Dyskusja na temat grzybów halucynogennych, m.in. łysiczki lancetowatej i muchomora czerwonego.
Więcej informacji: Grzyby w Narkopedii [H]yperreala
ODPOWIEDZ
Posty: 7453 • Strona 674 z 746
  • 1195 / 216 / 32
@alimoe1 to tak nie działa. I na nie tolerancja rośnie, i antydepresyjne afterglow się skraca z każdym kolejnym tripem i w ogóle ich profil działania jest nie do przewidzenia - nie wiesz czy zła jazda nie pokarze, nie wyciągnie czy nie pogłębi jakiejś choroby. W walce z depresją grzyby mogą pomóc, ale tylko, jak będą stosowane wraz z pracą nad sobą (samemu ze sobą czy z terapeutą). Same z siebie, choćby co miesiąc stosowane, nie pomogą, ba, nawet prędzej zaszkodzą. Ogólnie polecam grzyby, ale i zaznaczam, że to temat rzeka. Poczytaj więcej o grzybkach ;)
Kto pisze, ten pamięta! Pisząc dla NeuroGroove.info nie tylko nie zapomnisz swoich doświadczeń z substancjami odmieniającymi świadomość, ale również powierzysz je pamięci tysięcy czytelników. Wiesz, co to oznacza? Pisz!
  • 428 / 259 / 0
Grzyby to nie piguła, po której jest się szczęśliwym. Nie działają także jak zwykłe leki z apteki, gdzie dostajesz receptę z dawkowaniem i opisem działania. Nie ma też tak, że łykasz je, powiedzmy, raz w miesiącu i jest kolorowo, ale jak się spóźnisz o dzień czy dwa, to wszystko przepadło.

Wiem wiem, jesteśmy przyzwyczajeni do tak działającego świata farmakologii, który jest przejrzysty, prosty, schematyczny... Grzyby jednak to zupełnie inny wymiar oddziaływania na umysł i ciało. Mocno indywidualny, pozwalający na szeroką interpretację i autonomię procesowania.

W innym wątku o psychodelikach pisałem, że są one dla mnie formą oczyszczenia, swoistego katharsis, którego zwyczajnie potrzebuje "co jakiś czas", tak jak nasze ciała potrzebują kąpieli.

@saunterer odnośnie Twojego pytania, ja szczerze mówiąc nie mam zdania. Nie mam pojęcia, jakie ona ma podejście do takiego alternatywnego leczenia (a jest to bardzo ważne). Opis jej stanu psychicznego też wiele nie mówi. Oczywiście może spróbować, jednak wynik końcowy zależy od wielu czynników (gdzie Grzyby są tylko jednym z nich), zatem decyzja należy wyłącznie do niej. Zasadnicze pytanie: będziesz jej opiekunem podczas podróży? Robiłeś to już kiedyś?
Pokażę Wam to, czego nie ma.
  • 1195 / 216 / 32
Gdyby grzyby tak łatwo załatwiały sprawy zdrowia psychicznego, jak to się niejednemu wydaje, to już dawno byłby stosowane w leczeniu. Tymczasem nie są i pewnie długo nie będą, ponieważ samo ich działanie nie leczy. Może natomiast szkodzić.

Grzyby nie są żadnym panaceum!

Widzę w nich potencjał leczniczy, ale aby go wykorzystać, samemu, trzeba mieć bardzo dużą samoświadomość, by sobie pomóc, a nie krzywdę zrobić. Ogólnie karkołomne zadanie.

Jeśli chodzi o osoby trzecie, lekarzy, ekspertów, to tu jest największa nadzieja i jednocześnie największe trudności. Gdyby ekspertom udało się opracować terapię z wykorzystaniem grzybów, to pod ich okiem taka terapia mogłyby przynosić pożytek. Tylko jak ją opracować? Wiemy, że terapie, które już istnieją, nie są doskonałe, a co dopiero mówić o terapii z grzybami. Nie znamy dobrze źródeł ani mechanizmów chorób psychicznych, przez co nie potrafimy ich skutecznie leczyć, a wspomagamy się przecież przy tym przewidywalną w działaniu farmakologią. Dorzucając więc grzyby czy inne psychodeliki, tak samo nam nieznane jak same choroby, wręcz sobie sprawę leczenia podwójnie komplikujemy.

