Dział, w którym omawiane są konkretne kondycje, oraz ich wpływ na i współzależności z efektami środków psychoaktywnych.
ODPOWIEDZ
Posty: 546 • Strona 21 z 55
  • 158 / / 0
Makowa Panienko doskonale Cię rozumiem. Mnie też nikt nie rozumie. Ale to chyba domena chorych psychicznie ludzi:-D Jak zaczynam opowiadać komukolwiek o porannej wizji z autobusu albo kibla to zazwyczaj widzę nieporozumienie jakby. Cisza nic nie powie. Nie rozumie. Dziwni ludzie. Już ich chyba nie ma. Są za to całe rzesze konsumentów. Konsumenci lubią komfort. Tylko przyziemne tematy ich interesują. Czasami mam ochotę zostać z tego powodu seryjnym morderca. A masz ty debilu, automatyczny konsumenci e i strzelać w twarz. Może jakieś karteczki z pozdrowieniami do kieszeni albo w gacie. Lubię starych ludzi, najlepiej tych z wojny. Oni wiedzą o co mi chodzi.
  • 31 / / 0
Błogosławieństwo i przekleństwo. Też mi przyklejono taką diagnozę. Widzę podobieństwa, ale element unikający osobowości sprawia, że umiem maskować część objawów. Koleżanka, przed którą udało mi się otworzyć stwierdziła, że nigdy by nie przypuszczała, że jestem tą samą osobą którą znała wcześniej (znamy się z pracy) i że potrafię niesamowicie maskować emocje. Ciężko się żyje, gdy nie można być autentycznym w swoich oczach. Była już dziewczyna nie wytrzymała choć była DDA. Moje otoczenie to alkoholicy, dda, najlepszy kumpel ma zaburzenie afektywne dwubiegunowe, sporo włóczy się po psychologach, kilku idzie przez życie na psychotropach. Chyba jest tak, że mój punkt widzenia, problemy i oderwanie od rzeczywistości rozumieją ludzie, którzy przechodzą przez podobny wpierdol od życia. Normalność - nie dziękuję, nie rozumiem, nie znam.
  • 158 / / 0
[quote="Benzydamin"] kilku idzie przez życie na psychotropach.

