Więcej informacji: Morfina w Narkopedii [H]yperreala,Heroina w Narkopedii [H]yperreala
Blue_Berry pisze:@Opia a miałaś poczucie, że wjebiesz się na stałe? Coś na zasadzie "to jest to czego mi trzeba i może już tak zostać, chuj z uzaleznieniem" ?
PilotTupolewa pisze:Sobota. Piękny słoneczny poranek, miasto Wrocław. ...
Jeśli chodzi o dzielenie się towarem, to też bym nie dała. Ale to wg mnie nie jest żaden stereotyp opiatowca, a zwyczajnie po ludzku kwestia pieniędzy. Przynajmniej w moim przypadku. Nie stać mnie na fundowanie komuś ćpania (i to dosyć drogiego), proste.
Blue_Berry pisze:Wszystkie osoby, które wjebałam były po odwykach, terapiach. Już pisałam w innym wątku, że jeden typek był w całkowitej abstynencji od 3lat po odwyku no i przyszło mu na mnie trafić co poskutkowało złamaniem tej właśnie abstynencji.
Blue_Berry pisze:jestem wjebana i ciągne innych za sobą, jest to przyjemne bo pogrążam ludzi w gównie w którym sama jestem
Zgadzam się, że najlepsze w opio jest to, że nagle można ze tak to określę wpasowac sie w życie. Nie opiszę juz co u mnie niweluja, szkoda czasu na to, ale zmieniaja sporo, po opiatach dużo łatwiej mi ze sobą. Mam wrażenie, ze tak właśnie maja normalni ludzie. Skoro dla większosci ludzi np. wiadomosć o śmiertelnej chorobie stanowi jakiś problem to znaczy, ze w życiu im raczej dobrze, no nie ma chuja by było inaczej.
Jeśli chodzi o to czy gorzej podac komyś pierwszego strzała, czy namówic do przyjebania po długiej abstynencji to chyba lepiej dać komus pierwszy raz (najlepiej nic takiego nie robic), wpierdala się jakos 10 czy 15% próbujących, co prawda jak się zajebie po przerwie też nie znaczy to, ze sie popłynie. Moim zdaniem jest na to mniej niz połowa szans. Uzależnienie nie powraca od razu z pełna mocą, rozwija się z czasem, dochodzi jeszcze poczucie winy, poczucie zmarnowanego wysiłku.
Oczywiscie można dopilnować by zarówno swieżak sie wpierdolił jak i ktos powrócił do nałogu. Wystarczy odpowiednio długo kusic, mówić jakie to zajebiste itd. wytwarzajac dodatkowo coś w rodzaju więzi, sympatii, czegoś takiego. Wtedy mając za sojusznika tak poteżna używkę jak heroina łatwo sprowadzic kogoś na dno, ale do tego trzeba być podła suką, prawda BB ? :)
Blue_Berry pisze: - no ty GP jesteś mistrzem, tak się nakręciłeś że nie chciałeś beze mnie brać ;)
Poza tym nie byłem po zadnym odwyku gwoli ścisłosci.
Blue_Berry pisze: Co do tematu: może ktoś zrobi porównanie swojego pierwszego razu z brązem i z acetylowaną?
Chciałabym porównać do swoich odczuć.
Pierwszy raz z morfiną iv:
Była z ampułek, 20 mg. Mąż nauczył, że hukać po kablach to źle, ale czyste to to , apteczne, więc można. Ksionc szuka jakiejś w miarę czynnej arterii, martwimy się, że nici z naszej ampułkowej imprezki, ale za 5-tym razem mu się udaje. Powoli dociska tłoczek. Mniej więcej w połowie ciemnieje mi przed oczami, czuję, że nie mogę złapać oddechu, szeptem, resztkami sił mówię, żeby przestał, żeby się zatrzymał.
Przyducha, nie mam czym oddychać. Przez chwilę myślę, że zaraz umrę, ale to uczucie jest bardzo przyjemne jak tylko przestaniemy się bać. szpileczki łaskoczą przyjemnie moje ciało, mam wrażenie ze to zapadanie się w ciemną przestrzeń trwa kilka minut. Zastanawiam się, co on robi w tym czasie, ale jestem jakby sparaliżowana, nawet nie mogę otworzyc oczu.
W końcu łapię oddech, mówię mu, że może kontynuować. Już po. Jest tak cudownie.
Okazało się, że to "zapadanie się" trwało nie kilka minut, a ułamki sekund. Ja żyję i jestem w raju. Dochodzę do wniosku, że to był najlepszy moment w moim życiu.
