1/ praktycznie wszystkie leki na chad działają albo na zwiększenie gaba, głównie podjednostkę beta (np. walproiniany,) albo na zmniejszenie glutaminianu (który działa, w skrócie, odwrotnie do gaba, czyli neurony napierdalają nam bardziej; np. lamotrygina, karbamazepina). Dodatkowo, jak pewnie wiesz, często stosowane są doraźnie benzo, które działają na podjednostkę a. Wyjątkiem jest np. lit (typowo stosowany na chad), czy neuroleptyki - czy to leki stabilizujące nastrój to imo kwestia sporna, jak dla mnie nie, analogicznie jak antydepresanty, ale zazwyczaj w drugą stronę.
2/ to dobrze ;-)
3/ borderki, małolaty i te, co lubią ostrzej, np. bdsm, ale też miło i delikatnie, zależnie od nastroju. pozdrawiam swoją byłą, bo pewnie to czyta <3
tych z chadem nie lubię. ja unikam, ale przyjaciel miał taką pare lat.
4/ eutymia to stan równowagi nastroju. czyli ani nie depresja, ani mania. mogłeś sobie zgooglować w sumie ^^
5/ luzik, sorry za przypierdolkę
pozdro i miłego również (:
Byłem miesiąc na detoksie na początku roku, tam dostawałem pierwsze w życiu leki jeśli chodzi o stan psychiczny. rolki i olanzapine, wróciłem bardzo wyciszony i spokojny, do pierwszej najebki... Lekarz nie chce mi przepisać pod żadnym pozorem benzo, które bardzo mi pomagalo, więc jestem na tym ssri i czekam.. zacząłem wychodzić z domu, co wcześniej było rzadkością.
To mój pierwszy post :)
* Amitryptylina 0-0-100
* Lamotrygina 150-0-150
* Risperidon 0-0-3
Chciałbym to zrozumieć, bo to combo (a brałem już wiele) daje mi najlepszą wersję stanu psychicznego. Zacząłem wierzyć, że jeszcze z tego ChADoBordera wyjdę na prostą.
Ja jestem ChADowcem, u którego dominuje stan mieszany, a mój Borderline to taki Covert Borderline.
Zastanawiam się czy zwiększyć jeszcze dawkę Risperidonu do 0-0-4, bo czuję, że to dobry lek dla mnie, daje mi trochę spokoju wewnętrznego i działa antydepresyjnie, mam jakby jaśniejszy umysł. Funkcje poznawcze poprawiają się, ale jeszcze sporo brakuje. A np. taka Kwetiapina, którą brałem wiele lat, poza snem niewiele mi dawała, a brałem nawet 600 mg. Po Arypiprazolu miałem mega akatyzję.
Wszystkie SSRI, SNRI oraz kilka innych antydepresantów dawały mega rozdrażnienie i byłem w środku mocno nabuzowany. Część z tych antydepresantów zwiększała też lęk i/lub dawała mega senność w ciągu dnia. Na Amitryptylinie jest w sumie OK, żadnych skutków ubocznych, same plusy, aż sam nie mogę w to uwierzyć. Zastanawiam się nad zwiększeniem dawki, tylko tego się trochę boję, bo poprzednie antydepresanty w wyższych dawkach więcej szkodziły niż pomagały.
I na obecnym combo mam lepszy głębszy sen.
Co by się zmieniło jakby Lamotryginę zastąpić Litem? Zyskałbym więcej spokoju i lepsze funkcje poznawcze? Niedawno zmieniłem doktorkę i zmieniła mi antydepresant i neuroleptyk i ostatnio wspomniała o Licie. Kiedyś brałem kwas walproinowy i czułem się na nim lepiej niż na lamotryginie, ale ze względu na szybkie tycie była zmiana.
A tamte leki odstawić czy nadal je brać ? Nie zapytałem ...mam a myśli rispolept.fevarin i trazodon.
12 maja 2022psychokris84 pisze: Lekarz nie chce mi przepisać pod żadnym pozorem benzo, które bardzo mi pomagalo,
A tamte leki odstawić czy nadal je brać ? Nie zapytałem ...mam a myśli rispolept.fevarin i trazodon.
17 maja 2022skidegodt pisze: Sie Ma! Czy ktoś mógłby proszę, dokładnie wytłumaczyć (możliwe najprostszym językiem), jak działa combo, które przyjmuję na mój ChADoBorderlineowy MózgoUmysł?
I oczywiście blokowanie tajemniczej histaminy w oun. Ona może Ci ryła banie od środka. Radzę się zainteresować tym tematem.
17 maja 2022skidegodt pisze: Kiedyś brałem kwas walproinowy i czułem się na nim lepiej niż na lamotryginie, ale ze względu na szybkie tycie była zmiana.
Kw. alfa liponowy.
Roślinki są zapomniałem nazw.
Lekarz powiedział, że mogą to być początki schizofrenii.
Dziennie przujmuję:
600mg pregabaliny
300mg kwetapiny
20mg esticilu
Zrobiłbym wszystko żeby ten epizod się skończył, masakra, nie zdawałem sobie sprawy że to może być taka sieczka. CHAD mam stwierdzony od 12 lat.
Albo walisz dodatkowo cośtam.
Oczywiście dawka pregaby zjebanie za wysoka (spytaj się go co powoduje chemicznie w organiźmie - uja będzie wiedział
Ale głównym problemem jest raczej konkretnie escitalopram.
Tutaj wytłumaczyli co nieco prawie na samym początku w ramce.
Dzięki, nie dawaj okejki - na chój...
