Więcej informacji: Dekstrometorfan w Narkopedii [H]yperreala
ja latam
Gosciu na 160mg oczekuje magicznych tripow
A deks robi taka "kasze" w glowie ze pomogl mi uratowac wlasne zycie i sie podniesc
I zrozumiec dzialanie deksa na 1-2 plateu IKS
DE
i kwachu tez jest fajny (jak przed wrzucimy 300mg :)) )
ja latam
15 lutego 2020Eukodal pisze: Witam, wziąłem pierwszy raz DXM, zarzuciłem dziś o 8 rano 90 na test nic nie poczułem więc ok 17 wrzuciłem 510mg dla mojej wagi to 2plateu (ważę 87) godzina lekkie upojenia i nagle wbiło się, gadałem że jestem drzewem, ledwo chodziłem, czasem widok przed mną przeistaczał się w jednolity kolor albo w same zarysy, rzeczy, albo znikał mi jakby mi krew z mózgu, ewentualnie efekty że idę gdzieś i nagle pojawiam się w innym miejscu to normalne? To są jedyne rzeczy które pamiętam
Podsumowując ta mała dawka jak na moją masę ciała miała działanie lekko euforyczne. Kilka dni po wzięciu miałem bardzo dobre samopoczucie, byłem bardziej zmotywowany do działania, jedynym minusem były problemy z skórą, głównie na twarzy i rękach przez kilka dni po wzięciu DXM była zaczerwieniona i wyskoczyło kilka pryszczy. Ogólnie było spoko, ale "prawdziwe" działanie DXM odczułem miesiąc później, po wzięciu 600mg. Swój pierwszy raz na pewno będe wspominał pozytywnie, ale uważam że była to zdecydowanie za mała dawka jak na moją masę ciała.
Pierwszy raz DXM wrzucałem ponad siedem lat temu, w styczniu 2013. Byłem wtedy na pierwszym roku moich pierwszych studiów i mieszkałem ze współlokatorem o tym samym imieniu, co ja. Z braku jarania zaproponował deksa, więc czym prędzej znaleźliśmy się w aptece na rogu i zaopatrzyliśmy się w dwie paczki. Wrzuciliśmy po 30 sztuk po 15 mg na raz. W tym momencie pozwolę sobie wkleić trip raport, który napisałem zaraz po zejściu z bomby, kompletnie na świeżo.
Uprzedzam, że może w nim być kilka bzdur, a styl jest... dość niedojrzały.
"Acodin.
Psychodelia gimbazy, biedacza morfina. Środek dostępny w cenie dwóch piw w każdej aptece. Coś, czego będąc biednym, zdesperowanym i ciekawym po prostu nie można było nie spróbować. Na szczęście my spełnialiśmy wszystkie te warunki.
Siedzieliśmy chwilę przy komputerze, wyprowadziliśmy psa, przenieśliśmy materac do salonu, przygotowaliśmy napoje i muzykę; zwarci i gotowi do poznawania nowych galaktyk i zapomnienia.
Trzydzieści piguł. Skurwysyństwo jest gorzkie, smak może trwać całymi godzinami, trzeba nabrać trochę napoju, wrzucić po pięć do gardła, wielki łyk, powtórzyć. Nalać, wrzucić, łyk. Nalać, wrzucić, łyk. Wszystko to z pełną świadomością, co to oznacza. Bądź, w moim przypadku, bez.
[Współlokator] poszedł się umyć, ja oglądałem filmiki. Trzymał mnie jeszcze trochę przepał z lufki, więc lekkie rozbawienie nie było nie na miejscu. Postanowiliśmy pograć w wormsy.
Wytrzymałem trzy rundy, zanim nie byłem w stanie wykonać ruchu.
Kompletny zanik czynności motorycznych. Padasz jak kłoda, próbując otępiałymi mięśniami skierować ciało na coś miękkiego. Co jakiś czas czujesz się na siłach pełzać na czworakach albo czołgać się, wyciągając się do najbliższego mebla. Który nie jest najbliższy. W rzeczywistości ten mebel jest od ciebie odległy o setki kilometrów. Twoja ręka też ma setki kilometrów, to pozytyw, udaje ci się coś złapać, dociągnąć się. W ten sposób kontynuujesz krucjatę dwunastu metrów do łazienki, wypełniony przemożną chęcią wyrzygania się, a resztki świadomości podpowiadają, że salon nie jest do tego najlepszym umysłem. Nawet jeśli dałbyś radę przetrwać żołądek skręcający się w chiński węzeł to sam chcesz się tego pozbyć – bo jeśli to się dopiero zaczęło rozpuszczać, to co nastąpi potem?