Dlatego długo nie będą stosowane konwencjonalnie grzyby w leczeniu, bo, przy obecnym naszym stanie wiedzy, każde próby ich wykorzystania są i będą eksperymentalne, nieprzewidywalne itp. Nikt też w nieznane nie chce iść, żaden medyk nie chce ryzykować kariery na coś niepewnego i bardzo angażującego. Łatwiej iść wytartymi ścieżkami, unikając problemów prawnych i pomówień o znachorstwo.

Do tego całe środowiska z etycznego punktu widzenia nie są przychylne psychodelikom. Medycyna ma leczyć, nie szkodzić. A jeśli przy psychodelikach jest groźba wyrządzenia krzywdy, to nie można ryzykować. Słusznie można tym środowiskom zarzucić, że takie antydepresanty, psychotropy czy inne neuroleptyki też potrafią wyrządzić krzywdę, no ale lekarze to sobie tłumaczą i odpowiadają, jak było wyżej, że przynajmniej profil tych substancji jest do przewidzenia. A takich psychodelików nie.

Dodatkowo dochodzi problem postrzegania tych substancji w naszej kulturze, co też nie jest proste do przeskoczenia.

Tak też długa droga do wykorzystywania tych substancji powszechnie w medycynie.
Kto pisze, ten pamięta! Pisząc dla NeuroGroove.info nie tylko nie zapomnisz swoich doświadczeń z substancjami odmieniającymi świadomość, ale również powierzysz je pamięci tysięcy czytelników. Wiesz, co to oznacza? Pisz!
  • 1950 / 299 / 0
Jak Freud już zauważył, sama kultura w której żyjemy jest źródłem cierpienia, więc problem jest nie tylko na poziomie indywidualnym ale i systemowym. Nawet gdy wstawisz dobrych ludzi do złego systemu to będziesz miał kiepskie rezultaty.
Walker, there is no path, The path is made by walking.
  • 21 / 6 / 0
Dziękuję moi drodzy za szybką i konkretną reakcję. Powstał z tego ciekawy zbiór opinii i myśli na temat stosowania grzybów w depresji. Kolejny raz potwierdza się, że hyperreal skupia grono naprawdę doświadczonych osób, mających sporo mądrego do powiedzenia.

@CATCHaFALL
Tak, zdecydowanie chodziło o antydepresanty. Przez całe życie używałem te słowa zamiennie nie wiedząc, że oznaczają odrębne grupy środków.

@Mario Escobar
Pisałem tego posta z nastawieniem, że jeśli koleżanka się zdecyduje, byłbym jej opiekunem. Nigdy tego nie robiłem, jednak czuję się dość pewnie w tym temacie. Tripując sam ze sobą umiałem być dla siebie dobrym opiekunem i wyciągać sam siebie za własne uszy niczym Agryppa (chyba) z wiru nadchodzącego bad tripa. Może to niewystarczające uzasadnienie, ale idąc tym tropem nigdy nie będziemy mieć całkowitej pewności.
Swoją drogą widziałem parę dni w jednym z twoich postów, że sam towarzyszyłeś komuś w kilku sesjach. Chciałbyś powiedzieć coś o tym więcej? Jestem ciekaw czy zdarza Ci się to robić częściej i czy masz jakieś doświadczenie w dziedzinie psychoterapii, czy to była tylko odpowiedź na potrzebę sytuacji? Ogromnie mnie interesuje temat terapii wspomaganej psychodelikami, ale większość co wiem wyniosłem tylko z eksperymentowania na samym sobie.

