...czyli jak podejść do odstawienia i możliwie zminimalizować jego konsekwencje
ODPOWIEDZ
Posty: 7232 • Strona 685 z 724
  • 7 / 4 / 0
Ziomeczku drogi, opowiadam o sytuacji związanej z psiarnią a nie tylko tym, że miałem problemy związane z paleniem. Gdybyś trochę pokminił to zauważyłbyś, że terapia może być ważnym argumentem w sądzie i mieć duży wpływ na decyzję sędziego. Mam pełną świadomość, że łatwo jest zrezygnować z palenia, natomiast prawdopodobnie sam z siebie bym tego nigdy nie zrobił.
  • 2714 / 509 / 0
No więc Twoja wypowiedź dotyczy głównie bawienia się w osiedlową dilerkę, bez zdawania sobie sprawy z konsekwencji Twoich czynów, a gdy przyszło co do czego płaczesz, że zielsko jest wszystkiemu winne.
Odpowiadając mi na łamach forum użyj proszę funkcji mention.

Nie świadczę pomocy w załatwianiu substancji psychoaktywnych (legalnych bądź nie). Proszę, aby do mnie nie pisać w tej sprawie!
  • 7 / 4 / 0
Edit: nie cytuj posta pod postem/wildwolf.

Gdzie napisałem, że zielsko jest wszystkiemu winne? Napisałem, że mi go brakuje bo mam wiele pozytywnych wspomnień i czuje pewnego rodzaju sentyment do tej używki. Widzę, że próbujesz zabłysnąć na siłę i opowiadasz o ludziach wpierdolonych w kompot tylko, że to jest temat "detox od trawy" a nie dyskusja na temat kompotu i helupiarzy.
  • 165 / 15 / 0
@Brutalny
Nieprzepalilem w swoim życiu tony zielska, popalałem z 5 lat okazjonalnie, czasami raz na miesiąc a czasami 2-3 razy w tygodniu. Potem jaralem codziennie przez pół roku do roku. 90% wypadków to było rycie sobie głowy najgorszymi scenariuszami jakie mogą się pojawić w moim życiu, podstaw do takiego myślenia nie było ale jednak jaralem i czekałem na te pozytywne przeżycia po buchu. Nie nazwałbym tego stanu fajnym ale nie mówiłem innym ze palenie mnie mega dołuje. Kiedy zrobiłem sobie przerwę zrozumiałem ze nie ma sensu palić i się potem męczyć, po co robić coś co zamiast relaksować katuje cię psychicznie... i tak już od kilku lat kiedy mnie się ktoś pyta czy ode zajarac to odpowiadam w prostu:
Nie jaram bo mam chujowo jazdę, dzięki

Niektórzy się dziwią, no co? Nie ma sensu zajarac i się męczyć z faza tylko dla towarzystwa
  • 9 / 10 / 0
Witam towarzystwo.
Po kilku miesięcznej przerwie od Hyperreala jakoś tak mnie naszło i postanowiłem zajrzeć co tu się dzieje.

Postanowiłem podzielić się z wami moją historia, może komuś pomoże, może wyciągniecie jakieś wnioski. O ile dacie radę przeczytać do końca🤣

