Dyskusja na temat rodziny roślin (Solanaceae) z rzędu psiankowców.
ODPOWIEDZ
Posty: 528 • Strona 51 z 53
  • 36 / / 0
jednego nie rozumiem dlaczego pomimo bardzo wielu przestróg dużo bardziej doświadczonych używkowiczów naal małolaty biorą to ścierwo wiedzą co to za syf jednak nadal po to sięgają ?? :retarded:
  • 41 / / 0
Odgrzebuję. I odpowiadam na ostatni post.
Z tego co tu wyczytałem to jeden z bardzo niewielu psychodelików, które dają prawdziwe, realistyczne haluny. Nie żebym się przymierzał do zjedzenia, ale OEVy to ciekawiąca mnie kwestia.
Poza tym słyszałem tylko o ayahuasce (i benzo, ale to chyba nie do końca psychodelik), która by dawała prawdziwe halucynacje. Możecie mi wymienić coś, co byłoby pod tym względem lepsze od bielunia?
  • 1392 / 8 / 0
bieluń nie jest psychodelikiem. I nie daje "halunów"(?).
You can't understand a user's mind, but try, with your books and degrees. If you let yourself go and opened your mind, I'll bet you'll be using like me. And it ain't so bad...
  • 4022 / 356 / 949
No nie, jeśli przez "haluny" rozumieć halucynacje w sensie klinicznym - daje jak najbardziej.
  • 168 / 2 / 0
Ja mam kilkukrotne doświadczenie z bieluniem i za każdym razem miałem niesamowite halucynacje. Co najważniejsze pojawiały sie one zawsze gdy byłem SAM. W towarzystwie nie występowały a raczej znikomo gdy odcinałem się od rozmowy.
Pomijając wymioty i susze w buzi to halucynacje potrafiły przyciągnąć do siebie mnie kolejny raz.
Silne, rzeczywiste.
I zawsze ślepota 2-3 dni po bieluniu. brak możliwości czytania.


Moje doświadczenia to dawki 50,200,300 nasionek.

Przy 50 podstawowe efekty zatrucia+ lekkie halucynacje

przy dawkach 200/300 nasionek halucynacje były bardzo mocne. Rozmowy z ludźmi których nie było. Zatracenie świadomości obecnego pobytu. Czyli nie wiedziałem gdzie przebywam choć byłem w znajomym parku.
Tyle pamiętam. Ogólnie dziwna jazda i najbardziej aktywna w monecie gdy jest się samemu.

Ogólnie nie powinno się łykać tego nie mając doświadczenia i nie znając swoich zachowań.




A z takich ciekawszych przypałów to kolega siedział w swoim pokoju. Na krzesle miał postawiony czajnik.
Matka wpad do pokoju i pyta go co on robi. A on stwierdził, ze częstuje kolegów herbatą.

Inny koleś wszedł na kredens polał kanapkę ludwikiem (płynem do mycia naczyń) i zaczął to jeść. Podobno twierdził, ze jest na biwaku i je zapiekanki.

Ja sam osobiście pamiętam tylko rozmowy z kumplami siedząc w parku na ławce.
Siedziałem tam bo umówiłem się dzień wczesniej, ze rano spotykamy się w parku by zdac sobie nawzajem relacje z jazdy.
Oczywiscie co chwilę ktoś przychodził i znikał.
To, ze widziałem idących znajomych to już była norma i nie reagowałem z czase, bo wiedziałem, ze to haluny.
Ale jedna halucynacja wydała się dziwna bo kumpel usiadł na ławce 20 metrów obok.
Zacząłem się do niego drzeć, ze tu jestem. No i on przyszedł. Na szczęście prawdziwy.
Pierwsze jego pytanie: jestes prawdziwy?
Zrelacjonował to tak, że całą drogę z domu do parku mu towarzyszyłem .. ja i inni. A jak już zdał sobie sprawę, ze to haluny to postanowił nie reagować :) Wiec usiadł na ławce. I postanowił czekać na bieg wydarzeń.

Pamiętam też chmury malowane karetkami woskowymi na niebie.

