155
18 września 2019Ivival pisze:
Nic bardziej nie zacheca takich jak "My", od książki "My...".
Tacy jesteśmy, @ Hexe.
Zanim każdy z nas stanie się jednym z ,,Nas'', może faktycznie zgodnie z zamysłemzniechęcać, ale to już kwestia osobistego gustu i podejścia. Faktycznie sporo opiatowców mówi, że film/książka ich zachęciły do spróbowania opio.
Oglądałam ten film i czytałam książkę jeszcze na długo przed pierwszym zażyciem i wjebaniem się ogólnie, wtedy wydawało mi się wręcz niewyobrażalnym, ,,co te narkotyki robią z ludźmi'' i jak można doprowadzić się do takiego stanu, w którym za nic nie chciałabym być.

A po paru latach...

..,,Jak widać, można''. Heh.
Uwaga! Użytkownik taurinnn nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 919 / 135 / 0
Jak sobie na dobę biorę 550/600mg mai 6mg klona, to jak an terraz na wieczór miałam zaplanowane 200mg mai, to ile sobie wziąć helu, ewentualnie helu z koksem?
Jakby mi ktoś w miarę szybko odpowiedział.
@Hexe
@taurinnn

Żeby mi tam serducho nie jebło, nie wiem, nie znam się, a wiem, że dziś poleci H zamiast M. A dtx mam za 5 dni i wypadałoby go dożyć.
Słuchaj, malutki, nie będę ci tłumaczyć życia.
  • 2430 / 573 / 155
@Ivival, jeśli oczywiście bierzemy pod uwagę jedynie dawki iv, to przeważnie przyjmujemy, że 10 mg majki iv odpowiada 5 mg helu iv, ale wartości bywają zmienne, poza tym ciężko ustalić dokładne przeliczniki ze względu na zmienną czystość helu. Więc jak miałaś w planach 200 mg majki iv, to helu by było 100 mg, jednak osobiście rzadko kiedy to przeliczałam. Weź w razie czego mniej (o ile już nie wzięłaś), bo zawsze można przygotować kolejnego strzała w razie za małej dawki, a w przypadku za dużej... Lepiej nie budzić się z naloksonem w kablach lub dupie lub, co gorsza, w kostnicy. Zależy też od Twojej dokładnej tolerki, bo w sumie nie napisałaś, na ile mg majki/jednoraz masz tolerkę.
Uwaga! Użytkownik taurinnn nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 2198 / 709 / 0
Przy przeliczeniach bierzcie też pod uwagę że waląc maję z MST/Doltardów/Sevredoli nie uzyskujecie 100% materiału. Bazując na różnicach w dawkowaniu jakie miał mój ziomek waląc z ampuł i z MST/Sevre to powiedziałbym nawet że do tych 100% daleko. A nie przerabiał tabsów na iv od wczoraj i znał się na tym dobrze.
A w speedballach zwłaszcza z krótko działającymi stymulantami (koka właśnie) helu bierzcie mniej, nawet jak macie tolerkę wyrobioną. W takim połączeniu oba działają mocniej, ale myk jest taki że koks szybciutko puszcza i nagle może się okazać że nadal działającego helu jest za dużo i przejażdżka na sygnale gotowa.
Autor tego posta jest żywym (?) przykładem że selekcja naturalna nie działa.
Nie bierzcie moich rad poważnie, konsultujcie to z bardziej obeznanymi osobami a najlepiej lekarzem. Słuchacie mnie na własną odpowiedzialność.
  • 1507 / 217 / 0
@Ivival w kwestii hel + koks ja się nawet nie odzywam, pojęcia o tym nie mam, w bieda speedballe nawet się nie bawiłam, a co dopiero w takiego!

Ale jeśli chodzi o hel solo iv, to ja przy przechodzeniu z M na H sypałam na oko taki kopczyk wielkości szczypty i jeśli nie poklepało odpowiednio (bo poklepać to zawsze jakoś porobiło, tylko że chodziłam niedogrzana i wkurzona na to, że wiatr wieje nie w tę stronę), to dorzucałam 1/2 tego, co wcześniej. W heroinie przeszkodą w dokładnym dawkowaniu jest to, że jeśli masz to uliczne, a nie acetylowane, to nigdy nie wiesz, ile jest helu w tym helu, a po drugie, ile naprawdę dostałaś. Chyba, że ważyłaś, wtedy wiesz. :D Ale z czystością to nadal jest kwestia uwierzenia na słowo osobie, od której to masz i nie wiesz przez ile łap przeszło, itp. Dlatego, gdy dorwałam pierwszy raz samodzielnie porcję, w której były chyba 3 ćwiary, czyli teoretycznie 3x200 (to 200 przecież zawsze jest ok. 200; niektórzy dostają 200, inni 180 od tej samej osoby w zależności od pory dnia i roku chyba %-D Jeszcze inni wiedzą, na co się piszą, że dając za ćwiartkę u innej osoby 45-50 zł dostaną ok. 150 mg), to właśnie sypałam szczyptę, kilka ziarenek kwasku (miałam gruboziarnisty). Jeśli miałabym zaufanie do tej osoby, od której to dostałam i wiedziałabym, że tam jest to 180, to podzieliłabym na 3 i próbowała najpierw 1/3 i dorzuciła ewentualnie 1/2 kolejnej cząstki.

Widzę, że post jest sprzed kilku dni, niestety nie mogłam go wcześniej zobaczyć, dlatego zakładam, że już po całej akcji. Daj więc znać, kochana moja, co tam, jak tam, jak poszło i że wszystko okej przede wszystkim. ;)
"My addiction is based on my shame and sorrow"
"Uuuuh, yea-e-yeah!" ~ Robert Plant
Pisząc na hexankova@yahoo.com, masz pewność, że odczytam wiadomość/odpiszę.
ODPOWIEDZ
Posty: 911 • Strona 83 z 92
NarkoMemy dodaj swój
[mem]
Artykuły
Newsy
[img]
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii

Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.

[img]
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie

Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.

[img]
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany

Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.