Zacznę od tego że nie palę już 3+ lat a paliłem długo i namiętnie. Zaczęło się wszystko gdy miałem lat 15 a moje 14 już sam nie pamiętam. Z początku była to niewinna zabawa, oderwanie się od szarej rzeczywistości. Oprócz trawy były jeszcze różne inne mocmiejsze specyfiki ale z biegiem lat odstawiłem wszystko oprócz mojej ukochanej marychy. Pamiętam jak wtedy mówiłem że będę palił już zawsze. Lata mijały a ja dalej paliłem coraz częściej i częściej. Grono znajomych się wyszczuplalo, pozostali tylko tacy zawodnicy jak ja którzy non-stop palili. Każdy dzień zaczynał się tak samo, pobudka wpół przytomny jeszcze ale już wiadro i to oby tylko jedno. Paliłem rano, w robocie, po robocie, wieczorem i w nocy. Non-stop.
Coraz więcej i więcej. Mało spalem, dobrej nocy może z 5 godzin ale wolałem wstać i się zajebać nożem pospać jeszcze trochę. Jaranie do późnej nocy i już z samego rana znowu. Zarabialem zawsze dobrze wiec coraz to więcej kasy przepalałem. Z biegiem czasu jednak zaczęło mi kasy brakować i przez ostatnie kilka lat palenia popadłem w niewielkie długi. Jak sobie teraz to podsumowuje to pierwszy milion przepaliłem😂 Jak już wcześniej mówiłem grono znajomych się zmniejszało, zmniejszyło się do takiego stopnia że z grupy ziomków pozostał mi jeden kumpel od lufki jak to nazywam bo prócz palenia nic nas nie łączyło. Oprócz niego i mojego dilera nikt nie wiedział i nie podejrzewał że palę, no ale jak się pali cały czas i bez przerwy człowiek jest zajebany to nie trudno aby wszyscy dookoła uwierzyli że taki masz juz typ urody i te wieczne wory pod oczami.
Nawet moja druga połowa nie wiedziała i nie wie do teraz ze paliłem. Z czego dumny nie jestem i nie jeden raz zastanawiałem się czy jej nie powiedzieć ale bałem się konsekwencji a w zasadzie nie byłem pewien jakie one będą i czy psychicznie to wytrzymam. Ale pomimo tego dalej jaralem.
Po pewnym czasie wyjechaliśmy za granicę, myślałem że zmiana otoczenia, że będzie ciężej ogarnąć temat, że trochę przystępuje z paleniem ale jak się okazało o towar wcale nie było trudniej, juz pierwszego dnia ogarnąłem zdrowy temat. Dalej było tak samo.

Minęło 15 lat jak paliłem z czego 10 minimum dzien w dzień kosmiczne ilości. Nastały dni ze moja tolerancja była tak wysoka że musiałem spalić przynajmniej gieta żeby coś tam mnie pokopało choć trochę. Potrafiłem spalić 5g w jeden dzień a nawet i więcej. Zaczęło mnie to wquriwiac ze palę a nic mnie nie kopie. Że spaliłem gieta z wiadra a faza trwała 10 minut. Nie myślałem o niczym innym jak o dobrej fazie ale ta nie chciała przyjść. Doszedłem do wniosku że pora przestać albo chociaż zrobić sobie przerwę ale na samą myśl o tym dostawałem jakiejś schizy że nie dam rady. Było ciężko. Ale postanowiłem spróbować. Podchodziłem do tego kilka a może i kilkanaście razy aż ciężko zliczyć. Wszędzie gdzie był nie próbował zasięgnąć jakiś informacji dowiadywalem się że to tylko uzależnienie psychiczne, że to łatwe, że wręcz to żaden problem więc dlaczego było to takie KURWA ciężkie, na tamtą chwilę i stan mojej psychiki wręcz nieosiągalne. Ile bym dał żeby się tak nie wpierdolić. Nigdy nie myślałem że będę tego żałował ja miłośnik trawy.