*kilka gorzkich słów*kilka gorzkich słów*kilka gorzkich słów

Wiecie co? To jest tragedia, że lekarze robią takie rzeczy. Wcale się nie pier.dolą z wariatami, mam 19 lat, jestem piękna, młoda i zdrowa a pani doktor chce mi to zabrać. Przepisała mi ostatnio bardzo silny neuroleptyk. Wiecie o co chodzi, te małe kroczki, wory pod oczami. Większość doby chce Ci się spać. Mocz zamiast spermy i inne doznania, jakieś mlekotoki, dyskinezy, akatyzja, włosy wypadają:-( przecież to jak koniec życia. Ale benzodiazepin to nie, absolutnie, bo są za fajne. Za to z ich etyka pozwala robić ludziom powolną lobotomię. Pewnie dają to szaleńcom, żeby nie mieli siły szaleć, ba po neuroleptyku to jak jakiś zwierz, nawet tv nie da rady oglądać. Tylko w sufit patrzeć. A rodzina chwali, Romuś po nich taki grzeczny, i pilnują żeby romek leku nie zapomniał wziąć:-( a jak zapomna to rzuca w nich gównem za ten los. Przecież oni to na siłę dają w zastrzykach jak rodzina wymięka i już nie dają rady ,podawać' codziennej porcji popierdolu.
Żyję bez leków ze schizą i nie narzekam, nie polecam psychotropów, zwłaszcza neuroleptyków.
  • 184 / 1 / 0
Mogę się dopytać jak u ciebie wyglądały początki schizofrenii? Od siebie dodam, że sam jestem borderem, najbardziej w sumie irytują mnie tę huśtawki nastrojów, euforia zmieniająca się w łzy i na odwrót, ostatnio jakoś się to wzmaga, nie do końca rozumiem dlaczego, niesamowicie męcząca niestabilność
  • 1039 / 4 / 0
Ja tak nawiążę do obrazka, który wrzucił @warszawski (swoją drogą zabawny :)), ale i do bardzo dużej ilości podobnych opinii na temat zaburzenia borderline zarówno w naszym temacie tu na forum, jak i we wszystkich innych miejscach, gdzie jest podejmowana podobna dyskusja. Zawsze mnie zastanawiało, dlaczego ludzie nie rozróżniają dwóch podtypów wśród borderów, czyli tzw. acting-in i -out. Skupiają się tylko na tym drugim. Nie wiem, czy to kwestia statystyki, czy może tego, że ci drudzy dużo bardziej rzucają się w oczy, uprzykrzając innym życie, co prowadzi do zauważenia problemu? Słyszeliście w ogóle o takim podziale? Zawsze mnie denerwował taki właśnie wypaczony w społeczeństwie obraz tego zaburzenia, gdzie wg ludzi osoba z borderline to najczęściej kobieta furiatka, wariatka, z fochami, darciem ryja, która niszczy psychicznie każdego, kogo napotka na swojej drodze i robi piekło wszystkim ludziom wokół. A to jest tylko jedna strona medalu. Mnie również dwukrotnie stawiano diagnozę borderline, a nic podobnego nigdy nie robiłam. Jestem typowym acting-in i całe moje zaburzenie przede wszystkim jest wycelowane we mnie i na mnie się odbija.
Osobowość typu borderline można podzielić na dwie kategorię: acting-in i acting-out. Charakteryzują się tym iż typ acting-in kieruje agresję do wewnątrz siebie. Rezultatem tego są samouszkodzenia, nadużywanie środków psychoaktywnych i alkoholu, objadanie się, zachowania depresyjne, wyrażanie nienawiści do siebie i angażowanie się emocjonalne w niedostępnych dla siebie osobach. Acting-out jest to agresja skierowana na zewnątrz, a objawiająca się w winieniu innych za własne problemy, krytykowaniu, atakowaniu werbalnego, czynieniu wyrzutów. Zarówno działania acting-in i acting-out są spowodowane nie radzeniem sobie z własnymi emocjami, uczuciami i impulsami. Jest to pewnego rodzaju droga prowadząca do wyładowania nadmiaru ładunku emocjonalnego w celu przyniesienia ulgi i chwilowego spokoju.
Powyżej jest oczywiście cytat, ale zaznaczenie go jest kompletnie niewidoczne.
  • 158 / / 0
Wiesz Rand nie wiem co Ci odpowiedzieć, myślę, że to się rozwijało latami, od wczesnego dzieciństwa. Nikt nie widział tego, choć matka ciągała mnie po psychologach, nigdy nie mówiłam im prawdy, z powodu poczucia winy, miałam przeświadczenie, że jestem bardzo złym człowiekiem. Przez to nie otwierałam się nigdy, nie ufałam i bardzo dobrze. Myślę, że to się pogłębia a jednocześnie zaciera się ślad po psychozie. Czasami jest pusto i nie mam żadnych myśli, nic. Ale to też ma swój urok. A czasami fala przeżyć. A taki wybuch w chorobie nastąpił jak miałam 18 lat.
  • 180 / 7 / 0
Czas odkryć swoją mroczną stronę. Elementy borderline zdiagnozowane w wieku 16 lat. Potem diagnoza 'kształtująca się osobowość chwiejna emocjonalnie' - lekarz powiedział, że nie wpisuje borderlajna tylko dlatego, że nie miałam jeszcze wtedy osiemnastki. Jak to wygląda?
* Zacznijmy od genezy. Myślę, że duży wpływ miał tu czynnik rodzinny. Patologiczny ojciec z beretem zrytym przez wojsko - wieczne awantury, znęcanie się psychiczne, potrafił przyłożyć. Ciężko jest nie mieć żadnych zaburzeń jak się od dziecka słyszy, że jest się psycholem, degeneratem, zerem i nic się w życiu nie osiągnie. Na szczęście pozbyłam się go w 5 czy 6 klasie podstawówki. Niektórzy lekarze dopatrują się przyczyn w tym, że byłam wcześniakiem, albo że moja matka była na podtrzymaniu ciąży.
* Od wczesnych lat dziecięcych częste zachowania agresywne, wieczne poczucie wyalienowania, odrzucenie przez środowisko. To na temat przeszłości.
Aktualnie:
* 6 prób samobójczych
* Częste samookaleczanie się, całe ręce i uda mam w bliznach.
* Główny problem czyli tzw. ataki. Silne zmiany myślenia pod wpływem jakiegoś bodźca, stresu. W pewnym momencie coś mi się przełącza i dostaję ataku lęku, agresji, autoagresji, histerii - różnie, ale potrafi się to tak nasilić, że później nic z tego nie pamiętam. Wiem, że coś zrobiłam tylko z relacji innych ludzi, sama nie pamiętam tego, że to robiłam.
* Nie potrafię nawiązać prawidłowej relacji z drugim człowiekiem. Mówię to po wielu nieudanych relacjach, zawodach. Jak już się do kogoś przywiązuję, to bardzo mocno, strasznie mi zależy, jestem w stanie skoczyć za tą osobą w ogień. Tyle że następuje nieświadome (uświadomiłam sobie to dopiero niedawno, po analizie czynników wspólnych wszystkich moich nieudanych przyjaźni) jakby testowanie tej osoby, na ile jestem w stanie jej zaufać, ile ze mną wytrzyma, czy zrobi dla mnie to samo. Dlatego od jakiegoś czasu nie przywiązuję się do ludzi, traktuję ich na luzie i z dystansem, nie ufam nikomu. Jeśli zaczyna mi na kimś za bardzo zależeć, dostaję odpałów i robię wszystko, żeby to zniszczyć, żeby znów nie obdarzyć kogoś zaufaniem - bo wiem, że zostanie ono w 100% zawiedzione, a nie wytrzymam tego kolejny raz. Nie uznaję czegoś takiego jak miłość i przyjaźń, jednocześnie bardzo tego pragnąc.
* Silne napady różnorakich emocji bez powodu, najczęsciej niestety negatywnych: nienawiści, gniewu, paniki, rozpaczy, ale zdarzały się też napady euforii.
* Częste skoki samooceny, czasem wydaje mi się, że jestem kimś wielkim, osiągnę coś (artystycznie), zmienię świat, zapiszę się na kartach historii a za chwilę czuję się zerem, śmieciem, niechcianym przez nikogo. Mam wrażenie, że wszystkim tylko przeszkadzam, wszyscy woleliby, żebym umarła lub nigdy się nie urodziła.
* Przez długi czas miałam problem z napadami obżerania się, kiedy łapałam doła, wpychałam w siebie tony żarcia, co skutkowało obniżeniem samooceny z powodu wagi, przez co znowu się obżerałam - błędne koło. Na szczęście to opanowałam, założyłam zeszyt gdzie dokładnie zapisuję wszystko, co jem. Wtedy o mało nie skończyło się to bulimią, bo już próbowałam prowokować wymioty.
* Ciągłe huśtawki nastrojów, sama dla siebie czuję się nieprzewidywalna, nie wiem co się stanie za 5 minut.
* Mam wrażenie, że odczuwam wszystko przynajmniej 4 razy silniej niż inni ludzie, czuję, jakby wszyscy dookoła mnie byli pozbawieni wrażliwości, empatii, uczuć. Odbieram ich jako beznamiętnych, zwykłych, szarych. Za to ja wszelie emocje odczuwam w najwyższym ich wymiarze - nie jestem zadowolona, tylko w euforii, nie jestem smutna, tylko w depresji, nie jestem zdenerwowana, tylko skrajnie wkurwiona. Często coś, na co inni nie zwracają uwagi, wywołuje u mnie skrajnie silną reakcję.
* Co do leczenia, rodzina wlokła mnie po psychiatrach od 4 klasy podstawówki, przeszłam przez wszystkie możliwe leki, od neuroleptyków, które tylko mnie zamulały (zwłaszcza chlorprotixen po którym tylko jadłam i spałam), poprzez SSRI, które w ogóle na mnie nie działały, po benzodiazepiny, od których się uzależniłam. W końcu stwierdziłam, że psychiatrzy są tylko po to, żeby ich jebać na benzosy. Taka smutna prawda.
*Ostatnio ciągłe poczucie, że jestem nie tu, gdzie być powinnam, w ogóle nie żyję, tak jak chce, duszę się w swoim życiu - pragnienie zrobienia rewolucji, kompletnego zmienienia środowiska, porzucenia zachodniej cywilizacji, której 'wartości' mam po dziurki w nosie.
Pewnie jeszcze parę rzeczy pominęłam. Zdecydowałam się odkopać ten wątek i napisać, bo ostatnio zrobiło się gorzej.
Jak żyć?
- Wielcy artyści zawsze dużo ćpają.
- Hurrra będę wielką artystką!!!
Z psytrance od 2012 roku.

