Więcej informacji: Dekstrometorfan w Narkopedii [H]yperreala
Całych tych 5 lat tutaj nie opiszę, bo długo bym mógł opisywać, ale chcę się podzielić tym końcowym etapem. Zawsze byłem zwolenników nocnych łóżkowych tripów (750 mg + słuchawki na uszy, ale nigdy nie przekroczyłem dawki 900 mg), ale w 2018 r. coraz bardziej mi się podobała opcja brania niższej dawki wciągu dnia i po prostu wykonywanie sobie codziennych czynności na ok. 2 plateau. Takie branie było na tyle wygodne, że zdarzało mi się to robić kilka dni z rzędu (ale starałem się jednak nie przesadzać i chyba ani razu nie przekroczyłem ciągu 5 dni, więc tak naprawdę trudno nazywać to ciągiem).
W pewnym momencie zaczęły mi się dziwne rzeczy z głową dziać. Bywało tak, że po takich 3 dniach na niskich dawkach nagle dopadały mnie dziwne stany już będąc na trzeźwo. Np. pisałem z kimś na fb i nagle czułem całkowite odrealnienie, jakby ta osoba, z którą piszę w ogóle nie była prawdziwa, a stukanie w klawiaturę wydawało mi się jakąś bezsensowną nieprzyjemną czynnością.
Na początku to ignorowałem, bo uznawałem to za nieistotne skutki uboczne deksowego afterglow. Ale bywało tak, że utrzymywało się to przez kilka dni. Ze 2-3 dni z rzędu czułem się, jakbym nie był sobą, jakby ciało miało mi odmówić posłuszeństwa, a ja za chwilę zemdleć albo zawału dostać. Takie mnie schizy łapały, że cały czas myślałem o zawale, mdleniu, wylewie, padaczce etc. Coraz częściej dostawałem zawrotów głowy i totalnej dysforii. Takiej dysforii, że nawet w najgorszych stanach depresyjnych (aha, bo zapomniałem wspomnieć, że od ok. 2008 r. ignorowałem rozwijającą się we mnie depresje) takiego czegoś nie czułem. Na cokolwiek bym nie popatrzył, wszystko wydawało mi się brzydkie. Ale nie tak po prostu brzydkie jak brzydki obraz albo nieatrakcyjna osoba, tylko takie niebezpiecznie brzydkie. Wszystko na co patrzyłem od razu kojarzyło mi się ze zgnilizną, bólem fizycznym, przemocą itd. Chciało mi się płakać, krzyczeć, zaczynałem się czegoś bać bez powodu. Raz jak jechałem autobusem, to nagle miałem wrażenie, że siedzenia są żywe i czułem, że się zbliżają do mnie.
Takie stany trwały od kilku minut do kilku godzin i powtarzały się przez cały dzień. Bywało, że coś takiego trwało przez 3 dni, a po 3 dniach znowu brałem deksa. Za każdym razem tłumaczyłem sobie, że to są tylko skutki uboczne dekszenia, a skutki uboczne dekszenia nigdy nie trwają więcej niż właśnie 2-3 dni. No i po jednym z kolejnych dekszeń znowu mnie dopadły takie stany. Jakoś mi się udawało uspokoić i mówić sobie: „Spokojnie, to potrwa max. 3 dni i przejdzie."
No ale nie przechodziło. Trwało 2 tygodnie i było coraz gorzej. W końcu dochodziły naprawdę silne lęki i wrażenie, że umieram (okropne uczucie, wcześniej miałem coś takiego po dopalaczach). W końcu już tak zacząłem schizować (po tych dwóch tygodniach), że wyszedłem z domu i poszedłem na pogotowie. Miałem już wszystko gdzieś, bo ten stan był nie do wytrzymania, podszedłem do pierwszego lepszego ratownika medycznego i wypaliłem z grubej rury, że „nie wiem, co się dzieję, czuję, że umieram".