2 lata. 2 lata zajęło mi ogarnięcie siebie i rzucenia całkowicie. Był to ciężki czas a przynajmniej początki. Poty, dziwne myśli, depresja, płacz, niekontrolowane nerwy i wiele innych dziwnych stanów. Kasowałem numery do dostawców po czym w jakiś magiczny sposób odzyskiwalem je. Walczyłem ze sobą aby nie zadzwonić ale i tak na koniec dnia zawsze się złamałem. Wyrzucalem wiadra, lufki,bonga po czym montowalem sprzęt na nowo. I tak przez jakiś czas ale był też jeden plus tego manewru. Nieświadomie ograniczyłem trochę ilość spalonego specyfiku. Po jakimś czasie weszło mi to w nawyk, paliłem przed pracą i dopiero późnym wieczorem. A ze czasu miałem więcej bo gdy byłem ujebany to tylko kanapa,seriale i szama (wiadomo) to zacząłem ćwiczyć i biegać byle zająć czas czymś innym niż dotychczas. Po jakimś czasie postanowiłem przestać palić rano, więc wstawałem dość późno wręcz na styk co bym za dużo czasu rano nie miał na bucha. Czasami się nie udało i zajaralem ale wtedy dopiero wieczorem przed snem. Zacząłem lepiej sypiać nawet po 8 godzin dziennie. Minęło kilka tygodni i już nie paliłem rano i jakoś tak dzień inaczej wyglądał, powiem wam nawet że ten buch wieczorem i tylko wieczorem potrafimy mnie znowu pokonać. Ale ja już miałem w głowie zakodowane że chce zrobić przerwę wtedy to mnie dopiero pokopie. Zapisałem się na siłownię, starałem się jak najmniej czasu spędzać na wszystkich rzeczach jakie kojarzyły mi się z mj i powiem wam że to poskutkowało, zaczęło mi to sprawiać przyjemność bez dodatków. Nie potrzebowałem już aż tak marychy żeby się rozerwać. Juz az tak mnie nie ciągnęło do palenia. Ograniczalem stopniowo aż nadszedł dzień 0 gdy postanowiłem wypalić wszystko, wyrzucić cały sprzęt i spróbować kolejny raz. Zaplanowałem sobie cały dzień od momentu jak wstanę aż do wieczora gdy będzie już pora się położyć. I przetrwałem pierwszy dzień, nie było łatwo caly czas gdzieś tam w głowie się plątała myśl żeby zapalić ale dałem rade.
Wygrałem pierwszy dzień.
I tak już ponad 3 lata. Każdy dzień to walka a przynajmniej kilka bądź kilkanaście pierwszych jest tragicznych. Nie wiesz co ze sobą zrobić, myślisz że jak byś zapalił to by było lepiej, ale to tylko złudne uczucie. Wcale nie będzie lepiej jak zapalisz, nic się nie poprawi wręcz przeciwnie znowu będziesz w punkcie startowym. Z biegiem czasu robi się coraz łatwiej. Po jakimś czasie jest już spoko niczym wspomnienie. Pamiętasz i raczej już nigdy nie zapomnisz ze się wjebales ostro ale to już za tobą. I już tylko od ciebie zależy co będzie dalej. Jesteś z powrotem panem swego losu.