Jestem odklejona. :heart:
  • 1956 / 227 / 0
Czytając opis Borderline z pierwszego postu, jakbym czytał swoją charakterystykę. Z wyjątkiem słabej pamięci, i braku emocji. Popadam ze skrajności w skrajność. Czasami rozpierdala mnie duma, czasami jestem śmieciem. Najbardziej mnie wkurwia, że potrafię się czymś zajarać na maxa, i za chwilę stwierdzić - achujztym.

Podobnie jak wyżej 'Patologiczny ojciec z beretem zrytym przez' alkohol, do tego dorastanie wśród idiotów, eksperymenty z dragami od dzieciaka + trochę pecha.

Kiedyś może pójdę w końcu do lekarza, i wypiszę mi coś w stylu:
Spoiler:
Uwaga! Użytkownik MartwyNarkoman nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 2466 / 13 / 0
Chyba większość osób z tym ma starego alkoholika
Ćpający kaszlodyn ponad dacz dachami
Wpychając na siłę tjokodin do mordy
Debatujący - Palikot, czy Korwin?
Ooo! Święty kaszlodynie - O! Święta makiwaro
Święty gieblu i święta maczano
  • 180 / 7 / 0
Alkoholika albo tyrana - żeby być skurwysynem, wcale nie trzeba być pijakiem.
Co do wahań samooceny, są straszne - z manii wielkości do wyrzutka spod śmietnika... i to w ciągu paru minut.
- Wielcy artyści zawsze dużo ćpają.
- Hurrra będę wielką artystką!!!
Z psytrance od 2012 roku.

Jestem odklejona. :heart:
ODPOWIEDZ
Posty: 546 • Strona 21 z 55
Artykuły
Newsy
[img]
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii

Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.

[img]
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie

Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.

[img]
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany

Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.