Pierwszy raz z brałnem iv:
Tego dnia dostałam wyrok. Niby młoda, rokowania dobre, jedna z mniej agresywnych odmian, nieduży, ale jednak złośliwy. Każdy by się załamał. Jechałam wtedy na tramcu. Zaraz po odebraniu wyniku biopsji i przepłakaniu godziny w poczekalni przychodni zadzowniłam do znajomego, żeby skołował coś na wieczór. Zawsze, kiedy się spotykaliśmy paliliśmy, ja i on. On - brzydzący sie, bojący zastrzyków i widoku krwi. Ja - z wpojoną przez męża ideologią, że "batmany" to najgorsza kategoria cpunów, dno totalne, skurwienie się na maksa, nigdy żadnych iniekcji. Wieczorem znajomy wyciąga srebrne zawiniątka. Wyciąga insulinówki, kwasek, łyżki. Pytam "a od kiedy ty walisz po kablach?". "Od niedawna".
Byłam taka skołowana czekającą mnie operacją, chemioterapiami, kosą wiszącą nad łbem, że bez wahania odpowiedziałam "dobra, ja też walę". Robimy zupę. Wkłuwam się, dociskam tłoczek. Zamykam oczy, kiedy moje ciało i mózg zalewa fala euforii. Leżę kilka minut z zamkniętymi oczami kontemplując ten psychiczny orgazm. Mocna, ale nie brutalna faza. Ciepełko już się we mnie rozlało, zło i problemy zniknęły, pojawiła się ulga, trochę szczęścia jakby. To wszystko wlewa sie w człowieka i rozchodzi po krwioobiegu razem z wstrzykniętym brałnem. Potem przechodzi w opioidowe ujebanie, mocne zgrzanie. Jeszcze chwilę rozkoszuję się swoim stanem, otwieram oczy i biorę szprycę w dłoń, aby zrobic zastrzyk znajomemu. Ostatnią czesc towaru wtłaczam mu z zamkniętymi oczami. Dociskam tłoczek do końca, kładę się, po prostu odpadam.
Budzę się po godzinie, z głową na udach znajomego, czując że coś mnie przygniata (siedzieliśmy dokładnie na przeciwko siebie podczas zastrzyku, byłam taka napierdolona, że po prostu pochyliłam się do przodu i zasnęłam, on także zasnął po wtłoczeniu brązu, także pochylił się do przodu na moje plecy - i tak radośnie sobie spaliśmy). Otwieram oczy, prostuje się, patrzę i widzę, że nawet nie wyjęłam strzykawki z jego ręki przed zaśnięciem.
Pierwszy raz z acetylowaną majką:
Zupka ugotowana. Trochę się boję, trochę jestem podniecona, smród bezwodnika wypalił mi resztki zdrowego rozsądku, więc od razu ładujemy po 100 mg. Szybko, bo może zaraz ktoś zapuka, przyjdzie, przeszkodzi. Robię sobie zastrzyk. Czuję, że ktoś mnie jebnął w łeb. I to bardzo porządnie. To nie jest subtelne wejście brązowej rozkoszy przechodzące w opioidowe ujebanie. Jest zupełnie inaczej - jesteś trzeźwy, wstrzykujesz i nagle po prostu czujesz "to". To pierdolnięcie fazy, która nagle się pojawia znikąd i ma ogromne natężenie. Uginają mi się nogi, oczy się zamykają. Otwieram usta, chcę coś powiedziec, ale nie dam rady, wychodzi z tego jakiś bełkot. Ślina kapie mi z gęby. Nie kontroluję się. To taki stan, że jeśli już uda ci się nieco unieśc powieki szybko je zamykasz, bo boisz się swojego widoku w lustrze - jedno oko zagląda wgłąb głowy, drugie patrzy w lewo. Zasypiam przy każdej czynności, na stojąco, w każdej pozycji. Nie kontaktuję ze światem. Palic papierosa też nie dam rady. Zaciągam się tylko kilka razy, resztę fajki spalił wiatr. Słyszę, że jestem napierdolona jak zaśliniona bezmózga świnia. Ale mnie to jebie, dokładnie tak jak wszystko, co się dzieje dookoła... Nie jestem w stanie nawet marzyc, aby to trwało wiecznie.
Stanie na klatce męczy jak samo branie.
Panie narkomanie, przestań brać, bo za karę,
stanie na klatce stanie się twoim koszmarem.
Blue_Berry pisze:GP widzisz - Opia zinterpretowała moje zdanie "sprawia mi to przyjemność" jako coś w rodzaju zabawy, frajdy.
Blue_Berry pisze:Ja dopilnowuje żeby to uzależnienie rozwinęło się jak najbardziej, staram się poprowadzić pewną osobę do momentu w którym będzie już uzależniona fizycznie i wtedy zostawić ...
random abuser pisze:Jak za pierwszym razem nie podziałało (albo podziałało średnio, bo w sumie pol godziny nie klepało to dociągnąłem suboxona którego miałem) to co jest ze mna nie tak? czy to jest nortmlane.
Prawie ćwiare zjarałem (mam małe skillsy)
Opisała życie w Norwegii. "Narkotyki są tanie, a państwo opiekuńcze"
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii
Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie
Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany
Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.