Podzieliłem się z koleżanką Waszymi opiniami i podyskutowaliśmy wspólnie o tym, i ostatecznie jej decyzją jest spróbować na razie z lekami. Jest to osoba, która nie miała wcześniej zbytnio okazji eksperymentowania z narkotykami, i odczuwa w związku z tym trochę niepokoju, który ją blokuje. Nie ma się zresztą co dziwić, skoro niepokój przed zażyciem psychodelików czasami dopada nawet i nas samych, którzy używaliśmy niejednokrotnie, co pokazała prowadzona jakiś czas temu dyskusja z użytkownikiem @Klamm (swoją drogą, dzięki Klamm za udzielenie się w temacie. Poza tym, trafiłem wczoraj na twój TR o eterze, i była to niezwykła lektura).
  • 428 / 259 / 0
To prawda, robiłem za sittera już kilka razy dla kilku osób i w sumie sobie chwalili moje usługi, gdzie sam nigdy nikogo w tej roli nie miałem i nie potrzebowałem. Doświadczyło mnie to trochę, ale też chyba pomogło w zrozumieniu przeżyć, jakie miewają inni. Typ, któremu pomagałem, przyznał po wszystkim, że nie potrafi sobie wyobrazić być w przestrzeni psychodelicznej zupełnie sam i moja obecność była praktycznie bezcenna.

A co robię? Tak naprawdę to niewiele. To ja przygotowuję wszystko, a przed samą inicjacją udzielam trzech rad:

- najważniejsze, to nie walczyć. Im szybciej to pojmiesz, tym lepiej zniesiesz doświadczenie.
- wszystko co zobaczysz, jest dla Ciebie, ale też wszystko minie za kilka godzin. Zatem bez paniki.
- niczego nie oczekuj, wszystko przyjdzie samo, pod warunkiem zastosowania się do punktu pierwszego.

Kompletnym świeżakom w kwestii psychodelii tłumaczę także, że zobaczą rzeczy dotychczas im nieosiągalne.

Podczas sesji staram się być jak najbardziej z boku, nie hałasuję, odzywam się tylko wyraźnie wywołany przez podróżnika, a moje odpowiedzi są zwięzłe i krótkie. Poza tym, podaję wodę, prowadzę do łazienki, a po wszystkim robię jakiś posiłek, potem słucham uważnie co ludzie mówią, szukam analogii do własnych przeżyć. Zdarza się, że pomagam w interpretacji. Jak mówiłem, nic wielkiego ;) .
Pokażę Wam to, czego nie ma.
  • 1195 / 216 / 32
21 lipca 2022saunterer pisze:
Nie ma się zresztą co dziwić, skoro niepokój przed zażyciem psychodelików czasami dopada nawet i nas samych, którzy używaliśmy niejednokrotnie, co pokazała prowadzona jakiś czas temu dyskusja z użytkownikiem @Klamm
Jak ktoś nie kojarzy dyskusji: post3518397.html#p3518397
(swoją drogą, dzięki Klamm za udzielenie się w temacie. Poza tym, trafiłem wczoraj na twój TR o eterze, i była to niezwykła lektura).
Nie ma za co, cała przyjemność po mojej stronie ;) hehe

I jeszcze sprostowanie. TR o eterze jest przeze mnie na NG wrzucony, ale autorem nie jestem ja. Napisał go wymieniony na początku Dezydery Prokopowicz. Przyjaciel Witkacego. Tekst został opublikowany w książce Narkotyki. Można ją tanio kupić, polecam

https://www.empik.com/narkotyki-witkiew ... ,ksiazka-p

Do @Mario Escobar i innych

Też robiłem kilka razy za trip sittera i jak Ty obierałem strategię minimum. Uważam, że to jest najlepsza strategia. Być i nie przeszkadzać. O to chodzi. Ktoś ma sam pokonać drogę, my możemy być tylko z boku i dawać komuś poczucie, że nie jest sam. Poczucie bezpieczeństwa. Wcześniej kilka trzeźwych zdań wprowadzenia. Nie za dużo, aby ktoś sobie nie robił oczekiwań, które i tak się nie pokryją z przeżyciami. Wprowadzające zdania bez zbędnej egzaltacji, właśnie trzeźwo i spokojnie wypowiadane, by nie podkręcać już i tak poddenerwowanego przyszłego podróżnika. To też daje podróżnikowi spokój na cały trip, bo widział i wie, że jesteśmy opanowani i że będziemy panować nad wszystkim, kiedy on będzie po drugiej stronie. Ważne by nie przeszkadzać tripującemu. Być cicho i spełniać jego prośby. Przeważnie to podanie komuś czegoś do picia, włączenie czy wyłączenie muzyki, złapanie za rękę. Po wszystkim osoba chce się wygadać, więc dobrze nastawić się na słuchanie. Cierpliwe, bez dorzucania niepotrzebnych nowych wątków podróżnikowi, który w głowie może mieć i tak sieke. Mogąc spokojnie opowiedzieć co przeżył, może sobie to w głowie poukładać.