Ale przypałów gdzie musiała interweniować karetka nie miałem :)
:gun: :diabolic:
  • 12 / 1 / 0
Rzeczywiście faza po bieluniu wydaje się bardzo realistyczna aczkolwiek ja zawsze traciłam nad sobą kontrolę. Miałam trzy podejścia: 70, 120 i 150 ziaren. Zdecydowanie polecam zostać poniżej dawki 150 ale wszystko zależy od organizmu. Najgorsza jazda jaką miałam to halucynacja ukazująca wszystkich naokoło jako rzeźby, dostałam niezłej schizy bo byłam pewna że wszyscy znajomi zamienili się w posągi. Podobno dostałam lekkiego ataku paniki (tak wynika z opowieści znajomych). Więcej nie mam zamiaru próbować, na świecie są o niebo lepsze substancje niż to
  • 30 / 1 / 0
Raz spróbowałem, a w sumie nie do konca wiedziałem co to za gówno. I na szczescie zjadlem ok 40 ziarenek i jedyne efekty to potworna suchosc w gardle...nie moglem przelknac kotleta. A jak piłem wode to czułem sam piasek. Potem przeczytalem na necie co aj wpierdoliłem i dostałem ataku paniki, ze zaraz mnie faza pożre i skoncze w szapitalu...naszczescie żadne inne efekty sie nie pojawiły. Teraz wiem, ze jak nie wiem co za substancje planuje spożywać, jak działa i ogolnie to nawet nie wezme od najlepszego kolegi. :old: :old:
  • 295 / 31 / 1
post z wątku "Najgrubiej" ale myślę że warto go tu też wkleić
20 stycznia 2017iCodeinum pisze:
Jasne, chętnie przybliżę Ci moje podróże. Uważam się za człowieka w miarę rozważnego więc zanim zdecydowałem się na konsumpcję tego cholerestwa - przeczytałem kilka raportów na neuro oraz erowidzie. Również nie śmiałem pominąć dyskusji na hypciu kiedy to Pilleater przymierzał się do bielunia. W skrócie. Moich podróży było niewiele. Pierwsze kilka prób nie przekraczało dawki 30 nasion. Kończyło się na jeszcze wtedy znośnej suchości. Jednakże po 50 świeżutkich nasionach zaczęło się robić ciekawiej. Chciałem usiąść na ławce, która okazała się być o wiele dalej i niżej niż w rzeczywistości. Aby cokolwiek złapać lub dotknąć najpierw wyciągnąłem ku temu ręce aby upewnić jak daleko znajduje się to ode mnie. Wszystko czemu się przeglądałem falowało, poruszało się. Ogólnie klimat bardzo ciężki. Dosłownie czujesz się zatruty. To był wieczór, a ja wiedziałem, że zaczyna to chujstwo na mnie działać. Wsiadłem na rower i w drogę. Do przejechania miałem raptem 3 kilometry. Na ostatnim odcinku przed domem dziadków noga spadła mi z pedału, prawie spadłem z roweru. Zatrzymałem się w miejscu aby chwilkę odpocząć, rozejrzałem się...i byłem w zupełnie innym miejscu niż powinienem być. Jechałem polną ścieżką, którą znam na pamięć gdyż swojego czasu jeździłem nią codziennie. Tym czasem byłem w środku lasu. Nie miałem pojęcia jakim cudem się tam znalazłem. Nie wiedziałem w którą stronę mam iść. A może stać? Może czekać? Było już po 22, a ja spanikowałem, bo się zgubiłem. Powoli pozbierałem myśli i ogarnąłem wszystko do okoła. Ufff...jestem na ostatnim odcinku drogi do domu wiem już gdzie jechać. Wróciłem do domu, pogadałem z babcią i szybko poszedłem się położyć. Leżąc w łóżku nawiedziły mnie halucynacje. Spodziewałem się, że będą realistyczne, ale nie, że będą "żyły". Leżę jak gdyby nigdy nic, podnoszę głowę, a obok mnie siedzi moja była już dziewczyna. Patrzy się na mnie, wybucha śmiechem i pokazuje coś w telefonie. No to ja patrzę w ten telefon, a tam ona ciśnie bekę z jakiegoś lamusa. O dziwo wtedy wszystkie litery widziałem doskonale. Nagle dochodzi do mnie informacja, że jest godzina 23 więc jakim cudem ona może być u mnie skoro na pewno jest już w domu. Pyk. Znika. I tak kilka razy. Przez pierwsze trzy - cztery razy wdawałem się z Nią rozmowę. Potem już to olewałem. Jeszcze obok łóżka stał fotel na którego oparciu wisiała kurtka. Co jakiś czas zamieniała się w dziewczynę z długimi, czarnymi włosami siedzącą do mnie tyłem. Nic szczególnego. Sięgałem po szklankę z wodą, którą miałem obok łóżka lecz nie mogłem jej dosięgnąć - bo była o wiele dalej. Ogólnie nie była to typowa, bielunia podróż - bo taka trwa co najmniej trzy dni i kończy się w szpitalu bądź w polu kukurydzy bez spodni. Podeszłem do tego bardzo ostrożnie. Doświadczyłem prawdziwych, stuprocentowych halucynacji jednakże większą część czasu świadomy byłem tego co się ze mną dzieje. Nie mogłem oczywiście nic przeczytać ani zjeść jednakże nie "wyjebało mnie z butów". Mimo wszystko spotkałem się pierwszy raz z czymś tak...mrocznym i potężnym, dlatego zdecydowałem się na umieszczenie tego w moim poprzednim poście. Na pewno nie zdecydowałbym się na więcej niż 50 nasion. Czy do tego wrócę? Możliwe. Ale na pewno nie teraz. Czy polecam? Tylko dla "odkrywców". Ogólnie trip niczego nie wnosi, bardziej męczy.
we were somewhere around Barstow
  • 164 / 3 / 0
Dla mnie to trucizna, ale przecież indianie czy inne ludy też mają swoje trucizny. Różne naturalne komedie są w ich menu. etanol to też trucizna i można dorobić się omamów z czasem. Wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną, zależy od dawki jak to ktoś mądry napisał, a ja zacytowałem. Jakiś czas temu bym wypróbował, ale teraz muszę być czysty nawet od bielunia.
  • 17 / / 0
iCodeinum jest jedynym dotychczas znanym mi przypadkiem osoby która ćpała go rekreacyjnie, znacie więcej takich osób? Wszystkie tr były negatywne, to zrozumiałe, ale interesuje mnie czy to serio da się brać rekreacyjnie, czy kogoś to nie odrzuciło po pierwszym razie.
ODPOWIEDZ
Posty: 528 • Strona 51 z 53
Artykuły
Newsy
[img]
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii

Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.

[img]
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie

Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.

[img]
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany

Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.