Organiczne substancje psychoaktywne oddziałujące na receptory opioidowe.
Więcej informacji: Opioidy w Narkopedii [H]yperreala
ODPOWIEDZ
Posty: 174 • Strona 4 z 18
  • 107 / 1 / 0
Nieprzeczytany post autor: konserwa »
grzeję, bo tylko stąd naprawdę potrafię czerpać poczucie bezpieczeństwa, którego tak bardzo mi brakuje. (mogę być obrzucana nim z każdej strony, ale i tak nie czuję się w tym pewnie, nie potrafię uwierzyć w szczerość ciepłych słów, wszędzie szukam podstępu, a tu - przychodzę na gotowe: jeden strzał i wszystko jest tak, jak być powinno).
potrzebuję również poczucia stabilizacji - kiedyś ćpanie dawało mi je bez problemu: codzienne staranie o hajs i zakup towaru, a później już spokój, codzienny. Obecnie praca daje mi poczucie stabilizacji (wyznaczony codzienny grafik, świadomość, że obojętnie co się stanie, i tak wstanę z łóżka i pójdę do pracy, a po jej zakończeniu odpocznę sama lub w gronie znajomych), a grzanie (staram się nie używać już H jeno środków aptecznych) zapewnia relaks, odskocznię od codziennych starań, stresu i swego rodzaju chwilę wytchnienia, możliwość olania wszystkiego (i wszystkich - razem z ich sądami, opiniami, codziennym zachowaniem i poglądami) i pójścia przed siebie, aż skończy się dzień.
daje mi nadzieję i poczucie, że cokolwiek się nie stanie, zawsze mogę wrócić, jednocześnie dając obraz, jakim śmieciem jestem, skoro nie potrafię nakarmić się ciepłem innych, a jedynie zabierającym przyjaciół i własną osobę gównem.
Uwaga! Użytkownik konserwa nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 3131 / 338 / 0
Nieprzeczytany post autor: Blu »
Poczucie bezpieczeństwa to tak na prawdę utopia. Świat jest nieprzewidywalny i w dowolnym momencie bez żadnej przyczyny wszystko może się spierdolić. Paradoksalnie pogodzenie się z tą myślą wzmacnia poczucie bezpieczeństwa bo rozumiemy że nie ważne jak mocno uciekamy to i tak nie uciekniemy przed niepewnością jutra.
Fantasy is what people want, but reality is what they need.
  • 1384 / 12 / 0
filozofia opiatowców.Ogólnie to raczej nie widze tu filozofowania tylko raczej usprawiedliwiania ze strony Ferda.
Właśnie to wszystko co piszesz świadczy że jesteś głeboko od opio uzalezniony a ta tytułowa filozofia jest tylko sposobem usprawiedliwienia siebie.No i ciekawe czy jesteś aż tak pewny tej drogi która wybrałeś w chwili kiedy nie stać Cię na działke/dil nie odbiera telefonu/jesteś z rodziną na wakacjach(np w egipcie) a Tobie gówno cieknie po łydkach.Oczywiście można nakupić zapasik herki(jak sie dysponuje środkami),no i można nie wyjerzdzać z rodziną na wakacje-ale szczescie to jakieś wyjatkowe nie jest.
Tak naprawde jakoś trudno jest mi wierzyć,że ktoś głeboko uzależniony jest szczesliwy ze swoim nałogiem,no i mysle że wracając do ćpania po tej4letniej przerwie chciałeś ćpać na "sportowo"bez ciągów i głodów tyle że oczywiście się nie udało.(bo w powrót z "dobrodziejstwem"całego inwentarza jakoś w głowie mi sie nie mieści).Pozatym nawet jeżeli stać kogoś na opio,jest na tyle swiadomy swojego ciała i umie zapanować nad odurzeniem/skretem na tyle żeby pracować,chodzić na wywiadówki do dziecka itd.to predzej czy pózniej cos sie spierdoli-nawet to że żona wreszcie bedzie miała dosyć ujebanego wiecznie męzusia-pozatym kobieta też ma swoje potrzeby(min.seks a z moich informacjii wynika iż podczas ciągów na twardych opiatach to libido drastycznie spada),choć skoro przerobiłeś ja tak że uwierzyła w to że jak ćpać bnie zaczniesz to zwarjujesz wszystko jest prawdopodobne(strasznie mnie ciekawi czy ona też jest uzależniona od opio-czy jest aż tak skora do poświęceń dla Ciebie).Pozatym tak czy inaczej kiedyś sprawa sie rypnie,w pracy dowiedzą sie o ćpaniu,sasiedzi sie dowiedzą,dowie się rodzina,zaczną sie problemy finansowe,rodzinne osobiste.Niestety ćp[anie wcale nie wzmacnia charakteru a wrecz przeciwnie-więc ta filozofia wg.mnie jest całkowicie nie trafiona.A to że po opiatach czujesz sie bezpiecznie-to chyba oczywiste ciekawe tylko czy jesteś tak spokojny wiedząć ze w szufladzie nie ma już ani drobinki-a dil nie odbiera,jest pierwszy dzień swiat- musisz wyjsc i w śniegu znoju szukać apteki która jest czynna,żeby kupić w niej antidol bo receptą zadna nie dysponujesz-a jeszcze przemiła farmaceutka z uśmiechem na twarzy powie ze bez recepty może sprzedać jedno opakowanie.To jedynie kilka przypadków,które na szybkiego przyszły mi do głowy ale pewnie przezyłeś juz wiele od nich gorszych i zapewne przezyjesz jeszcze nie raz.
Ja nie jestem znawcą tematu-od opiatów nie jestem uzależniony fizycznie a najmocniejszym jaki czasem biore jest morfina,Ale barrrrdzo wielkim problemem była dla mnie swojego czasu amfetamina-gdzie pizgając ją tak nałogowo jak ja to robiłem tak naprawde nie było mowy o "normalnym funkcjonowaniu"(praca,szkoła,rodzina)nałóg ma to do siebie żenajpierw jest on-dopiero potem cała reszta obowiązkow a dodatkowo po opio ma sie wyjebane-więc w stwierdzenie że da sie normalnie żyć,pracować,kochać pizgając heroine-po prostu nie wierze.Może sioe da do pewnego momętu ale napewno nie w nieskończoność
Raczej punkt widzenia Mr.Blu wydaje mi sie bardziej rozsadny i prawdziwy,ale temacik fajny,bede obserwował z zaciekawieniem,no i nie jest to atak na nikogo-po prostu pisze swoje spostrzezenia i nikogo atakować nie mam zamiaru.
  • 159 / 41 / 0
Nieprzeczytany post autor: Pawel84 »
tak samo jak bandzior- raczej zadnej filozofii tu nie widze.
ale nie widze tez zadnej filozofii w jakiejkolwiek innej uzywce. "bez metafizyki i filozofii" - jak mawia moj znajomy.