Żeby się nie wdawać w nudne szczegóły streszczę to tak: zrobili mi EKG, jakieś tam inne podstawowe procedury; jak im powiedziałem, że wcześniej brałem deksa, to uznali, że to syndrom odstawienny i zawieźli mnie karetką do szpitala na SOR. (Coś mi nie pasowało w tym, bo wiedziałem, że po deksie nie ma takiego typowego syndromu odstawiennego, bo deks nie uzależnia psychicznie, więc wiedziałem, że to nie to, ale było mi obojętne, co powiedzą lekarze, bo chciałem tylko, żeby zrobili cokolwiek i uwolnili mnie od tego piekła). Na SORze też zrobili mi standardowe procedury, pobrali krew, dali pojemnik, do którego miałem nasikać, zmierzyli ciśnienie, temperaturę, wypytali mnie o wszystko. 2 lekarki pytały się mnie o to, co brałem, o dawkę, ale widać było, że nie miały do czynienia z tą substancją za wiele. Jedna zaczęła googlować przy mnie listę skutków ubocznych deksa. Potem jeszcze na karcie informacyjnej mi napisali "uzależnienie od opiatów" i dopiero wtedy się przeraziłem, jak sobie uświadomiłem, że deksiarz ma pod górkę, jak chodzi o medycynę, bo przecież nie ma konkretnych procedur postępowania z osobą, która zryła sobie banię deksem, a ratownik medyczny nie jest chodzącą encyklopedią dysocjantów. Poczułem też wtedy wstyd, że przez mój brak rozsądku dokładam pracy polskiej służbie zdrowia, podczas gdy w tym momencie może potrzebować pomocy ktoś, komu stała się niezasłużona krzywda (w przeciwieństwie do mnie, który swój los zgotował sobie sam).
W końcu na sorze stwierdzili, że nie wiedzą, co mi jest, bo wszystkie badania wyszły mi dobrze i nie widzą żadnego problemu medycznego, że to prawdopodobnie kwestia psychiki i wysłali mnie na oddział psychiatryczny. Tam wreszcie jakaś odmiana, bo psychiatra, który mnie przyjął był dla mnie naprawdę serdeczny i od razu powiedział, że z tym syndromem odstawiennym mi nagadali głupot i że to, co mi się dzieje, to są zaburzenia nerwicowe i zalecił mi udanie się do poradni psychiatrycznej. Powiedziałem mu, że się boję wrócić do domu, bo ciągle mam lęki i napady dysforii. Podał mi diazepam dożylnie i przepisał hydroksyzynę, żebym sobie brał doraźnie, dopóki nie umówię się na wizytę w poradni.
Z jednej poradni trafiłem do ośrodka zajmującego się leczeniem uzależnień. Nie uważam siebie za narkomana, ale ze względu na to, że w procesie pogarszania się mojego stanu psychicznego używki jednak odegrały swoją rolę (trochę kodeiny, trochę trawki, trochę dopalaczy, czasem po kilka piw i jakoś tak zawsze znalazł się sposób na uciekanie od rzeczywistości). Od tego pamiętnego roku 2018 chodzę na terapię, przez pół roku leczyłem się też farmaceutycznie (escitalopram + doksepina na lepszy sen; to drugie biorę do dzisiaj, bo mi naprawdę pomaga spokojnie zasnąć).
Teraz czuję się dużo lepiej. Nie biorę nic, nawet alkoholu nie tykam, ponad 1,5 roku trzeźwości. Stany depresyjne i lękowy są już u mnie rzadkością. Ale do dziś się zastanawiam, co tu się tak naprawdę wydarzyło? Czy te zaburzenie nerwicowe, które przypominały bad trip po dopalaczach, były wywołane przez deksa? Czy pojawiłyby się nawet, gdybym tego deksa nie brał? Czy ta diagnoza psychiatry była słuszna? Nadal pewności nie mam, ale wiem, że lepiej będzie, jak udam się na dożywotnią emeryturę od wszelkich używek ;)
DXM jest fajny, ale ma tak szerokie spektrum działania na receptory, że dwa tygodnie przerwy to minimum dla bezpieczeństwa. A osobiście rekomenduje miesiąc lub dwa.
11 sierpnia 2020CATCHaFALL pisze: Ty kurwo już sklej tą pizdę tak samo, bo ani to śmieszne, ani żałosne w twoim wykonaniu.
Pytanie: Mam przepisany Mydocalm (tolperyzon) na zmniejszenie napięcia mięśniowego i w ulotce jest napisane, że może wzmacniać działanie dekstrometorfanu. Przed laty nie było o tym informacji. Ktoś testował? Szykuję się do sesji z 900 mg DXM i nie wiem, czy nie będzie za grubo z tolperyzonem...
28 lipca 2020Kalax pisze: Zamówiłem sobie syropek TussiDrill 5mg/5ml, 150ml. Kosztował jedyne 14 zł więc czemu nie Ktoś z czytających popijał? I jak wrażenia w porównaniu do innych leków z DXM?
Opisała życie w Norwegii. "Narkotyki są tanie, a państwo opiekuńcze"
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii
Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie
Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany
Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.