Uwaga do tych, którzy też by kiedyś chcieli za sittera robić. Wszystko jest fajnie i miło, i łatwo spełniać swoją role, kiedy ona się ogranicza do tego co napisałem ja czy Mario. Gorzej jest, jak wasz przyjaciel/ przyjaciółka złapie bad tripa. Musicie być na to przygotowani. Wziąłeś/ wzięłaś na siebie rolę opiekuna, to wypełnij ją w każdych warunkach! Aby móc ją wypełnić, sam miej swoje doświadczenia, najlepiej wiele doświadczeń. Bądź oczytany w temacie. Znaj sposoby na radzenie sobie ze złą jazdą, aby było można je bez dumania i paniki szybko zaoferować podróżującemu. Nie bierzcie się za to, jak nic nie wiecie i nie macie doświadczenia, bo w krytycznej sytuacji możecie bardziej zaszkodzić niż pomóc. Jak podróżujący ma sobie wziąć opiekuna, który wie tyle co on albo mniej, to lepiej żaby nie brał go wcale. Lepiej by samemu poczytał co i jak, i samemu podróżował. Ja osobiście w ogóle wychodzę z założenia, że jeśli ktoś chce tripować na psychodelikach, to powinien coś o ich działaniu wiedzieć. Mam koleżankę, którą znam dobrze. Chciała, abym był jej opiekunem. Zacząłem z nią rozmawiać o tripowaniu na spokojnie. Podekscytowana była strasznie. Jednocześnie przyznała się, że się boi. Wyłożyłem jej czego może się spodziewać, jak może być miło i jak może być strasznie. I okazało się w tej rozmowie, że ona ma w ogóle jakieś fałszywe wyobrażenia i przekonania, które zaczerpnęła od jakiś swoich znajomych z pracy, których nie znam. Sami musieli nic nie brać, bo głupot jej naopowiadali okropnych. Ona miała wizję, że trip to śniadanie z Bogiem. Poznając jej fałszywe wyobrażenia i znając jej wrażliwość, wiem, że nawet przy najmniejszej dawce by spanikowała. Gdybym tej rozmowy z nią nie przeprowadził i zwyczajnie się z nią ustawił na tripa, to dziewczyna by zaliczyła masakrycznego bad tripa, sama się w niego wpędzając. Po prostu to wiem, bo ją by przerosła sama zmiana świadomości. Co jakiś czas później pokazało, jak pierwszy raz w życiu zapaliła zioła. Jak już się domyślacie, do tripa nie doszło, bo jej lęk przed nieznanym był większy niż ciekawość tego nieznanego. Pamiętajcie o tym, że to co dla was się wydaje oczywiste, dla kogoś może być niepojęte. Nie dawajcie się komuś rzucać na głęboką wodę jeśli nie wiecie, czy ta osoba umie chociaż w najmniejszym stopniu pływać. Te kilka zdań wprowadzających, o których pisałem wraz z Mario, to raczej zdanka na uspokojenie przed podróżą, na przypomnienie najważniejszych rzeczy. One nie mogą być jedyną wiedzą podróżnika. Inaczej jest ryzyko, że go zmiecie z planszy. I jak ktoś chce sam nic nie wiedząc wziąć, to jego sprawa, ale jak ktoś chce wziąć z wami jako opiekunami, to bądźcie odpowiedzialni i bądźcie prawdziwymi opiekunami.

Są jeszcze inne sytuacje, np. ktoś chce wziąć, nic nie wie, ale chce wziąć, bo wszyscy znajomi idą na tripa, no i on też chce. Trip powiedzmy na polanie. To jest też co innego niż trip w domu samemu. Takiego tripa w gronie przyjaciół mniej i bardziej doświadczonych inaczej się przeżywa. Ale i tu, choć mniejsze prawdopodobieństwo złej jazdy, należy się zastanowić czy przyjaciel aby na pewno powinien z wami brać, jeśli wiecie, że jest chory, bierze jakieś leki lub ogólnie jest niestabilny emocjonalnie.