depresanty, stymulanty i psychodeliki.... a i tak podstawa kazdego narkotyku jest OBIETNICA. nie radzisz sobie z rzeczywistoscia w ten czy inny sposob wiec musisz to kompensowac. psychodeliki obiecuja jakies niezmierzone glebie i sensy, ktorych nie ma. stymulanty obiecuja zajebistosc, opiaty luzik i wolnosc od problemow. wiem ze to strasznie upraszczam. ale kazda obietnica, ktora kryje sie za kazdym dragiem jest jak horyzont - im bardziej sie do niej zblizasz tym bardziej sie oddala. przeciez gdyby byl jakis drag, ktory na prawde cos DAJE to juz dawno temu jego branie byloby normą wliczoną w rozwoj czlowieka.
prawdziwe zycie, takie kurewsko normalne: kupa, siku, praca, spanie, jest nie do wytrzymania dla czesci ludzi. oni chcieliby czegos wiecej/lepiej. musza cpac, harowac, modlic sie w kosciele. ale, moim zdaniem, nie tedy droga
Oh Lordy, trouble so hard
Don't nobody know my troubles but God
  • 246 / 1 / 0
Nieprzeczytany post autor: fouc »
sorry, też uważam, że to co pisze Ferd jest smutne i jest jakiś imperatyw, żeby się na to nie zgodzić, ale wasze próby moralizowania są w chuja nietrafione.
co to znaczy że to nie jest filozofia? koleś refleksyjnie odnosi się do swojego życia i nikt nie ma prawa mu powiedzieć, że dysponuje jakąś bardziej obiektywną, niezależną perspektywą.
jedyne co mnie boli, to posługiwanie się schematem ćpun vs. szary przeciętny człowiek, bo jest to totalnie fałszywe i śmieszne. znam pełno szarych ćpunów, nudnych i bezndziejnych, którzy coś tam sobie niby przeżywają. znam też masę freaków, osób mega inspirujących, które w życiu nie miały kontaktów z dragami. serio, życie może być fascynujące bez dragów. ale! nie widzię powodu, dla którego można by dewaluować dragi jako jeden ze scenariuszy życia. co to znaczy, że po dragach tylko ci się wydaje, że jesteś pewny siebie a tak naprawdę nie jesteś? jaki sens ma takie rozróżnienie? jeśli dla kogoś dragi są opcją na osobistą satysfakcję, to why not? tego chyba dotyczył otwierający tą dyskusję post - żeby uszanować taką decyzję i taki sposób życia. inna sprawa, że stawianie na przeciw kliszy w postaci 'szarego, porządnego obywatela' jest dziecinne.