A potem o tym nie myślisz. Leżysz gdzieś, drżąc z zimna ze strugą śliny kapiącą z ust. Oczy i skóra przyjmują przyjemny, purpurowy koloryt. Lek gwałci twoje mastocyty, wyrywając z nich resztki histaminowych zapasów, skóra zaczyna swędzieć. Niektórzy zaczynają się maniakalnie drapać. Ja nie. Mi nie przeszkadzało zimno, ataksja, swędzenie. Bo mnie tam nie było. W małym, brudnym salonie w którymś z [miejskich] bloków leżało tylko moje ciało – podczas gdy ja leciałem przez galaktykę narkotykowej krainy, chorych wizji uwolnionego umysłu, napędzanych przez psychodeliczną muzykę z jakiejś nieokreślonej oddali.
Czy byłem wolny? Czy wręcz przeciwnie, mój otępiony mózg szukał schronienia w fantazji? Czy skaczące scenariusze, burza elektrycznych impulsów były rzeczywistością? Byłem skłonny w to uwierzyć. Nie było barier, nie ograniczała mnie przestrzeń, czas moja własna fizyczność. Odkrywałem zakątki kosmosu i historii. Mogłem być wszędzie i nigdzie jednocześnie. Uszy penetrowały mi na zmianę nieludzkie wycie i nieprzenikniona cisza. Leżałem tak, resztkami resztek świadomości zastanawiając się, jak radzą sobie moje zablokowane receptory sigma i jak sprawuje się zwrotny wychwyt serotoniny w przestrzeniach międzysynaptycznych. Ale przecież – mogę sam to poczuć – skarciłem się i z poziomu gwiazd zszedłem, by obejrzeć swój własny mózg.
Wytrzymałem nieco ponad dwie godziny. Wtedy miał przyjść moment, w którym nie da się już wytrzymać. I przyszedł. Przetrzymać go? Nie, z natury jestem tchórzem, chciałem uciec. Ocuciłem się, usiadłem. Efekty lekko opadły, pojawiła się wyrwa w murze odurzenia, którą teraz miałem szansę wykorzystać. Wyrzygałem się jeszcze raz, czymś suchym, totalnie pozbawionym wilgoci, jak gdybym wymiotował kawałami suszonego mięsa. Koniec, więcej nic nie zostało, żołądek opustoszał, można bezpiecznie zasnąć bez ryzyka zadławienia się we śnie. Nie wiem, czy takie ryzyko było. Bałem się.
Dociągłem materac z powrotem do pokoju. Padłem. I znowu się zaczęło, tym razem jednak miałem luksus możliwości ucieczki w sen. A przynajmniej tak wierzyłem. Gdy wszystko, co masz to rojenia wypuszczonych id, odwrót w podświadomość nie jest najlepszym wyjściem z sytuacji. Wizje stały się bardziej konkretne, jak sny, ale bardziej... realne. Nie był to sen świadomy, o nie. Ale był wspaniałą kopią rzeczywistości... która nie wiem, czy kiedykolwiek istniała.
Obudziłem się o czwartej. Mięśnie miałem obolałe i sztywne z niedawnego paraliżu. Efekty już tylko delikatnie mnie trącały, dając znać o tym, co zrobiłem kilka godzin wcześniej. Nie spałem – i nie była to jawa. Było bardzo spokojnie. Ciepło. Bezpiecznie. Mam wspaniały widok z okna, pisałem już o tym? Leżałem i patrzyłem w tym wygodnym otępieniu, wrażeniu nieuchwytnym i nieopisywalnym, myśląc. Dobrze się myślało i dobrze się było w ciągu tej mistycznej godziny. Zasnąłem raz jeszcze.
Wstałem o dziewiątej. Prawie bez bólu, za to z suszą w ustach. Gorąca kąpiel. Zimny napój. Tak niewiele trzeba, by poczuć się dobrze. Postawię kawę, zapalę, poczytam. alkoholu dla bezpieczeństwa nie tknę do jutra. Przeżyję."
Po tym doświadczeniu DXM nie tknąłem przez dwa lata, aż pewnej nocy namówiła mnie na to dziewczyna -- wtedy bawiłem się znakomicie i jestem fanem tej substancji po dziś dzień. A mając więcej lat, panie w aptece są o wiele mniej podejrzliwe względem mojej osoby ;)
Opisała życie w Norwegii. "Narkotyki są tanie, a państwo opiekuńcze"
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii
Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie
Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany
Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.