W gołe dobrze zrobić wywiad osobie, która chce z wami brać pierwszy raz. Czasem znajomi wiele rzeczy ukrywają przed nami. Np ze mają jakieś zaburzenia psychiczne, depresje czy ze się leczą. Dobrze wiedzieć takie rzeczy, aby uniknąć/ zminimalizować ryzyko złej jazdy. Mam przykład z życia. Dwóch kumpli kupiło kwachy, obaj wcześniej nie brali. Coś tam czytali i byli pewni, że wszystko wiedzą. Wszystko było cacy. Tylko jeden drugiemu nie powiedział, że ma depresje. Nikomu tego nie mówił, bo się wstydził. Wzięli tek kwasy i co? I obaj mieli złą jazdę. Dlaczego, bo ten z depresją zaczął łapać krzywy lot i ziomek musiał się nim zaopiekować. Na obu to źle wpłynęło. Ten z depresją musiał po tym tripie poszerzyć zakres leczenia o leki, bo się nabawił lęków, drugi zniechęcił się do psychodelików na długi czas. Obaj byli jakoś tam oczytani, ale niewystarczająco. Jeden zataił niby mały szkopuł przed drugim i skończyło się jak się skończyło.

Ćpajcie z głową ;)
Kto pisze, ten pamięta! Pisząc dla NeuroGroove.info nie tylko nie zapomnisz swoich doświadczeń z substancjami odmieniającymi świadomość, ale również powierzysz je pamięci tysięcy czytelników. Wiesz, co to oznacza? Pisz!
  • 428 / 259 / 0
Zgadzam się z powyższym. Zapomniałem dodać to o czym Klamm wspomniał - samemu trzeba być jak skała. Panikować może podróżnik, ale sitter ma "trzymać pion" bezwzględnie, być czynnikiem uspokajającym oraz latarnią, by psychonauta widział, gdzie jest brzeg naszej rzeczywistości.

Sam nie stosuję też żadnych trip killerów. Uważam, że skoro boli, to tak ma być, nikt nie obiecywał tylko kolorków i śmieszków. Wyjątkiem jest placebo w kieszeni, powiedzmy tabletka witaminy C, czy innego suplementu diety. Gdyby się przydarzyło, że ktoś już naprawdę przeżywa męki piekielne, a moje sposoby uspokajania nic nie dają, to bym dopuścił się małego oszustwa: proszę, mam tu taką tabletkę, która zakończy trip, za jakiś czas przyjdzie ukojenie. A że na bieżąco kontroluję też czas doświadczenia, to nietrudno określić, kiedy Grzyby same z siebie zaczną schodzić. Jestem wtedy w stanie nawet określić, kiedy owa tabletka zacznie "działać" :D. Całe szczęście, nigdy to nie było konieczne.

Rozwinę też wątek, który dość pobieżnie ująłem mówiąc "to ja przygotowuję wszystko". Chodziło mi o same Grzyby. To zawsze moje, własnoręcznie hodowane, sprawdzone na samym sobie kilka razy, dobrze wymieszane kapelusze. Dodaje mi to pewności siebie, nie muszę się zastanawiać nad jakością "skołowanego" od osób trzecich tematu. Mam też swoją sprawdzoną wagę, bo warto być precyzyjnym. Lepiej świeżakowi nie rzucić od razu heroic dose, na to przyjdzie odpowiednia pora.