jedyne co wzbudza moją wątpliwość to to, że nie specjalnie wyczuwam to szczęście i satysfakcję w postach Ferda. Jeśli sam miałbym się pokusić o jakiś bon mot, to powiedziałbym, że w życiu chodzi chyba o innych ludzi. Że jeżeli ich nie ma, czy to tych 2 którzy cie kochają, czy to tych na forum, którzy mogą cię zrozumieć, to nie żyjesz. Człowiek nie jest zamkniętą monadą, wszystkie XXwieczne teorie podmiotu to potwierdzą. Więc szczęście sam na sam ze sobą i swoim opiatem wydaje mi się niemożliwą kategorią.

na dziś, spełniam się na uniwersytecie i wśród przyjaciół. jednak swoje przeżyłem i kilka potężnych zawodów położyło się na moim życiu. więc jeśli kiedyś miałbym wybrać opiaty jako sposób na ptzetrwanie - nie widziałbym w tym żadnej porażki. to całkiem sensowna filozofia.
  • 3131 / 338 / 0
Nieprzeczytany post autor: Blu »
fouc pisze:
więc jeśli kiedyś miałbym wybrać opiaty jako sposób na ptzetrwanie - nie widziałbym w tym żadnej porażki. to całkiem sensowna filozofia.
Na przetrwanie czego? Życiowych porażek? Każdy je zalicza, nie każdy potrafi przełknąć. Ale porażki nikogo jeszcze nie zabiły za to nałóg owszem. Moralizowanie i przekonywanie faktycznie tu nic nie daje. Uzależnionego nie da się przekonać do zaprzestania brania, czasem nawet ciężko go przekonać do tego ze nałóg mu szkodzi a nie pomaga. On sam musi tego chcieć. W moim odczuciu uzależnienie to choroba umysłu podobna do depresji czy schizofrenii gdzie człowiek też oddziela się od rzeczywistości. Dlatego nie podlega to ocenie moralnej. W ciężkich chwilach człowiek potrzebuje najbardziej pomocy i wsparcia innych, ci którzy jej nie otrzymują wybierają wtedy dragi lub alkohol. No jak sami tego nie mogą udźwignąć to nie moją za bardzo wyboru. Problem w tym że kiedy już ćpają to nawet jak dostają oferty takiej pomocy i wsparcia to je odrzucają i odpychają innych ludzi od siebie.

Najgorszą rzeczą w życiu jest samotność i nie znam absolutnie żadnego opiatowca który nie czuł by się samotny. Dlatego dla mnie to ściema a nie żadna sensowna filozofia. Uzależnienie to samotność, lęk i kłamstwa.
Fantasy is what people want, but reality is what they need.
  • 1406 / 133 / 0
Nieprzeczytany post autor: oxan »
"Najgorszą rzeczą w życiu jest samotność i nie znam absolutnie żadnego opiatowca który nie czuł by się samotny. Dlatego dla mnie to ściema a nie żadna sensowna filozofia. Uzależnienie to samotność, lęk i kłamstwa."
oj nie ma nic nie ma nic jest tylk następna działka.samotność zabij. ja i winowsowskie okienka. kłmtwo nie otcza nic nie ma. koniec jet potem. nie ma filozofii to jst chore jest chora samotn fizjologia co zzera naze mózgi.czy wy czujecie jak te mysli bolą, ucieczki nie ma a jest w śmierć tak tam jest wytchnienie
narkotyki są niezdrowe
konsultacja ze mną zagraża życiu i zdrowiu
Janssen-Cilag powinien mnie dożywotnio sponsorować
matka chemia kocha swoje dzieci i nie pozwoli im umrzeć w samotności
  • 159 / 41 / 0
Nieprzeczytany post autor: Pawel84 »
ferd:
widzisz- mi nie o to chodzi zeby napisac "droga wiedzie tędy i tamtędy". hm...pokusilbym sie o stwierdzenie, ze wlasnie te wszystkie "drogi" ktore ludzie wymyslaja sa falszywe. jesli cos staje sie dla ciebie sensem zycia bez ktorego wszystko traci koloryt to taka rzecz nie zaprowadzi cie donikad. nosi to w sobie ucieczke od zycia, a nie zblizanie sie do jego pelnego doswiadczania. a zycie ma to do siebie, ze jak od niego uciekasz to kopnie cie w dupe. wlasnie w takim kontekscie mowie o pracy, kosciele, narkotykach itd. znam ludzi ktorzy wyszli z nalogu ale wpadli w inną schizę.