Kilka rad dla tych co rzeczywiście chcą coś zmienić.

Skasujcie wszystkie numery dilerów i ziomków którzy mogą coś ogarnąć. Jak macie prawdziwych ziomków to zrozumieją wasze motywy.

Znajdźcie sobie jakieś zajęcie którego nie wykonywaliscie pod wpływem takie które nie będzie się wam kojarzyć z marycha. Cokolwiek co sprawia wam przyjemność ale nic co kojarzy się z mj.

Planujecie dni a przynajmniej te pierwsze żebyście nie mieli czasu na nic pozatym co zaplanowaloscie.

Odetnijcie się od wszystkich i wszystkiego co wam się kojarzy z marycha. Znajomych miejsc, czynności, ludzi przynajmniej na jakiś czas będzie wam łatwiej na początku.

Znacie takie apki co liczą dni w których już nie palicie i kasę zaoszczędzone na tym. Polecam. Po paru dniach a nawet tygodniach zobaczycie ile kasy rozpierdalacie na trawę.

Nie polecam żadnych zamienników bo z jednego gówna łatwo się wpierdolic w drugie.

Generalnie niema jakiegoś jednego sprawdzonego sposobu aby rzucić ale warto próbować.

Powodzenia i wytrwałości życzę.
  • 9 / 10 / 0
Kiedyś dawno temu gdy po raz pierwszy starałem się przestać palić znalazłem hyperreal i uczestniczyłem tu na tym wątku w dyskusji pod innym nickiem ale po jakimś czasie zrozumiałem że to że wątek nazywa się Detox od trawy to nie znaczy że ludzie tu będący będą jakoś nadzwyczaj pomocni wręcz przeciwnie jest dużo osobników które wręcz dobiją cię jeszcze bardziej.
Uważam że jak ktoś ma problem z rzucaniem mj to nie powinno się mu cisnąć i dogadywać jakie to łatwe bo to przecież najłatwiejszy nałóg do rzucenia. To wcale nie pomaga. Osobiście znam osobników którzy potrafili rzucić alko i różnego rodzaju inne specyfiki ale jakoś marychy nie potrafią. Sam byłem jedną z nich. Więc jak słyszę te "mondre" głowy to aż mnie krew zalewa. Nie widzą w paleniu nic złego ale siedzą na tym forum🤔 tego nigdy nie zrozumiem.
Rzuciłem dawno temu palenie ale po dziś dzień nachodzi mnie czasem ochota żeby sobie zakurzyć, wiec nie uważam że jest to łatwy nałóg do rzucenia ciągnięcia się za tobą jak smród za dupą.
No chyba że jesteś weekendowym palaczem co sobie zapali raz na kilka weekendów ale nie możemy tu w takim razie mówić o uzależnieniu.
  • 617 / 163 / 0
Wszystko zależy od człowieka, jeden wpierdzieli się w bagno po uszy inny będzie znał umiar i świetnie się przy tym bawił.
Znam osoby co mają niebotyczny problem z fajkami. Są dla nich całym ich życiem. Dzień zaczynają od fajki z kawą zaraz po przebudzeniu. Jak nie zapalą przez 3 godziny to łapy im się telepią jak największemu alkoholikowi. Kto inny pali sobie papierochy ale kobita mu każe rzucić to rzuci z dnia na dzień. Człowiek jest do człowieka niepodobny.

Jeden potrafi zjeść jedną kostkę czekolady, a znam laski co jak się zdenerwują to opitolą dwie trzy tabliczki na raz. Potrafi taka wstać o drugiej w nocy iść i zjeść tabliczkę lub dwie bo nie zaśnie. Czekolada to też narkotyk i jak ktoś ma słabą wolę lub nie zna umiaru może doszczętnie zniszczyć zdrowie. Cukrzyca, otyłość to tylko nieliczne skutki objadania się regularnie słodyczami.
A alko? Jest od zarania dziejów w naszej kulturze. Jedni potrafią pić normalnie, kieliszka okazjonalnie lub więcej na imprezie i tyle, dla innych staje się sensem istnienia. Później jest zmarnowane życie, kłopoty finansowe, długi, kredyty, delirium, odwyki, AA, aż w końcu ciężka choroba. Głupi alkohol, takie piwko co dnia tak potrafi człowieka zniewolić!

Bo człowiek to marna krucha istota. Szuka sensu w istnieniu przez całe swoje. Czasem znajduje, czasem nie. Czasem go to zbyt wiele kosztuje. Rodzi się w bólach narodzin, żyje w bólach dorastania, szkoły, rówieśników, potem ból ciężkiej pracy, po czym ból starości i ból umierania. Jeden tak ma, inny nie. Jeden to akceptuje inny się buntuje. Stara się ów ból istnienia czymś zagłuszyć. Może to być dosłownie wszystko co sprawi że ból zniknie. Ten który od małego czuje radość istnienia, nie czuje lęku, dogaduje się ze światem, ma wsparcie w rodzicach lub rówieśnikach owego bólu nie czuje. Nie musi go więc niczym zagłuszać. Taki zdrowy człowiek nie będzie miał prawdopodobnie skłonności do uzależnień. Choć różnie to bywa, może go nagle dziewczyna rzucić i pojedzie po równi pochyłej na same dno. W sumie to nie ma zasady. Jedno jest pewne, ból i problemy rodzą uzależnienia.

Kolejna rzecz, jak człowiek nie ma co ze sobą zrobić, nudzi się, nie ma żadnych zainteresowań to szuka i znajduje. Może wtedy pogrążyć się w czymś bez reszty, zachłysnąć. Po czym będzie głosił jakie to nie jest złe. Moim zdaniem gdyby nie to, to byłoby co innego. Jednemu mj zabrała młodość, drugiemu gry komputerowe, trzeciemu fajki i alko i każdy jeden będzie winił swój nałóg. Pewne jest natomiast, że nikt nie będzie winił siebie. Bardzo często zdarza się, że wini się rodziców, to jest nawet powszechne. Nikt natomiast nie chce wziąć na siebie ciężar i odpowiedzialność za swoje czyny.