I też podpisać się mogę pod stwierdzeniem, że ważny jest wywiad i znajomość osoby, którą się będziemy opiekować. Nie odważyłbym się wziąć kogoś "z ulicy", muszę mieć pojęcie o danej osobie, branych używkach, lekach, przynajmniej jakiś zarys traum, które taka osoba chce przepracować. Inna sprawa, że do tej pory miałem przyjemność pomagać osobom z mojego bliskiego otoczenia, które znam już szmat czasu, więc pewnie dzięki temu nie miałem nigdy jakichś większych trudności i konieczności interwencji. Pomagam też tylko i wyłącznie tym, którzy tej pomocy chcą - nic na siłę. Przyszły podróżnik musi sam chcieć wyruszyć w tę podróż, innej opcji nie ma.
Pokażę Wam to, czego nie ma.
  • 32 / 14 / 0
Ja na własnych doświadczeniach miałem okazję się przekonać, że dobre podejście może uratować nawet kompletnie skopanego tripa. Obiekt obserwacji, dobry kumpel z rodzaju tych którzy wezmą wszystko czym ich poczęstujesz. Sytuacja nieprzyjemna, bo w owym okresie miałem wątpliwą przyjemność bycia ogarniaczem wszystkiego na motelu pracowniczym gdzie sam też wówczas mieszkałem, co miało odbić się na jakości doświadczenia, ale o tym za chwilę. Weekend, wszystko nice na początku. Kumpel zarzucił 3,5 ja dwójkę niecałą symbolicznie żeby wspólnie po napawać się magią. Leżymy na podłodze, gapimy w sufit i od czasu do czasu przerywamy milczenie. Atmosfera bardzo dobra. Pokój delikatnie zaciemniony. Tylko światło rzucane przez monitor, odbijało się po ścianach. Muzyka, chociaż niezbyt tripowa, wprawiła nas w nastrój rozmarzenia. Akurat leciało "you can call me al". Wtem.. parokrotne uderzenie w drzwi które przywołało mnie z powrotem. Wstaję przeciągam się i podchodzę do drzwi. Jeden z lokatorów informuje mnie uprzejmie, że nie każdy potrafi cieszyć się wolnymi dniami w pokoju ducha, i para urzędująca w jednym z pokojów na piętrze rozpoczeła właśnie pojedynek mistrzów, i zdecydował zawiadomić odpowiednie organy zanim komuś stanie się poważna krzywda. Idę z nim zobaczyć co się dzieje. Otwieram wrota prowadzące na "improwizowaną arenę sztuk walki". Widzę tylko jak laska okłada chłopa, wyduszając z siebie okrzyki z których w tamtej chwili nie potrafiłem wyłowić żadnej treści. Nie miałem w sobie dość woli walki, żeby próbować ich uspokajać, więc zszedłem na dół i pomyślałem, że poczekam aż panowie w mundurach dogadają się z nimi na własną rękę. Kumpel, już panikuje, że zaraz tu będą psy a on w takim stanie. Gość, nie akceptuje wogóle informacji, że on sobie może pochillować dalej, ja szybko ogarnę i wracam do niego. Panika narasta. Umyśliłem, że skoro jestem za niego odpowiedzialny to zabieram go stąd. Powiedziałem tylko lokatorowi, który objął funkcję strażnika teksasu, że miałem w planach zwijać się nad jeziorko bo pogoda sprzyja i jeśli to nie problem to niech pogada z przedstawicielami prawa jak przyjadą i zadzwoni co wynikło. Zapakowałem kumpla, i istotnie wybraliśmy się nad mały dziki zbiornik wodny. Jeszcze przez całą drogę ze łzami w oczach, tłumaczył mi że zostawił u mnie dowód i telefon więc na pewno go znajdą. Na szczęscie, spokojne tłumaczenie i otoczenie sprawiło, że półgodzinki później znowu uśmiechnięty patrzył w górę ciesząc się doznaniami.
  • 428 / 259 / 0
Chwała Tobie, serio. Potrafię sobie wyobrazić, jaką złą wkrętę miał Twój ziomek.

Możliwe, że to brak przewodnika, ale ja zawsze wybieram czas i miejsce gwarantujące, że nikt, ale to absolutnie nikt nie zapuka do mych drzwi, gdy będę mieć oczy jak 5 PLN. Ciemna noc, własny DOM na odludziu, to dla mnie gwarancja bez której nawet nie zaczynam. Do tej pory nie odważyłem się wchodzić do przestrzeni psychodelicznej we własnym, przecież dobrze mi znanym, mieszkaniu. Kto wie, może to też będzie jakiś kolejny krok w mojej drodze, by przełamywać swe słabości i ograniczenia? Na razie wiem, że nie jestem na to gotowy, jakkolwiek irracjonalnie to brzmi.
Pokażę Wam to, czego nie ma.
ODPOWIEDZ
Posty: 7453 • Strona 674 z 746
Artykuły
Newsy
[img]
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii

Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.

[img]
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie

Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.

[img]
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany

Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.