W połowie maja przepaliły mi się zwoje. Znowu to uczucie, jakby "skończyły się neuroprzekaźniki", przynajmniej te fajniejsze. Wjechały lęki na pełnej piździe. Wyjście na zakupy do Biedry było osiągnięciem na miarę podejścia na Gaszerbrum II, co najmniej do drugiej bazy. Jedno takie wyjście na tydzień i łał, ale sobie radzę. Plus taki, że przez te wszystkie lata terapii wiem już, że tak po prostu jest i bycie "too hard on myself" nic nie daje. Więc staram się być dla siebie w dołku wyrozumiały. Mimo to, do pierwszego L4 i urlopu podszedłem nie najlepiej, bo zamiast siedzieć na dupie, jeść dobre jedzenie i oglądać anime zabrałem się za wycieczki i próby różnych dziwnych rzeczy. Jeszcze bardziej mnie dojebało i na początku czerwca wylądowałem u magika, po raz pierwszy od listopada 2021, z resztami dopaminy, pozwalającymi dowlec się do gabinetu i jakoś utrzymać w pracy. Leki średnio ciekawe ale cośtam dały, zresztą w moim przypadku już powoli kończy się psychiatryczny arsenał. Dostałem standardowo lamotryginę i benzo, pregaba odstawiona, zamiast niej buspiron i mitrazapina, która okazała się chujowa. Buspiron za to trochę chyba pomógł, kosztem notorycznym problemów gastrycznych, przez co wyjście z domu zakrawa nieraz o niesmaczny kabaret, ale coś za coś.
Z plusów: faktycznie wywalczyłem sobie podwyżkę i awans, chociaż mają mnie już chyba za pojeba, heh, a na końcu i tak wyjebali mnie z projektu, jak "performance" obniżył się o 75%, ale przynajmniej hajs się zgadza.
Jednym słowem: norma, jak co roku. Wyjątkiem natomiast jest to, że szybciej się wyhamowałem i to bez neuroleptyków. Nie wiem, czy to kwestia wieloletniej, chemicznej kastracji, czy postępująca choroba stopniowo wyżera mi mózg, czy dragi, czy po prostu się starzeję i mam coraz mniej energii, czy właśnie normalnieję, czy wszystko na raz ale... widzę w tym taką prawidłowość, że mimo wszystko, patrząc od trzydziestki, gdzie był największy hardcore, z roku na rok te jazdy są łagodniejsze. Mniej niszczę życie ludziom dookoła, może o to właśnie chodzi w tym całym "leczeniu"? Żeby przywrócić nas, politoksykomanów i świrów, do "zdrowego społeczeństwa", zmuszając rozmemłaniem i wyrzutami sumienia do przestrzegania tzw. norm społecznych, czyniąc jednocześnie średniakiem, intelektualnie i pod kątem ambicji życiowych? W każdym razie manie są krótsze i słabsze, depresja dłuższa ale bardziej, hmm, przewlekła, czy: wolnopłynąca (ładne słowo). Wizja świata w dołku jest mniej katastroficzna, po prostu nie ma siły. W manii odpierdala się krócej i słabiej, mimo wszystko z większym kontaktem ze światem zewnętrznym i samokontrolą. Pojawiły się nawet przebłyski prawdziwej eutymii. Minusem tego jest bardziej wyblakłe, szare i często samotne życie. Bo po co obciążać kogoś swoją chorobą i słabościami.
Po odpierdalaniu z poprzednich kilku lat mam za to jakieś PTSD albo chuj wie co. W nocy koszmary, wieczorem te wszystkie zryte, toksyczne akcje przemykają mi przed oczami z prędkością Pendolino - bez opóźnień PKP Intercity. Nie mam ochoty ani na angażowanie się w relacje romantyczne, wszystkie poucinałem ze szczerym tekstem "i tak nic z tego nie będzie i możemy się co najwyżej ruchać, a i tak nie mam na to siły" bez zainteresowania z drugiej strony, bo wziął mnie moralniak i chciałem być szczery, a naprawdę moja pojemność emocjonalna, mówiąc delikatnie, nie porywa w tym momencie. Znajomości towarzyskie i przyjaźnie staram się trzymać i częściowo to wychodzi ale też widzę, że łatwiej odpuszczam. Jak tak dalej pójdzie może być krucho, ale na szczęście mam teraz miesiąc wolnego i poplanowane jakieś skromniejsze wyjazdy, czy festiwale, więc może się rozruszam, będzie czas i kontakty się nie pourywają. A na razie zbieram siły w samotności.
M.in. właśnie po zmianie z "wszystko mi się należy" na "moralniak i wszystko moja wina" widzę zmianę stanu, mam to rozpracowane z psychologiem. BTW będę pewnie musiał przez ten stan wrócić na terapię, o rzesz kurwa ja pierdolę... Jak mi się nie chce.
Średnio mi w tym momencie na czymkolwiek zależy, ograniczam kontakty. Mam na szczęście wolne i jakieś plany na wakacje, wyjazdy, festiwale itp. Dalej robię dziwne rzeczy. Ostatnio wpierdalałem Bromazepam z kotem (PS nic ciekawego, nie polecam PPS kocham swojego kota więc się nie dopierdalajcie, też miał cięższy okres i chciałem mu pomóc plus mały eksperyment in vivo), wcześniej całkiem fajna sesja z DXM-ką.
Ale mimo wszystko - z biegiem lat jest szarzej ale i spokojniej.
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/grafika_artykul_skrot/zyciewnorwegii.jpg)
Opisała życie w Norwegii. "Narkotyki są tanie, a państwo opiekuńcze"
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/grafika_news_skrot/ukoko.jpg)
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii
Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/grafika_news_skrot/global-drug-survey-coronavirus_0.jpg)
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie
Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/grafika_news_skrot/mexicocannabis_0.jpg)
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany
Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.