Z prostej przyczyny, tak jest łatwiej. Dorosłość jednak polega na tym by nieść odpowiedzialność za swoje czyny i błędy. Umieć powiedzieć, tak to moja wina, to ja zawiniłem, spieprzyłem, nie umiałem lub nie chciałem żyć jak inni, wolałem szukać ucieczki od tego świata. Nie umiałem udźwignąć swojego ciężaru istnienia. Nie umiałem się odnaleźć w tym świecie. Nie chciałem nad sobą pracować, nie chciało mi się wysilić. A może nie umiałem, może byłem zbyt słaby, zbyt ułomny. Chylę więc czoła i przyznaję, że tylko ja jestem winny. Nie używki, nie ziomkowie, nie rodzice lecz ja. To ja dokonywałem wyborów. To moje życie.

Teraz będę dokonywał innych samych dobrych wyborów lub takich samych jak wcześniej ale przynajmniej będę miał świadomość, że to mój wybór. Moja wola. I za to będę rozliczony.

Dodano akapity / 909
  • 7 / 4 / 0
@RafalKoral

Jeden z lepszych wpisów jakie przeczytałem w tym wątku, dużo zdrówka życzę.
Czasami trzeba coś stracić, żeby móc docenić. Z autopsji wiem, że mj przy zbyt częstej częstotliwości palenia potrafi człowieka zamknąć w klatce i wydawać by się mogło, że jest tam komfortowo, ale z biegiem czasu dochodzi do nas, że dni w kalendarzu uciekają a my zatrzymaliśmy się w miejscu.
  • 9 / 10 / 0
Jest jeszcze jedna ważna kwestia odnośnie uzależnienia. Często nie zdajemy sobie sprawy z tego ze już przekroczyliśmy tą cienką linię zza której nie tak łatwo się cofnąć. Dopóki jest kasa, fajna zabawa, wieczny chill człowiek nie zdaje sobie sprawy ze się pogrąża, w dodatku słyszy się ciągle ze to nie uzależnia, że łatwo jest przestać, zrobić sobie przerwę i ślepo uda się tym przekonaniom. Potrafimy tak żyć miesiącami a nawet latami mówiąc sobie że jak będę chciał to przestanę aż do czasu w którym nieważne z jakich powodów następuje ten moment gdy trzeba, bądź chce się przerwać ten ciag i okazuje się ze jest się nieźle udupionym. Że wszystko co do teraz sobie wmawialismy, że potrafimy przestać w każdej chwili, że zrobić sobie przerwy to żaden problem, wszystko w tym właśnie momencie lega w gruzach. Najwazniejsze jest uświadomienie sobie ze to wcale nie jest niewinna zabawa, ze wszystko co robimy będzie miało jakieś konsekwencje.

Dobre 10 byłem w ciągu, nie mówię o paleniu raz dziennie codziennie tylko o wiecznej fazie z której się nie schodziło. Miałem może za 2 przerwy 1 dniowe tylko dlatego że nie było jak ogarnąć tematu. Dopiero po tak długim czasie jarania nadszedł moment ze się opamietalem i dopiero wtedy zrozumiałem jak dużo czasu zmarnowałem na palenie. 10 lat życia przeleciało w niesamowitym tempie, w zasadzie każdy dzień wyglądał podobnie. I dopiero wtedy zrozumiałem że tą linię przekroczyłem już dawno temu ale moja psychika nie dopuszczała takich myśli. Nie zdawałem sobie sprawy że zabrnelo to już tak daleko. Znajomych już dawno nie było, wszystkie zainteresowania poszły gdzieś na daleki plan,kasy starczało głównie na rachunki i temat, liczyła się tylko faza, faza bez przerwy.

Więc zanim powiecie ze wy nie zapuscicie się tak daleko zastanówcie się porządnie czy już czasem też tej lini nie przekroczyliscie.
  • 12012 / 2344 / 0
Opisujesz ekstremalny przypadek jarania non stop i potrzebą robienia wszystkiego na fazie.
Wielu palaczy (nawet takich codziennych) ma "normalne" życie, hobby itp.
Nie chcę w żaden sposób negować, że można się do poważnego stanu doprowadzić ciągłym jaraniem...
Polecam umiar, dystans do jarania i "normalne" życie, do którego jaranie jest dodatkiem, a nie sensem.
ODPOWIEDZ
Posty: 7232 • Strona 685 z 724
NarkoMemy dodaj swój
[mem]
Artykuły
Newsy
[img]
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii

Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.

[img]
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie

Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.

[img]
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany

Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.