to o czym mowie doskonale ilustruje np. jeden z wierszy Miguela Pinero "Seekin the cause" (w polskiej wersji przetlumaczono to jako-w poszukiwaniu wielkiej sprawy). [w ogole polecam film "Pinero"]

alez oczywiscie ze narkotyk, praca, religia same w sobie nie sa zle. problem pojawia sie wtedy jak jest uzaleznienie, pracoholizm i fanatyzm.
a tak ogólnie rzecz biorąc to widzę, że nie nie ma za bardzo sensu pisać na tym forum więcej niż to co bierzesz i ile itp. bo jak coś więcej powiesz to znajdzie się jedeny czy druga co sobie dopisują jakieś standardowe dyrdymały to tego kim jesteś itd. a człowiek ma naprawdę wiele fajniejszych rzeczy do robienia niż udowadnianiu nicnieznaczącemu przypadkowemu nickowi, że nie jest wymyślonym przez niego wielbłądem.
straszne wywyzszanie sie przebija z twoich postow.
Oh Lordy, trouble so hard
Don't nobody know my troubles but God
  • 246 / 1 / 0
Nieprzeczytany post autor: fouc »
Blu pisze:
Na przetrwanie czego? Życiowych porażek? Każdy je zalicza, nie każdy potrafi przełknąć. Ale porażki nikogo jeszcze nie zabiły za to nałóg owszem. Moralizowanie i przekonywanie faktycznie tu nic nie daje. Uzależnionego nie da się przekonać do zaprzestania brania, czasem nawet ciężko go przekonać do tego ze nałóg mu szkodzi a nie pomaga. On sam musi tego chcieć. W moim odczuciu uzależnienie to choroba umysłu podobna do depresji czy schizofrenii gdzie człowiek też oddziela się od rzeczywistości. Dlatego nie podlega to ocenie moralnej. W ciężkich chwilach człowiek potrzebuje najbardziej pomocy i wsparcia innych, ci którzy jej nie otrzymują wybierają wtedy dragi lub alkohol. No jak sami tego nie mogą udźwignąć to nie moją za bardzo wyboru. Problem w tym że kiedy już ćpają to nawet jak dostają oferty takiej pomocy i wsparcia to je odrzucają i odpychają innych ludzi od siebie.

Najgorszą rzeczą w życiu jest samotność i nie znam absolutnie żadnego opiatowca który nie czuł by się samotny. Dlatego dla mnie to ściema a nie żadna sensowna filozofia. Uzależnienie to samotność, lęk i kłamstwa.
Obawiam się, że porażki zabiły hell lot of people. A to co cię nie zabija, to cię osłabia. niestety. noszę w sobie kilka ciężkich ran, które uniemożliwiają mi życie w pełni. jak pewnie wielu z nas. na razie jest wiele obszarów, w których mogę się spełniać i tym samym żyć pomimo to. jeśli jednak kiedyś miałoby się pogorszyć, to dlaczego dragi nie mogę być tu opcją? opiaty to wybór - dziś, dla mnie - śmiesznie kategoryczny, który sprowadza życie do jednego wymiaru li tylko. ale jak to wszystko inne się wyczerpało? wydaje mi się, że jesteś zbyt kategoryczny - mam zdiagnozowaną depresję, czy to sabotuje wszystkie moje wypowiedzi z perspektywy moralnej? jako wypowiedzi chorego człowieka?

samotność jest najgorsza, nie ma dyskusji. ale Ferd żyje nie dla opiatów, tylko dla innych ludzi, jeśli dobrze rozumiem. i nie jest sam z nałogiem, dopóki może dyskutować o nim na forum. wśród ludzi.
  • 3131 / 338 / 0
Nieprzeczytany post autor: Blu »
Depresja to przejebana sprawa, współczuję. Ale opiatami jej nie wyleczysz a tylko pogłębisz. Nie wiem ile i jak często bierzesz ale dla mnie branie pomagało przez jakieś 2 lata potem nawet na haju miałem doły a jak nie brałem to po prostu masakra była, najgorsze tortury. Ja też sobie mówiłem ze się "leczę" ćpaniem bo antydepresanty nie pomagały. Ale to była tylko wymówka żeby brać. Dobrze wiedziałem że po prostu rozpierdalam się do końca, więc trzeba było jakoś znieczulić sumienie. A że przy tym była zabawa, relaks, euforia po strzale to tym lepiej.

Co do samotności to dyskusje na forum to jest chuj a nie bycie blisko ludzi. Bycie blisko to znaczy bycie zależnym od kogoś, zaufanie i poświęcenie dla tej osoby. Widzisz to tu na forum bo ja nie, tutaj jest tylko wymiana poglądów.
Fantasy is what people want, but reality is what they need.
ODPOWIEDZ
Posty: 174 • Strona 4 z 18
Artykuły
Newsy
[img]
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii

Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.

[img]
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie

Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.

[img]
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany

Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.